Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2019, 08:24   #24
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Tladin nie miał co robić. Karl przysiadł się do jakiegoś szlachcica, a Bernard z Klausem wybierali do ratusza. Khazad nie widział miejsca dla siebie w ich wycieczce. Przypomniał tylko, że chętnie dorzuci się do jakiegoś środka transportu. Pogoda na zewnątrz nie zachęcała do wyściubienia nosa. Jeszcze się zdąży zamoczyć na szlaku nie raz. Rozglądał się więc za jakimś towarzystwem. Był tam wojak, ale tak pochłonięty pochłanianiem posiłku… Tladin parsknął śmiechem na tę zabawną grę słowną… młody urzędnik był chyba za młody, żeby cokolwiek słyszeć o jego bracie. Wyciągnął więc kości i zdał się na los, który skierował go do stolika tego ostatniego.
- Tladin Gladenson jestem - rzekł zbliżając się. - Paskudna pogoda, nie chce się wychodzić - machnął ręką w stronę drzwi. - Mogę się przysiąść na chwilę, o coś zapytać chciałem.
Skryba czy inny gryzipiórek popatrzył na krasnoluda obrzucając go uważnym spojrzeniem od stóp do głów i raczej trudno powiedzieć by ucieszył go ten widok albo słowa.
- No trochę się rozpadało. O co chodzi? - zapytał niezbyt gościnnym tonem wcale nie zapraszając gościa do stołu.
- Wyglądacie mi na urzędnika, dlatego was zaczepiam - niezrażony krasnolud usiadł naprzeciw. - Brata mego, Bladina szukam. Miał dotrzeć do świątyni Sigmara tu w Wolfenburgu jakieś dziesięć lat temu. No i nie dotarł. Chodziłem szukałem, pytałem różnych ludzi i nikt nic nie wie. Siedzę sobie smętnie dziś rano patrzę na was i myślę - nic mi nie pomożecie, boście za młodzi. Ale coś mnie tknęło. No skoro starsi mi nie pomogli… Może akurat… Jeżeli to nie tajemnica wielka, to gdzie pracujecie? A… zamówić wam co do picia albo jedzenia?
- Dziękuję ale nie trzeba. - młody mężczyzna uniósł dłoń w stopujacym geście. Wskazał na kufel z jakim siedział przy stole chociaż wydawał się raczej z niego popijać niż pić więc nie wyglądało na to aby przyszedł tu biesiadować. A na żebraka nie wyglądał aby nie było go stać na śniadanie.
- I nie jest to żadna tajemnica, jestem prochowym z cekhausu. A obawiam się, że nie kojarzę jakiegoś krasnoluda sprzed dekady - młodzian odpowiedział z nutką dumy, że może pochwalić się takim stanowiskiem w jakimś arsenale czy koszarach ale też nadal nie wyglądał na uszczęśliwionego nowym towarzyszem przy stole.
- A, nieźle nieźle… to znaczy… czym właściwie zajmuje się taki prochowy? Miałem nadzieję, że macie styczność z jakimiś archiwami i daj Grimnirze, czytaliście gdzieś o tym moim złotowłosym braciszku. No ale prochowy… proch robicie, czy jak?
- Odpowiadam za przechowywanie prochu i kul w cekhausie. To bardzo odpowiedzialne zajęcie więc musi je piastować odpowiednia osoba. - młody człowiek mimo objawów niechęci do kontynuowania rozmowy nie oparł się pokusie pochwalenia się swoim stanowiskiem. - A ty kim jesteś? Czym się zajmujesz? - w końcu zrewanżował się rozmówcy podobnym pytaniem.
- Różne rzeczy w życiu się robiło - wyszczerzył się khazad. - Ale głównie to macham toporem. W wojsku, w kompani najemniczej, na prywatne zlecenia. Teraz pracuję dla ratusza, mamy odnaleźć zaginiony bastion. Szkoda - westchnął i pociągnął z kufla. - Gdybyś kiedyś trafił na wzmiankę o moim bracie, będę Ci wdzięczny. Jak to się stało, że taki młody człowiek takie ważne stanowisko sprawuje? - co prawda nie interesowało go to zbytnio, ale i tak się nudził.
- Po prostu jestem w tym dobry - młodzieniec odparł krótko. Krasnolud miał trochę kłopotów z interpretacją tego tonu czy było to skromne czy wręcz przeciwnie. - A teraz przepraszam ale muszę już iść - pracownik prochowni odstawił swój pusty już kufel i wstał. Wyjął swoją sakiewkę a z niej parę drobniaków aby zapłacić za ten jeden kufelek jaki wypił po czym schował ją ponownie, wziął z ławy jakieś pakunek jaki leżał obok niego a khazad go dotąd nie widział po czym ruszył do wyjścia. - Powodzenia w poszukiwaniach twojego brata - rzucił na pożegnanie do swojego rozmówcy odchodząc od stołu.
- Wzajemnie - odwzajemnił życzenia - panie… eee…?


Zostawszy samemu, zerknął w stronę wojskowego, czy nadal był zajęty pochłanieniem śniadania.
 
Gladin jest teraz online