Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2019, 14:00   #107
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Ja mam to w dupie - odpowiedział wężowi Javier wyglądając zza rogu i wyjmując pistolet z kabury. Odpowiedział szeptem tak cichym, że ledwo wypowiedzianym, jednak miał pewność, że wąż go słyszy. - Bo będę narzędziem czy chcę czy nie. Mogę tylko wybierać czyim, więc wolę być narzędziem silniejszego. A wygląda na to, że twoi wrogowie są silniejsi od ciebie.
- Moi wrogowie, to twoi wrogowie. Wasi wrogowie.
- Oni gadają tak samo - odszepnął Orozco. - A przede wszystkim robią z nami co się im żywnie podoba, więc jak mamy się z nimi mierzyć? I po co? Dali nam nieśmiertelność. Podobno.
- Dali wam nie nieśmiertelność, lecz trwanie. Można was zgładzić. Na wiele bolesnych, brutalnych sposobów. A naznaczyli was, ponieważ jesteście im teraz potrzebni. Zawsze tak robią. Z waszej grupki wybiorą sobie jednego, może dwóch. Resztę zgładzą. Nie zależy im na zbyt wielu takich jak oni. Tworzą armię tylko na czas konfliktu, a potem się jej pozbywają. Będziesz prawdziwie martwy, jak tylko skończą ze mną i z moim Mistrzem.Obaj to wiemy, że w świecie, w którym liczy się bezwzględność i brutalna siła, nie ma miejsca na kogoś, kto nie jest w stanie wygrać walki nawet z samym sobą i swoimi słabościami.
- A w twoim świecie? - zapytał Xavi, znając już odpowiedź. - Ty też się mnie pozbędziesz po tym jak ci pomogę.
- Nie. Wojna zostanie zakończona, ty będziesz żył dalej swoim życiem i o mnie zapomnisz.
- A nie miałeś ściągnąć na ludzkość krwawej pożogi, czy coś? - mruknął Javier. - Czekaj no chwilę, wybrałeś chujowy moment na rozmowę. - wybierał już na telefonie numer Ucha, by ostrzec go przed intruzem, gdy Oreja nieoczekiwanie przeniknął znów przez ścianę.

Ucho pojawił się znikąd. Był czymś wyraźnie wstrząśnięty.
- Ktoś nas ubiegł. - Położył dłoń na ramieniu Javiera, który omal nie krzyknął. - Chodźmy…
- Cśśś - uciszył go Orozco, wyglądający dotąd zza rogu zaułka. Położył palec na ustach. Zaraz potem wskazał palcem na główną ulicę. Oreja dopiero teraz zauważył, że El Nino w drugiej ręce trzyma pistolet.
- Wszystko w porządku - uspokoił go. - To Jose Amanyo, właściciel antykwariatu. Schowaj klamkę. Znam go. Porozmawiamy.
- Bien - Javier skinął głową, chowając pistolet.

Alvaro ruszył w stronę antykwariatu niespiesznie, jak gdyby wybrał się na wieczorny spacer. Gdy był już niedaleko, przystanął i ze zdziwieniem w głosie spytał:

- Jose? To ty, amigo?
- Ucho, ale mnie, puta, wystraszyłeś.
To był Jose.
- Co tu robisz o tej porze? - Perez wyciągnął dłoń do powitania. - Właśnie miałem do ciebie dzwonić a ty tutaj!
- Cichy alarm. Włączył mi się w antykwariacie niedawno. Powiadomiłem ochroniarzy, zaraz powinni tutaj być no i sam przyjechałem sprawdzić, co się stało.
- Amanyo, odjebało ci? - zdziwienie gangstera było szczere. - Chciałeś tam wejść sam? Przecież jeśli w środku jest włamywacz to ci odstrzeli cohones nim zmówisz pacierz! Dobrze, że przechodziłem tędy z… Javier - przedstawił w końcu towarzysza. - Mój companiero.
- Buenos tardes - mruknął Xavi.
- Dalej chcesz tam wejść czy czekamy na ochroniarzy? - dopytał Oreja. - Moneta jest w środku?
 
Bounty jest offline