26-04-2019, 22:14
|
#166 |
Markiz de Szatie | Upiorny krajobraz dołożył monotonię do pieszej wędrówki. Wilgraines już wcześniej przedzierał się przez gruzowisko z kopią Mariana, więc poniekąd było mu łatwiej. Tylko w teorii. W praktyce miał szczerze dość osuwisk z kamieni i kilkukrotnie dał temu wyraz w siarczystych przekleństwach. - To rodzaj rośliny... - wyjaśnił spokojnie, zwracając się do Sig, słysząc jej wcześniejszy komentarz. Wreszcie miał okazję wykazać się wiedzą z uniwersytetu. - Takie "zioło" dla kotów. - mrugnął porozumiewawczo. - Stymuluje je i mocno oddziałuje na zachowanie, przynajmniej w dawnym świecie, ale przypuszczam, że podziała również na Koichiego albo odwróci uwagę stworów strefy od naszego kolegi. Zresztą szkoda tracić czas na przypuszczenia i dywagacje. Załóżmy obóz do czasu nim wrócą stalkerzy zgodnie z wytycznymi i wiedzą. Szkoda byłoby w głupi sposób ściągnąć na siebie kłopoty. - I faktycznie golnijcie sobie po kielichu na otrzeźwienie. Nicky jaki jest, każdy widzi. Ale ciągnie nas do muru, a o to w tym wszystkim chodzi przecież... - powiódł wzrokiem po krewkich towarzyszach.
Po chwili Mervin zajął się przygotowaniami do rozbicia obozowiska. Chciał być przydatny i starał się budować lepszą atmosferę wśród hibernatusów razem z Sigrun. Wspólny wysiłek mógł zjednoczyć grupę w swoistej misji. Misji, której celem było przeżycie, a nie śmierć z powodu niesnasek i głupiej dumy...
Ostatnio edytowane przez Deszatie : 26-04-2019 o 22:20.
|
| |