Słowa dziewczyny nieco go otrzezwiły. Przetarł oczy, zaczął rozróżniać wyrazniej kontury, kształt, twarze, nabrały wyrazu. Przyjrzał sie młodej kobiecie, którą własnie obezwładnił - była naprawdę piękna.
- Przepraszam - mruknął i niezgrabnie zlazł z posłania.
Sięgnął po leżąca na podłodze mokrą szmatkę, podniósl i przepraszającym gestem podał dziewczynie.
- Jestem Marcus - tu skłonił sie południową modą.
- Wybacz pani, ale ta cała sytuacja - wzruszył ramionami - chyba jestem winien nie tylko przeprosiny, ale i podziękowania - skłonił się powtórnie.
Odwrócił się w stronę drzwi. W drzwiach stał osiłek, ktorego widział w knajpianej izbie. Za nim stała zakrywając reką rozdziawione w zdumieniu usta służąca z knajpy. Widząc, że Marcus zwrócił na nią uwagę odwrócila sie na pędzie i znikneła w korytarzu. Bez słowa wyminął stojacego w drzwiach mężczyznę i skierował się do swego pokoju.
Gwar w izbie na dole ucichł i wzrok większosci siedzących zwrócił sie na niego. jednoczesnie zauważył, ze słuzka szepcze coś goraczkowo karczmarzowi wskazując na niego reką.
Nagle zakręciło mu się w głowie. Zatoczył się i gdyby nie oparł się o sciane upadłby.
- Spieprzaj chłopie - dobiegł go z dołu czyjś wspólczujący glos - jak cie dorwą utna ci najpierw jaja, a potem głowę. Niby co ja takiego zrobiłem - pomysłał. Instybkt kazał mu jednak zastanowić się nad tym pózniej. W swoim pokoju spakował szybko sakwy i przerzucił je przez ramię.
Wyszedł na korytarz w momencie, gdy do knajpy wkroczylo sześciu męzczyzn. Jednolite stroje i zakazane gęby jednoznacznie wskazywały na Miejska Straż Alisji.
Zaklął szpetnie w duchu. Straż miejska Alisji |