27-04-2019, 13:17
|
#50 |
| - Hę? – krasnolud zamyślił się i pytanie Yarislava mu umknęło. Na stepie coś się działo. Coś niepokojącego, bo przecież krew nie pojawia się znikąd. Musiała do kogoś należeć. Zarówno tu, jak i wcześniej, gdy znaleźli konie. Problem polegał na tym, że nadal nie było wiadomo do kogo należała, ani co gorsza, kto ją przelał. – Do Medvednyj? A na cóż? W kółko się kręcić nie będziemy, jako ta fryga, nie? Dwa koziołki zarżnąć można, bo wygląda na to, że bezpańskie są. Zresztą dwa w tą, czy dwa w tamtą różnicy właścicielowi nie zrobi... Chyba. Byle szybko! I jedziemy dalej ku Mnichowi. Putinov czeka! |
| |