Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2019, 21:07   #51
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 12 - 1940.III.15; pt; noc; Paryż

Czas: 1940.III.15; pt; noc; godz. 01:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz”
Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno


Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Wydawało się, że co miało zostać powiedziane to zostało. Wszystkie plany zostały chwilowo odłożone na później gdyż zdaniem Evelyn, zbliżała się najlepsza pora na odprawienie rytuałów. Więc wszyscy przenieśli się do jej pokoju aby współuczestniczyć w planowanym seansie.

Seans wydawał się klasykiem ezoteryki, astrologii i okultyzmu. Byli świadkami jak najmłodsza z nich przygotowuje świece, wzory na podłodze, maluje dziwne znaki, rozstawia kadzidełka z dymiącymi ziołami. Więc powoli dało się odczuć, że zbliżają się do jakiejś mistycznej granicy poznania za którą czai się coś nieznanego i tajemniczego. Gdyby nie byli agentami organizacji stworzonej do badania takich zjawisk balansujących na pograniczu zasad zarządzającym tym światem to można by to pewnie potraktować lekko i żartobliwie, jak ekscentryczna rozrywkę zblazowanych snobów. Ale jednak byli agentami takiej a nie innej organizacji i mieli świadomość, że na tym świecie nie wszystko musi pochodzić z tego świata. A Evelyn w aktach miała kategorię silnego medium i specjalistki od tajemniczych rytuałów. I teraz mieli się o tym okazję przekonać w praktyce.

W końcu zaczęła się ta rytualna praktyka. Evelyn uznała, że co już mogło zostać przygotowane to jest gotowe i już bardziej nie będzie. Czy wystarczy, czy zadziała czy zadziała tak jak trzeba tego nie była pewna. Może czegoś było za mało, czegoś za dużo albo lepiej byłoby użyć czegoś innego. W końcu znała samą teorię ale robiła to pierwszy raz w życiu. Ale była tu i teraz, w tym francuskim pokoju hotelowym z tymi a nie innymi ludźmi. Zmiany w programie czy dywagacje nie rokowały lepiej bo i tak działała w dziewiczym dla siebie terenie. Czas był skonfrontować teorię z praktyką.

Wszyscy zebrali się w pokoju Evelyn co było dobre. Dodawało otuchy nawet jeśli mieliby pełnić rolę obserwatorów. Dobre było to, że miała kilka włosów zabitego. To była podstawa aby spróbować dowiedzieć się czegoś od ich właściciela nawet jeśli nie było go już wśród żywych na tym świecie. No i właśnie miała te włosy, wiedziała do kogo należą a więc i kogo chciała spróbować ściągnąć z zaświatów.

Rytualistka zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać dziwne formułki. Brzmiało trochę jak jakieś stereotypowy początek seansu spirytystycznego z wetkniętymi gdzieniegdzie w ogóle nie znanymi zwrotami o słowami.

Najpierw nic specjalnego się nie działo. Młoda kobieta mówiła z coraz mniej obecnym głosem i zamkniętymi oczami. Nie mówiła do nikogo z obecnych ani nawet do samej siebie. Brzmiało dziwnie i można było poczuć się nieswojo. Ciarki przechodziły po plecach od nieokreślonego niepokoju. Ale z drugiej strony mogło to budzić i ciekawość bo atmosfera robiła się coraz bardziej odrealniona. Obaj mężczyźni w pewnym momencie poczuli jak na ramionach dostają gęsiej skórki. Noémie też a do tego w przez ciało przeszedł ją chłód jakby ktoś otworzył stojąca tuż przy niej lodówkę. Tylko żadnego podmuchu nie było tak samo jak żadnej lodówki. I chłód z lodówki nie przeniknął by przez jej ciało na wylot.

Belgijka, która podobnie jak Evelyn, również była medium, wyczuwała nowa emanacje jaka pojawiła się w pokoju. Skrawki emocji, obrazów, słów docierały do niej z dłoni drugiej kobiety. A raczej od włosów zabitego agenta jakie na ich oczach zaczęły się wić i skręcać jakby spalały się w jakimś niewidzialnym ogniu. Noémie nie była pewna co dokładnie czuje, widzi i słyszy jej podwładna ale zdawała sobie sprawę, że chyba jej się udało sprowadzić esencję zabitego kolegi grupy ich poprzedników. Wyczuwała tą samą emanacje co z jego ciała w kostnicy miejskiej. Albo bardzo podobną.

Najbardziej zaangażowana w rytuał była sama rytualistka. Koncentrowała w sobie esencję z innego wymiaru niczym, żywa soczewka. Czuła jak powoli zbliża się coś czego w tym pokoju wcześniej nie było. Coś co dostało się tutaj pomimo zamkniętych drzwi i okalających ścian. Coś co przybyło na jej wezwanie. Czy to to co chciała przyzwać? Po chwili z ulgą zorientowała się, że tak. Rozpoznała esencję posmakowaną już wcześniej z kostnicy. Przybyła, otoczyła ją, weszła w nią. Otulała ją jak całun niewidzialnej mgły. Na ramionach wystąpiła jej gęsia skórka. Mogła ją czuć w sobie, nierealny smak na podniebieniu którego ludzki organizm nie mógł zinterpreatować a jednak jakoś reagował. Czuła nieistniejący ruch powietrza jaki poruszał się przez jej siedzące ciało zupełnie jakby też było niematerialne. Przynajmniej dla tego czegoś z innego świata materia tego świata nie miała znaczenia.

Wszystko to było z jednej strony trochę straszne i bardzo, bardzo obce, nieznane. Ale było też nowe i fascynujące. Więc gdy padły ostatnie słowa Evelyn była i oszołomiona i pobudzona jednocześnie. Nie była pewna czy sama zarejestrowała wszystkie detale tego seansu. Chyba nie. Pamiętała ogólne wrażenie i obcowanie z istototą której nie powinno być w tym wymiarze i dla której nie było tu miejsca. Swój wysiłek aby ją sprowadzić a potem odesłać. I niewiele więcej. Inni chyba coś się jej pytali w tym czasie ale nie była pewna kto i o co, wszystko się mieszało. W dłoni trzymała czarny pył w jaki zmieniły się ucięte włosy. Zioła i świece wypaliły się zaskakująco mocno jakby paliły się wielokrotnie dłużej niż wskazywałyby zegarki tego świata. O powtórce rytuału w tych warunkach trudno było mówić. Zresztą poszło jej chyba całkiem nieźle jak na pierwszy raz! W końcu wpojone jej niegdyś nauki i teorie przerodziły się w pierwszy bezpośredni kontakt z czymś z immaterium!

Pozostała trójka miała za to lepsze rozeznanie co do dialogów. Nie byli pewni co właściwie zrobiła ich najmłodsza koleżanka ale jednak naprawdę to zrobiła. Wydawało się, że mogli porozmawiać ze świadkiem ostatnich chwil śmierci zabitego kolegi z poprzedniego zespołu. Duch wydawał się być jednak rozkojarzony i na większość pytań nie reagował albo odpowiadał dziwnie jakby sam wciąż był zapętlony w swojej śmierci i ledwo dostrzegał, że pojawiły się inne istoty wokół niego a nawet, że mówią coś do niego. Ale znów słyszeli kogoś kto był w tamtej postrzelanej furgonetce i magazynie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline