27-04-2019, 21:07 | #51 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 12 - 1940.III.15; pt; noc; Paryż Czas: 1940.III.15; pt; noc; godz. 01:00 Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz” Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft) Wydawało się, że co miało zostać powiedziane to zostało. Wszystkie plany zostały chwilowo odłożone na później gdyż zdaniem Evelyn, zbliżała się najlepsza pora na odprawienie rytuałów. Więc wszyscy przenieśli się do jej pokoju aby współuczestniczyć w planowanym seansie. Seans wydawał się klasykiem ezoteryki, astrologii i okultyzmu. Byli świadkami jak najmłodsza z nich przygotowuje świece, wzory na podłodze, maluje dziwne znaki, rozstawia kadzidełka z dymiącymi ziołami. Więc powoli dało się odczuć, że zbliżają się do jakiejś mistycznej granicy poznania za którą czai się coś nieznanego i tajemniczego. Gdyby nie byli agentami organizacji stworzonej do badania takich zjawisk balansujących na pograniczu zasad zarządzającym tym światem to można by to pewnie potraktować lekko i żartobliwie, jak ekscentryczna rozrywkę zblazowanych snobów. Ale jednak byli agentami takiej a nie innej organizacji i mieli świadomość, że na tym świecie nie wszystko musi pochodzić z tego świata. A Evelyn w aktach miała kategorię silnego medium i specjalistki od tajemniczych rytuałów. I teraz mieli się o tym okazję przekonać w praktyce. W końcu zaczęła się ta rytualna praktyka. Evelyn uznała, że co już mogło zostać przygotowane to jest gotowe i już bardziej nie będzie. Czy wystarczy, czy zadziała czy zadziała tak jak trzeba tego nie była pewna. Może czegoś było za mało, czegoś za dużo albo lepiej byłoby użyć czegoś innego. W końcu znała samą teorię ale robiła to pierwszy raz w życiu. Ale była tu i teraz, w tym francuskim pokoju hotelowym z tymi a nie innymi ludźmi. Zmiany w programie czy dywagacje nie rokowały lepiej bo i tak działała w dziewiczym dla siebie terenie. Czas był skonfrontować teorię z praktyką. Wszyscy zebrali się w pokoju Evelyn co było dobre. Dodawało otuchy nawet jeśli mieliby pełnić rolę obserwatorów. Dobre było to, że miała kilka włosów zabitego. To była podstawa aby spróbować dowiedzieć się czegoś od ich właściciela nawet jeśli nie było go już wśród żywych na tym świecie. No i właśnie miała te włosy, wiedziała do kogo należą a więc i kogo chciała spróbować ściągnąć z zaświatów. Rytualistka zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać dziwne formułki. Brzmiało trochę jak jakieś stereotypowy początek seansu spirytystycznego z wetkniętymi gdzieniegdzie w ogóle nie znanymi zwrotami o słowami. Najpierw nic specjalnego się nie działo. Młoda kobieta mówiła z coraz mniej obecnym głosem i zamkniętymi oczami. Nie mówiła do nikogo z obecnych ani nawet do samej siebie. Brzmiało dziwnie i można było poczuć się nieswojo. Ciarki przechodziły po plecach od nieokreślonego niepokoju. Ale z drugiej strony mogło to budzić i ciekawość bo atmosfera robiła się coraz bardziej odrealniona. Obaj mężczyźni w pewnym momencie poczuli jak na ramionach dostają gęsiej skórki. Noémie też a do tego w przez ciało przeszedł ją chłód jakby ktoś otworzył stojąca tuż przy niej lodówkę. Tylko żadnego podmuchu nie było tak samo jak żadnej lodówki. I chłód z lodówki nie przeniknął by przez jej ciało na wylot. Belgijka, która podobnie jak Evelyn, również była medium, wyczuwała nowa emanacje jaka pojawiła się w pokoju. Skrawki emocji, obrazów, słów docierały do niej z dłoni drugiej kobiety. A raczej od włosów zabitego agenta jakie na ich oczach zaczęły się wić i skręcać jakby spalały się w jakimś niewidzialnym ogniu. Noémie nie była pewna co dokładnie czuje, widzi i słyszy jej podwładna ale zdawała sobie sprawę, że chyba jej się udało sprowadzić esencję zabitego kolegi grupy ich poprzedników. Wyczuwała tą samą emanacje co z jego ciała w kostnicy miejskiej. Albo bardzo podobną. Najbardziej zaangażowana w rytuał była sama rytualistka. Koncentrowała w sobie esencję z innego wymiaru niczym, żywa soczewka. Czuła jak powoli zbliża się coś czego w tym pokoju wcześniej nie było. Coś co dostało się tutaj pomimo zamkniętych drzwi i okalających ścian. Coś co przybyło na jej wezwanie. Czy to to co chciała przyzwać? Po chwili z ulgą zorientowała się, że tak. Rozpoznała esencję posmakowaną już wcześniej z kostnicy. Przybyła, otoczyła ją, weszła w nią. Otulała ją jak całun niewidzialnej mgły. Na ramionach wystąpiła jej gęsia skórka. Mogła ją czuć w sobie, nierealny smak na podniebieniu którego ludzki organizm nie mógł zinterpreatować a jednak jakoś reagował. Czuła nieistniejący ruch powietrza jaki poruszał się przez jej siedzące ciało zupełnie jakby też było niematerialne. Przynajmniej dla tego czegoś z innego świata materia tego świata nie miała znaczenia. Wszystko to było z jednej strony trochę straszne i bardzo, bardzo obce, nieznane. Ale było też nowe i fascynujące. Więc gdy padły ostatnie słowa Evelyn była i oszołomiona i pobudzona jednocześnie. Nie była pewna czy sama zarejestrowała wszystkie detale tego seansu. Chyba nie. Pamiętała ogólne wrażenie i obcowanie z istototą której nie powinno być w tym wymiarze i dla której nie było tu miejsca. Swój wysiłek aby ją sprowadzić a potem odesłać. I niewiele więcej. Inni chyba coś się jej pytali w tym czasie ale nie była pewna kto i o co, wszystko się mieszało. W dłoni trzymała czarny pył w jaki zmieniły się ucięte włosy. Zioła i świece wypaliły się zaskakująco mocno jakby paliły się wielokrotnie dłużej niż wskazywałyby zegarki tego świata. O powtórce rytuału w tych warunkach trudno było mówić. Zresztą poszło jej chyba całkiem nieźle jak na pierwszy raz! W końcu wpojone jej niegdyś nauki i teorie przerodziły się w pierwszy bezpośredni kontakt z czymś z immaterium! Pozostała trójka miała za to lepsze rozeznanie co do dialogów. Nie byli pewni co właściwie zrobiła ich najmłodsza koleżanka ale jednak naprawdę to zrobiła. Wydawało się, że mogli porozmawiać ze świadkiem ostatnich chwil śmierci zabitego kolegi z poprzedniego zespołu. Duch wydawał się być jednak rozkojarzony i na większość pytań nie reagował albo odpowiadał dziwnie jakby sam wciąż był zapętlony w swojej śmierci i ledwo dostrzegał, że pojawiły się inne istoty wokół niego a nawet, że mówią coś do niego. Ale znów słyszeli kogoś kto był w tamtej postrzelanej furgonetce i magazynie.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
02-05-2019, 22:11 | #52 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Woods był pewny, że prędko nie zapomni tego doświadczenia. Od samego początku był mu całkowicie przeciwny. Nie to żeby nie wierzył, że takie rytuały mogą zadziałać. Był świadkiem wielu, które się powiodły. Duża część z nich była co prawda sprytnymi mistyfikacjami, albo też dane "medium" miało zwykłego farta, ale w części z nich można się było dopatrzeć czegoś więcej. A jednak mimo tych doświadczeń Anglik wolał stronić od takich praktyk. Były poniżej pewnego poziomu. Poniżej poziomu tradycyjnej pracy wywiadowczej, do której efektów, w odróżnieniu od seansów spirytystycznych, miał absolutne zaufanie. Poniżej poziomu George'a Woodsa. |
04-05-2019, 04:46 | #53 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 13 - 1940.III.15; pt; noc; Paryż Czas: 1940.III.15; pt; noc; godz. 01:30 Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz” Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft) Cała czwórka w pokoju Evelyn miała okazję dojść do siebie po tym nieziemskim spotkaniu. Dwaj mężczyźni i dwie kobiety czuli się już o wiele lepiej i swobodniej. Teraz to nienaturalne obcowanie z czymś czego nikt z nich nie miał wcześniej kontaktów wydawało się już trochę mniej obce i straszne. Evelyn znów wyglądała i mówiła jak Evelyn i wszelkie dolegliwości, oszołomienie jakie odczuwała zaraz po przebudzeniu teraz już jej przeszły. Znów czuła się młodą, zdrową kobietą w pełni sił. Na szczęście chyba seans obył się bez skutków ubocznych. Przynajmniej nie trwałych. Zebrali się znów wszyscy razem. Znów trzeba było zastanowić się co zrobić z informacjami uzyskanymi od tak niecodziennego świadka. Duch zabitego agenta Spectry, ich poprzednika i kolegi, nie był chyba zbyt rozmowny. Chociaż to była pierwsza rozmowa z czymś z zaświatów, z namacalnym dowodem na istnienie Immaterium więc właściwie nikt nie był pewny czy “normalnie” tak to właśnie wygląda czy jakoś inaczej. W każdym razie coś jednak się dowiedzieli i zostali zdrowi na ciele i umyśle. Duch zmarłego tragicznie Brytyjczyka wydawał się nie do końca świadomy, że jeszcze żywi czegoś od niego chcą i potrzebują. Czasem odpowiadał bez sensu, czasem dziwnie, czasem odpowiedź wyglądała tak, że trudno było ją dopasować do któregoś pytania a czasem mówił coś co już wiedzieli z bardziej standardowych metod śledczych. Zdarzało się, że zapętlał się na jakimś detalu mamrocząc coś w kółko ciągle o tym samym. - Tak, tak… zabili nas… strzelali… zabili nas oboje… Tak, tak, od początku wiedziałem, że to Niemcy… Mówiłem im... jeszcze w Norwegii, tak tam też się działo… Oj działo… Strzelali do nas… Tak strzelali i trafiali… Oj, tak, trafiali… - dłoń Evelyn przylgnęła do własnego boku jakby się tam złapała za postrzelone miejsce. Ona sama miała w tym miejscu czysty bok ale Noeme zdawała sobie sprawę, że ciało Johna miało w tym miejscu postrzał. Jeden z tych starszych, sprzed kilku dni, który w chwili śmierci agenta był już opatrzony i zaczynał się goić nie mógł więc być przyczyną śmierci ani nawet powstać podczas strzelaniny w zaułku. - Tak, tak, Niemcy… Czterech… I jeszcze jeden… On przyszedł później… Mroczny pan… Tak… Mroczny… Chodzący mrok… ale widziałem to jak już mnie zabili… ma mrok na swoje usługi… my nie mamy nic takiego a oni już to mają… i wiele więcej… to źle, to bardzo źle… ale daliśmy radę… Zabiliśmy ich… O tak, zabiliśmy bardzo mocno… Chcieli się poddać ale zabiłem ich… O tak, zabiłem ich obu… Chociaż unieśli ręce do góry i chcieli się poddać ale nie miałem dla nich litości… O nie, nie miałem… Kulka w łeb i po sprawie… Ale przyszli kolejni… Otworzyli drzwi… Zabili nas… Zabili nas oboje… też kulka w łeb i po sprawie… wet za wet jak mawiają… tego nadętego gliniarza też… Ale się zdziwił… myślał, że coś znaczy a nic nie znaczył… a ja wiedziałem, zawsze wszystko wiedziałem… tylko mnie nikt nie słuchał… tylko Lapoint został… Zabrali go… Jak już nas zabili… Źle z nim było… Ucieszyli się gdy go złapali… W Norwegii im się wymnkął… dwa razy… ale teraz go capnęli… Słyszałem jak gadali ze sobą… Cieszyli się… Ale za to wściekli się na nas, że zabiliśmy im ludzi… Zabrali ich na pakę ciężarówki… Pojechali… Za osobówką… Chcieli się pozbyć ciał albo opóźnić ich znalezienie… O tak, napsuliśmy im szyki o tak… Tak pojechali, pojechali… Kanistry też zabrali… nie udało nam się… nie udało nam się wykonać zadania… oj, nie udało się a byliśmy tak blisko… a teraz pojechali i zabrali i zabili nas… będą mieli wodę, będą mieli straszną broń i będą nią robić straszne rzeczy, oj bardzo straszne… ale jestem dobrym agentem… chciałem zadzwonić… zatrzymać ich… podać numery… zatrzymać tak, trzeba ich zatrzymać… tak, uciekli, zabili nas, zabrali kanistry, zabrali Lapointa i uciekli... źle, bardzo źle, to bardzo źle… nie wykonałem misji… zabili mnie, zabili nas wszystkich… i zabiją jeszcze więcej… zabiją każdego kto stanie im na drodze… --- Jakoś tyle zapamiętali z tego co zdołał przez jakąś godzinę wydukać z siebie zagubiony w tym świecie duch. Tyle brzmiało w miarę sensownie w porównaniu do tego co już wiedzieli z prowadzonego od doby śledztwa. Ale pośród tych wszystkich niejasnych, bełkotliwych uwag zjawy w oczy rzucał się numer rejestracyjny ciężarówki na jaką przepakowano ciężką wodę. Tego właśnie duch żałował, że nie mógł już zadzwonić i podać tego numeru. Ale chyba nie do końca świadomy przekazał go teraz czwórce żywych. Co prawda numer nie był pełny a raczej nawiedzona wówczas dłoń Evelyn zapisała go tak, że mogło powstać kilka wariacji tego numeru. Niemniej już było to jakiś konkret. Jak się dorzuciło do tego markę i typ pojazdu jaki już mieli z wcześniejszego śledztwa można było znacznie zawęzić rysopis poszukiwanego pojazdu. Taki rysopis znacznie by ułatwił zadanie policji gdy granatowi policjanci wiedzieliby, że trzeba szukać czarnej ciężarówki Citroena, z paką krytą plandeką, z kilkoma podejrzanymi wariacjami rejestracji z Luksemburga. Takich samochodów na terenie Francji zapewne zbyt wiele nie było. A dzięki policji można było zarzucić sieć na cały kraj i czekać gdzie ten pojazd się pokaże.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
08-05-2019, 19:59 | #54 |
Reputacja: 1 | Noemie rozumiała podejście centrali. Cieszyła się też, że zaczęli się przygotowywać na najgorsze. Mimo wszystko, miała nadzieję, że nie przyjdzie im działać na terenie Niemiec. Nie była tam już tyle czasu… i nie chciała wracać. Może spotkałaby Rudego. Była ciekawa czy nadal działał na tym terenie. Od kiedy odesłał ją do Agencji, nie miała pojęcia co też się z nim działo. |
09-05-2019, 20:27 | #55 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Woodsowi się to nie podobało. Nie rozkaz Faucher, który wydawał się być słuszny, lecz sama konieczność zbliżenia się, a być może nawet przekroczenia granicy niemieckiej. Jeśli dojdzie do tego ostatniego, agent spodziewał się najgorszego. Wrogi kraj totalitarny, z dobrze rozwiniętym aparatem policyjnym, a on nie skleci nawet zdania w języku jego mieszkańców. Niemniej nie miał zamiaru się wycofywać, spełni swój obowiązek. |
09-05-2019, 20:41 | #56 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|
09-05-2019, 23:32 | #57 |
Reputacja: 1 | Noemi przysłuchała się uwagom i uśmiechnęła widząc zaangażowanie swoich podopiecznych. |
10-05-2019, 00:34 | #58 |
Reputacja: 1 | Przeprowadziła rytuał. Przywołała ducha. A przynajmniej tak wywnioskowała w ciągu kilku chwil od momentu, kiedy świadomością wróciła do własnego ciała, do wynajętego hotelowego pokoju. |
10-05-2019, 17:01 | #59 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 14 - 1940.III.15; pt; świt; Sainte Menehould Czas: 1940.III.15; pt; świt; godz. 05:40 Miejsce: północna Francja; Sainte Menehould; obwodnica, wnętrze samochodu Warunki: ciemna noc, ulewa, ciepłe, ogrzane wnętrze pojazdu, ciemno Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft) Ale lało. Gdy opuszczali francuską stolicę to było po prostu ciemno i pochmurno. Ale jakoś od Reims jak przyrżnęła ta ulewa to szkoda było mówić. O dach i szyby zabębniły pierwsze krople które prawie od razu przeszły w pełnoprawną ulewę. Bo określenie “deszcz pada” było kompletnie nie na miejscu. Czwórka agentów Spectry jechała wynajętym Citroenem prowadzonym przez ich szefową. Na pilota obok kierowcy spadło pilnowanie mapy i znaków. Zwłaszcza w nocy, i to zaciemnionej, bez lamp ulicznych, oświetlonych znaków i drogowskazów było to trudne zadanie tylko dla kierowcy. Zwłaszcza jeszcze w samej metropolii gdzie co chwila był jakiś rozjazd czy krzyżówki. Okazało się, że pomysł Kennetha ze zorganizowaniem samochodu z radiem był całkiem ciekawy ale nie do zrealizowany “na wariata” w czasie jaki im pozostał do wyznaczonego punktu zbornego pod hotelem. Radiostacja w samochodzie na pewno nie była standardem, z radiostacją jaką można by zabrać do samochodu z czterema osobami też było podobnie. W końcu skończyło się na tym, że albo goście zza Kanału będą dzwonić i się dowiadywać albo niech spodziewają się kontroli policyjnej na drodze z przekazanymi wieściami lub zaproszeniem na rozmowę. W tak krótkim czasie, w środku nocy udało się dojść do takiego konsensusu. Paryskie kontakty Woods’a też wydawały się tak na słuch zaspane i średnio rozmowne z tego telefonu w środku nocy. Ale i jej i jemu udało się sklecić jakieś słowa zaspanego pożegnania i powodzenia. Znacznie lepiej poszło z przekazaniem policji numerów rejestracyjnych jakie udało się wydobyć z ducha zabitego agenta. Policjanci z werwą rzucili się na ten kąsek zupełnie jak psy na rzucony kawałek kiełbasy. To było coś o wiele bardziej przystającego do policyjnych schematów i machina policyjna uruchomiła swoje tryby rozsyłając rysopis poszukiwanej ciężarówki. - Szczerze mówiąc to myślę, że jeśli chcieli uciec do Niemiec samochodem to już uciekli. To było dobę temu a do granicy dojechaliby najpóźniej wczoraj rano. Chyba, że coś im się stało po drodze. Ale dobrze, straż graniczną też powiadomimy. - policjant przyjmujący zgłoszenie najwidoczniej rokowania na zarzucanie tak spóźnionej jego zdaniem sieci nie uznawał za zbyt optymistyczne ale zgłoszenie przyjął i uruchomił całą procedurę blokującą. - Aha, mamy zeznania tego świadka z baru. Zdaje się, że ten monsenor Tweet polecał się nim zająć. Tu macie raport z przesłuchania. - granatowy policjant podał Noémie cienką kopertę z raportem. Nie wydawał się jakoś specjalnie tym podekscytowany. - Bonne chance mes amis. - mimo środka mrocznej od zaciemnienia nocy agentowi Sorenowi udało się przyjechać pod “Topaz” aby jeszcze złapać swoich gości przed wyjazdem. Z radiem nie udało mu się załatwić tak na wariata. Musiałby mieć więcej czasu, jakby to było w dzień no i więcej czasu ale nie tak po nocy i bez możliwości uruchomienia kogo i czego trzeba. Ale obiecał być w kontakcie, jeszcze raz zostawił swoją wizytówkę z numerem telefonu no i życzył im powodzenia. No i poradził im jechać przez Reims i Metz skoro zamierzali dotrzeć do Luksemburga. I właśnie noc już zmierzała ku końcowi. Można było zgadywać czy raport Noémie dotarł już do centrali w Londynie czy jeszcze nie. Jak nie było lotu do Londynu zanim zaczęła się ulewa no to mogły zostać uziemnione aż się skończy. A nawet jeśli by zdążono list posłać na lotnisko i trafił się jakiś samolot no to analiza raportu i wysłanie go z powrotem do Paryża mogło zająć większość dnia. Przed lunchem raczej nie było co spodziewać się odpowiedzi, zwykle mijało z około pół doby w najszybszym wariancie. I tego środka komunikacji raczej nie dało się przyspieszyć. Ale na razie jechali opustoszałą, zalaną ulewą drogą. O tej porze i w taką pogodę zazwyczaj byli jedynymi użytkownikami drogi. Co nawet mogło być na rękę jeśli ktoś nie miał obaw przed nocną jazdą bo można było przycisnąć pedał gazu swobodniej. Wyjechali z Paryża ze trzy godziny temu. Reims o jakim wspominał Soren minęli z godzinę temu. Tam jednak zaczęła się ta ulewa która wymusiła znacznie ostrożniejszą jazdę. Przy końcu nocy byli gdzieś chyba w połowie drogi między Reims a Metz. Z Metz do Luksemburga to już był rzut beretem. Dochodziła 6 rano, gdyby nie ulewa pewnie już byłoby widać na niebie pierwsze oznaki świtu. Gdy reflektory Citroena poza strugami deszczu i pustą drogą wyłowiły policyjny radiowóz stojący na poboczu i policjanta w pelerynie przeciwdeszczowej który lizakiem dawał im znak aby się zatrzymać. Noémie zwolniła i w końcu zatrzymała Citroena niedaleko radiowozu. - Przygotujcie broń. Tak na wszelki wypadek. - powiedziała do swojej załogi. W tym czasie francuski policjant ruszył ku nim na spotkanie. Chyba sprawdzał numery rejestracyjne albo coś mieli na masce bo omiótł front wozu światłem trzymanej latarki. W końcu jednak podszedł od strony kierowcy i zastukał w ociekającą wodą szybę. - Dzień dobry. Posterunkowy Ignace Charlebois. Dokumenty poproszę. - zaczął od standardowej formułki powszechnej chyba w policji każdego kraju. Pod względem godziny rzeczywiście już była pora mówić “dzień dobry” chociaż o tak wczesnej porze i przy tej ulewie było jeszcze ciemno jak w nocy. Gdy kierowca pokazała mu prawo jazdy policjant przeczytał je w świetle latarki, następnie porównał z wizerunkiem za kierownicą oświetlając ten wizerunek światłem latarki. - Mademoiselle Adley. Bardzo dobrze, właśnie na panią czekaliśmy. Proszę jechać za nami. Jest do pani telefon z Paryża. - gliniarz oddał Belgijce dokumenty i ruszył z powrotem w stronę własnego radiowozu. Wsiadł od strony pasażera a chwilę później policyjna maszyna ruszyła z pobocza wjeżdżając na drogę.c Radiowóz był ich jedynym przewodnikiem. Jawił się w tej ulewnej ciemnicy jako para czerwonych światełek jadących przed Citroenem. Zjechali z obwodnicy do pobliskiej miejscowości. Chyba niezbyt dużej, jednej z tych co mogłyby reklamować lokalny koloryt. Więc pewnie i telefony poza komisariatem nie były zbyt powszechne. Zwłaszcza przed 6 rano. Na zaciemnionych ulicach widać było, że ruch budzącego się piątku dopiero się zaczynał. Gdzieś ktoś śpieszył pod parasolką albo w kapturze albo zaczynał przygotowania do otwarcia sklepu czy innego lokalu. Ale o tak wczesnej porze większość populacji jeszcze spała w łóżkach. Radiowóz zatrzymał się przed komisariatem. Tym razem z wozu wysiedli obydwaj policjanci przejmując rolę przewodników dla swoich gości. Razem weszli do środka które okazało się dla kontrastu z tą paskudną pogodą przyjemnie ogrzane i oświetlone. - Mamy nasze zguby. Daj znać reszcie, że mogą już wracać do domów. - powiedział do kolegi za biurkiem. Ten pokiwał głową i zaczął wywoływać kogoś przez radio. - Proszę tędy, tam jest telefon. - ponownie zwrócił się do “mademoiselle Adley” prowadząc do jakichś drzwi. Za drzwiami był gabinet, w gabinecie biurko a na biurku rzeczywiście stał czarny telefon. - Monsieur Soren mówił, że mademoiselle ma jego numer. Napiją się państwo gorącej herbaty? Bo ja bardzo chętnie? - Charlebois dyskretnie znalazł pretekst aby nie być przy tej rozmowie i pomysł w gorącą herbatą w taką ulewę wyglądał na bardzo dobry. - Dobrze, że udało się was złapać. Mamy te samochody. Oba. W porcie w Dunkierce. Załogi i paczki ani śladu. Sprawdzamy okolicę. Ale chyba wiecie co to oznacza. - Soren zgłosił się praktycznie od razu jakby siedział gdzieś zaraz przy telefonie. I ledwo rozpoznał głos swojej odpowiedniczki zza Kanału od razu zaczął od najważniejszego. Głos brzmiał poważnie ale i to o czym rozmawiali brzmiało bardzo poważnie. Policja najwyraźniej odnalazła samochody ale porzucone i puste. W jednym z francuskich portów. I to najbliższego wschodnim granicom kraju. --- bonne chance mes amis - (fra) powodzenia moi przyjaciele.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
16-05-2019, 22:35 | #60 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|