Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2019, 21:07   #51
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 12 - 1940.III.15; pt; noc; Paryż

Czas: 1940.III.15; pt; noc; godz. 01:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz”
Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno


Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Wydawało się, że co miało zostać powiedziane to zostało. Wszystkie plany zostały chwilowo odłożone na później gdyż zdaniem Evelyn, zbliżała się najlepsza pora na odprawienie rytuałów. Więc wszyscy przenieśli się do jej pokoju aby współuczestniczyć w planowanym seansie.

Seans wydawał się klasykiem ezoteryki, astrologii i okultyzmu. Byli świadkami jak najmłodsza z nich przygotowuje świece, wzory na podłodze, maluje dziwne znaki, rozstawia kadzidełka z dymiącymi ziołami. Więc powoli dało się odczuć, że zbliżają się do jakiejś mistycznej granicy poznania za którą czai się coś nieznanego i tajemniczego. Gdyby nie byli agentami organizacji stworzonej do badania takich zjawisk balansujących na pograniczu zasad zarządzającym tym światem to można by to pewnie potraktować lekko i żartobliwie, jak ekscentryczna rozrywkę zblazowanych snobów. Ale jednak byli agentami takiej a nie innej organizacji i mieli świadomość, że na tym świecie nie wszystko musi pochodzić z tego świata. A Evelyn w aktach miała kategorię silnego medium i specjalistki od tajemniczych rytuałów. I teraz mieli się o tym okazję przekonać w praktyce.

W końcu zaczęła się ta rytualna praktyka. Evelyn uznała, że co już mogło zostać przygotowane to jest gotowe i już bardziej nie będzie. Czy wystarczy, czy zadziała czy zadziała tak jak trzeba tego nie była pewna. Może czegoś było za mało, czegoś za dużo albo lepiej byłoby użyć czegoś innego. W końcu znała samą teorię ale robiła to pierwszy raz w życiu. Ale była tu i teraz, w tym francuskim pokoju hotelowym z tymi a nie innymi ludźmi. Zmiany w programie czy dywagacje nie rokowały lepiej bo i tak działała w dziewiczym dla siebie terenie. Czas był skonfrontować teorię z praktyką.

Wszyscy zebrali się w pokoju Evelyn co było dobre. Dodawało otuchy nawet jeśli mieliby pełnić rolę obserwatorów. Dobre było to, że miała kilka włosów zabitego. To była podstawa aby spróbować dowiedzieć się czegoś od ich właściciela nawet jeśli nie było go już wśród żywych na tym świecie. No i właśnie miała te włosy, wiedziała do kogo należą a więc i kogo chciała spróbować ściągnąć z zaświatów.

Rytualistka zamknęła oczy i zaczęła wypowiadać dziwne formułki. Brzmiało trochę jak jakieś stereotypowy początek seansu spirytystycznego z wetkniętymi gdzieniegdzie w ogóle nie znanymi zwrotami o słowami.

Najpierw nic specjalnego się nie działo. Młoda kobieta mówiła z coraz mniej obecnym głosem i zamkniętymi oczami. Nie mówiła do nikogo z obecnych ani nawet do samej siebie. Brzmiało dziwnie i można było poczuć się nieswojo. Ciarki przechodziły po plecach od nieokreślonego niepokoju. Ale z drugiej strony mogło to budzić i ciekawość bo atmosfera robiła się coraz bardziej odrealniona. Obaj mężczyźni w pewnym momencie poczuli jak na ramionach dostają gęsiej skórki. Noémie też a do tego w przez ciało przeszedł ją chłód jakby ktoś otworzył stojąca tuż przy niej lodówkę. Tylko żadnego podmuchu nie było tak samo jak żadnej lodówki. I chłód z lodówki nie przeniknął by przez jej ciało na wylot.

Belgijka, która podobnie jak Evelyn, również była medium, wyczuwała nowa emanacje jaka pojawiła się w pokoju. Skrawki emocji, obrazów, słów docierały do niej z dłoni drugiej kobiety. A raczej od włosów zabitego agenta jakie na ich oczach zaczęły się wić i skręcać jakby spalały się w jakimś niewidzialnym ogniu. Noémie nie była pewna co dokładnie czuje, widzi i słyszy jej podwładna ale zdawała sobie sprawę, że chyba jej się udało sprowadzić esencję zabitego kolegi grupy ich poprzedników. Wyczuwała tą samą emanacje co z jego ciała w kostnicy miejskiej. Albo bardzo podobną.

Najbardziej zaangażowana w rytuał była sama rytualistka. Koncentrowała w sobie esencję z innego wymiaru niczym, żywa soczewka. Czuła jak powoli zbliża się coś czego w tym pokoju wcześniej nie było. Coś co dostało się tutaj pomimo zamkniętych drzwi i okalających ścian. Coś co przybyło na jej wezwanie. Czy to to co chciała przyzwać? Po chwili z ulgą zorientowała się, że tak. Rozpoznała esencję posmakowaną już wcześniej z kostnicy. Przybyła, otoczyła ją, weszła w nią. Otulała ją jak całun niewidzialnej mgły. Na ramionach wystąpiła jej gęsia skórka. Mogła ją czuć w sobie, nierealny smak na podniebieniu którego ludzki organizm nie mógł zinterpreatować a jednak jakoś reagował. Czuła nieistniejący ruch powietrza jaki poruszał się przez jej siedzące ciało zupełnie jakby też było niematerialne. Przynajmniej dla tego czegoś z innego świata materia tego świata nie miała znaczenia.

Wszystko to było z jednej strony trochę straszne i bardzo, bardzo obce, nieznane. Ale było też nowe i fascynujące. Więc gdy padły ostatnie słowa Evelyn była i oszołomiona i pobudzona jednocześnie. Nie była pewna czy sama zarejestrowała wszystkie detale tego seansu. Chyba nie. Pamiętała ogólne wrażenie i obcowanie z istototą której nie powinno być w tym wymiarze i dla której nie było tu miejsca. Swój wysiłek aby ją sprowadzić a potem odesłać. I niewiele więcej. Inni chyba coś się jej pytali w tym czasie ale nie była pewna kto i o co, wszystko się mieszało. W dłoni trzymała czarny pył w jaki zmieniły się ucięte włosy. Zioła i świece wypaliły się zaskakująco mocno jakby paliły się wielokrotnie dłużej niż wskazywałyby zegarki tego świata. O powtórce rytuału w tych warunkach trudno było mówić. Zresztą poszło jej chyba całkiem nieźle jak na pierwszy raz! W końcu wpojone jej niegdyś nauki i teorie przerodziły się w pierwszy bezpośredni kontakt z czymś z immaterium!

Pozostała trójka miała za to lepsze rozeznanie co do dialogów. Nie byli pewni co właściwie zrobiła ich najmłodsza koleżanka ale jednak naprawdę to zrobiła. Wydawało się, że mogli porozmawiać ze świadkiem ostatnich chwil śmierci zabitego kolegi z poprzedniego zespołu. Duch wydawał się być jednak rozkojarzony i na większość pytań nie reagował albo odpowiadał dziwnie jakby sam wciąż był zapętlony w swojej śmierci i ledwo dostrzegał, że pojawiły się inne istoty wokół niego a nawet, że mówią coś do niego. Ale znów słyszeli kogoś kto był w tamtej postrzelanej furgonetce i magazynie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-05-2019, 22:11   #52
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods był pewny, że prędko nie zapomni tego doświadczenia. Od samego początku był mu całkowicie przeciwny. Nie to żeby nie wierzył, że takie rytuały mogą zadziałać. Był świadkiem wielu, które się powiodły. Duża część z nich była co prawda sprytnymi mistyfikacjami, albo też dane "medium" miało zwykłego farta, ale w części z nich można się było dopatrzeć czegoś więcej. A jednak mimo tych doświadczeń Anglik wolał stronić od takich praktyk. Były poniżej pewnego poziomu. Poniżej poziomu tradycyjnej pracy wywiadowczej, do której efektów, w odróżnieniu od seansów spirytystycznych, miał absolutne zaufanie. Poniżej poziomu George'a Woodsa.

Nie zabrał słowa w tej sprawie tylko dlatego, że sam wcześniej zaaoribiwał ten pomysł, licząc na to, że Noemie się nie zgodzi. Lecz ta postąpiła dokładnie na odwrót. Nie zamierzał kwestionować jej decyzji, zwłaszcza że nie miał własnego pomysłu, a jego dotychczasowe prowadziły jak dotąd do nikąd. Nie zamierzał jednak brać w tym udziału. Niestety młoda nalegała, że jego obecność jest niezbędna. Co więcej przeznaczyła dla niego wyjątkowo niewdzięczną rolę. Niezbyt uśmiechało mu się ranienie młodej dziewczyny. Nie był jakimś rzeźnikiem!

W końcu jednak ustąpił. Seans zaczął się od klepania jakichś formułek, które zdawały się Woodsowi nieodpowiednie. Sam nie wiedział dlaczego. Przez pewien czas nic się nie działo, ale w pewnym momencie w pomieszczeniu zrobiło się jakby ciemniej. To było dziwne, bo światło wyraźnie nie przygasło nawet trochę. To co wywołało największy szok był jednak głos Evelyn.

To nie był jej głos. To w ogóle nie był głos kobiety. Woods zorientował się, choć każda cząstka jego umysłu starała się ten fakt zanegować, że oto siedzi przed nimi John Wainwright we własnej osobie, choć cudzym ciele. Momentalnie zaniemówił, ale dość szybko się pozbierał, mając nadzieję, że nikt niczego nie zauważył. Spróbował odchrząknąç, a potem wreszcie mógł się odezwać.

Agenci zasypywali ducha pytaniami, lecz on, ku rozczarowaniu Anglika, nie był skory do zwierzeń. Wydawał się zagubiony, jakby nie wiedział gdzie się znajduje, a być może nawet kim jest. Nie napawało to optymizmem, ale próbowali dalej. Padały najrozmaitsze pytania: o tożsamość napastników, o los Alliera, o okoliczności zasadzki, nawet o szczegóy misji w Norwegii. Większość pozostała bez odpowiedzi...
 
Col Frost jest offline  
Stary 04-05-2019, 04:46   #53
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - 1940.III.15; pt; noc; Paryż

Czas: 1940.III.15; pt; noc; godz. 01:30
Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz”
Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno


Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Cała czwórka w pokoju Evelyn miała okazję dojść do siebie po tym nieziemskim spotkaniu. Dwaj mężczyźni i dwie kobiety czuli się już o wiele lepiej i swobodniej. Teraz to nienaturalne obcowanie z czymś czego nikt z nich nie miał wcześniej kontaktów wydawało się już trochę mniej obce i straszne. Evelyn znów wyglądała i mówiła jak Evelyn i wszelkie dolegliwości, oszołomienie jakie odczuwała zaraz po przebudzeniu teraz już jej przeszły. Znów czuła się młodą, zdrową kobietą w pełni sił. Na szczęście chyba seans obył się bez skutków ubocznych. Przynajmniej nie trwałych.

Zebrali się znów wszyscy razem. Znów trzeba było zastanowić się co zrobić z informacjami uzyskanymi od tak niecodziennego świadka. Duch zabitego agenta Spectry, ich poprzednika i kolegi, nie był chyba zbyt rozmowny. Chociaż to była pierwsza rozmowa z czymś z zaświatów, z namacalnym dowodem na istnienie Immaterium więc właściwie nikt nie był pewny czy “normalnie” tak to właśnie wygląda czy jakoś inaczej. W każdym razie coś jednak się dowiedzieli i zostali zdrowi na ciele i umyśle.

Duch zmarłego tragicznie Brytyjczyka wydawał się nie do końca świadomy, że jeszcze żywi czegoś od niego chcą i potrzebują. Czasem odpowiadał bez sensu, czasem dziwnie, czasem odpowiedź wyglądała tak, że trudno było ją dopasować do któregoś pytania a czasem mówił coś co już wiedzieli z bardziej standardowych metod śledczych. Zdarzało się, że zapętlał się na jakimś detalu mamrocząc coś w kółko ciągle o tym samym.

- Tak, tak… zabili nas… strzelali… zabili nas oboje… Tak, tak, od początku wiedziałem, że to Niemcy… Mówiłem im... jeszcze w Norwegii, tak tam też się działo… Oj działo… Strzelali do nas… Tak strzelali i trafiali… Oj, tak, trafiali… - dłoń Evelyn przylgnęła do własnego boku jakby się tam złapała za postrzelone miejsce. Ona sama miała w tym miejscu czysty bok ale Noeme zdawała sobie sprawę, że ciało Johna miało w tym miejscu postrzał. Jeden z tych starszych, sprzed kilku dni, który w chwili śmierci agenta był już opatrzony i zaczynał się goić nie mógł więc być przyczyną śmierci ani nawet powstać podczas strzelaniny w zaułku.

- Tak, tak, Niemcy… Czterech… I jeszcze jeden… On przyszedł później… Mroczny pan… Tak… Mroczny… Chodzący mrok… ale widziałem to jak już mnie zabili… ma mrok na swoje usługi… my nie mamy nic takiego a oni już to mają… i wiele więcej… to źle, to bardzo źle… ale daliśmy radę… Zabiliśmy ich… O tak, zabiliśmy bardzo mocno… Chcieli się poddać ale zabiłem ich… O tak, zabiłem ich obu… Chociaż unieśli ręce do góry i chcieli się poddać ale nie miałem dla nich litości… O nie, nie miałem… Kulka w łeb i po sprawie… Ale przyszli kolejni… Otworzyli drzwi… Zabili nas… Zabili nas oboje… też kulka w łeb i po sprawie… wet za wet jak mawiają… tego nadętego gliniarza też… Ale się zdziwił… myślał, że coś znaczy a nic nie znaczył… a ja wiedziałem, zawsze wszystko wiedziałem… tylko mnie nikt nie słuchał… tylko Lapoint został… Zabrali go… Jak już nas zabili… Źle z nim było… Ucieszyli się gdy go złapali… W Norwegii im się wymnkął… dwa razy… ale teraz go capnęli… Słyszałem jak gadali ze sobą… Cieszyli się… Ale za to wściekli się na nas, że zabiliśmy im ludzi… Zabrali ich na pakę ciężarówki… Pojechali… Za osobówką… Chcieli się pozbyć ciał albo opóźnić ich znalezienie… O tak, napsuliśmy im szyki o tak… Tak pojechali, pojechali… Kanistry też zabrali… nie udało nam się… nie udało nam się wykonać zadania… oj, nie udało się a byliśmy tak blisko… a teraz pojechali i zabrali i zabili nas… będą mieli wodę, będą mieli straszną broń i będą nią robić straszne rzeczy, oj bardzo straszne… ale jestem dobrym agentem… chciałem zadzwonić… zatrzymać ich… podać numery… zatrzymać tak, trzeba ich zatrzymać… tak, uciekli, zabili nas, zabrali kanistry, zabrali Lapointa i uciekli... źle, bardzo źle, to bardzo źle… nie wykonałem misji… zabili mnie, zabili nas wszystkich… i zabiją jeszcze więcej… zabiją każdego kto stanie im na drodze…


---



Jakoś tyle zapamiętali z tego co zdołał przez jakąś godzinę wydukać z siebie zagubiony w tym świecie duch. Tyle brzmiało w miarę sensownie w porównaniu do tego co już wiedzieli z prowadzonego od doby śledztwa. Ale pośród tych wszystkich niejasnych, bełkotliwych uwag zjawy w oczy rzucał się numer rejestracyjny ciężarówki na jaką przepakowano ciężką wodę. Tego właśnie duch żałował, że nie mógł już zadzwonić i podać tego numeru. Ale chyba nie do końca świadomy przekazał go teraz czwórce żywych. Co prawda numer nie był pełny a raczej nawiedzona wówczas dłoń Evelyn zapisała go tak, że mogło powstać kilka wariacji tego numeru. Niemniej już było to jakiś konkret. Jak się dorzuciło do tego markę i typ pojazdu jaki już mieli z wcześniejszego śledztwa można było znacznie zawęzić rysopis poszukiwanego pojazdu. Taki rysopis znacznie by ułatwił zadanie policji gdy granatowi policjanci wiedzieliby, że trzeba szukać czarnej ciężarówki Citroena, z paką krytą plandeką, z kilkoma podejrzanymi wariacjami rejestracji z Luksemburga. Takich samochodów na terenie Francji zapewne zbyt wiele nie było. A dzięki policji można było zarzucić sieć na cały kraj i czekać gdzie ten pojazd się pokaże.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 08-05-2019, 19:59   #54
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemie rozumiała podejście centrali. Cieszyła się też, że zaczęli się przygotowywać na najgorsze. Mimo wszystko, miała nadzieję, że nie przyjdzie im działać na terenie Niemiec. Nie była tam już tyle czasu… i nie chciała wracać. Może spotkałaby Rudego. Była ciekawa czy nadal działał na tym terenie. Od kiedy odesłał ją do Agencji, nie miała pojęcia co też się z nim działo.

Zerkając na księgę szyfru uważnie kodowała kolejny raport. Zamieściła w nim wszystkie zdobyte informacje. Zarówno te, których “doświadczyła” jako medium, jak i te odkryte przez policję i przez nią i Olivera w pubie. Na razie mimo podejrzeń centrali bardziej skłaniała się ku wyruszeniu w kierunku Luksemburga. Miała nadzieję, że ich przeciwnicy mimo wszystko nie współpracują z Niemcami, jeśli współpracowali z kimkolwiek. Sposób w jaki zabito Johna… był tak bardzo wyrachowany… chłodny. To nie był przeciwnik, z którym chciałaby stanąć zbyt szybko oko w oko. Bo czy podoła temu wyzwaniu? Czy znajdzie w sobie siły by pierwsza pociągnąć za spust.

Do drzwi rozległo się pukanie, po chwili doszedł też do niej głos Evelyn. Odburknęła, że zaraz wszystkich zbierze i zabrała się za kończenie raportu.


Noemie zdarzyło się już brać udział w seansach. Chcąc nie chcąc była medium. Agencja czasem po prostu posyłała ją by się upewnić, że ktoś ma rzeczywiście dar. Prawdziwe czy nie, wzbudzały w Belgijce co najwyżej dreszcze i odruch wymiotny. Obcowanie z duchami z jednej strony było czymś co znała od zawsze, z drugiej… czymś obcym. Patrzyła jak Evelyn przygotowuje wszystko, siedząc w hotelowym fotel i przeklinając w myślach. Czemu ona?! Czemu nie może po prostu walczyć? Babranie się w tym… tym… Spojrzała na zioła, świeczki, włosy… babranie się w tym syfie doprowadzało ją do furii.

Do tego udało się jej. Z jednej strony Foucher wiedziała kogo ma w drużynie. Evelyn nie działała by w Agencji gdyby nie była przydatna jednak… Noemi odepchnęła wątpliwości starając się skupić na tym co się działo. Jakiekolwiek informacje uda się im wyciągnąć, mogły być przydatne. Duchy nie kłamią.

Niemcy… Czy John na pewno ich rozpoznał. Noemi zaklęła pod nosem. Może uda się im ich złapać jeszcze w Luksemburgu? Jej głowa uciekała od wizji, starając się wymyślić jakiś plan. Czemu ucieszyli się łapiąc Lapointa? Czemu zabrali ciężką wodę? Co kombinowali?! W ciszy czekała aż seans się skończy, przeczuwając co przyjdzie im zrobić.


Foucher odezwała się dopiero gdy duch ucichł, a atmosfera w pokoju lekko zelżała.
- Pakujcie się. Jedziemy za nimi. - Podniosła się z fotela i przyjrzała swoim podwładnym. - Agencja chce byśmy odzyskali wodę za wszelką cenę. Odmeldujemy się z Lukseburga… z jakiegoś powodu te cholerne auta miały te zasrane naklejki. - Czuła jak narasta w niej irytacja. - Może uda nam się ich tam zgarnąć. - Uwagi?

Wiedziała, że musi to jeszcze dopisać to w raporcie. Zrobi to gdy reszta będzie się pakować. Nada list jak najszybciej i ruszą dalej. Nie mieli wyboru, musieli dopaść tamtych kimkolwiek byli i gdziekolwiek byli.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-05-2019, 20:27   #55
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woodsowi się to nie podobało. Nie rozkaz Faucher, który wydawał się być słuszny, lecz sama konieczność zbliżenia się, a być może nawet przekroczenia granicy niemieckiej. Jeśli dojdzie do tego ostatniego, agent spodziewał się najgorszego. Wrogi kraj totalitarny, z dobrze rozwiniętym aparatem policyjnym, a on nie skleci nawet zdania w języku jego mieszkańców. Niemniej nie miał zamiaru się wycofywać, spełni swój obowiązek.

Pakować się nie musiał. Swoim zwyczajem wszystkie potrzebne rzeczy wyciągał bezpośrednio z walizki, a te niepotrzebne wkładał z powrotem. W ten sposób zawsze był gotowy do podróży. Mógł więc sporzytkować czas potrzebny innym na przygotowanie się, w bardziej przydatny sposób. Postanowił obdzwonić swoje paryskie kontakty i poinformować o swoim wyjeździe, oczywiście nie mówiąc żadnemu prawdy na temat powodu i celu podróży. Nie mógł opuścić miasta bez paru słów pożegnania. Takie szczegóły potrafią bardzo źle wpłynąć na relacje międzyludzkie, a przecież może się zdarzyć, że oboje jego znajomi okażą się w przyszłości przydatni.

- Odwiedzę komisariat i porozmawiam z komendantem. Niech wiedzą jak bardzo zależy nam na współpracy z nimi - oznajmił. - Wrócę najszybciej jak się da. Oczywiście za pozwoleniem - dodał patrząc na Noemie.
 
Col Frost jest offline  
Stary 09-05-2019, 20:41   #56
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Uczucia miotające siedzącym w fotelu Kennethem zmieniały się jak w słynnym kalejdoskopie Brewstera. Gdyby można je było pokolorować, gawiedź, która w czasach wiktoriańskiej Anglii witała feerię zmieniających się barw ochami i achami, na widok emocjonalnych ekspresji angielskiego detektywa dostałaby czegoś na kształt orgazmicznego delirium.

Gdy Kenneth wszedł do pokoju i usłyszał, jakie plany ma Evelyn oraz czego spodziewa się dowiedzieć, ogarnęło go sceptyczne rozbawienie pomieszane z niedowierzaniem. Może zbyt krótko pracował w Agencji... a może zbyt długo. Dość długo, by napatrzeć się na różnej maści hochsztaplerów i szarlatanów udających media, osoby mające kontakt z siłami pozaziemskimi czy innych jasnowidzów, których jedynym prawdziwym talentem była zwykle umiejętność trafnego przewidywania wyniku ustawionej karcianej gry ulicznej. Co prawda nie podejrzewał Evelyn o to, żeby kiedykolwiek w życiu siadała przy ustawionym w londyńskim zaułku stoliku i pracowicie wyciągała od przechodzących ciężko zarobione pensy, ale był mocno sceptyczny w stosunku do wszelkich prób wywoływania duchów czy kontaktu z kimś zmarłym. Pragmatycznego policjanta nauczono kiedyś, że to żywych należy się obawiać - martwi nie zagrażają już nikomu.

Rozpoczęcie seansu wprawiło Kennetha w stan lekkiego znudzenia i otępienia... na tyle skutecznie, że o mało nie zasnął. Obudził go ledwo dostrzegalny podmuch chłodniejszego powietrza, jaki przeszedł przez pokój. Pewnie Evelyn nie domknęła okna, pomyślał w pierwszej chwili. Gdy jednak powietrze zaczęło wyraźnie gęstnieć, Kenneth poczuł wzrastający niepokój i napięcie. Bardziej wyczuł niż zobaczył, że włosy na głowie i wszędzie na ciele zaczynają mu się prostować od tego ledwo dostrzegalnego, ale coraz bardziej namacalnego napięcia. Ochota na sen uleciała. Anglik intensywnie wpatrywał się w ogarniętą hipnotycznym transem Evelyn.

W końcu zaczęła mówić. Innym, zmienionym głosem. Niższy, jakby męski tembr, wyraźny akcent z Estuary. Jakby ktoś włączył elektryczną lampę w głowie Kennetha - stanęła mu przed oczami linijka z dossier Johna Wainwrighta, w której jak byk było napisane, że za życia posługiwał się takim akcentem, chociaż pochodził z okolic Lymington, bardziej na zachód, w kierunku Atlantyku. A więc jednak! John Wainwright był tutaj i mówił przez Evelyn!

Sceptycyzm ulotnił się jak kamfora. Kenneth, jak zaczarowany, siedział w fotelu, obserwował i słuchał. Inni agenci zadawali pytania. John Wainwright... bo to on był w ciele Evelyn... zdawał się nie słuchać, albo nie do końca rozumieć, co agenci chcą od niego usłyszeć. Jednak wkrótce rzucone przez któregoś z agentów słowo musiało okazać się kluczem, wywołując chaotyczny monolog zawieszonego w zaświatach bytu, który bardzo okrężną drogą trafił wreszcie w ten zaułek ulatującej pamięci, który interesował agentów. W miarę jak mówił, w głowie Kennetha narastały dwa kolejne uczucia - obawa i ciekawość. To, co duch Johna Wainwrighta przekazał siedzącym w pokoju agentom, budziło jednocześnie grozę i euforię.

Grozę, bo oto istota z zaświatów, dysponująca zapewne możliwościami dostrzeżenia czegoś, co przed oczami śmiertelników musiało pozostać ukryte, ostrzegała, że przeciwnikiem grupy agentów są potężne nadnaturalne byty, którym ciężka woda wydaje się być potrzebna do stworzenia potężnej broni o niesamowicie niszczycielskich możliwościach. To, że Wainwright i jego towarzyszka zostali bezlitośnie i bezceremonialnie zabici świadczyć mógł tylko o jednym - przeciwnik nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel, a każdego, kto mu przeszkodzi, zlikwiduje równie bezwzględnie.

Euforię, bo seans nie tylko dostarczył informacji, ale jednocześnie potwierdził tezę, którą Kenneth układał sobie w głowie od początku śledztwa.

Wątek niemiecki, wyraźnie potwierdzony przez Wainwrighta. Kenneth nie wiedział, skąd zmarły oficer miał tą wiedzę, ale mówił tak, jakby był tego pewny. Było to nawet logiczne - jedynym krajem będącym w stanie wojny zarówno z Anglią, jak i z Francją, była hitlerowska Rzesza.
Opis strzelaniny podany przez ducha potwierdzał ustalenia z furgonetki - zarówno ze śladów, jak i z opowieści Wainwrighta wyglądało to tak, jakby dwóch ludzi wysłanych przez tamtych wskoczyło na pakę, gdzie Johnowi udało się ich pokonać i zlikwidować, ale tamci mieli przewagę i widząc, że John stawił opór, zlikwidowali jego. Kenneth poczuł coś na kształt szacunku do zmarłego agenta. Przynajmniej nie sprzedałeś tanio skóry, kolego, pomyślał. Anglia cię pomści.
"Tego nadętego gliniarza też"... no proszę. A więc sierżant Grimard również zginął z ich ręki. Kenneth zastanawiał się, czy powinni przekazać tą wiadomość paryskiej policji. Pewnie sami dojdą do tego, że pocisk, który go zabił, wystrzelono z tej samej broni, którą zabito oboje agentów.
Lapoint? Kenneth na chwilę zgłupiał. Kim był ten cały Lapoint? Po chwili dopiero policyjny mózg Kennetha podłączył luźno zwisającą wtyczkę między neuronami. No tak. To na pewno kryptonim Alliera. Francuski wywiad też na pewno nie wysyłał ludzi na ich prawdziwej tożsamości, więc logiczne, że francuski agent też musiał występować pod pseudonimem. Duch twierdził, że Niemcy go schwytali i że "dwa razy im się wymknął w Norwegii". A więc niemiecki wywiad próbował zapewne już wcześniej przechwycić przesyłkę... albo porwać Francuza. Ciekawe, czy jego przełożeni o tym wiedzieli.
Reszta informacji, podana dość chaotycznie przez ducha, pomogła uzupełnić kilka szczegółów na obrazku. Niemcy byli zmuszeni pozbyć się ciał dwójki swoich ludzi, zastrzelonych przez Johna. Duch twierdził, że zabrali ich ze sobą, ale policyjny nos Kennetha podpowiadał, że dwa "sztywniaki" wyłowione z Sekwany to właśnie ci, których John po dżentelmeńsku puścił przodem w kolejce do wieczności. Pozostało tylko potwierdzić to z patologiem. Dwie ostatnie informacje były kluczowe - numer furgonetki, choć dość mętnie i wieloznacznie podany, był tą właśnie informacją, dla której Kenneth był gotów wyrwać Sorena i połowę paryskiej policji z łóżek, z objęć kochanek czy skądkolwiek indziej, aby tylko spróbowali przechwycić uciekający pojazd jak najszybciej. Gdy już mieli tą informację, pozostawało działać, tym bardziej, że duch też potwierdził, że ścigane pojazdy jadą w kierunku Niemiec.

* * *

Seans się skończył. Zgęstniałe powietrze odzyskało normalną konsystencję. Zebrani popatrzyli po sobie. Kenneth, którego głowa wciąż jeszcze mieliła otrzymane informacje i układała je w odpowiednich przegródkach jego systematycznego umysłu, utkwił wzrok w Noemie. Belgijka zadziałała jak dynamit żgnięty płomieniem.
- Pakujcie się. Jedziemy za nimi. - oczy Noemie zlustrowały siedzących. - Agencja chce, byśmy odzyskali ciężką wodę za wszelką cenę. Odmeldujemy się z Luksemburga... z jakiegoś powodu te cholerne auta miały te zasrane naklejki. - Noemie zawiesiła wzrok na chwilę. Na jej twarzy odmalowała się widoczna irytacja. - Uwagi?
- Tylko jedna. - Kenneth trzeźwym wzrokiem popatrzył na Noemie. - Koniecznie przekażmy Francuzom to, co powiedział nam nasz świętej pamięci kolega. Przynajmniej jeśli chodzi o dane pojazdów i przypuszczalną tożsamość i trasę ucieczki naszych przeciwników. Niech policja francuska urządzi obławę i zablokuje granice... może uda im się jakimś cudem zastopować uciekinierów, zanim dotrą do Luksemburga. Jak już ruszymy, warto by było też pomyśleć, w jaki sposób będziemy się kontaktować z policją francuską. Możliwości są dwie... - zamyślił się na chwilę. - Albo dadzą nam radiostację dostrojoną do policyjnej częstotliwości, albo będziemy musieli regularnie dodzwaniać się do Sorena... albo kogoś, kto będzie koordynował akcję policji francuskiej. Prawda, że to rozsądny pomysł? - Kenneth spojrzał na Noemie przymilnym wzrokiem, uśmiechając się jak kot z Cheshire.
 
Loucipher jest offline  
Stary 09-05-2019, 23:32   #57
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noemi przysłuchała się uwagom i uśmiechnęła widząc zaangażowanie swoich podopiecznych.
- Wobec tego zawiozę Woodsa na komisariat i przekażemy co trzeba. Za godzinę widzimy się na dole z bagażami i ruszamy. - Belgijka narzuciła na ramiona policyjny żakiet, ukrywając pod nim broń.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-05-2019, 00:34   #58
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Przeprowadziła rytuał. Przywołała ducha. A przynajmniej tak wywnioskowała w ciągu kilku chwil od momentu, kiedy świadomością wróciła do własnego ciała, do wynajętego hotelowego pokoju.
Początkowo była trochę oszołomiona, ale mimo wszystko czuła ekscytację. To był jej pierwszy raz, kiedy przywoływała istotę z immaterium i okazał się być sukcesem! Nabrała dzięki temu pewności siebie i w swoje umiejętności. To było jak zastrzyk.

Spojrzała po wszystkich i uśmiechnęła się, kiedy już doszła całkowicie do siebie. Obyło się bez nieprzyjemnych konsekwencji, bez konieczności ranienia czy tym bardziej zabijania. Nie została też przywołana żadna niepożądana istota. Pełen sukces.

Z zainteresowaniem wysłuchała, jeżeli ktoś się zdecydował, skrótu z przebiegu seansu. Czyli było tak, jak przewidywała. Została na krótki moment naczyniem dla ducha agenta, który dzięki niej mógł jeszcze raz przemówić głosem do innych żywych.
Dzięki temu udało się zyskać trochę nowych wskazówek i zapełnić luki w już obecnie posiadanych informacjach.

- Czyżby kolejna nocna podróż? Znowu będziemy wszyscy zmęczeni i niewyspani, co za pech - stwierdziła Evelyn, po czym wyciągnęła spod łóżka walizkę. - No dobrze, to do zobaczenia za godzinę.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 10-05-2019, 17:01   #59
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 1940.III.15; pt; świt; Sainte Menehould

Czas: 1940.III.15; pt; świt; godz. 05:40
Miejsce: północna Francja; Sainte Menehould; obwodnica, wnętrze samochodu
Warunki: ciemna noc, ulewa, ciepłe, ogrzane wnętrze pojazdu, ciemno



Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Ale lało. Gdy opuszczali francuską stolicę to było po prostu ciemno i pochmurno. Ale jakoś od Reims jak przyrżnęła ta ulewa to szkoda było mówić. O dach i szyby zabębniły pierwsze krople które prawie od razu przeszły w pełnoprawną ulewę. Bo określenie “deszcz pada” było kompletnie nie na miejscu. Czwórka agentów Spectry jechała wynajętym Citroenem prowadzonym przez ich szefową. Na pilota obok kierowcy spadło pilnowanie mapy i znaków. Zwłaszcza w nocy, i to zaciemnionej, bez lamp ulicznych, oświetlonych znaków i drogowskazów było to trudne zadanie tylko dla kierowcy. Zwłaszcza jeszcze w samej metropolii gdzie co chwila był jakiś rozjazd czy krzyżówki.

Okazało się, że pomysł Kennetha ze zorganizowaniem samochodu z radiem był całkiem ciekawy ale nie do zrealizowany “na wariata” w czasie jaki im pozostał do wyznaczonego punktu zbornego pod hotelem. Radiostacja w samochodzie na pewno nie była standardem, z radiostacją jaką można by zabrać do samochodu z czterema osobami też było podobnie. W końcu skończyło się na tym, że albo goście zza Kanału będą dzwonić i się dowiadywać albo niech spodziewają się kontroli policyjnej na drodze z przekazanymi wieściami lub zaproszeniem na rozmowę. W tak krótkim czasie, w środku nocy udało się dojść do takiego konsensusu.

Paryskie kontakty Woods’a też wydawały się tak na słuch zaspane i średnio rozmowne z tego telefonu w środku nocy. Ale i jej i jemu udało się sklecić jakieś słowa zaspanego pożegnania i powodzenia.

Znacznie lepiej poszło z przekazaniem policji numerów rejestracyjnych jakie udało się wydobyć z ducha zabitego agenta. Policjanci z werwą rzucili się na ten kąsek zupełnie jak psy na rzucony kawałek kiełbasy. To było coś o wiele bardziej przystającego do policyjnych schematów i machina policyjna uruchomiła swoje tryby rozsyłając rysopis poszukiwanej ciężarówki. - Szczerze mówiąc to myślę, że jeśli chcieli uciec do Niemiec samochodem to już uciekli. To było dobę temu a do granicy dojechaliby najpóźniej wczoraj rano. Chyba, że coś im się stało po drodze. Ale dobrze, straż graniczną też powiadomimy. - policjant przyjmujący zgłoszenie najwidoczniej rokowania na zarzucanie tak spóźnionej jego zdaniem sieci nie uznawał za zbyt optymistyczne ale zgłoszenie przyjął i uruchomił całą procedurę blokującą.

- Aha, mamy zeznania tego świadka z baru. Zdaje się, że ten monsenor Tweet polecał się nim zająć. Tu macie raport z przesłuchania. - granatowy policjant podał Noémie cienką kopertę z raportem. Nie wydawał się jakoś specjalnie tym podekscytowany.

- Bonne chance mes amis. - mimo środka mrocznej od zaciemnienia nocy agentowi Sorenowi udało się przyjechać pod “Topaz” aby jeszcze złapać swoich gości przed wyjazdem. Z radiem nie udało mu się załatwić tak na wariata. Musiałby mieć więcej czasu, jakby to było w dzień no i więcej czasu ale nie tak po nocy i bez możliwości uruchomienia kogo i czego trzeba. Ale obiecał być w kontakcie, jeszcze raz zostawił swoją wizytówkę z numerem telefonu no i życzył im powodzenia. No i poradził im jechać przez Reims i Metz skoro zamierzali dotrzeć do Luksemburga.

I właśnie noc już zmierzała ku końcowi. Można było zgadywać czy raport Noémie dotarł już do centrali w Londynie czy jeszcze nie. Jak nie było lotu do Londynu zanim zaczęła się ulewa no to mogły zostać uziemnione aż się skończy. A nawet jeśli by zdążono list posłać na lotnisko i trafił się jakiś samolot no to analiza raportu i wysłanie go z powrotem do Paryża mogło zająć większość dnia. Przed lunchem raczej nie było co spodziewać się odpowiedzi, zwykle mijało z około pół doby w najszybszym wariancie. I tego środka komunikacji raczej nie dało się przyspieszyć.

Ale na razie jechali opustoszałą, zalaną ulewą drogą. O tej porze i w taką pogodę zazwyczaj byli jedynymi użytkownikami drogi. Co nawet mogło być na rękę jeśli ktoś nie miał obaw przed nocną jazdą bo można było przycisnąć pedał gazu swobodniej. Wyjechali z Paryża ze trzy godziny temu. Reims o jakim wspominał Soren minęli z godzinę temu. Tam jednak zaczęła się ta ulewa która wymusiła znacznie ostrożniejszą jazdę. Przy końcu nocy byli gdzieś chyba w połowie drogi między Reims a Metz. Z Metz do Luksemburga to już był rzut beretem. Dochodziła 6 rano, gdyby nie ulewa pewnie już byłoby widać na niebie pierwsze oznaki świtu. Gdy reflektory Citroena poza strugami deszczu i pustą drogą wyłowiły policyjny radiowóz stojący na poboczu i policjanta w pelerynie przeciwdeszczowej który lizakiem dawał im znak aby się zatrzymać.

Noémie zwolniła i w końcu zatrzymała Citroena niedaleko radiowozu. - Przygotujcie broń. Tak na wszelki wypadek. - powiedziała do swojej załogi. W tym czasie francuski policjant ruszył ku nim na spotkanie. Chyba sprawdzał numery rejestracyjne albo coś mieli na masce bo omiótł front wozu światłem trzymanej latarki. W końcu jednak podszedł od strony kierowcy i zastukał w ociekającą wodą szybę.

- Dzień dobry. Posterunkowy Ignace Charlebois. Dokumenty poproszę. - zaczął od standardowej formułki powszechnej chyba w policji każdego kraju. Pod względem godziny rzeczywiście już była pora mówić “dzień dobry” chociaż o tak wczesnej porze i przy tej ulewie było jeszcze ciemno jak w nocy. Gdy kierowca pokazała mu prawo jazdy policjant przeczytał je w świetle latarki, następnie porównał z wizerunkiem za kierownicą oświetlając ten wizerunek światłem latarki. - Mademoiselle Adley. Bardzo dobrze, właśnie na panią czekaliśmy. Proszę jechać za nami. Jest do pani telefon z Paryża. - gliniarz oddał Belgijce dokumenty i ruszył z powrotem w stronę własnego radiowozu. Wsiadł od strony pasażera a chwilę później policyjna maszyna ruszyła z pobocza wjeżdżając na drogę.c

Radiowóz był ich jedynym przewodnikiem. Jawił się w tej ulewnej ciemnicy jako para czerwonych światełek jadących przed Citroenem. Zjechali z obwodnicy do pobliskiej miejscowości. Chyba niezbyt dużej, jednej z tych co mogłyby reklamować lokalny koloryt. Więc pewnie i telefony poza komisariatem nie były zbyt powszechne. Zwłaszcza przed 6 rano. Na zaciemnionych ulicach widać było, że ruch budzącego się piątku dopiero się zaczynał. Gdzieś ktoś śpieszył pod parasolką albo w kapturze albo zaczynał przygotowania do otwarcia sklepu czy innego lokalu. Ale o tak wczesnej porze większość populacji jeszcze spała w łóżkach.

Radiowóz zatrzymał się przed komisariatem. Tym razem z wozu wysiedli obydwaj policjanci przejmując rolę przewodników dla swoich gości. Razem weszli do środka które okazało się dla kontrastu z tą paskudną pogodą przyjemnie ogrzane i oświetlone. - Mamy nasze zguby. Daj znać reszcie, że mogą już wracać do domów. - powiedział do kolegi za biurkiem. Ten pokiwał głową i zaczął wywoływać kogoś przez radio. - Proszę tędy, tam jest telefon. - ponownie zwrócił się do “mademoiselle Adley” prowadząc do jakichś drzwi. Za drzwiami był gabinet, w gabinecie biurko a na biurku rzeczywiście stał czarny telefon. - Monsieur Soren mówił, że mademoiselle ma jego numer. Napiją się państwo gorącej herbaty? Bo ja bardzo chętnie? - Charlebois dyskretnie znalazł pretekst aby nie być przy tej rozmowie i pomysł w gorącą herbatą w taką ulewę wyglądał na bardzo dobry.

- Dobrze, że udało się was złapać. Mamy te samochody. Oba. W porcie w Dunkierce. Załogi i paczki ani śladu. Sprawdzamy okolicę. Ale chyba wiecie co to oznacza. - Soren zgłosił się praktycznie od razu jakby siedział gdzieś zaraz przy telefonie. I ledwo rozpoznał głos swojej odpowiedniczki zza Kanału od razu zaczął od najważniejszego. Głos brzmiał poważnie ale i to o czym rozmawiali brzmiało bardzo poważnie. Policja najwyraźniej odnalazła samochody ale porzucone i puste. W jednym z francuskich portów. I to najbliższego wschodnim granicom kraju.


---


bonne chance mes amis - (fra) powodzenia moi przyjaciele.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 16-05-2019, 22:35   #60
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Upewniwszy się, że policja francuska - mimo początkowego sceptycyzmu niektórych jej funkcjonariuszy - włączyła się w akcję blokowania dróg i granic w poszukiwaniu uciekającego samochodu, Kenneth zajął miejsce w Citroenie obok siedzącej za kierownicą Noemie. Żałował, że wozu nie wyposażono w radiostację - bardzo pomogłaby im w szybkim komunikowaniu się z centralą w Paryżu, lub chociażby z jednostkami w terenie. Z drugiej strony Kenneth orientował się też, że użycie radiostacji stwarzało ryzyko, że ktoś ich podsłucha. W końcu każdy, kto słuchał radia akurat na tej częstotliwości, którą mogło wykorzystywać radio, mógłby namierzyć i przechwycić komunikat. Co prawda częstotliwość policji francuskiej nie była znana zwykłym ludziom.

Ale agenci Spectry nie mieli przeciw sobie zwykłych ludzi, o czym dobitnie przypominały Kenowi słowa, jakie usłyszał od wezwanego z zaświatów ducha poległego brytyjskiego agenta.

Ma mrok na swoje usługi, tak mówił ten duch. Co to może oznaczać? Kenneth łamał sobie głowę nad kryptycznymi przepowiedniami zmarłego, pilnując mapy i drogowskazów - na szczęście jego fotograficzna pamięć ułatwiała znalezienie nazw z mapy na drogowskazach i orientację w plątaninie nierzadko kiepsko oznakowanych francuskich dróg.

Nagłe szarpnięcie samochodu wybiło Kena z rozmyślania. Rzucił okiem przed maskę, próbując coś dostrzec w strugach zacinającego deszczu, który złapał ich tuż za Reims i od tego czasu nie chciał przestać padać. Mimo kiepskiej widoczności ujrzał na drodze zaparkowany wóz policyjny, a obok policjanta w przeciwdeszczowej pelerynie, dającego tarczą znak do zatrzymania pojazdu.

Kontrola drogowa?, zdziwił się Ken. Cóż, przynajmniej odpocznie od wgapiania się w mapę.

Chwilę później jechali już za francuskim posterunkowym. Okazało się, że policjant był częścią grupy mającej ich "odłowić" z trasy, zapewne po to, by przekazać im jakieś informacje. Mogło to oznaczać tylko jedno - francuska policja musiała złapać jakiś trop. Ken z ciekawością czekał, aż dojadą na miejsce.

Na posterunku Kenneth uznał, że pora dać działać przełożonej. Kiedy Noemie wybierała numer Sorena, czekającego zapewne gdzieś po drugiej stronie w równie ciepłym i przytulnym pomieszczeniu jak pokój na posterunku w Sainte-Menehoud, Kenneth z wdzięcznością przyjął zaproszenie na herbatę, jakie padło z ust posterunkowego Charlebois. Gdyby nie wrodzona grzeczność, zaproponowałby, że wyręczy gospodarza w jej przyrządzaniu - głownie po to, by dopilnować, żeby herbata była zaparzona w prawdziwie angielski sposób. Nie chcąc jednak peszyć sympatycznego Francuza, pozostawił mu to zadanie, sam zaś skupił się na obserwacji rozmawiającej przez telefon Noemie. Prawie natychmiast zauważył zmianę wyrazu jej twarzy... Cokolwiek usłyszała, nie wróżyło to zbyt dobrze.
 
Loucipher jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172