Wysłuchał Andersa, nie zdradzając cienia emocji. W głowie jednak roił się plan porwania Breidera i doprowadzenia go do miejsca przesłuchania. Zlecenie były ryzykowne, lecz mimo całej aury tajemniczości i dozy wątpliwości Wolken poczuł dziką przyjemność na myśl o schwytaniu kultysty. Jeszcze w powozie podzielił się z drużyną pierwszymi spostrzeżeniami i szkicem planu.
- Domyślam się, że ów mężczyzna jest sprytny i podejrzliwy. Może być nam trudno go podejść. Dobrze byłoby ponownie mieć dostęp do wozu, na którym nie wzbudzając podejrzeń moglibyśmy przewieźć pojmanego kultystę. Myślę, że najlepiej, by panna Liwia wywabiła go z kryjówki. Trzeba tylko wymyślić pretekst. Ja z Konradem ogłuszymy go i spętanego rzucimy na wóz ze szpargałami, na którym będzie czekał Bladin pod pozorem handlu lub inszej potrzeby. Trza nam tylko ustalić miejsce jego pobytu, najpewniej karczmę w której bywa gościem.
Powiódł wzrokiem po towarzyszach ciekaw ich reakcji i opinii.
Noc Wolken miał niespokojną. Czuł się jak zbłąkany wędrowiec bez celu, kiedy słońce niemiłosiernie paliło jego ciało. Pragnienie wręcz wyciskało z jego trzewi ostatnie resztki sił witalnych. Obudził się z suchością w ustach i dłuższą chwilę nie mógł pozbyć się drażniącego uczucia wszędobylskiego ziarnistego pyłu. Cóż to mogło oznaczać? Chwycił za dzban z wodą i wypił duszkiem jego zwartość. Do nastania świtu prześladowały go majaki i urojenia, niczym pustynne miraże...
Śniadanie poprawiło nieco humor najemnika, ale inne wydarzenie zdominowało poranek. Jedna z bliźniaczek opuściła ich kompanię, co wcześniej wydawałoby się zgoła nieprawdopodobne. Pożegnał ją chłodno, ale w duszy przeczuwał, że to zła wróżba dla nich wszystkich.
Bladin był rzeczowy i konkretny, lecz chyba brakło mu delikatności i wyczucia, co było niezbędne w nowej misji, której się podjęli.
- Nie przesadzaj ze spytkami.Natarczywe wypytywanie może tylko sprawić, iż nasz szczwaniec wzmocni czujność i ochronę, poza tym ludzie zapamiętają dociekliwego krasnoluda. - rzekł nieco cichszym głosem. - Kwestią podstawową jest miejsce pobytu Karla. Może być nią największa mordownia w dzielnicy biedoty, albo tamtejszy najpodlejszy bordel. Nasza piątka to trochę za dużo lepiej, aby nas nie skojarzyli razem. No i przydałoby się gorsze odzienie, szczególnie dla mości Konrada, jeśli mamy obaj udawać dajmy na to.. reketerów. Zbytnio rzuca się w oczy... - skwitował ubiór szlachcica, który nie ułatwiał, a wręcz uniemożliwiał wtopienie się w tłum biedoty.