- Nah… za mało mi płaci, by mi ręka odpowiednio stwardniała - odparł Rice, zbywając dopytującego się grubasa machnięciem dłoni. Następnie poprawił karabin na ramieniu i odchrząknął, rozglądając się konspiracyjnie na boki, by upewnić się, że nikt jeszcze nie zwrócił uwagi na całe wydarzenie.
- Wiadomość przekazałem? Przekazałem. Dotarło? Dotarło… Szkoda mi na ciebie więcej czasu, o prywatnych środkach nie wspominając. - Tu pogłaskał blastera jak ukochanego pupilka, po czym rzucił zdawkowe spojrzenie niewolnicy, jakby się nad czymś zastanawiał.
Niby pamiętał, że była częścią jego przykrywki, ale w zasadzie to nie bardzo wiedział po co.
- Skoroś sam o kasie wspomniał, to teraz z niej wyskakuj i spierdalaj mi stąd ino w podskokach, bo jak Xenia znowu będzie mi nad uchem o tobie szczekać… to przysięgam, że następnym razem wsadzę ci te lufę w odbyt i odpalę serię, by popatrzeć na jakie mielone się przerobisz. Jasne? - Prychnął pod nosem i pokręcił głową, mamrocząc niby tylko do siebie. - Leki kurwa… cała afera o jakieś durne leki.