02-05-2019, 15:46
|
#93 |
| - Podróżnicy, najemnicy, generalnie wesoła kompania. - Zupełnie niewesołym tonem odpowiedział Bosch, jeszcze chwilę wyglądając na zewnątrz. Gdy ciągle nie było widać nic podejrzanego cicho zamknął za sobą drzwi. - Jedziemy z Burg do Worden żeby przekazać wieści o sytuacji tego pierwszego. Zjawach, zniszczeniach i ogólnej beznadziei. No i zobaczyć czy dalej jest spokój. Nie widziałeś ruin miasta? Trzeba było zawracać kiedy miałeś okazję.
Oswald oparł miecz sztychem o ziemię i nieco się rozluźnił. - Obrzędy to nie. Nikt z nas nie jest kapłanem. Ani kapłanką. - Dodał po chwili. - Szukając schronienia na noc trafiliśmy na te polanę i jak się okazuje świątynie Pani Jeziora. Czy jak ją tam zwali w Bretonii. - Skinął głową w stronę witrażu. - Było tu pare tych zjaw ale sobie z nimi poradziliśmy, a teraz czekamy świtu żeby ruszyć dalej. Pojedź z nami do Worden. Jeśli nie jest zniszczone to coś wymyślisz. Chyba, że będziesz chciał wrócić o świcie po swoje towary. Pewnie niezbyt to bezpieczne, ale ponoć zjawy nie pojawiają się za dnia. Choć nie zdziwiłbym się gdyby od świtu grasowało tu coś jeszcze innego. - Oswald zajął miejsce na jednej ze starych ławek stanowiących resztki wystroju świątyni. - Skoro jest nas czworo to powinniśmy czuwać dwójkami. Morwena z Randulfem albo mną. - Spojrzał na Theodora - Nic osobistego. - Wzruszył ramionami rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu. - Jak mówiłem wcześniej biore pierwszą warte. - Z zaciekawieniem przyjrzał się Morwenie - Decydujcie kto posiedzi ze mną.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |