Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2019, 12:09   #40
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Mijały kolejne dni, od kiedy razem z Ricem wyruszyli na misję w celu zastraszenia jakiegoś lekarza. Aeryn cały ten czas spędziła na beztroskim odpoczynku i rzeczach, na które sama miała ochotę - zupełnie jakby chciała nadrobić wszystkie te lata, kiedy mogła robić tylko to, co jej rozkazano. Teraz nie potrzebowała niczyjej aprobaty, a jeśli coś z tego, co robiła, przeszkadzało Akellowi, to i tak nic o tym nie wspomniał, więc uznała, że skoro nic nie mówi, to nic mu nie przeszkadza.

Aeryn puszczała kolejne płyty w odtwarzaczu, słuchając coraz to nowszej muzyki, do której wymyślała własny układ taneczny, pląsając po ich nowym mieszkaniu. Kiedy naszła ją na to ochota, sprzątała - choć robiła to już raczej z nawyku. Tak samo było z gotowaniem - wcale nie musiała tego robić, ale siłą przyzwyczajenia sama się za to brała, obawiając się trochę tego, że jeśli przestałaby, pewnie pomarliby z głodu.

Mimo obroży, którą wciąż musiała nosić na szyi, która czasami uwierała i która zdecydowanie nie prezentowała się zbyt ładnie, czuła się wolna. Może nie tak do końca, ale na pewno bardziej, niż miała okazję kiedykolwiek poczuć się przy Marisie Del Jerkovie.
To było naprawdę przyjemne uczucie, móc w końcu decydować samej o sobie (w pewnym stopniu). Czyżby powoli przestawała być przedmiotem? Czy może w końcu zyskiwała własną tożsamość i prawo do bycia osobą? Bardzo chciała, by odpowiedź na te pytania była twierdząca.

Aeryn stała przy oknie, owinięta jedynie w cienki materiał pościeli, przypatrując się Akellowi ćwiczącemu strzały na zewnątrz. Jakiś czas temu poprosiła go o to, by i ją nauczył posługiwać się bronią, lecz do tej pory nie uzyskała odpowiedzi. Czyżby aż tak nią gardził? Może miał jej dość?
Już jakiś czas temu zdała sobie sprawę, że sytuacja, w której się znaleźli, była poniekąd jej winą. Bo gdyby jej nie było wtedy w tej świątyni, to kula nie odezwałaby się do nikogo, nie miałaby kogo wybrać. Albo gdyby Rice ją wtedy zabił na tej pustyni, kiedy spostrzegł, że trzyma w kieszeni pistolet - również nie byłoby całej tej sytuacji.
Choć z drugiej strony, gdyby nie ona i ten tajemniczy artefakt, to kto wie czy Dessade nie wymordowałby wszystkich, łącznie z Akellem? Może właśnie dzięki niej oboje nadal żyli i mieli szansę na normalne życie?
Potem zastanawiała się, patrząc na zachowanie żołnierza, że może on wcale nie chciał normalnego życia? Może to, co miał, w zupełności mu wystarczało? Może właśnie to była dla niego norma, a ona mu to odebrała? Stracił kontrolę nad własnym życiem i miał jej teraz za złe? Nie wiedziała, ale też nie chciała pytać. Nie potrafiła dotrzeć do niego, co nieco ją frustrowało. Myślała, że jeśli znajdą wspólny temat - jak chociażby te ćwiczenia strzelania z karabinu - będzie jej łatwiej, jednak on milczał.

Aeryn odkryła również coś jeszcze, co już wcześniej dawało o sobie znać, jednak dopiero stojąc przy oknie i przypatrując się Rice’owi uświadomiła to sobie. Oparla się bokiem o ścianę i wsunęła jedną dłoń pod pościel, którą była okryta. Brakowało jej bliskości innego człowieka. Takiej zwykłej, cielesnej, do której może i nabrała obrzydzenia przez lata wykorzystywania przez Marisa, ale jednak było w tym czasami coś przyjemnego.
Gdy tak spoglądała na Rice’a, marzyła, by objął ją tymi wielkimi, umięśnionymi ramionami. Chciała poczuć jego nagie ciało przylegające do swojego. Chciała, by przez ten moment była tylko jego, a on tylko jej.
Jęknęła cicho, a wtedy rozległ się dźwięk persokomu. Oparła się plecami o ścianę i westchnęła, bo całkowicie wybiło ją to ze stanu, w którym się znalazła.

- Zaraz, zaraz. Ale skąd… pan wie o tym wszystkim? Moje imię, artefakt… - Aeryn spoglądała ze zmieszaniem na liżącego łapkę kotka, który przemawiał do niej ludzkim głosem.
Pomóc innym zyskać wolność? Taką prawdziwą? Ona tego pragnęła, ale do tej pory, póki ten kot nie wypowiedział tego na głos, nie zdawała sobie sprawy, że takich osób jak ona może być więcej. Być może całe Freetown? Ludzie, którzy pragnęli żyć wolno, ale nie mogli. Dreszcz przebiegł przez jej ciało.
- Ale co ja mogę? Nie potrafię nawet posługiwać się bronią… Posiadałam jedynie ten artefakt, który nie wiem czym jest, a tym bardziej nie mam pojęcia gdzie teraz jest.

Usiadła na łóżku, wpatrując się w wizerunek kota. Gdyby miała jak odzyskać artefakt, który dawał jej niezwykłą moc, pewnie miałaby realną szansę na wolność. Czy jednak bez tego też była w stanie to uzyskać? A dodatkowo pomóc też innym odzyskać wolność?

- Tak, pomogę. Chcę pomóc! - powiedziała w końcu.
 
Pan Elf jest offline