Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2019, 12:38   #160
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Pobudka Samuela
Samuel także się przebudził, a raczej przebudziło kapanie wody na czoło. Otworzył oczy i zobaczył,... Znajdował się w fontannie, w invalskiej części Xerxes, ubrany jak go matka ziemia zrodziła...
Alchemik wyczuł piekący ból na piersi spojrzał się i zauważył pod sercem świeży tatuaż białej tygrysicy skaczącej w ataku - Kurka wodna nic nie pamiętam znaczy się, że impreza dobra - Rzekł sentencjonalnie następnie opłukał twarz i włosy. Trzeba było rozwiązać problem braku ubrania. Na szczęście nadal miał swój kolczyk ukucnął, więc na ziemi i po chwili skupienia stworzył alchemicznie kamienne gacie! Były odpowiednio wyprofilowane anatomicznie w odpowiednich rejonach miały też kilka dziurek w kluczowych miejscach żeby zapewnić wentylację.

Mimo tych starań były ciężkie i niewygodne, ale przynajmniej nikt go nie oskarży o bezeceństwa mimo to wolałby mieć jakieś normalne ubranie pobrał, więc nieco energii Danchemicznej, aby zapobiec negatywnym efektom pijaństwa oraz przyspieszyć gojenie nowopowstałego tatuażu następnie ruszył na poszukiwanie spodni.
- Uuu - rozległo się zza pobliskiego, niezbyt wysokiego murku i wyszły zań trzy Ishvalskie starowinki.
- A pan, co tu robi, taki młody, a głowa taka słaba. - rzekła pierwsza
- E tam, twój chłop upijał się kwaśnym mlekiem! Nie dogaduj ślicznemu panu
- Ale on był Ishvalczekiem, a nie człowiekiem z zielonych krajów! - rzekła pierwsza.
- Niech miły pan ich nie słucha. Przynieść coś panu? - zapytała trzecia. Jakiś przechodzień zderzył się z lampą.
- Dzień Dobry głowa niestety słaba i zwykle tyle nie pije, ale okazja specjalna, bo kolega miał wieczór panieński. Czy miałby Panie może jakieś ubranie, które mógłbym pożyczyć? Obiecuję, że odniosę po prostu muszę się przebiec do hotelu nie powodując zgorszenia - Nagle ktoś łupną o lampę w Samuelu od razu odezwało się lekarskie powołanie. Podbiegł oceniając stan poszkodowanego - Jak się Pan czuje ? Pomóc wstać ? - Zielarz tak się martwił stanem faceta, który ucałował lampę, że nawet nie wpadł na to, że to jego dziwaczny wygląd mógł być powodem wypadku.
- Już idę! - rzekła trzecia i pobiegła do domu, gdy pozostałe dwie czekały uśmiechając się niewzruszenie,
Przechodzień otworzył oczy.
- Chyba nic… - potem popatrzył z ukosa na Samula mrucząc pod nosem przekleństwa na turystów.
Kobieta przyniosła Kilt.
- To po moim mężu. Był z Morgane. - rzekła z dumą - Miał Taaaki wielki miecz!
- Dziękuję Pani najmocniej! Cieszę się, że ma Pani powody żeby dobrze wspominać męża - Skomentował Samuel z uśmiechem i puścił do kobiety oko następnie założył kilt. Zgodnie z tradycją Morgane powinien “zdjąć” kamienne gacie, ale nie chciał używać alchemii przy ludziach…, Co prawda używał jej przed chwilą, ale nie ma, co kłóć ludzi po oczach.
- Jeszcze raz serdecznie dziękuję kilt wypiorę i jutro Pani zwrócę - Obiecał, jeżeli starsze kobiety nie będą niczego potrzebować ruszy do hotelu.
Samuel wracał do hotelu, mijając pierwszych porannych przechodniów, z których większość posłała mu zdumione spojrzenia, ale parę mu pomachało. W końcu doszedł do hoteli gdzie zobaczył na poły rozebranego Marishipala zwanego Mariuszem zwisającego z okna na prześcieradle. Na dole stali Julies i Valentin zdecydowanie kompletnie ubrani.
- Pomóż mi! - zawołał Mariusz
- Ależ ja ci wielce pomagam! Przesyłam ci mentalnie całą moją niespadliwość i widzisz, nie spadasz! - rzekł Julies.
Samuel czuł się całkiem dobrze Danchemia pomogła z kacem na tyle, że czuł się najwyżej nieco niedospany, “rozpuścił” kamienne gacie żeby nie mieć problemu z otarciami. Na zdziwione spojrzenia odpowiadał uśmiechem.
- Milord pozwoli, że jak na służącego przystało udzielę waszemu ochroniarzowi nieco bardziej fizycznego wsparcia! - Ogłosił, po czym, nie czekając na reakcje chwycił swój gliniany kolczyk i transmutował kamienny słup, na którym sam podjechał do góry, aby pomóc Mariuszowi spokojnie stanąć. Gdy to się uda odczyni transmutacje powoli opuszczając ich w dół.
Mariusz stanął ciężko sapiąc i uścisnął Samuela.
- Dzięki! Obudziłem się obok… Obok żony generała…. Znowu. Co ze mną nie tak? - rzekł sługa.
- Polecam się na przyszłość szanownemu mościowi! A co z wami nie tak? Może jesteście podświadomie w niej zakochani? Albo po prostu tak jak ja macie wrodzony talent do pakowania się w kłopoty? - Odpowiedział ze śmiechem Samuel jedną ręką przytrzymując skołowanego biedaka a drugą wyposażoną w gliniany kolczyk “rozpuszczał” przed chwilą transmutowany kamienny słup sprowadzając ich obu bezpiecznie w kochające objęcia Matki Ziemi.
- Raczej to drugie. Ona jest ładna, ale jak z nią przebywasz to ciągle czekasz, asz odgryzie ci głowę - Rzekł Marush
- Nie Istotne, albowiem moja to wspaniała osoba przeżyła noc u boku najcudowniejszej Xingijki na świecie
Słysząc słowa stukniętego szlachcica Samuel na chwilę zmartwiał “Nie wierzę żeby ten ancymon dał radę poderwać moją Matkę ” tknięty przeczuciem strzelił - Czyżby Mości Pan spotkał piękną kuzynkę Quinn dobrą przyjaciółkę mojego Pana i dobrodzieja? - Spytał z uśmiechem.
- Oj tak, tak przecudnej niewiasty oka me nie widziały nigdy widziały oba i pojedynczo! Jednakowoż serce me przeogromne wypełnione jest zmartwieniem przegromnym. - chwycił sama za ramiona i przybliżył oblicze do twarzy Samuela.
- Jeśli z owego spotkania przepojonego miłością narodzi się Julianek, to zawiadomcie mnie, albowiem to sprawa powagi nadpańswonarodowej! - zawołał Julian. Tymczasem Samuel zobaczył, jak Xiaomei goni Mirka z furią w oczkach.
Zielarz musiał ugryźć wewnętrzną stronę policzka, żeby nie roześmiać się w głos słysząc obawy stukniętego Księcia. Zlitował się nad wariatem i konspiracyjnym szeptem powiedział: - Jaśniepanie normalnie nie zdradzam takich sekretów ale bacząc na waszmościa wielce szlachetne pochodzenie zrobię wyjątek od tej zasady ufając w waszmościa królewski honor… Jaśnie panienka Quing konsultowała się ze mną i wiem skądinąd że jest bezpłodna nie musicie się więc martwić nieślubnym dziedzicem - Naglę zobaczył jak biedny krewniak Nowickich ucieka przed krwiożerczą mikropandą.
- Jaśnie książę raczy wybaczyć lecz muszę biec na ratunek kumowi mojego chlebodawcy! - To powiedziawszy Samuel zerwał się do biegu. Po drodze korzystając z mocy kolczyka, aby za pomocą alchemii prawą stopę owinąć sobie “kamienną skarpetą”.
- STÓJ XIAOMEI! - Zawołał po Xingisku skoczył między zwierzę, a Piastańczyka wystawiając przy tym własną osłoniętą stopę na krwiożerczy atak…

Dopiero po chwili Samuel zorientował się, że żwawy bieg, podskoki i wstawianie nogi pod specyficznym kątem spowodowało uniesienie kiltu i odsłoniło przed wszystkimi obserwującymi zdarzenie jego pośladki oraz przyrodzenie.

Nie wstydził się, co prawda darów, jakim obdarzyła go Matka Ziemia, lecz nie był też ekshibicjonistą, więc na jego twarz wypłynął rumieniec. Podskakując na jednej nodze starał się wolną ręką opuścić przód kiltu.
- Interesujące. - rzekł Julian i chwycił skrzydełko w locie.\
Xiao wbiła ząbki w kamienną stopę Sama i gdy zdała sobie sprawę, że nic nie zrobi, powącha lekarza, przekręciła głową i zakwiliła.

Sam i Staś
- Zaiste cudny kot… - Julian wyciągnął rękę ku Xiao, ta odskoczyła przestraszona i schowała się za Sama.
- Xiao Mei - zawołała May Chang wychodzą z hotelu, choć na jej twarzy malował się wyraz, „Co raz się zobaczy, to już się nie odzobaczy”.
-May Chang, patrz mamy twojego kotka. - Stasiek szczerząc się spróbował złapać Xiao. Nie lubił być powodem damskich łez. W po za tym - niech, chociaż jedna rzecz z dzisiejszego zwariowanego poranka się naprostuje.
- To nie kot to Panda Minia rurka. - rzekła Xingijka biorąc na rękę swoją ukochaną przyjaciółkę.
- Zasite przeurocze stworzenie! - rzekł Julies do obydwu. Xiao Mei weszła na ramię swej pani i zaczęła groźnie warczeć na Księcia.
- Pan Julies? Miło mi pana spotkać, ale teraz - Chwyciła Julies za rękę i przerzuciła przez ramię, tak, że z całym impetem wyrżnął w ulicę - Muszę teraz znaleźć mego NARZECZONEGO Alfonsa - w tym czasie oba tygrysy zeskoczyły. Otarły się pyszczkami o siebie i czerwony usiadł obok May.
- Chyba lepiej, byśmy nic nie mówili Sao - wydukała drobna Xingijka - I cześć Sam
- Zaiste, twój stryj rację miał, że serce niewieście dla męża pozostaje niezgłębione - wystękał książę leżąc na podłodze.
- Spokojnie, znajdziemy Alphonsa. Obiecuję! Tak przy okazji, spotkała może panienka Siergieja? Ten wysoki z Piastii. Posiwiały. Podobny do Stefka. Mają te same oczy- jasnoniebieskie i wiecznie wyglądające na wkurzone. -Piastiański Alchemik modlił się, żeby przynajmniej w tym galimatiasie nie dostać przy wszystkich bury od ojca. - Właściwie to widziało którekolwiek z was kogoś z mojej rodziny po za Mirkiem i Dziadkiem? -wskazał kciukiem kolejno na kuzyna i hotel.
Samuel stał skromnie złożonymi dłońmi na podołku żeby kolejnej wpadki
- Ja się obudziłem sam, nagi w fantanine z tatuażem Mimi pod sercem. Dzień Dobry Panienko Mai a teraz wybaczcie, ale muszę się przebrać i iść zwrócić ten kilt miłej starszej Pani, która mnie poratowała potem spróbuje odzyskać wspomnienia z poprzedniego wieczoru - Oznajmił i ruszył do pokoju.
Stanisław spojrzał na siebie by stwierdzić, że lata nadal w samych bokserkach. I że widać piętno od Twardego. Zasłonił je dłonią.
- Czemu nikt mi nie powiedział, że latam w samych gaciach?! - zawołał.
- Ja widział był stryja waszego wielce mądrego, co przebywa teraz w sali konferencyjnej - rzekł Julies -[i]
 
Brilchan jest offline