Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2019, 12:56   #110
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910r.

Palcem lewej ręki powoli zataczał koła wokół dumnie sterczącego sutka, prawą zaś gładził jej czoło odsuwając z nich kosmyk, który uporczywie opadał, zakrywając jej policzek. W pierwszym blasku słońca wyglądała doskonale, a do tego czuł, że jest jego, choć jeszcze nie powiedziała: tak.

Do jej pokoju dotarli bez słów, nie tracili na nie czasu. Usta wolały odnajdować wargi partnera, a ręce cały czas szukały bliskości. Nie przejmowali się obsługą, która zdawszy sobie sprawę z tego, że Barski zapomniał się po raz pierwszy, odkąd pamiętali, udała, że nic wyjątkowego się nie zdarza. Przywykli przecież do widoku perwersyjnych scen, ta więc bardziej z pogranicza romansu, nie dziwiłaby ich gdyby nie fakt, że bohaterami była młoda wdowa Tarnowska i szpieg na berlińskich usługach Witold Barski. Część bardziej wtajemniczonych, którzy wiedzieli o pojawieniu się nowej zwierzchniczki Katariny Orłowski ostrzyła sobie ząbki na sceny, które w ich mniemaniu, miały być udziałem tego trójkąta. O pierwszym starciu, które miało miejsce kilka godzin wcześniej szeptało się już. Stało się to za sprawą odpowiadającej za czystość pokoi Joanny, która całkiem przypadkiem znalazła się pod drzwiami hrabiny, zaledwie chwilę po tym, kiedy wkroczyła tam Katarina.
- Myślałam, że skoczą sobie do gardeł i wydrapią oczy! Ale nie! Szlachcianka ma styl, wyrzuciła tamtą za włosy prosto z pokoju. Polska krew! - Opowiadała z przejęciem, prawie wykrzykując epitety. - Do tego nazwały się sukami! Dziwkami! Śliniącymi się na widok Barskiego wiejskimi ladacznicami! - pokojówka zdawała sobie sprawę z faktu, że dobra opowieść musi być okraszona ciekawym opisem, nie zawsze zgodnym z prawdą. Jako stara plotkara wiedziała, że ludzie prędzej kupią taką opowieść, niż nudny przebieg wydarzenia, jakiego była świadkiem.
- Oj biedny ten nasz pan Witold – dodała kucharka. - Oj biedny!
- Od przybytku głowa nie boli. Najpierw jedna mu da, a potem druga. - dodał z uśmiechem stangret.
- Albo jeszcze obie naraz! Oby sił mu starczyło. Zróbcie jutro polewkę na lubczyku! Jurności doda!
- A ty skąd wiesz, głupcze jeden, na ziołach się znasz?
- Tak mówią, ale ja póki co nie potrzebuję, jak chcesz, to jak goście wyjdą nad ranem z wyrka możemy skorzystać i pobrykać jak ogier z klaczą. A narzekać nie będziesz, słowem koniuszego ręczę!
- Od wozidupy do zarządcy stajni daleka droga. Koniuszemu bym dała, a ty co, zapłacisz?
Takie rozmowy krążyły wśród służby, wszyscy jednak wiedzieli, że dyskrecja to sprawa oczywista. Właściciel dbał o anonimowość gości, o czym wiedzieli wszyscy. Nic nie wychodziło poza mury budynku, choć czasem korciło, aby coś szepnąć w domu.

Wracając jednak do naszej pary, która w ciszy pokoju, odnajdywała na nowo miejsca, które w rękach znawcy dawały najpierw przyjemność, a potem rozkosz, która rozlewała się po ciele kochanków, tylko niespełna trzy godziny poświęciła na sen. Teraz on delikatnie bawiąc się je ciałem i poprawiając włosy w końcu po raz pierwszy od kilku godzin coś powiedział.
- Ma Pani teraz jeszcze bardziej wyjątkowy kolor oczu hrabino, wreszcie się Pani czule do mnie uśmiecha. Tak, przerwałem milczenie. W końcu chcę usłyszeć znowu Pani głos.
 
Athos jest offline