Tuluza, 1796
Kpił czy o drogę pytał? Doprawdy nie rozumiała go zupełnie. W jednej chwili zimny, oschły, odpychający wręcz, w drugiej chwili całujący ją lub o zgrozo paradujący przed nią nago. Czy on nie był aby niespełna rozumu? A może tak lubił się bawić. Pewnie pomyślał, że ją onieśmieli. Że spłonie rumieńcem i ucieknie gdzieś w kąt. Niedoczekanie! Nie odwróciła wzroku, gdy zaczął się rozbierać. Przyglądała się dokładnie jego ciału wynurzającemu się spod zdejmowanego odzienia. Kiedy jednak zdjął spodnie, nie wytrzymała i przymknęła oczy, czując zalewający ją rumieniec. Tę bitwę przegrała. Niestety to nie był koniec wojny. Za chwilę wytoczył kolejne działa.
Zebrała w sobie całą odwagę, na jaką było ja stać. Było ty tym trudniejsze, że nie miała przecież żadnego doświadczenia, a jej wiedza o relacjach damsko-męskich pochodziła z chichotliwych opowieści pokojówek i straganiarek.
- Nie, oczywiście, że nie chcę milczeć i nudzić się w towarzystwie brudasa. Czysty i pachnący nudziarz brzmi o wiele lepiej. - to powiedziawszy, zaczęła zdejmować ubranie. Suknia, buty, pończochy, podwiązki, halka, gorset. Trochę tego było, więc musiała odegrać długi spektakl, czerpiąc z najgłębszych pokładów aktorstwa, o które się wcześniej nie podejrzewała. W końcu została w samej spodniej koszuli. Weszła do balii, starając się nie patrzeć na jego nagość. Szybko się zanurzyła i oparła głowę pod drugiej stronie. Było ciasno, nie było możliwości, żeby nie dotknęli się nogami. Sięgnęła po myjkę i mydło, chcąc jak najszybciej zakończyć tę torturę.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |