Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-05-2019, 14:35   #111
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Tuluza 1796 rok.

-Powiadasz Pan, że mnich i łatwa sprawa? Co ty o tym sądzisz Vincent?
- Dwa szybkie w bocznej uliczce, dziewczynie worek na głowę i po sprawie, jak się będzie rzucać to delikatnie w łeb. Ruchać pan będziesz ją od tylca najwyżej – drugi z mężczyzn o imieniu Vincent zarechotał.
- Nie wchodzi to w grę, chcę dziewczyny całej i nienaruszonej. Ma jej włos z głowy nie spaść. Obchodźcie się z nią jak z jajkiem. Jest krucha delikatna i taka ma pozostać. - bogato ubrany Francuz, cały czas siedział nad nienaruszonym kielichem z winem, które widać było z racji statusu społecznego, nie pozostawało w jego zainteresowaniu.
- W takim razie 100 centymów. - szpakowaty, przystojny mężczyzna patrzył w oczy swojego rozmówcy, jakby chciał z nich wyczytać coś więcej.
- Żartujesz Charles? Zgłupiałeś? To ja... - Vincent wydawał się wyraźnie zaskoczony propozycją partnera.
- Pan raczy żartować, mówiono mi, że trafiłem na zawodowców i takich ludzi szukałem, a Pan kpi! - szlachcic uniósł się powoli, jakby chciał dać do zrozumienia, że spotkanie zostało zakończone.
- Pozostałbym na swoim miejscu i szczerze się zastanowił. Ja czy raczej pan markizie, żartuje? Jeśli to łatwe zadanie, o czym nas pan usilnie przekonuje to zrobię to za tę niewielką sumkę. Jeśli jednak się pan myli, o czym oboje dobrze wiemy, jutro określę panu dokładnie naszą gażę, za którą wykonamy dla pana tę prostą robotę.
- A to, w ten, no jak to tam mówią...– Vincent wydawał się najwyraźniej uspokojony słowami wspólnika. Powoli zaczął nadążać za tokiem myślowym Charlesa.

Kończyli wieczerzę, a właściwie późny, ale pierwszy posiłek tego dnia. Do Tuluzy dotarli jeszcze przed zmrokiem. Wynajęli pokój, wspólny, bo tak ustalili jeszcze przed podróżą. Odgrywanie pary nie wychodziło im zbyt dobrze. Gdyby baczny obserwator miał ich na oku, łatwo widziałby dystans, jaki dzielił tę dwójkę. Dziewczyna nie była skora do rozmów. Nie ufała Raulowi. Im dłużej przebywali razem, im dalej oddalali się od znanych jej miejsc, tym bardziej czuła się obco. Jeszcze on, mężczyzna, który ja intrygował, ale też w pewien sposób odrzucał. Marzenia o romantycznej historii, gdzieś prysnęły. Nie był szarmancki, nie okazywał jej względów, w końcu czego mogła się spodziewać po duchownym. Brakowało by zaczął ją jeszcze pouczać. Ooo, tego, by nie zniosła. Coraz bardziej rozumiała swoją matkę. Kobieta jest taki samym człowiekiem, jak mężczyzna. Patriarchat to bezlitosne brzemię narzucone przez rasę panów czyli mężczyzn, którzy w sobie tylko widzą potomka Adama, a one jako kobiety mają pełnić rolę zdradliwej Ewy. O nie, na to się nie zgadzała. Duma sprawiła, że zamknęła się w sobie i potraktowała go jak wroga. Póki co, z tym wrogiem musiała współpracować, bo tylko on mógł być kluczem do wolności.
Dostrzegła ich zbyt późno, zresztą wydawało jej się, że tutaj w tym wielkim mieście, nic im nie grozi. Kiedy chciała wyjść za potrzebą zastąpili jej drogę.
Malutka zabawimy się dzisiejszego wieczoru! - zarechotał brodaty wielkolud. Szarpnął ją w swoją stronę, tym samym popełniając błąd.

-Pofolgujecie sobie panowie, jak przystało na zwolenników rewolucji! - Charles wiedział, że im więcej naopowiada niepiśmiennym moczymordom tym bardziej trafi w ich gusta. - Chciałbym, abyście dali jej niezłą nauczkę. Niech nie kręci biodrami, chyba, że... - z pomocą przyszedł mu mniej wysublimowany Vincent.
- Chyba, że jak ją będziecie uczciwie obracać – Vincent wiedział, że dziewczynie nie może włos z głowy spaść, ale wierzył w plan Charlesa, jeśli ten się nie mylił trzech tępych osiłków nie będzie jutro leczyć kaca, lecz zbierać wybite zęby i lizać rany.

Vincent patrzył i liczył głośno, tak kazał robić mu Charles, który stał obok. Przyglądał się krótkiej walce, której jeśli wierzyć w intuicję wspólnika wynik był oczywisty do przewidzenia. Słuchał też pomruków, które świadczyły o tym, że mentalnie jego partner uczestniczy w walce, analizując każdy ruch mężczyzny, toczącego potyczkę z trójką autochtonów. Nie było w tym finezji, lecz każdy ruch zakładał kolejny. Vincent zastanawiał się, choć zważywszy na fakt, że jednocześnie licząc głośno, nie mógł w pełni się skupić, skąd jego wspólnik znał ruchy towarzysza dziewczyny.
- Dupa, skurwysyn nie ksiądz! - skwitował krótko potyczkę na tyłach gospody. - Hehehe, nie wypłaci się ten zakutasiony markizek za naszą robotę, nie mylę się Charles?
Nie mylił się. Partner jednak wciąż patrzył w stronę dziewczyny, duchownego i trójki leżących i zwijających się z bólu mężczyzn, którzy za opłatą mieli się łatwo zabawić. Kontrolował każdą akację, każdy ruch ochroniarza dziewczyny, jednak prędkość z jaką ten wyłamał rękę brodaczowi, zagrażającemu bezpośrednio dziewczynie i siła połączono z precyzją uderzenia sprawiły, że zawahał się przez chwilę, czy aby na pewno będzie w stanie, uczciwie ustalić stawkę.
W zakłopotaniu nie dostrzegł też jednej rzeczy, zbyt późno znalazł się w bocznej uliczce, co sprawiło, że wzrok jego spotkał się ze wzrokiem przerażonej dziewczyny. Miała piękne oczy, w których pomimo nuty strachu dostrzegł też zainteresowanie, jakim obdarzyła jego osobę.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 04-05-2019 o 14:38.
Athos jest offline  
Stary 04-05-2019, 16:55   #112
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Tuluza, 1796

Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Jej próby nawiązania kontaktu i poznania go bliżej spełzły na niczym. Najpierw zastanawiała czy może to nie wina tego, że jest po prostu nieśmiały, a może nawet boi się kobiet. Potem natchnęła ją myśl, że tak jak słyszała z opowieści szeptanych pokątnie na targu, jako ksiądz zapewne gustuje raczej w tej samej płci. A potem już przestała dociekać i stwierdziła, że gburem jest i tyle. Niestety, nie mogła wysiąść, nie mogła sobie po prostu pójść i zostawić go. Grała rolę jaką jej narzucono, chociaż przychodziło jej to z coraz większym trudem. Z tym większą radością powitała widok zabudowań miasta wynurzający się powoli zza horyzontu. Nowe miejsca, ludzie, sytuacje, w końcu coś nowego, jakaś zmiana. Dotarcie do celu i wizja dłuższej przerwy w podróży napełniły ją euforią. Jedzenie dawno tak jej nie smakowało. Rozkoszowała się późną wieczerzą, a w szczególności winem, które z racji na swe właściwości, szybko zmusiło ją do udania się na zewnątrz. Przemknęła na tyły gospody, gdzie pokierowała ją dziewczyna z obsługi.
Nie zauważyła ich. Zresztą nie miała szans, nie spodziewając się zagrożenia. Włochate łapsko chwyciło ją za przegub i próbowało pociągnąć w swoją stronę. Krzyknęła głośno, a jedyne co jej przyszło do głowy to wbić paznokcie w tę rękę i przeorać ją nimi jak najmocniej. Brodacz zawył, a ona zdziwiła się, że ma aż taką siłę. Szybko jednak zrozumiała, że to nie przez nią napastnik wydarł się jakby brał udział w przesłuchaniu do kościelnego chóru. Raul pojawił się nie wiadomo skąd i kiedy. Jak oniemiała patrzyła na serię ciosów, obrotów, kopnięć, wykroków. Zafascynowana, śledziła każdy jego ruch, jednak nie zdążyła się nacieszyć widowiskiem, gdyż owo bardzo szybko się skończyło.
Trzech rzezimieszków zwijało się w bólu, jęcząc u ich stóp. Odwróciła się, żeby sprawdzić czy nie ma ich więcej. Kątem oka dostrzegła w zaułku dwóch mężczyzn. Jeden z nich praktycznie już zniknął, drugi wpatrywał się w nią przez chwilę i także ruszył za tamtym. To był moment, lecz doskonale zapamiętała jego przystojną twarz. Kim byli? Tylko obserwatorami, czy może wspólnikami tych leżących tutaj?
- Raul, tam ktoś był – wskazała ręką – i obserwował nas.
-Idź do środka, ja to sprawdzę.
- Nie.
- Jak to nie? – niemal krzyknął z oburzeniem.
- Nie mogę... najpierw muszę... - wskazała na drzwi w rogu podwórza.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 04-05-2019, 17:38   #113
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Tuluza 1796 rok.

Tego nie przewidział. Przyziemne sprawy zmusiły go do szybkiej kalkulacji. Nie mógł pozostawić jej samej. Nie teraz, kiedy wiedział, że grozi im niebezpieczeństwo. Miał jej strzec i ratować z opresji. Choć pewnie nie dostrzegła, bo uważał na to, aby jej tego nie okazać, podświadomie czuł, że stała mu się bliska. Jak młodsza siostra, a może jednak nie? - to pytanie czasem pojawiało się w jego głowie. Była młodą kobietą, kształty zarysowane pod materiałem kusiły. Wiedział, że droga do grzechu jest łatwa. Jak jednak walczyć z pokusą? Wystawiać się na próbę. Musiał ryzykować.
- Nie będziesz nigdzie chodzić sama. To wszystko, co dotychczas się wydarzyło powinno rozwinąć w tobie instynkt samozachowawczy. Nie, nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Posłuchaj Blanche, Twoje życie jest w moich rękach i nie pozwolę, aby ktokolwiek zrobił ci krzywdę. Nic złego ci się nie stanie, obiecuję. Zaufaj!
Kilka minut później pojawił się kolejny problem. Nie chciała słuchać wykładów o wspólnym łóżku. Jasno określiła, że sama położy się na ziemi, a on niech wypoczywa na sienniku. Gdy w jej głosie dało się wyczuć nutkę żalu, ustąpił. Dobrze położę się na podłodze, a ty spędzisz spokojnie noc w łóżku. - zapewnił. Kiedy wtaszczono do pomieszczanie balię z wodą, zamówioną uprzednio przez Raula, nastąpił konflikt. Mężczyzna znalazł szybko rozwiązanie. Nie patrząc na zdziwioną dziewczynę w ciągu kilku chwil zrzucił z siebie ubranie i sam usadowił się środku.
- Czekam i uprzedzam, że w temacie łóżka ustąpiłem. Pomyśl, że biblijni Adam i Ewa nie kryli swojej nagości. Zastanów się nad tym, czy chcesz przebywać w towarzystwie śmierdzącego brudem i potem męża, czy jednak dołączysz do mnie. Jeśli ktoś nas podgląda, jak myślisz, nie zdziwi się tym, że młoda żona stroni od męża?
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 04-05-2019 o 17:40.
Athos jest offline  
Stary 04-05-2019, 18:22   #114
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Nie pamiętała drogi do pokoju. Przestała już myśleć o tym, że powinna stąd uciec. Było już za późno, bo pozwoliła mu … Nie! Sobie pozwoliła na wszystko. Na wszystko czego skrycie pragnęła i to nie odkąd go poznała. Tego obezwładniającego uczucia prawdziwego pożądania pragnęła od zawsze. Czy mogła przypuszczać, że to będzie właśnie on? Nie, nigdy. Ale czy to miało jakieś znaczenie teraz, gdy leżała obok niego, wybudzona z krótkiego snu, po tak intensywnym poznawaniu się nawzajem? Wspomnienia doznanych spełnień cudownie mieszały się z przyjemnością jaką dawała jej jego bliskość tu i teraz. W tej chwili wystarczał jej już tylko czuły dotyk. Opuszki palców muskające jej ciało były jak retrospekcja tego, co działo się wcześniej. Nie wiedziała, że się uśmiecha, dopiero on jej to uświadomił, wspominając o kolorze oczu, który podobno się zmieniał w zależności od jej nastroju. Nikt nigdy jej tego nie mówił. Był pierwszą osoba, która to zauważyła.

- Wydaje mi się, że kilka godzin temu słyszałeś mój głos, kiedy mówiłam, że nie powinno mnie tu być.

Nagle dotarło do niej, że on wciąż zwraca się do niej per Pani. Jak miała to rozumieć? Seks seksem, ale znowu wracają do partnerskiej relacji układu? Tym razem była pewna, że jej tęczówki znowu zmieniły barwę. Podniosła się i oparła głowę na łokciu, spoglądając mu oczy.

- Czy twoje usta, które nie miały problemu z dotykaniem mnie praktycznie wszędzie, nie mają teraz problemu z nazywaniem mnie panią? To trochę absurdalne, nie uważasz?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 04-05-2019, 20:00   #115
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910r.

- Mają i też uważam to za absurdalne, Pani hrabino. - nie przerywał delikatnych pieszczot. - Niemniej jednak pewne usta wciąż nie odpowiedziały. Droczyły się ze mną, być może celowo, bym spytał ponownie. Z drugie jednak strony, może wcale nie chcą udzielić właściwej odpowiedzi?
- Jakiej odpowiedzi? Przecież zgodziłam się być panią Barską. Innego pytania nie pamiętam?
- Zasady się nie zmieniły?
- Nie rozumiem.
- Będziemy w chłodne wieczory toczyć długie dysputy. Wciąż uwielbia Pani droczyć się ze mną. Jak udało mi się Panią uwieść? - zaryzykował licząc, że uzna to za element zabawy.
- Też się nad tym teraz zastanawiam! - warknęła i zerwawszy się gwałtownie z łóżka zaczęła się ubierać.
Drzwi od pokoju otworzyły się nagle i pojawiła się w nich Katarina. Po raz drugi w tak krótkim czasie hrabina mogła się przekonać, że drzwi należy zamykać na klucz.
- Powiedziałem, że Cię kocham! - wypowiedział próbując nieudolnie uchwycić wzrok Polki w chwili, kiedy zwierzchniczka wtargnęła zakłócając ich spokój. Stanął obok Antoniny i wyrzucił z siebie to, co przychodziło mu z takim trudem.
- On nie umie kochać. - skwitowała dosadnie przybyła wychwyciwszy szczęśliwie sens wypowiedzi Barskiego. - Męczy się w miłości, nie potrafi tak żyć. Ostrzegałam. - w słowach było mało triumfu, autorka postawiła na dosadność wypowiedzi.
- Co to za miejsce? Jak bardzo trzeba upaść, żeby nie szanować podstawowych zasad? - rzuciła w stronę kobiety, która bezczelnie wtargnęła do środka. Nie mając zamiaru wdawać się z nią w dyskusje, kontynuowała z pozornym spokojem ubieranie się.
Barskiego nie interesowała obecność dawnej przyjaciółki, a obecnej zwierzchniczki. Zaczął się ubierać. Nie miał zamiaru być w tym miejscu, które nagle stało mu się obce. Jeszcze kilka chwil wcześniej marzył, aby pozostać tu z Antoniną na zawsze, a teraz wszystko runęło. Nie miał siły atakować Katariny, bo sam widział bezsensowność sytuacji. Nie potrafił okazać tego co czuł, a w najważniejszym momencie popełnił błąd. Nie umiał go naprawić. Chciał tylko usłyszeć, że jest dla niej ważny. Nie jego czyny lecz obecność, ale tego nie usłyszał. Czuł się, jak pies zbity za to, że okazał uczucie. Miłość to słabość, musisz się jej wyzbyć, tak mu wpajano do głowy. Teraz nienawidził ich za to jeszcze bardziej. Nie mówił już nic. W milczeniu podążył za hrabiną. Pomógł jej wsiąść do powozu i zajął miejsce obok. Wciąż próbował uchwycić jej wzrok. Liczył na to, że sama coś powie. Zaatakuje, da możliwość obrony. Tymczasem towarzyszka milczała, nie dając szansy na ratunek. Patrzył jak odchodzi, kiedy dorożka zatrzymała się przy jej dworku. Stangret czekał na zgodę do powrotu. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. W końcu zdziwiony sam zapytał.
- Dokąd Pana odwieźć?
- Możesz wracać do domu. - Barski wysiadł i stanął po drzewem kilka metrów od bramy strzegącej zabudowania hrabiny. I czekał.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 04-05-2019 o 20:30.
Athos jest offline  
Stary 04-05-2019, 20:34   #116
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Tuluza, 1796

Kpił czy o drogę pytał? Doprawdy nie rozumiała go zupełnie. W jednej chwili zimny, oschły, odpychający wręcz, w drugiej chwili całujący ją lub o zgrozo paradujący przed nią nago. Czy on nie był aby niespełna rozumu? A może tak lubił się bawić. Pewnie pomyślał, że ją onieśmieli. Że spłonie rumieńcem i ucieknie gdzieś w kąt. Niedoczekanie! Nie odwróciła wzroku, gdy zaczął się rozbierać. Przyglądała się dokładnie jego ciału wynurzającemu się spod zdejmowanego odzienia. Kiedy jednak zdjął spodnie, nie wytrzymała i przymknęła oczy, czując zalewający ją rumieniec. Tę bitwę przegrała. Niestety to nie był koniec wojny. Za chwilę wytoczył kolejne działa.
Zebrała w sobie całą odwagę, na jaką było ja stać. Było ty tym trudniejsze, że nie miała przecież żadnego doświadczenia, a jej wiedza o relacjach damsko-męskich pochodziła z chichotliwych opowieści pokojówek i straganiarek.
- Nie, oczywiście, że nie chcę milczeć i nudzić się w towarzystwie brudasa. Czysty i pachnący nudziarz brzmi o wiele lepiej. - to powiedziawszy, zaczęła zdejmować ubranie. Suknia, buty, pończochy, podwiązki, halka, gorset. Trochę tego było, więc musiała odegrać długi spektakl, czerpiąc z najgłębszych pokładów aktorstwa, o które się wcześniej nie podejrzewała. W końcu została w samej spodniej koszuli. Weszła do balii, starając się nie patrzeć na jego nagość. Szybko się zanurzyła i oparła głowę pod drugiej stronie. Było ciasno, nie było możliwości, żeby nie dotknęli się nogami. Sięgnęła po myjkę i mydło, chcąc jak najszybciej zakończyć tę torturę.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 05-05-2019, 08:45   #117
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

- To jakaś gra Tosiu? Rodzaj nowoczesnej zabawy? - Aleksander starał się zachować spokój, ale widać było, że porywczy charakter młodzieńca toczy mocno walkę z powagą sytuacji. - Pierwszy, Twój mąż, leży w pokoju i próbuje odzyskać siły. Sprowadziłem nawet doktora, aby obejrzał, czy nic mu nie dolega. Doczołgał się, że tak to nazwę, do naszej posiadłości nocną porą i siedzi w pokoju gościnnym. Drugi, zakładam Twój nowy narzeczony, od kilku godzin stoi przed naszą posiadłością. Póki, co nie kazałem go pogonić, bo tylko patrzy, jakby na coś czekał. Wiem, jestem ostatnią osobą, która powinna robić Tobie wymówki, ale martwię się. Zawsze mogłem na Tobie polegać, byłaś taka ułożona, zaradna, pozwoliłaś nam przetrwać, po śmierci rodziców robiłaś wszystko, kiedy ja szalałem. O co w tym wszystkim chodzi? Mogę nam jakoś pomóc?

Znajomy stangret ponownie tego samego dnia, lecz o zgoła odmiennej porze, kiedy na dworze zaczęła się szarówka, spowodowana nie tyle późną porą, lecz chmurami, które zaczęły licznie pokrywać niebo zatrzymał się przed posiadłością Tarnowskiej. Z powozu wysiadła dama znana dobrze Barskiemu i mijając mężczyznę stojącego nieopodal bramy, skierowała się do dworku. Po drodze zmieniła jednak zdanie, przystanęła na chwilę i zawróciła. Popatrzyła na mężczyznę, a w jej spojrzeniu tym razem dostrzec można było triumf.
- Jesteś zwolniony, przygotowałam listy do Berlina. Opisuję w nich wszystko, co się wydarzyło. Żal mi cię, jesteś jednak strasznie słaby. Przychodzi mi obraz zwykłego kundla, któremu nawet nie podali miski z wodą, choć o nią żebrze. Wydawało ci się Witoldzie, że podrzędny psiak da radę stoczyć walkę z tygrysicą syberyjską? Jesteś naprawdę żałosny i teraz jeszcze bezrobotny.
Nie widziała, że przez chwilę pięści mężczyzny się zacisnęły. Nie miał siły jednak z nią dyskutować. Od kilku godzin stał w jednym miejscu, przestępując co jakiś czas z nogi na nogę, by odciążyć stawy. Nie spał praktycznie od dwóch dni, bo czym była krótka drzemka, jaką zafundowali sobie z hrabiną. Od dwóch również nie jadł zbyt wiele, lecz najgorsze było pragnienie. Mimo wszystko nie poruszył się i nadal czekał.
Katarina zaś udała się do posiadłości Tarnowskiej by ubić z nią w jej mniemaniu pewny interes.
 
Athos jest offline  
Stary 05-05-2019, 09:40   #118
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Tuluza 1796 rok.

Te rodzaj soli wymyślono już w starożytności. Pierwsze ślady zastosowania pochodzą sprzed prawie trzech tysięcy lat przed naszą erą z terenów Babilonii. Zawartość tłuszczu sprawia, że ten pozornie łatwy w obsłudze przedmiot nasączony wodą potrafi sprawić sporo kłopotów. Raul wykorzystał ten fakt. Mydło, które namoczone wyślizgnęło się z dłoni Blanche, a po które chciała szybko sięgnąć, by ukryć swą uroczą niezdarność, szybciej znalazło się w dłoni Hiszpana. Wykorzystał to i patrząc na nią z uśmiechem zapytał:
- Zrobiłaś to specjalnie, by namydlić ci ciało? Wystarczyło poprosić.
- Udław się tym mydłem – rzuciła w jego stronę i wstała z zamiarem wyjścia z balii, rozchlapując wodę na podłogę.- Mnie już wystarczy. Podobno zbyt gorliwe mycie szkodzi zdrowiu.
- Poczekaj, źle zaczęliśmy, wróć proszę.
- Ale co źle zaczęliśmy kąpiel czy znajomość? - zawahała się przez chwilę - - - Zostanę jeśli obiecasz, że mnie nie dotkniesz.
- Skinął głową na znak zgody.
- Cały czas się dotykamy. Nie ma zbyt dużo miejsca w bali. - zmienił temat - Rozumiem, że sytuacja mocno się skomplikowała, ale naprawdę musimy sobie wspólnie zaufać. Czas nas będzie gonił, a spodziewam się, że wróg będzie na nas czyhał. Nie możemy popełniać błędów więc musimy być szczerzy. Posłuchaj więc. Nie jestem, tym za kogo mnie bierzesz. Sutanna to coś, co daje mi wsparcie ludzi wpływowych. Wykonuję dla nich misje, choć nie czuję powołania, o jakie z pewnością mnie posądzasz. Nie jestem dwulicowym księżulkiem, który wykorzystuje nadarzające się okazje. Zabijam jeśli to konieczne, ale nie robię tego dla przyjemności. - zawahał się, nie będąc pewnym, czy nie powiedział zbyt dużo. - Chcę żebyś wiedziała, że pomogę Ci na tyle, na ile zdołam. A przy okazji jesteś piękną dziewczyną i rzeczywiście masz rację, zbyt wiele sobie wyobraziłem. Nigdy nie byłaś z mężczyzną?
- Nie. I nie wyobrażaj sobie, że to ty będziesz tym pierwszym! - No cóż, szczerość za szczerość. Matka wielokrotnie jej mówiła, że ma niewyparzony język. Choć jakoś jej to nie martwiło wcale.
- Rozumiem. Przynajmniej to jedno ustaliliśmy. Chcę jednak być tym pierwszym i jedynym, któremu w pełni zaufasz.
- Na zaufanie trzeba sobie zapracować. Tobie idzie to dość opornie. Ale dobrze. Spróbujmy jeszcze raz. Udzielę ci kredytu zaufania.
- W ramach niedotykania Ciebie, umyj mi plecy myjką. I opowiedz jeszcze raz tę zagadkę, możemy się zastanowić wspólnie nad rozwiązaniem, które musi być dla Ciebie dostępne. - nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się. Mogła dostrzec, że plecy Raula pokrywają stare blizny, jakby ktoś w jego młodości wyładowywał na nich swoje frustracje.
 
Athos jest offline  
Stary 05-05-2019, 16:35   #119
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Ledwo wytrzymała wspólną podróż. Wściekłość mieszała się z żalem. Co się właściwie tam stało? Czy zbyt pochopnie się uniosła? Pewnie zdążyliby sobie wszystko wyjaśnić, gdyby nie wtargnięcie Katariny. Czego on od niej oczekiwał? Że powie mu, że go kocha wcześniej niż sama sobie to uświadomi? Przecież musiał wiedzieć, że to wszystko potoczyło się za szybko. Nie, nie żałowała. Przynajmniej jeszcze godzinę temu nie. Chciała tylko, żeby po tym wszystkim przestał być jej adwersarzem. Pragnęła zwykłej czułości, bez podtekstów, bez gierek. Ona, ona, ona. No tak. Była egoistką. Najpierw ją do tego zmuszono, potem życie pokazało, że jest to najlepsza metoda, by nie czuć bólu. Przez chwilę nawet nie przyszło jej do głowy czego chciał on. Każda myśl miała swoją towarzyszkę. Łzy leciały najpierw powoli, by później przerodzić się w niekontrolowany szloch. Udręczona rozterkami i natłokiem myśli usnęła w końcu.

Jego usta były wszędzie. Dłonie parzyły dotykiem, przesuwając się powoli wzdłuż jej ud. Jak tu wszedł? Przez okno?
- Wiedziałam, że przyjdziesz. Czekałam.
Poczuła jego gorący oddech nad swoimi ustami, otworzyła oczy.

Słońce stało już wysoko na niebie. Z uczuciem zawodu zwlekła się z łóżka. Trzeba wziąć się w garść. Najpierw kąpiel. Myślała, że woda spłucze z niej smutek. Orzeźwiła ją, ale nie przyniosła ukojenia. Pokojówka chciała jej coś powiedzieć, ale nakazała jej milczenie. Nie miała ochoty słuchać jej paplaniny. Wkrótce była gotowa, by stawić czoło rzeczywistości. Wyszła z pokoju omal nie zderzając się w drzwiach z Aleksandrem. Pierwszą połowę jego wypowiedzi pominęła, skupiając się na informacji o tym, że ON tu jest.
- Wszystko ci wytłumaczę! Ale najpierw muszę... - rzuciła do skonsternowanego brata i pobiegła na zewnątrz. Przez ułamek sekundy zanotowała gdzieś w myślach, że oto kolejny raz z jego powodu zachowuje się nieelegancko.
- Nie wierzę – westchnęła, widząc zbliżająca się postać Katariny. - To nie dzieje się naprawdę.
Kobiety stanęły naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem.
- Doprawdy, to dopiero tupet... - zaczęła Antonina.
- Nie ma co się unosić moja droga. Przychodzę z propozycją. I zaręczam ci, że w twoim interesie jest chociaż jej wysłuchanie.
Hrabina zastanawiała się przez dłuższą chwilę. Tak bardzo chciała pobiec do niego i porozmawiać. Z miny Katariny wnioskowała jednak, że tym razem to nie zagrywka wycelowana, by ją rozgniewać. Owszem zapewne dawało jej to satysfakcję, ale w tej chwili miała chyba coś konkretnego do powiedzenia.
- Dobrze, miejmy to raz na zawsze za sobą – odwróciła się, z żalem jeszcze omiatając wzrokiem bramę i wypatrując jego sylwetki. Ruszyła przodem, nie sprawdzając nawet czy tamta ruszyła za nią.
- Janie! Zaprowadź panią do biblioteki. Za chwilę przyjdę.
Poczuła jakby coś miało jej umknąć. Miotała się jak łania w potrzasku. Gabinet był tuż obok. Papier i pióro zawsze czekały gotowe do użycia.



- Janie, zanieś to panu Barskiemu, który stoi przed bramą. Kiedy przeczyta... i jeśli zechce, zaprowadź go do altany w ogrodzie. Przynieś coś do picia i jedzenia... zresztą, co ja mówię. Najprawdopodobniej stoi tam od kilku godzin, będziesz wiedział co masz robić.
- Oczywiście.

Wzięła głęboki oddech i nacisnęła klamkę od drzwi biblioteki.
- Słucham – usiadła w fotelu naprzeciwko swego niechcianego gościa.
Nigdy nie podejrzewałaby się o taki spokój. Wysłuchała bez mrugnięcia propozycji oddania listów w zamian za pozostawienie jej w spokoju i zatrzymanie majątku, oraz, o litości! : męża! Nawet deklaracja o zajęciu się „tym kundlem warującym pod bramą” nie wytrąciła jej z równowagi.
Widziała, że ma asa, ba! Asy w rękawie. Rozkoszowała się tą chwilą.
- Tak jak powiedziałam. Załatwmy to raz na zawsze. Nie dostaniecie żadnych listów. Nic nie możecie mi zabrać. Nie mam męża. Choć podobno ten, który nim był, jeszcze zipie tam ledwie w pokoju gościnnym. Chcesz go zabrać ze sobą? Byłabym wdzięczna. Choć jeśli nie, też sobie poradzę. Policja nie pozwoli, by bezdomny upiór nachodził mój dom. Jeśli to wszystko, to żegnam. Udany handel wymaga spotkania się w połowie negocjacji. My nie mamy czego negocjować. Ostatni raz pojawiłaś się w moim życiu. No chyba, że po to, żeby mnie zabić. Ale ty chyba nie lubisz brudzić sobie rączek? Wolisz wysługiwać się … jak to powiedziałaś? Kundlami? Widzisz moja droga, pozory mylą. Czasem okazuje się, że niewiele zachodu potrzeba, by potulny bezrasowiec okazał się dumnym chartem.
Wstała, uznając rozmowę za zakończoną. Chciała jak najprędzej znaleźć się w altanie. Obecność zmartwychwstałego byłego męża w jej domu w tej chwili zeszła na drugi plan.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 05-05-2019 o 16:42.
Nimue jest offline  
Stary 05-05-2019, 20:05   #120
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Cisza daje tą przewagę, że uruchamiasz wszystkie zmysły. Toczysz walkę o kontrolę nad nimi. Łączysz się z przyrodą i przez pewien moment stanowisz z nią jedność, tylko tak wygrasz. W ten sposób przetrwał. Myślał o Niej. W każdym elemencie natury widział Ją. Była smukłą topolą, podziwiał Jej idealną sylwetkę. Doceniał kremową-biel jej skóry, błądził dłońmi po niej docierając w każdą cząstkę Jej ciała.
Pierwszą rzeczą, jaka dała znać o sobie był nałóg, który powrócił. Pamiętał, że przed każdą akcją, którą przeprowadzał wypalał fajkę. Stanowiło to pewien rodzaj rytuału. Teraz też kiedy stał pod Jej dworkiem, podświadomie czuł, że jest uczestnikiem takiego wydarzenia. Nie miało znaczenia, że to on był jedną z postaci tego dramatu, musiał zapalić. Przyjrzał się uważnie liściom dębu. Leżeli razem w łóżku, a on delikatnie strącając kosmyk Jej włosów podał jej ogień. Palili wspólnie. Widział, jak śmieje się rozkosznie i wydmuchuje kolejne kłęby dymu. W pewnym momencie, kiedy lepiej się im przyjrzał dostrzegł napis: walcz o Mnie!
Godzinę później zaczął odczuwać pierwsze odrętwienie. Powoli ból promieniował do stopy. Wiedział, że jeszcze nie przyszedł czas by ją zmienić. Nie mógł jeszcze przenieść ciężaru na drugą. Za szybko, nie miał pewności, jak długo będzie zmuszony tu czekać. W odpowiedzi przyszedł owad. Zwykła mrówka, być może przodowniczka pracy. Odpowiedzialna, tak jak Ona, która brała na swoje barki, taki ciężar. Kiedy rodzice zmarli, zrobiła wszystko, aby nie zawieść brata. Znosiła każdy wybryk, płaciła za jego kaprysy. Wytrzymasz dla Mnie i ty mówiły Jej usta. Nie podniósł nogi. Kilkanaście minut później ból ustąpił.
Głód nie stanowił problemu, szybko go zastąpił kolejny widokiem. Patrzył na dzięcioła. Ptak wykonywał jednostajne ruchy, choć czasem wydawało mu się, że przyspiesza, jakby był bliższy celu. Byli blisko. Objęła go nogami. Zaczęli powoli, lecz w pewnym momencie chciała go mieć bliżej. Starał się zrównał się z Jej rytmem. Osiągnął jedność. Odetchnął z ulgą. Znowu przetrwał.
Najgorsze było pragnienie. Żar palił go od środka. I wtedy przyszedł deszcz. Nie wyciągał języka, aby go łykać. Czuł, jak przenika przez jego skórę. Powoli krople deszczu stawały się jego częścią, tak jak Ona. Widział jej uśmiech. Śmiała się oczami, o tak zmiennej barwie, która uwodziła melodią kolorów. Zieleń przyrody, która go otaczała, oddawała barwy jej oczu.
Wtedy usłyszał głos.
- Pani hrabina kazała przekazać. - metr od niego stał Jan, który wręczył list. Dwa kroki dalej Aleksander, który rzekł:
- To jej wybór, szanujmy go, choć nigdy przyjaciółmi nie zostaniemy.
Przeczytał wiadomość i ruszył z nimi. Czekał w altanie. Nie czuł głodu, ani pragnienia. Mokre ubranie kleiło się do skóry, ale nie czuł zimna. Otarł tylko głowę ręcznikiem i ściągnął marynarkę. Czekał i patrzył na ogród. Nie szukał swojego kwiatu, bo już go znalazł.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 05-05-2019 o 20:11.
Athos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172