Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2019, 12:44   #46
Cranmer
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Ramirez otworzył drzwi aby wypuścić Anioła Stróża.

- Moross, kieruj strażnika na miejsce akcji.
- Tak jest sir.

Drzwi zostały tak samo szybko zamknięte a Ramirez zastanawiał się tylko chwilę.

- Podnieść samochód ale nie odlatuj stąd i czekaj na dalsze instrukcje. Wiem, że ta prośba może być się nieco ekscentryczna ale proszę o jej dokładne wypełnienie tak samo jak kolejnych poleceń.

Ramirez nie zamierzał ignorować położenia swojego morpha więc jeden proces czuwał nad tym w pełni. Dwa pozostałe zajęły się problemami w środku…

Trup Mahakaviego stygł, trup zawsze lepszy niż nic.

- Opal bierz ciało zmywajcie się stamtąd. Postaram się zająć chociaż jednego z nich.

Posiadanie połączenia dawało wiele korzyści... na przykład brutalny włam na instery po którym następuje wgranie programu mieszającego w zmysłach, nie było czasu na subtelności do których uciekł sie haker włamujący się wcześniej do Ramireza. Jeden z ochroniarzy został szybko i brutalnie zbombardowany pakietami i śmieciowym kodem aby ogłupić i następnie przełamać jego zabezpieczenia.

- Dziękuję, nie trzeba. Nie wiem czy dam radę z ciałem... - Opal odpowiedziała słabym głosem na komunikatorze.
Włamanie na inserty meshowe było piekielnie trudne i pierwsze próby Ramireza spełzły na niczym. Musieli mieć dobre zabezpieczenia, co nie mogło dziwić biorąc pod uwagę jak ogromnym zagrożeniem był dla nich cyberatak. Ramirez był świadom że nawet stockowe zabezpieczenia, które producenci synthmorfów implementowali na insertach i w cybermózgach, były bardzo stabilne i odporne. Co nie oznaczało że niemożliwe do zhakowania. Naukowiec miał świadomość, że przy jego umiejętnościach wszystko było kwestią wystarczającej ilości prób.
Tymczasem samochód uniósł się ponad wejście, które otworzyło się gwałtownie wypluwając tłum ludzi. Bot przefrunął ponad ich głowami przedostając się do wnętrza hali. Moros zameldował o tym, czego Ramirez i tak był świadom. Walka nożowniczki z ochroną przy maszynie. Smith na chodniku rewizyjnym wymieniający ogień z jednym z ochroniarzy. Strzelanina wewnątrz pokoju VIP.

- Bill ci pomoże
Czas… Potrzeba więcej czasu…

Ramirez rozłączył implant multi-task robiąc zrzuty procesów i powrócił na dwie sekundy do jednej osoby… tylko po to aby uruchomić implant mentalne-szybkości. Jeden spójny proces szybciej złamie zabezpieczenia niż dwa inne.

- Moross pilnuj i prowadź Smitha. Melduj o wszystkim.

Wszystko.Jest.Wolniejsze.Od.Myśli.

Wspierany implantami i presją czasu Ramirez wznowił atak. Każde zabezpieczenie lukę… nawet jeśli trzeba się pomóc jej ujawnić bardzo natarczywym nazwałem pakietów.

Zmultiplikowany, wielopoziomowy atak zaczął przeciążać systemy bezpieczeństwa synthmorfa. Bombardowanie pseudo-danymi zaczęło przynosić efekty i komunikaty zwrotne w końcu przyniosły ze sobą szczątkową informację świadczącą o znalezieniu luki. Utworzenie odpowiedniego przyczółka było już proste. Teraz należało przypuścić atak na konkretne systemy. Na tą chwilę ochroniarz z pewnością był zdezorientowany i próbował powstrzymać atak, ale wciąż pozostawał operatywny.
W tym czasie bot wleciał do pokoju VIP i otworzył ogień siekąc po synthmorfie, ale nie uszkadzając go zbytnio. Żadna z kul nie spenetrowała pancerza.

- Bill! ZbierajKobietyICiałoMahakaviego!

Słowa były napisane jednym ciągiem poniżej sekundy… szybko jak na zwykłego człowieka ale nie było czasu na interpunkcje komunikatu. Ramirez był za bardzo skupiony na podtrzymaniu ataku na cybermózg ochroniarza.

Kilka pomysłów przeszło przez myśl doktora/hakera ale ta najbardziej sensowna była jedna - wyłączyć systemy. Bot uruchomi się ponownie ale zajmie mu to trochę czasu który pozwoli reszcie na bezpieczną ucieczkę.

Brutalny atak unieruchomił synthmorfa. Ramirez widział na kamerze jak ochroniarz nieruchomieje. Wszystkie systemy zastygły w tym stanie, w którym były ułamek sekundy temu. Wyglądało to tak, jakby jego ciało zdjął paraliż. Bill w tym czasie rzucił się w kierunku Opal i zaczął z nią zabierać ciało Petro.
- Niestety musi Pan tu wysiąść - ktoś nagle oznajmił i sekundę zajęło Ramirezowi zrozumienie, że to właśnie kierowca do niego mówi.
Powrót do rzeczywistości przyniósł też jedną niepokojącą informację. Samochód zaczynał się wznosić coraz bardziej ku górze oraz przechylać na bok. Naukowiec usłyszał szczęk otwieranego zamka w drzwiach przy których siedział. Na podsufitce tuż nad głową ukazał się czerwony neonowy napis “Your permissions has been revoked”.

- WolneŻarty.

Ramirez upewnił się, że ma zapięte pasy i zaparł się w miejscu aby nie wypaść. Dotknął ręką drzwi i wykorzystując implanty do wykrywania elektroniki namierzył mechanizm sterowania i zablokował drzwi.

- Samochód i ja zostajemy tutaj, skontaktuj się z numerem firmowym w celu potwierdzenia uprawnień, wewnętrzny 333. Kod 485.

Ramirez starał się mówić powoli.Wszystko co się działo było nie takie jak powinno..

Drzwi zostały zablokowane. Samochód jednak wciąż się przechylał i robił to coraz szybciej. Siła odśrodkowa oraz pasy trzymały wszystkich trzech Ramirezów w miejscu.
- Przepraszam. Zaszła pomyłka - odezwał się kierowca. - Oczywiście może pan tu zostać. REGUŁY nie pozwalają mi pana do niczego zmusić.
Kabina samochodu była jakby trochę większa. Chyba po to by pomieścić wszystkie trzy morfy. Ramirez przyglądając się swoim współpasażerom, których nagłe pojawienie się było zaskoczeniem, nie mógł nie dostrzec ich podobieństwa między sobą i do siebie samego. Nie wydawali się być jednak tak samo zaskoczeni jak on.

- Moross, zaplanuj mi wizytę według wcześniejszej rozmowy. Najlepiej na jutro. I dodatkowe spotkanie z firmowym sieciowcem.
- Tak jest sir.

Ramirez był zdziwiony. Nie było to najdziwniejsze co się do tej pory stało, ale absurd był tym razem zbyt oczywisty. Miał plan sofcie zostawił by tym samym towarzyszy bez wsparcia na jakiś czas…

- Stracicie na chwilę feed, mam problemy. Zaraz wracam

Po nadaniu tych słów Ramirez rozłaczył się z siecią mesh. Żałował, że nie ma cyber-mózgu jak synth bo to wszystko byłoby prostsze. Rzucił okiem bez wsparcia AR i jeśli wnętrze pojazdu ciągle zawierało trzy wersje jego wzruszył ramionami i zapytał

- Co panów tu sprowadza? Czy to na pewno zgodne z REGUŁAMI?

Niestety postrzeganie Ramireza nie zmieniło się. Nie licząc braku użytecznych pluginów ARowych, bez których można było czuć się “nagim”. Jeden z obecnych rozparł się na kanapie przyjmując zamyśloną minę.
- Nie jestem do końca pewien. Mam wrażenie że jestem tobą… lub tobą - zwrócił się do trzeciego - Lecz nie potrafię tego do końca wyjaśnić….
- Ponieważ to wy jesteście moimi kopiami - rzekł trzeci z wielką pewnością siebie - Najzwyczajniej w świecie doszło do zakrzywienia krzywej Plancka, co w bezpośredniej styczności z wirusem…
- ...Doprowadziło do wypaczenia jaźni naszego EGO - dokończył drugi.
- Mojego EGO - poprawił ten trzeci.
- Proszę Pana - wtrącił się kierowca - REGUŁY z natury są zgodne same ze sobą, więc potwierdzam, że w zgodzie z nimi nie mogę Pana do niczego zmusić. To Pana wolny wybór.
A samochód wciąż kręcił się i zaczął powoli przyśpieszać. W przedniej szybie majaczyła się sylwetka wieżowca.

- Zatem zgodnie z REGUŁAMI samochód powinien się zatrzymać bo nie chcę się kręcić i uderzyć w wieżowiec. Jednocześnie nie powinien też spaść na ziemię.

Wniosek do którego dochodził Ramirez wydawał się w być w pełni logiczny choć zdecydowanie idiotyczny.

- Chciałbym zakończyć tę symulację - Oświadczył - I jest to zgodny wniosek każdej wersji mojego EGO.

Od czego to wszystko się zaczęło… pamięć bywa zwodnicza ale biologię ciężko oszukać. Nie odwołując się do zapisu przeszłości i implantów wspomagających Ramirez postarał się po prostu przypomnieć sobie ostatnie co pamięta sprzed całego tego bałaganu… ciąg zdarzeń. Bez pauzy. Bez przerwy.

Wszystko co się do tej pory wydarzyło wydawało się być poukładanym ciągiem przyczynowo-skutkowym. Była kilka punktów, które mogły zastanawiać naukowy umysł Ramireza. Na przykład fakt, że do tej pory wszystko szło po ich myśli. Nawet gdy z pozoru robiło się gorąco, wychodzili z ambarasu obronną ręką. To było jednak za mało by zarzucić ostatnim 48 godzinom fałsz. Analityczny umysł Santany wychwycił jednak coś jeszcze. Rzeczywistość wypaczyła się chwilę po jego ataku na synthmorfa. To oraz wspomnienie wniosku, że wirus mógł się przemieszczać zarówno drogą elektroczniczną, jak i biologiczną, prowadziło do pesymistycznej konkluzji. Uchwycił spojrzenie pozostałych Ramirezów, a ich kiwanie głowami sugerowało, że doszli do tych samych spostrzeżeń.

Plan był dobry, ale nie uwzględniał scenariusza, w którym Petro i/lub jego ochrona byli zarażeni. Ta ostatnia myśl towarzyszyła naukowcowi, gdy pojazd uderzał w wieżowiec.
 
Cranmer jest offline