Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2019, 22:38   #105
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Mężczyźni czekali długi czas nim towarzysze Mevela przestali się kręcić po okolicy. Kiedy byli przekonani, że mogą wyjść z ukrycia noc była już bardzo ciemna. Księżyc wcześniej oświetlający ulice przesunął się na nieboskłonie i zacienił okolice. Karczma po tamtym wydarzeniu ucichła i powoli gasły w niej światła. Ostrożnie wyszli z kryjówki ciągnąc za sobą jeńca. Ten nie szamotał się i tylko uważnie obserwował. Ostrza Gveira skutecznie tłumiły jego zapędy do ucieczki. Esmond szedł z przodu wyszukując nadchodzących patroli straży. Z jakiegoś powodu Mevel nie był skory zdradzać ich pozycji. W końcu po kolejnym długim czasie dotarli do karczmy, w której wcześniej się zatrzymali. Niestety była już zamknięta. Wóz na domiar złego również. Pozostała tylko stajnia. Mając na uwadze jeńca mężczyźni związali go dodatkowo przywiązując do słupa. Esmond jeszcze w przypływie paranoi zasypał go leżącym tu i ówdzie sianem. Po czym wszyscy poszli spać.

Kiedy mężczyzn nie było Hektor zaczął się niepokoić. Izabella oraz Aurarius również zgłosili swoje obawy Ristoffowi. Mag jednak zdawał się być niewzruszony. Uznał, że jak nie znajdą się następnego dnia to nie będzie specjalnie dla nich opóźniał podróży. Noc minęła niespokojnie. Hektor śnił o pierzastej bestii. Sowi gryf w majaczącej ciemności się wyprostował stając na tylnych nogach. Spoglądał żółtymi ślepiami, które zmieniały się i malały. Potężna sylwetka zwierzęcia zrobiła się smuklejsza i niższa. Przed rycerzem stała chuda postać o długich siwiejących włosach i równie długiej brodzie. Piwne oczy błyszczały zza krzaczastych brwi.

Sen urwał się nagle.

Słońce powoli wyglądało zza horyzontu. Jaśniało. Rycerz tym razem wyraźnie pamiętał osobę ze snu. Schodząc na dół już miał zasiąść do śniadania, kiedy koło niego pojawił się mocno zaaferowany Dizi.

- Pójdźcie ze mną rycerzu... albo zawołajcie Ristoffa... albo.. Ja już nie wiem, zawołajcie kogoś i chodźcie do stajni. P-proszę.

Karzeł był przestraszony. Kiedy rycerz w końcu dotarł do stajni wraz z Ristoffem, poniekąd mógł zrozumieć, dlaczego Dizi tak się zachowywał. Na miejscu bowiem zastał Esmonda i Gveira... oraz nieznanego mu mężczyznę związanego i okrwawionego lekko. Spoglądał na wszystkich złowrogo, a kiedy dostrzegł utopca dodatkowo się skrzywił. Niechybnie by splunął gdyby knebel nie blokował mu skutecznie ust.

***

Esmond i Gveir zasnęli ciężkim snem. Najemnik mógł wtulić się w ciepłe futro swojego wierzchowca. Niedźwiedzica jednak nie zamierzała pozwolić łowcy się zbliżyć. Musiał odnaleźć inne miejsce na nocleg. Rybożer spał brzuchem do góry od czasu do czasu przebierając łapami, a jataki zwyczajowo spały na stojąco. W końcu kąt z sianem nieopodal Mevela zdał się najrozsądniejszy. Gdyby postanowił się uwolnić Esmond miał szansę go usłyszeć.

Nic nie zmąciło jednak jego snu, choć niewątpliwie mógł chcieć się obudzić. Znów zobaczył twarzy tych, których skatował w poszukiwaniu zemsty. Znów zobaczył twarzy swojej rodziny martwej. Na sam koniec jego żyjący brat odchodził od niego zostawiając go znów samego. Mocne szturchnięcie wyrwało go dopiero ze snu. Wracając do rzeczywistości dostrzegł nad sobą Diziego. Potem zaś nastąpiło zamieszanie, kiedy Gveir nonszalancko przedstawił karłowi Mevela. W końcu w drzwiach karczmy pojawił się Mag i rycerz. Nastąpił kolejny dzień.
 
Asderuki jest offline