Pomaganie bliźnim zyskuje (dla pomagającego) przychylność bogów (a przynajmniej ich większości), zazwyczaj jednak jest pracochłonne i czasochłonne.
Tak też i było z naprawą wozu. Słońce przesunęło się ładny kawałek po nieboskłonie, nim się rozjechali - kupien na południe, a oni - na północ.
* * *
Zmierzchało się już, a oni jechali i jechali, nie znajdując żadnego porządnego miejsca na nocleg. I nie znaleźliby, gdyby nie Vares, który wzniósł się nad poziomy i - z lotu ptaka - zauważył oddaloną nieco od traktu polankę.
I nie tylko polankę.
Miejsce nie wyglądało na często odwiedzane - być może z tego powodu, iż od drogi oddzielały je drzewa i krzewy, więc dotarcie tu wozem byłoby raczej trudne.
Ale i tak niedaleko brzegu można było zauważyć ułożony z kamieni krąg, idealny wprost na rozpalenie ogniska.
-
Pięknie tu, cicho i spokojnie - powiedział Karl. -
Mimo wszystko proponowałbym ustalić warty. Wezmę przedostatnią.