Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2019, 21:41   #270
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Nie pamiętał już kto go odciągnął od "grobu" Lulu. Ktoś krzyknął na niego, a on posłusznie powlókł się za resztą. Otumaniony do spółki przez żal i alkohol, nawet nie zdawał sobie sprawę gdzie się znajdują. Usiadł przy ścianie, wyciągnął nogi i nie wiedzieć kiedy zasnął...

Następnego dnia opuścili to cholerne miasto. I bardzo dobrze, raz na zawsze zostawić je za sobą i zapomnieć. To ostatnie nie było jednak takie proste. Widział jej twarz każdej kolejnej nocy. Pojawiała się na końcu całej serii zakrwawionych oblicz, które widywał w snach. Noce przestały nieść ze sobą ulgę, którą wcześniej zapewniała jej osoba. A dni stały się jeszcze cięższe niż dotąd.

Wlekli się po gorącej pustyni, wciąż naprzód i naprzód. Sticky nawet tego nie dostrzegał. Wpatrywał się tylko w plecy osoby idącej przed nim i starał się utrzymywać dystans. Głód, pragnienie, zmęczenie zdawały się rosnąć z każdą godziną, ale skoro przeżywał katusze wewnątrz, czemu na zewnątrz miałoby być inaczej?

Jedyną ulgę przyniosła noc w opuszczunej wiosce. Kilka butelek "zdobycznego" alkoholu zapewniło spokojną, pozbawioną posranych snów, noc. Ale rano trzeba było zapłacić za to zwyczajową cenę. A potem było jeszcze lepiej.

Ale Billy szedł dalej. Inni szli, to i on. Wciąż był członkiem drużyny, chociaż po prawdzie już się nim nie czuł. Opatrywał rany innych, ale nie zagadywał swoich pacjentów jak niegdyś, próbując głupich żartów. Spożywał wspólne posiłki, ale robił to gdzieś na uboczu, poza kręgiem innych. Z nikim nie rozmawiał, od opuszczenia ABQ wypowiedział tylko parę słów. Wszelkie próby rozmowy z nim zbywał milczeniem. I bez przerwy wgapiał się gdzieś w dal. Dal, w której nie dostrzegał niczego.

Inni cierpieli nie mniej niż on, może nawet bardziej. Żywność się kończyła, zmylili drogę, skwar dawał się we znaki coraz bardziej i bardziej. A to nie był koniec pustynnych atrakcji.

Po przejściach w Legionie, Sticky uważał, że nie może trafić do gorszego miejsca. I nie mylił się. Lecz pustynia okazała się kolejnym Legionem. Zamęczała swoje ofiary, zmuszała do nadludzkich wysiłków, bawiła się nimi, dając w zamian tylko kolejne porcje cierpienia. I tak samo jak państwo Ceasara, wydawała się niemożliwa do pokonania, a co gorsza nie miała nawet swoich wysłanników, na których możnaby się choć trochę wyładować.

Chyba że za takich uznać wspomniane głód, pragnienie i zmęczenie. Wkrótce do ich grona dołączył czwarty z jeźdźców - promieniowanie. Gdy do Billy'ego dotarło co się z nimi dzieje, gdy zaobserwował pierwsze objawy, nie wytrzymał. Nogi się pod nim ugięły, oparł się rękami o ziemię i zaczął cały drżeć. Dopiero gdy odchylił się do tyłu można było zauważyć, że... śmieje się. Był to opetańczy i bardzo długi śmiech. Niełatwo było mu się uspokoić. Teraz przynajmniej wiedział, że Lulu faktycznie miała szczęście...
 
Col Frost jest teraz online