Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 22:50   #168
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Tylko Moira, ale z odległości korytarza - Alice odpowiedziała.
- Mam nadzieję, że rzeczywiście jak odpocznie, to mu przejdzie… - dodała, po czym rozejrzała się za jego plecakiem Hello Kitty. Musiała coś sprawdzić. Podeszła do niego i wyciągnęła czasopismo Barbie. Zaczęła szukać horoskopów.
Tylko czy pamiętała, jaki znak zodiaku miał Kit? Czy on w ogóle zdradził go? Znalazła magazyn i stronę z horoskopami, przynajmniej tyle.
Tymczasem Jenny odwróciła się w stronę brudnej, zamazanej ściany.
- On to zrobił? Nie przypomina mi to niczego… - zawiesiła głos. - Myślę, że dziewczynka nie będzie problemem. Gorzej, gdyby Darleth natknęła się na niego. Pewnie by zmarła na miejscu. To co przynieść z kuchni oprócz soli? - zapytała i ruszyła w stronę drzwi. Jeszcze raz zerknęła na Kita. Chyba naprawdę żałowała go.
- Wcześniej był tam wzór, ale spróbowałam go zmyć, żeby oczywiście Kit nie był wystawiony na jego działanie - wyjaśniła, po czym zaczęła przyglądać się znakom zodiaku. Pamiętała swój, bo trudno było nie pamiętać… Wydawało jej się, że Bee miała coś o calineczce, tymczasem Jenny była lwem, tak jak prognozowała… Alice nie była pewna jaki znak wymienił co do siebie Kit, ale kojarzył jej się z czymś subtelnym. Popatrzyła więc na pannę i na wodnika, bo te dwa by jej do niego pasowały.

Cytat:
Napisał Panna
Piastunko Miłości! Rozejrzyj się wokół ciebie! Być może znajduje się niedaleko ciebie pewien przystojny chłopiec, który darzy cię bardzo ciepłym zainteresowaniem. Nie zastanawiaj się, tylko pocałuj go! Pierwsza miłość jest najpiękniejsza, więc kuj żelazo, póki gorące. Niechaj Amor przekłuje wasze serca strzałą miłości. Nic już nie będzie takie, jak wcześniej!
Cytat:
Napisał Wodnik
Pracowita Pszczółko! Uwielbiasz uczyć się, poznawać świat i nie spoczywać na laurach. To bardzo dobre cechy, które są warte pielęgnowania. Pamiętaj jednak, żeby się nie przepracować! Nie zaharuj się na śmierć. Pamiętaj o tym, aby często wychodzić na świeże powietrze i bawić się z rówieśnikami. Podręczniki i obowiązki są ważne, ale nie pozwól, żeby przejęły kontrolę nad twoim życiem! Zdrowie jest tylko jedno!
- Alice? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Hmm? - zapytała Harper unosząc wzrok od czasopisma. Zamknęła je. Którykolwiek z tych dwóch znaków dotyczył Kita, bardziej pasował jej do niego wodnik, ale to oznaczało, że właśnie dziś mężczyzna przepracowywał się? chwileczkę, ale dlaczego w ogóle rozważała prawdopodobieństwo wróżb z takiej gazetki…
- Sól… Tak… Przynieś. Czy mówiłaś o czymś innym? - zapytała.
- Chciałam coś sprawdzić po prostu - wyjaśniła i schowała gazetkę znów do torby Keisera. Zamknęła ją.
Jennifer patrzyła na nią bardzo intensywnie.
- Jestem przekonana, że Księżniczka Barbie to kurwa porywająca lektura, ale proszę, zwróć na mnie jeszcze przez chwilę uwagę - poprosiła. - Zapytałam, czy coś jeszcze przynieść z kuchni prócz soli. Na przykład do jedzenia dla Kita, kiedy już się obudzi. Przygody Barbie mogą jeszcze chwilę poczekać - zawiesiła głos. Na pewno była lekko zirytowana.
Śpiewaczka zerknęła na nią uważnie.
- Myślę, że skoro owoce nie, bo to nie pomoże, to jak znajdziesz jakieś suchary, to mogłyby być ok. Albo nawet płatki. Jogurtów tu nie przynośmy, bo nie wiadomo czy się nie zepsują. Za to ja wezmę mu miskę z łazienki i tyle - oznajmiła i ruszyła w stronę wyjścia, przy którym stała Jenny.
- No i Moira na pewno zaraz da misia - dodała, przypominając Jennifer, by ze względu na dziecko, które mogło być pod drzwiami, uważała na język.
- Ten miś to mu chyba najbardziej pomoże z tego wszystkiego - westchnęła de Trafford. - Zastanawiam się, czy nie stosować na nim taktykę na Joakima - powiedziała. - Pamiętasz te zastrzyki, które miały uspokoić go i wyciszyć jego moc? Skoro Kit nie potrafi kontrolować swojej, w podobny sposób, to może mu też by pomogły. Bo jeżeli w przeszłości też mu się zdarzało doprowadzić do takiego stanu… - pokręciła głową. - Spójrz na niego. Jak wygląda. Ja myślałam, że jest po prostu bulimikiem, ale jeśli codziennie wymiotuje niezależnie od własnej woli… i nawet nie wie dlaczego… bo jest nieświadomy własnej mocy… To czyni go to naprawdę tragiczną ofiarą. Bo nie można sobie pomóc, kiedy nie wiesz, co ci szkodzi - mruknęła. Następnie zamilkła. - Chyba wczułam się nieco za bardzo - uśmiechnęła się półgębkiem i ruszyła w stronę wyjścia, aby przynieść wszystkie te rzeczy.
Alice zastanawiała się nad tym. Rzeczywiście, Jenny mówiła jej o tych zastrzykach w Helsinkach… Przez ten cały czas po prostu wyleciały jej z głowy.
- Zgaduję jednak, że nie masz ich ze sobą, co? Bo wtedy byśmy mogły jutro sprawdzić, czy mogłyby mu pomóc - zauważyła. Nie mogły w obecnej chwili lepiej pomóc Kitowi.
- Jutro może kupmy sok pomidorowy, pewnie dobrze by mu zrobił po takim wymiotowaniu - stwierdziła. Poczekała, aż Jenny wyjdzie i ruszyła za nią, zamykając drzwi sypialni Christophera.
- Nie mam. Jednak może lepiej poczuje się po zwykłych przeciwbólowych… ja na przykład czasami czuję się po nich jak na haju. Poza tym w Douglas będzie można kupić jakieś uspokajające tabletki… taką mam nadzieję. Ale to nie dzisiaj. Będziemy musiały liczyć na to, że tę noc wytrzyma sam z siebie. Myślę, że jest dużo silniejszy, niż nam się wydaje - powiedziała.
Wpadły na Moirę wychodzącą z pokoju.
- Mam Misia Przytulisia - powiedziała, wyciągając przed siebie całkiem sympatycznego futrzaka. - Wspiera mnie w potrzebie, więc panu może też zechce pomóc. I Amy też chciała pójść, w końcu jest pielęgniarką - wyciągnęła drugą rękę z lalką. - Myślę, że jak połączą swoje siły, to pan może już poczuje się dobrze na kolację - powiedziała.
Alice uśmiechnęła się do niej.
- Tak, zdecydowanie tak. A jutro rano Amy będzie mogła wrócić do swoich przyjaciółek i opowiedzieć swoje przygody z dzisiejszej nocy - powiedziała śpiewaczka.
- Daj, zaniosę i usadzę ich na poduszce obok Christophera. Na pewno będzie ci bardzo wdzięczny, że użyczysz mu ich do ochrony - dodała i wyciągnęła do Moiry ręce, czekając aż poda jej zabawki.
Dziewczynka uśmiechnęła się i przekazała swoje skarby.
- To teraz pójdę pomęczyć Darleth - powiedziała i wystartowała niczym afrykańska sprinterka. Po chwili już jej nie było. Alice miała nadzieję, że mała nie zabije się na schodach.
- Trzeba przyznać, że jest samoświadoma - Jennifer mruknęła pod nosem i ruszyła tak właściwie za Moirą. - Sól i suchary. Rozumiem.
Tymczasem Alice wróciła do Kita. Mężczyzna oddychał niespokojnie przez sen, który zdawał się płytki… ale tak mogło się tylko wydawać. Z jakiegoś powodu Harper wydawało się, że nawet orkiestra by go w tej chwili nie obudziła. Choć mogłaby go zabić. Alice instynktownie chodziła bardzo cicho, jak gdyby sam dźwięk był w stanie zatrzymać serce mężczyzny. Bo wyglądał na aż tak kruchego.
Śpiewaczka popatrzyła na misia i na Amy.
- Mam nadzieję, że mu pomożecie, gdyby była taka potrzeba - powiedziała do nich szeptem. Ostrożnie podeszła do jego łóżka i usadziła zabawki w takim miejscu, by mu nie przeszkadzały, a żeby były w jego pobliżu.
Pogłaskała je po głowach, po czym zerknęła na Kaisera. Następnie wyprostowała się i wycofała. Ruszyła do łazienki po zostawioną tam miskę. Potem będzie musiała trochę ogarnąć tamto pomieszczenie, ale najpierw sól w pokoju Kita…
Zabrała miskę z łazienki i nasłuchiwała, czy Jennifer już nie wracała z solą. Zamierzała poczekać na nią w jego sypialni. Miskę ustawiła na szafce nocnej tak, że gdyby się zbudził, to mógłby ją szybko sięgnąć.
Jednak na razie nie budził się. Z drugiej strony nie wydawało się też, żeby za bardzo wypoczywał. Mężczyzna co chwilę rzucał się. Na tyle mocno, że Alice zaczęła obawiać się, że wypadnie z łóżka. Przetrzymała go w pewnym momencie, ale wnet Keiser uspokoił się. Przynajmniej na ten moment.
- Przepraszam? - rozległ się kobiecy głos, jednak to nie była blondynka. - Jenny mówiła mi, właśnie ją minęłam… że coś nie tak z Kitem - Barnett uchyliła drzwi i zerknęła do środka. - Mogę wejść? - zapytała.
- Wejdź, wejdź - zaprosiła ją Alice.
- Biedaku… - powiedziała Bee współczującym, ciężkim tonem, zerkając na Keisera. Chyba nie lubiła go zbyt bardzo, jednak ciężko go było nie żałować, widząc go w takim stanie. Był blady niczym ściana, a mokry jak szczur. Różowe włosy przypominały plastikową perukę i wyglądały odstręczająco. Jedynie rysy twarzy Kita były przystojne, ale wcale nie nadawały mu zdrowego wyglądu.
Harper mimo że był w takim stanie, pogłaskała go po czole. Może potrzebował po prostu nieco opieki. Przyniesie mu jeszcze ten ręczniczek, którym wcześniej robiła mu okłady i nim sama położy się spać to zajrzy do niego.
- Niepokoi mnie, że to dlatego, że korzystał dziś tyle ze swej mocy… - wyjaśniła co o tym sądziła.
- Powiedz mi Bee, a ty wiesz jaką masz moc? - zapytała, bo tego wcześniej z nią nie omawiała.
- Tak… oczywiście - odpowiedziała Barnett i zamilkła na moment, obserwując Alice. Nagle drgnęła i zaczerpnęła powietrza. - Ty nie wiesz, co potrafię? - wydawała się zaskoczona. - Myślałam, że ktoś ci powiedział… wow… Ale to w sumie pasuje do mojej mocy, że nie wiesz, jaką umiejętność posiadam - zażartowała. - Potrafię sprawić, że dana osoba na krótki moment zapomni o moim istnieniu. Tylko tyle i aż tyle - mruknęła. - Czasami mam wrażenie, że używam tego stale na wszystkich - uśmiechnęła się lekko, lecz nerwowo. Chyba chciała rozładować napięcie, jakie tworzył widok cierpiącego Kita. - Na przykład może biec na mnie nożownik z wyciągniętą bronią i nagle przestaje mnie widzieć, a w jego głowie nie ma informacji na temat istnienia jakiejś Bee. Rozgląda się kompletnie skonfundowany i nie widzi, jak celuję w niego pistoletem i strzelam. To dość silna umiejętność, jednak sprawdza się tylko wtedy, kiedy jestem sam na sam z przeciwnikiem. Bo nie potrafię wpływać na tłumy, czy nawet dwie osoby. A żadna ze mnie wojowniczka. Jestem słaba i oko mam niezbyt celne też - tłumaczyła.
Harper zastanawiała się.
- To bardzo ciekawa zdolność i na pewno niezwykle przydatna w pewnych momentach… - zauważyła.
- Może gdy uda ci się skonsumować różne rzeczy, w jakiś sposób się rozwinie i będziesz mogła więcej… - zauważyła Alice. Nasłuchiwała, czy może Jenny wracała na górę.
- Jennifer nie dała ci przypadkiem soli, żebyś ją tu przyniosła, co nie? - zapytała na wszelki wypadek.
- Miała tę sól przy sobie, kiedy szła. Chyba wstąpiła do swojego pokoju po coś. Myślę, że lada moment tutaj bę…
Bee zamilkła. Zrobiła krok w bok, aby zrobić miejsce dla Jennifer.
- O wilku mowa - powiedziała.
- Obgadywałyście mnie? - zapytała de Trafford, po czym kontynuowała, nie słuchając i nawet nie oczekując odpowiedzi. - Darleth ma zgagę od czasu do czasu i je wtedy kruche herbatniki. Nie mają prawie w ogóle cukru, bo są dla cukrzyków. Tak powiedziała - rzekła, podnosząc paczkę nieapetycznie wyglądających ciasteczek. - Myślę, że będzie to równie dobre, jak suchary. Swoją drogą, Hastings powiedział, że za kwadrans będzie wyciągał zapiekankę z piekarnika. Powiedziałam mu, że mamy mały kryzys. Zapytał więc, czy zostawić ją w piekarniku na małych ogniu, żeby była cały czas ciepła, czy przyjdziemy teraz.
- Oczywiście, że obgadywałyśmy, jestesmy trzema kobietami, zaraz pewnie się dowiem jutro, że sterczał mi dziś jakiś włos jak nie trzeba i już go omówiłyście - rzuciła Alice, ale pokręciła głową w lekkim rozbawieniu.
- Bardzo dobrze podsumowałaś nas i poziom naszych problemów - odparła Jennifer.
- Podaj mi sól, wysypiemy ją tutaj, aby wróżki nie mogły wleźć. Mam złe przeczucie co do tego, w końcu Kit jest chyba jedną z dwóch najbardziej trzymających głowę w chmurach osób w naszej grupie… - podeszła do blondynki, by wziąć sól.
- A druga? - zapytała Bee. - To ja? Prawda, że ja - powiedziała oznajmująco.
- Tu chyba jesteśmy egzekwo. Jenny jest tu chyba najmocniej stąpającą po ziemi osobą… co więcej, jak w nią dobrze sieknie, to kamienie będą latały… - stwierdziła rudowłosa.
- Dlatego sądzę, że i w naszych oknach przydałaby się sól… I jeszcze koło framugi przy drzwiach - dodała.
Następnie Alice ruszyła z nią do okna i rozsypała w miarę prostą linię wzdłuż całego parapetu. Następnie westchnęła i oparła dłoń o okno.
‘Żadna wróżka tędy nie przejdzie. Tak mówię ja. Dubhe…’ - właściwie nie wierzyła w to, że miała moc powstrzymania takich istotek, ale bardzo chciała, aby ta intencja została przywiązana do tego okna. Westchnęła znów i odjęła od niego rękę. Cofnęła się.
- Ciastka połóż koło herbaty no i w zasadzie możemy iść. Zjemy kolację, a potem każde z nas może robić co chce. Ja zajrzę jeszcze do Kita przed snem - powiedziała i zerknęła na sól. Uznała, że pójdzie do siebie i ją tam zostawi. Wtedy będą ją mieli od razu pod ręką na piętrze.
Jennifer wyszła za nią na korytarz.
- Czyli powiedzieć, że będziemy za kwadrans? Czy trochę dłużej? Wykąpałaś się już? - zapytała. - Bo chciałaś, nie twierdzę, że musisz. Ostatecznie dzisiaj nie miałaś gdzie się zabrudzić, a rano byliśmy jeszcze w Trafford Park.
Tymczasem Bee jeszcze chwilę patrzyła na Kita i dopiero wtedy dołączyła do nich.
- Szczerze mówiąc… boję się go trochę zostawić samego - powiedziała. - Nie wiem, czego się spodziewać. Czy zaraz obudzi się i zwymiotuje całe wnętrzności, po czym zginie, czy może zapadnie w głęboki, regenerujący sen. Bo teraz jest niespokojny. Raczej nie spadnie z łóżka, ale trochę się rzuca… - zawiesiła głos.
- Ale ta kolacja chyba nie będzie trwała zbyt długo? - zapytała Jenny. - Myślę, że tyle mimo wszystko wytrzyma…
Następnie zapadła cisza. Obie kobiety patrzyły na siebie. Chyba ich myśli krążyły w podobnych okolicach… albo kompletnie odmiennych. Przecież nie mogły tego wiedzieć, skoro milczały.
- A w nocy… - wreszcie powiedziały jednocześnie i znowu zamilkły.
Bee westchnęła.
- Pewnie nie wyśpię się, ale mogę spać z nim w pokoju - powiedziała. - Z jakiegoś powodu nie boję się, że zaatakuje mnie seksualnie - lekko zażartowała. - Myślę, że nie powinnyśmy zostawiać go zupełnie samego na tych kilka godzin, zwłaszcza jeśli jest jeszcze to zagrożenie ze strony wróżek.
- Jest sól… - zaczęła Jenny.
- Ale nie wiemy, czy działa. Według Chevonne tak. Ale ona również zakazała przędzenia w sobotnie noce, czy kiedy tam… - machnęła ręką. - Myślę, że to akurat nie jest prawdziwe przykazanie, więc sól może być tak samo zawodna.
Harper zastanawiała się wraz z nimi.
- Cóż, nie zaszkodzi, by ktoś został z nim w nocy. Zawsze tak będziemy mogły szybciej zareagować. Zostawię też lekko uchylone drzwi u siebie, żeby w razie czego słyszeć co dzieje się na korytarzu. A teraz chodźmy jeść. To nie jest oficjalna, wykwintna kolacja, tylko zwyczajna, choć powitalna. Wezmę kąpiel później, gdy już wszystko zostanie załatwione i opanowane… - wytłumaczyła jaki miała plan. Była w nowych, świeżych ubraniach, a poza tym Jenny zauważyła, że przecież nie mieli gdzie dziś się zabrudzić. Śpiewaczka zerknęła na drzwi pokoju Keisera.
- Będę chciała pogadać dłużej z Shanem, ale ty Bee, jeśli nie masz żadnych szczególnych planów na dziś, prosze miej na niego oko… - poprosiła Barnett śpiewaczka.
- Tak zamierzam - odpowiedziała kobieta.
- Przez kilka pierwszych godzin ja mogę przy nim czuwać - powiedziała Jennifer. - Ja nie zasypiam zbyt szybko. Jeśli mam siedzieć w swoim pokoju, to równie dobrze mogę być przy nim.
- W porządku - odpowiedziała Bee. - Ja ostatnio bardzo wcześnie wstaję, czasem nawet przed piątą. I też szybko zasypiam. Więc pewnie uda mi się zdrzemnąć w tym czasie.
- Jaka piękna współpraca - de Trafford powiedziała lekko ironicznie, po czym ruszyła w stronę schodów prowadzących na dół.
- Ja jeszcze pójdę przebrać się w coś ładniejszego. Może to nie jest wykwintna kolacja, ale gospodarzowi na pewno zrobi się miło, jak zobaczy mnie w czymś bardziej eleganckim - powiedziała. W tej chwili miała najzwyklejszą brązową bluzkę i dżinsy. Tak właściwie nie wyglądała wcale źle, choć oba ubrania były już nieco znoszone. Zdawało się, że wybrała je na podróż dlatego, bo je szczególnie lubiła i uważała za wygodne.
- A właśnie… - Jenny przystanęła tuż przy schodach i zerknęła na Alice. - O czym chcesz mówić z Shanem?
- O naszej misji i Edwinie… - zażartowała Harper. Po czym westchnęła.
- O niczym specjalnym, zapytać go o pewne hasło, którego użył wcześniej, dodatkowo o jego stosunek do tutejszych legend i folkloru, może o to co planuje tu robić poza ciągłym spędzaniem czasu w posiadłości. Chcę się zorientować jakiego typu człowiekiem jest - wytłumaczyła jej bardziej jasno o co jej chodziło w związku z Hastingsem.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline