Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 22:54   #171
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Następna godzina minęła na rozmowie na bardzo nieokreślone tematy. Moira dość szybko znudziła się towarzystwem i poszła się bawić. Darleth przypomniała sobie, że jeszcze nie zmyła podłogi na korytarzu na piętrze i uznała, że należy zająć się tym czym prędzej. Jennifer czuła się komfortowo, siedząc w fotelu i pijąc wino. Shane w międzyczasie zaparzył nieco herbaty dla wszystkich. Alice mogła napić się jej, bo trunki były dla niej niewskazane.
- Kto by pomyślał, że cała zapiekanka zostanie zjedzona - powiedział Shane. W następnej sekundzie uznał, że to nie zabrzmiało wcale zbyt elegancko, jednak nikt się nie oburzył.
- A Kit nawet nie spróbował.
- Przygotowałem trochę za mało…
- Nie, myślę, że była taka dobra, że wszyscy jedliśmy dalej pomimo pełnych żołądków - Barnett rzekła uprzejmie.
Shane roześmiał się.
- Mam taką nadzieję - powiedział. Następnie zerknął na Alice, która cicho siedziała na kanapie. - A jakie macie plany na jutro? Chcecie zobaczyć jakieś zabytki na Isle of Man? Czy wolicie spędzić cały dzień w domu? - zapytał.
Harper dopijała swoją herbatę.
- Pewnie trochę tego i tego. Na pewno wybierzemy się do Douglas na zakupy. Może coś zwiedzić no i obejrzeć okolicę… - powiedziała taktycznie i nawet nie skłamała.
Wzięła swój kubek i talerz po jedzeniu.
- Pozwólcie, że udam się już do siebie. Muszę zadzwonić do rodziny i dać znać, że żyję, a do tego po jedzeniu i ciepłym piciu poczułam zmęczenie po podróży. Dziękuję za posiłek i towarzystwo. Życzę wszystkim dobrej nocy - powiedziała, po czym poczekała na pożegnania i ruszyła do kuchni, zmyć po sobie, a potem na górę. Nie była aż tak zmęczona, ale musiała jeszcze przejrzeć wiadomości na komputerze, o ile w ogóle był tu zasięg internetu. Sprawdzić telefon i napisać wiadomość do Arthura i Thomasa, że wszystko jest w porządku. Dodatkowo telefon do Esmeraldy, o ile nie było jeszcze zbyt późno… Weszła do sypialni i rozejrzała się. Wzięła telefon i sprawdziła czas i wiadomości.

Było ich kilka.

Cytat:
Napisał Abigail
Arthur zagubił się i nie chce się obudzić. Próbowaliśmy różnych sposobów, ale jeszcze nie wrócił do ciała. Mogłabyś go sprowadzić poprzez Iter…? Z Thomasem wszystko w porządku. Udało mu się uleczyć cienkie skaleczenie brzytwą na moim ramieniu, ale na jego własnym pojawił się różowy ślad. Boli go. Wydaje mi się, że on bierze na siebie mniej więcej połowę obrażeń odniesionych przez osobę. Boimy się o Arthura.
Cytat:
Napisał Kirill
Tak się zastanawiałem, czy po Błękitnej Lagunie i zabawie sylwestrowej… czy chciałabyś spotkać się z nami w wigilię protestancką? Uważam cię za część rodziny, skoro obydwoje jesteśmy Gwiazdami. Jednak zrozumiem, jeśli masz lepsze rzeczy do roboty.
Cytat:
Napisał Conrad Egelman
W Chile (dokładniej w stolicy, Santiago) wybuchł konflikt pomiędzy naszymi Konsumentami, a tamtejszą rodziną, której członkowie mają dziedziczone moce paranormalne. To stary klan. Jaką powinniśmy podjąć strategię? Kazać naszym uciekać, czy wysłać im pomoc do walki w postaci innych członków? Niestety nie dysponujemy już Szakalami. Dwóch naszych zginęło z ich rąk i Konsumenci domagają się zemsty.
Cytat:
Napisał Conrad Egelman
To znowu ja, tym razem inna sprawa. Mamy trójkę Konsumentów w Teotihuacan. To miasto prekolumbijskie w Meksyku, stanowisko archeologiczne. Jedno z osi miasta była położona w kierunku północ-południe i była nazwana przez starożytnych mieszkańców mianem Aleją Zmarłych. Nie znam szczegółów, ale właśnie dzisiaj otwierają się wrota, to może być związek z ustawieniem gwiazd, nasi ludzie nie wiedzą. Pytają się, czy jeżeli portal otworzy się, to czy powinni go eksplorować, czy tylko spróbować skonsumować go i opuścić teren.
Harper liczyła na spokojny wieczór. Okazało się jednak, że będzie miała poważne rzeczy do obmyślenia. Zerknęła na zegarek, żeby ocenić jak dawno temu dostała wiadomość od Abby. Ile czasu Arthur siedział już w zagubieniu? Tego nie wiedziała. Jednak Abby napisała o tym dokładnie dwie godziny temu.
W tym czasie zaczęła odpisywać Egelmanowi na dwie wiadomości:

Cytat:
Witaj Conradzie, w sprawie Konsumentów w Chile, mam świadomość, że nie mamy już szakali. Jednakże nie zapominajmy jeszcze o Jacku i Melody. Wiem, że nie przepadasz za wysyłaniem ich na misje z powodu specyfiki ich charakterów i zachowań w połączeniu z mocami, ale myślę, że w tej sytuacji nie mamy innych rozwiązań. Spuszczam wilki z łańcucha. Prześlij mi proszę kontakt do tamtych konsumentów, a ja zlecę to zadanie Watasze.

W sprawie Alei Zmarłych, poleć im opisać zjawisko. Niech jednak nie przechodzą przez portal, nie chcemy igrać z kolejnymi bóstwami śmierci, zwłaszcza związanymi z Meksykiem. Niech opiszą co zobaczą, a potem skonsumują energię.

Pozdrawiam.
Wzięła wdech. Napisała wiadomość do Kaverina.

Cytat:
Witaj Kirillu, będę zaszczycona mogąc odwiedzić cię w sylwestra i święta protestanckie. Wszystko omówimy jeszcze tuż przed Laguną. Tymczasem, będę potrzebowała twojej pomocy, niedługo wejdę do Iteru, maksymalnie za pół godziny. Muszę znaleźć brata, zagubił się na planie astralnym. Nie wiem czy sama dam radę. Masz czas?
Zastanawiała się przez chwilę, po czym napisała wreszcie do Abigail.

Cytat:
Spróbuję się tym zająć. Nie martwcie się.
Nie otwierała komputera, wzięła tylko swoją koszulę do spania i spodenki, po czym ruszyła z telefonem do łazienki. Wcześniej był w niej Kit. Teraz, po tym jak ogarnęła pomieszczenie, nie było po tym śladu. Jedynie w jej pamięci. Harper ułożyła swoje ubrania na ręczniku i kosmetyczce, które zostawiła tu wcześniej. Przesunęła sobie szafeczkę bliżej wanny i położyła na niej telefon, po czym rozebrała się i puściła gorącą wodę do wanny. Rozpuściła włosy z końskiego ogona. Następnie pozostało jej czekać na odpowiedzi na smsy, oraz aż woda zapełni wannę, by mogła do niej wejść.
Wnet w pomieszczeniu zrobiło się dużo cieplej. Alice nieznacznie zmarzła na pierwszym piętrze. Na dole przy kominku było przyjemnie, ale na górze rzeczywiście brakowało żaru w kaloryferach. Para wodna jednak odgoniła chłód. Alice rozebrała się, po czym weszła do wanny. Musiała chwilę przyzwyczajać się do gorąca, jednak nie zajęło jej to zbyt dużo czasu. Wanna była wyprofilowana w taki sposób, że mogła się w niej bardzo wygodnie położyć. Nagle jedna żarówka zgasła nad jej głową. Chyba przepaliła się, bo Alice usłyszała cichy syk. Na szczęście była jeszcze druga, więc Harper nie utonęła w mroku. Nawet zrobiło się przyjemnie, nastrojowo. Wzięła telefon i czekała na odpowiedzi. Conrad Egelman odpisał na pierwszy skromnym “ok”. Abby nie była dużo bardziej wylewna. Pożyczyła jej powodzenia we wszystkim, co Alice robiła i jeszcze raz wyraziła swoją nadzieję, że Arthur powróci do siebie cały i zdrowy. Ostatni SMS był od Kirilla.

Cytat:
Napisał Kirill
Jest już środek nocy, ale to jest ważniejsze. Będę czekał na ciebie.
No tak… W Rosji było nieco później. Natomiast Kaverin lubił bardzo wcześnie kłaść się spać i wstawać. Miał też lekki sen, o ile nie przebywał bardzo głęboko w Iterze, więc najwyraźniej zdołała go obudzić piknięciem telefonu. Swoją wiadomość wysłał kilka godzin temu, jeszcze przed kolacją, ale Alice jej wtedy nie odczytała. Kit skutecznie odwrócił jej uwagę.
Rudowłosa powoli odprężała się w wannie. Nie chciała kazać Kirillowi długo czekać, więc zamknęła oczy i postanowiła spędzić w wodzie maksymalnie piętnaście minut.
Oddychała spokojnie i wyciszyła myśli. Starała się uspokoić tę burzę, która zajmowała jej umysł. Chwilę później otworzyła je i usiadła. Wzięła z kosmetyczki mydło w płynie i szampon do włosów o zapachu wiśniowym i zaczęła się myć.

Zaraz po tym wyszła z wanny i wytarła się. Ubrała się w koszulę i spodnie do snu. Uznała, że ze względu na chłód, założy jeszcze sweter i skarpetki. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła do swojej sypialni. Pochowała wszystkie przybory łazienkowe, wzięła z walizki sweter i skarpetki i ubrała, następnie wzięła telefon i wsadzila pod poduszkę, a sama zgasiła światło i położyła się do łóżka. Odprężyła się patrząc w sufit…

Przypomniało jej się, że miała zajrzeć do Christophera.
- Cholera… - mruknęła tylko, po czym wstała i poszła do pokoju Kita.
Kit wciąż był blady i spocony. Tak wydawało jej się, bo nie chciała zaświecić światła i obudzić go przedwcześnie. Mężczyzna wyglądał trochę lepiej niż wcześniej, ale i tak było mu daleko od bardzo dobrego stanu. Jednak był już spokojny. Nie rzucał się. Oddychał bardzo głęboko, jakby jego ciało potrzebowało każdego atomu tlenu, jakiego tylko było w stanie uzyskać. Przynajmniej, jak Alice oceniła, jego płuca pracowały miarowym rytmem. Chyba najgorsza chwila minęła. Ktoś jeszcze wszedł do pomieszczenia.
Jenny miała na sobie piżamę. Była prosta, czarna, złożona z koszuli o długim rękawie i ze spodni. Gdyby nie miękki, gruby materiał ubrania, de Trafford wyglądałaby jak głodny zemsty asasyn. Trzymała jednak w dłoni parujący kubek herbaty, a w drugiej książkę.
- Przyszłaś mnie wyręczyć? - zapytała.
- Nie, musze coś zrobić w Iterze… chciałam po prostu sprawdzić jak się czuje - Harper powiedziała, po czym zerknęła na kubek herbaty.
- Chyba trochę lepiej - powiedziała Jenny, spoglądając na mężczyznę. Rzeczywiście, poprawę było widać już na pierwszy rzut oka.
- Może weź sobie jeszcze koc? Na serio jest zimno, lepiej się nie przeziębić… - powiedziała spokojnym tonem. Następnie ruszyła w stronę wyjścia.
- Mi rzadko jest zimno. Oby tylko nie wiał na mnie wiatr i jestem w stanie wytrzymać każdą temperaturę w domu. To bardzo ciepła piżama, ma jakieś syntetyczne włókna - wyjaśniła i wyciągnęła rękę, żeby Alice mogła przypatrzyć się materiałowi. - Wolę zwykłą bawełnę w dotyku, ale to jest jeszcze cieplejsze. Mam ten komplet od kiedy jestem nastolatką, jechałam okazjonalnie z Terrym na narty.
- Gdyby coś się działo, budźcie mnie. Dobranoc - Alice pożegnała blondynkę i ruszyła do swojego pokoju. Teraz już będzie mogła skupić się na zejściu do Iteru i odnalezieniu Arthura…

Pokój Alice był nieco zimniejszy od reszty piętra. To pewnie dlatego, bo znajdował się na samym skraju domu. Dobrze, że było tu tylko małe okienko, inaczej mróz mógłby być porażający. Harper nie mogła się doczekać wejścia pod kołdrę. Rozgrzeje się i zaśnie… ale najpierw miała małą misję do przedsięwzięcia. Może nie aż tak drobną, skoro uznała, że dobrze będzie wmieszać w nią jeszcze Kirilla. Położyła się i zamknęła oczy. Zaczęła koncentrować się na własnym oddechu i medytować. Przeszły ją ciarki, gdy usłyszała wyjący wiatr na zewnątrz, jednak jako że jej było już ciepło… to ten dźwięk i uczucie okazały się zaskakująco przyjemne. Było coś miłego w świadomości, że na zewnątrz panuje mróz i wichura, natomiast ona leży bezpiecznie pod kołdrą w cieple. Łóżko też okazało się wygodne. Materac był dużo nowszy, niż mogłaby się spodziewać. Nie wyczuła ani jednego ubitego fragmentu lub gniotącej sprężyny.

Robiła się coraz bardziej senna. Zaczęła obawiać się, że jak pozwoli sobie zasnąć, to obudzi się rankiem i kompletnie prześpi eksplorację Iteru. Nawet nie wiedziała po czym dokładnie była taka zmęczona. Nie pracowała fizycznie… Może to rozmowa z Chevonne, potem kolacja z Hastingsami oraz choroba Kita tak ją wymęczyły. Albo to było związane z jej ciążą, choć w to akurat nie wierzyła specjalnie. To wciąż był zdecydowanie zbyt wczesny etap, żeby miała jakiekolwiek objawy. Gdyby już teraz odczuwała zmęczenie, to w dziewiątym miesiącu pewnie umarłaby z wycieńczenia przy nawet najdrobniejszym wysiłku, jak mrugnięcie powieką, czy podniesienie ręki.

Nie spostrzegła nawet kiedy ten stan między snem, a jawą przeszedł w coś zupełnie innego. Alice zorientowała się dopiero gdy poczuła jak przemieszcza się przez przestrzeń Iteru. Drobne błyski i niewyraźne dźwięki otaczały ją, ale nie na nich się skupiła. Musiała dostać się do swojego ogrodu…

Miejsce to wyglądało źle. Jej wspaniały ogród, teraz próbował pozbierać się po szoku, jakiego doznała na Mauritiusie. Drzewo straciło wszystkie liście i było puste, kwiatowe krzewy naokoło dopiero wypuszczały nieśmiało pączki. Rzeźby z kamienia stały ponuro w kilku punktach, jak plamy tuszu, których nie możesz zetrzeć z ulubionej sukienki. Na samym początku Harper czuła dyskomfort przychodząc do tego miejsca, gdy trenowała. Teraz po prostu stała się obojętna na jego widok, choć czasami ogarniała ją tęsknota i melancholia. To jednak nie był ten dzień. Wzięła wdech i wydech, po czym ruszyła w stronę wejścia do drzewa. Drzwi do korytarzy przesunęły się do wnętrza drzewa, tak jakby śmierć Terrence’a wyrwała je paranormalnym ciosem z framugi i wbiła do środka. Przeszła malutką furtkę i podeszła do wrót. Nacisnęła ozdobną klamkę i spojrzała w Iter.
Ujrzała ogromny bezkres. Za każdym razem inaczej jej się objawiał. Nie wiedziała, od czego dokładnie to zależy. Wydawało jej się jednak, że to nie Iter się zmieniał, lecz chyba bardziej jej nastroje. Choć to też nie wyglądało tak, że jak była smutna, to wymiar sprawiał wrażenie ponurego, a jak czuła się dobrze, to tętnił wesołością i szczęściem. Obecnie przypominał ogromne morze ciemnego, śliwkowego fioletu. Były w nim nieco jaśniejsze i ciemniejsze odcienie, które wirowały i mieszały się z sobą jak kilka rodzajów oleju. W tle widziała wyładowania. Przypominały elektryczne, choć ich natura zapewne była kompletnie inna. Miały srebrny kolor i nie napawały ją przerażeniem. Jedynie wprowadzały nieco urozmaicenia do tła. Przystanęła w drzwiach swojego drzewa. To, co widziała, było miłe dla oczu. Mogła wpatrywać się w przestrzeń, jakby ta była dziełem sztuki.

Pośród tego znajdowały się srebrne wstęgi. Miejscami były prawie przezroczyste, a w innych punktach sprawiały wrażenie bardzo solidnych. Ten stan zmianiał się dynamicznie. Alice wiedziała, że ma przed sobą ścieżki. Przed jej stopami lśnił początek pierwszej drogi. Mogła postawić pierwszy krok.
Harper uczyniła ten krok i ruszyła powoli po drodze. Jej myśli skupiły się na Arthurze. Wiedziała, że jeśli Kirill już tu był to najpewniej wyczuwał jej obecność i znajdzie ją. Ona tymczasem zaczęła już szukać swojego brata. Zastanawiało ją, czy zdoła wyłapać jego energię, już to robiła, ale nie było to zwyczajne zadanie i jeszcze nie była do niego przyzwyczajona. Szła, mając zaciśnięte dłonie w pięści. Musiała być bardzo uważna, żeby samej nie zboczyć w złą ścieżkę i nie natrafić na jakiś byt, który doprowadziłby do jej śpiączki. To byłoby niesamowicie niefortunne, a ona nie miała na to czasu.
- Gdzie się zagubiłeś Arthurze? - zapytała szeptem.
Wnet spostrzegła, że na wstędze przed nią pojawiło się wybrzuszenie w fiolecie. Trochę tak, jakby coś próbowało zaburzyć jego istotę. Nie przestraszyła się, bo wyczuwała znajomą energię. Śliwkowy kolor zbledł i zaczął kształtować się na podobieństwo mężczyzny. Powstawały kończyny, rysował się tors… wnet spostrzegła Kirilla. Przez kilka pierwszych sekund wyglądał jak obraz wygenerowany cyfrowo, ale wnet wszystkie ostatnie szczegóły załadowały się i sprawiał wrażenie tak prawdziwego, jak gdyby widziała go na żywo. Był nagi, ale to nie mogło ją zdziwić.
- Też chciałby to wiedzieć - powiedział Kaverin. - To było nierozsądne z twojej strony, kazać mu ćwiczyć samemu. Powinnaś opiekować się nim na wypadek, gdyby zdarzyło się coś takiego. Tylko ty i ja mamy taką możliwość.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 03-07-2019 o 18:30.
Ombrose jest offline