Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 22:56   #172
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Alice popatrzyła na niego uważnie.
- Też mi cię miło widzieć. Nie miałam wyboru, musiałam go posłać na szkolenie, ale uprzedziłam go, by nie robił tego zbyt często. Ćwiczyłam z nim nieco gdy jeszcze byliśmy w Manchesterze, najwyraźniej coś poszło nie tak tym razem… - wyjaśniła po czym zamknęła oczy i wyciszyła się, starała się wyczuć energię Arthura.
Jednak nie była w stanie. Wokół znajdowało się tak dużo różnych źródeł energii… Natomiast Douglas posiadał znajome, jednak znajdował się dużo kilometrów dalej. Zazwyczaj odległości w prawdziwym świecie nie miały zbyt znaczącego przełożenia na znajdowanie się w Iterze, jednak znacznie łatwiej byłoby wyśledzić mężczyznę, gdyby Alice znajdowała się z nim w tym samym pokoju. Natomiast na mapie tego wymiaru Douglas znajdował się bez wątpienia w kompletnie innym punkcie.
- Jeżeli zaprosisz mnie do swojej sfery, to może będziemy mogli razem coś zdziałać - zaproponował jej Kaverin.
Harper otworzyła oczy.
- Tak, myślę, że tak się bardziej uda. Znam jego energię, ale nie mogę wyśledzić, ty jesteś w tym lepszy - powiedziała i uśmiechnęła się do niego lekko, po czym obróciła i ruszyła w powrotną drogę do swoich drzwi do sfery. Zostawiła je otwarte dla Kaverina. Zapraszała go do środka.
- Tak, rasowy stalker ze mnie - odpowiedział Rosjanin, po czym skorzystał z zaproszenia Alice.
Wszedł do środka. Rozejrzał się po otoczeniu. Ponure drzewo, niewesołe rzeźby… jeżeli jednak chciał to w jakiś sposób skomentować, to się powstrzymał. Nawet nie mogła wywnioskować po jego mimice, co myślał o tym, jak bardzo zmieniła się ta sfera. To były jedne z minusów przebywania z Kirillem. Nawet jeśli coś mówił, to Alice nigdy nie miała pewności, czy naprawdę tak uważa. Czasami nawet wydawało się, że w ogóle nie posiadał żadnych przemyśleń. A może i uczuć.
- Gdzie powinniśmy usiąść? - zapytał. - Wolałbym na jakiejś posadzce. Tak, żebyśmy byli naprzeciw siebie.
Harper zastanawiała się, po czym wskazała przestrzeń za huśtawką, to był jedyny punkt w jej ogrodzie, gdzie zamiast trawy była posadzka z kamienia i mozaiki. Przedstawiała rozgwieżdżone niebo.
- Tam - poprowadziła Kirilla przez rząd różanych krzewów i znaleźli się na miejscu. Śpiewaczka weszła na mozaikę, po czym odwróciła się przodem do Kaverina. Poczekała aż on usiądzie i wtedy dopiero ona usiadła. Z oczywistych powodów nie chciała być niżej poziomu jego oczu, gdy on miałby jeszcze stać.
Mężczyzna zamknął oczy, kiedy już obydwoje usiedli. Znajdowali się na samym środku rozgwieżdżonego nieba. Kirill milczał przez chwilę, która się przeciągała. Czy czekał, aż ona coś powie? Teoretycznie każda kolejna sekunda wydłużała czas podwyższonego ryzyka dla zdrowia… a może nawet i życia jej brata.
- Musimy stworzyć sondę - powiedział wreszcie Kaverin. - Ja sam nie znam tego mężczyzny w ogóle, więc go nie znajdę. Natomiast same twoje wysiłki… na pewno przyniosłyby rezultaty, jednak po pierwsze zajęłoby to dużo czasu, a po drugie ty przecież również mogłabyś się zgubić. Albo, co gorsze, coś złego mogłoby cię znaleźć. Dlatego musimy utworzyć coś, co wyślemy w Iter i samo poszuka Thomasa - rzekł. - Tak będzie najszybciej i najbezpieczniej. Minus jest taki, że to trochę trudne i potrzeba do tego naszej połączonej mocy, jeśli chcemy, aby powstało szybko… - zawiesił głos.
Alice słuchała go uważnie.
- Mm, dobrze. W jaki sposób połączyć nasze moce? - zapytała, bo wolała mieć wszystko jasne, nim zaczną działać. Szczerze nieco się denerwowała o swojego brata. Zatarła nerwowo ręce czekając co Kirill poleci jej zrobić.
Kaverin wyciągnął przed siebie ręce.
- Myślę, że to będzie przypominało wspólne modelowanie w glinie. Choć nie do końca. Mam nadzieję, że w trakcie zrozumiesz lepiej, o co mi chodzi - powiedział. - Tak jak potrafimy tworzyć obiekty w naszych sferach nieożywione, tak stworzymy coś, co będzie potrafiło się poruszać. Nie będzie posiadało świadomości, jednak podobnie jak program komputerowy, będzie w stanie rozpoznać Arthura. Może, jeżeli nam się uda szczególnie dobrze, to samo sprowadzi go do ciała, ale tylko wtedy, jeśli uda ci się zaprogramować miejsce jego powrotu. Jednak nie przesadzajmy i mierzmy siły na zamiary. Zacznijmy od tego, żeby to w ogóle powstało. I potrafiło zlokalizować twojego brata. Zamknij oczy i cały czas myśl bardzo intensywnie o nim. Jak wygląda, jaki jest… wszystko z czym ci się kojarzy… - polecił Kirill. - Ja spróbuję zająć się resztą. I jeżeli coś poczujesz dziwnego… nie martw się i nie bój. Nie wycofuj się.
Śpiewaczka kiwnęła głową.
- W porządku. Ufam ci - powiedziała krótko i zamknęła oczy. Skoncentrowała całą swoją uwagę na Arthurze. Wyobrażała sobie jak wygląda, jaki ma głos, jak się porusza, jakie ma odruchy. Wszystko, co jej się z nim kojarzyło to na tym w pełni koncentrowała teraz uwagę. Zapomniała gdzie jest i z kim. Oddychała równo i czekała.
Minęło trochę czasu… jednak nie była pewna, jak dużo, bo kompletnie straciła jego poczucie. Czy to mogło się udać? Kirill wierzył, że tak, ale ona nie wiedziała. Nigdy wcześniej nie robiła czegoś takiego. Nie widziała też, żeby Kaverin tworzył podobne sondy. Wnet jednak poczuła, że coś dzieje się z jej ciałem… jak gdyby dłonie zaczęły rosnąć, choć nie do końca. Czuła przepełniające je ciepło. To było nieprzyjemne uczucie… nie wiedziała, co się dzieje. Czy była w niebezpieczeństwie?
- Nie przestawaj koncentrować się - napomniał ją Kirill.
Harper przełknęła ślinę. Spróbowała się nie poddać naturalnej chęci wycofania i ucieczki. Ponownie skoncentrowała myśli na Arthurze i wstrzymywała chwilę oddech póki się nie uspokoiła i przywykła odrobinę do tego nowego uczucia. Alice nie poruszała się, poddając w tej kwestii całkowicie Kaverinowi, który musiał ukształtowa sondę. Ona tymczasem myślała o bracie. Czekała, aż Kirill nie da sygnału, by już przestała.
- Otwórz oczy - wnet powiedział Kaverin.
Kiedy to zrobiła, spostrzegła, że ich ręce były zanurzone w chmurze bezkształtnej substancji. Nie miała koloru, ani konsystencji… dlatego, bo go jeszcze nie nadali.
- To jak lekcje plastyki - powiedział Kirill. - Jaką formę powinna mieć nasza sonda? To chyba nie ma większego znaczenia, ale jakąś posiadać musi. Możesz dowolnie wybrać wygląd tej istoty, która powstanie z energii, którą nagromadziliśmy. A ja w tym czasie skoncentruje się na poprawieniu stabilności tego tworu. Żeby nie rozprysł się, kiedy tylko zabierzemy ręce - to powiedział i zamknął oczy, aby wykonać swoją część zadania.
Alice skupiła się, po czym wyobraziła sobie zwierzę. Jelenia. Nie musiał być szczególnie okazały, chodziło jej o to, by był smukły i zwinny, a przede wszystkim szybki. Śpiewaczka przesunęła powoli dłońmi, nadając kształt ich sondzie. Była skoncentrowana, wyobrażała sobie jak ma wyglądać i tylko odrobinę pomagała energii w formowaniu wzoru. Jeleń dostał nawet eleganckie poroże. Nadawanie zwierzęciu kształtu było prostsze niż proces koncentrowania na Arthurze, a i o tym nadal nie zapomniała.

Alice widziała, jak istota powstawała pod jej dotykiem. To było wyjątkowe doświadczenie, którego nie mogła porównać z niczym innym. Dzięki niej powstawało coś pięknego. Rzeźbiła smukły tułów, długie nogi, choć najwięcej czasu spędziła nad porożem. Wnet zwierzę zaczęło się poruszać. Najpierw prawie niedostrzegalnie. Jedynie lekko zadrżało… potem uderzyło kopytem, ale bardzo delikatnie. Wreszcie wygięło szyję i spojrzało na Harper. Oczy zwierzęcia jasno lśniły niczym dwa brylanty. Alice nie widziała w nich świadomości, ani życia, jednak tak właściwie było to czymś dobrym. Jak okrutnym byłoby stworzyć prawdziwą, myślącą i czującą istotę tylko po to, aby miała umrzeć za kilka minut lub godzin, kiedy jej zadanie zostanie spełnione? Harper na szczęście miała się o tym nie przekonać. Jeleń mimo wszystko zachowywał się tak, jak przystało na jelenia. Przynajmniej w kwestii poruszania się. Schylił łeb i przytknął go do policzka Alice, jakby chcąc ją pocieszyć lub podziękować za stworzenie.
- Udało się - powiedział Kirill. Otworzył oczy i wstał.
Jeleń drgnął na te słowa. Przechylił łeb w stronę drzwi w drzewie, prowadzących do Iteru połyskującego fioletem i srebrem. Następnie pomknął przed siebie, zostawiając za sobą drobną, cienistą smużkę.


Alice obserwowała odbiegającego jelenia. Miała nadzieję, że zdoła pokierować Arthura z powrotem do ciała.
- Piękny… - stwierdziła tylko i uśmiechnęła się. Cieszyło ją, że jej dłonie potrafiły też coś stworzyć, a nie zadawać śmierć i ból. Pomyślała o dziwnym śnie z Terrym w roli głównej… Westchnęła.
- Poczekać tu z tobą, czy teraz po prostu mamy dowiadywać się w rzeczywistości o tym, czy Arthur się zbudzi? Swoją drogą, zbudzi się, czy jeleń ściągnie go tutaj? - zapytała spokojnie.
- Wiem tyle, co ty - powiedział Kirill. - Stworzyliśmy to, co stworzyliśmy i wypuściliśmy to w Iter. Być może będzie hasało w nieskończoność po ścieżkach zanurzonych w próżni, a może odnajdzie twojego brata… swoją drogą myślałem, że to Thomas się zgubił, mylą mi się te imiona… a następnie sprowadzi go albo do ciała, albo tutaj. Co sama wiesz. Myślę, że poczujesz, jeśli Arthur nawiedzi twoją sferę. Nawet na jawie. A jeśli wróci od razu do Trafford Park, to zapewne dostaniesz stosowne powiadomienie.
Alice kiwnęła głową.
- W porządku… Bardzo dziękuję ci za pomoc i przestrzegę brata, by nie ćwiczył tego jednak, póki nie wrócę. Już czytałeś moją wiadomość, ale dziękuję za zaproszenie na święta, chętnie je z tobą spędzę… Teraz, jeśli pozwolisz, pójdę już spać, jestem zmęczona i ty na pewno też, w końcu przerwałam ci twój sen… - przemówiła spokojnym tonem.
- Rano napiszę ci wiadomość, czy Arthur się odnalazł - powiedziała jeszcze, ale nie wstawała z mozaiki. Zamierzała wrócić do poziomu zwykłych snów po prostu siedząc sobie w ten sposób. Westchnęła. Czekała, czy Kaverin będzie miał coś do dodania.
- Miło mi - Kirill odparł neutralnym tonem. - Do zobaczenia w przyszłości. A także… miłych snów - rzekł.
Patrzył na Alice jeszcze przez kilka sekund. Być może zbierał swoje moce, lub też po prostu chciał na nią spoglądać. Następnie zniknął w bardzo podobny sposób, w jakim się pojawił. Harper została sama. Nie miała tu już nic więcej do roboty… dlatego skoncentrowała się na tym, aby wyjść z Iteru. Wpaść w regeneracyjny sen. Bo obawiała się, że jutro będzie potrzebowała dużo sił.

***

Alice znalazła się w jakimś dziwnym miejscu. Przypominało to nieco górską kopalnię, ale nie pamiętała, w jaki sposób tu się znalazła. Przecież nie pracowała przy wydobyciu rudy, nie miała tu też znajomych. Ruszyła przed siebie. Kamienny tunel był ciasny i okrągły. Starczy tylko na tyle, żeby szła wyprostowana, ale tylko nieco wyższy mężczyzna musiałby już iść pochylony. Przeszła kilka kroków. Słuchała echa, jakie wywołały. Nagle przyszło jej do głowy, że to mogła nie być zwyczajna kopalnia… bo było tutaj dziwnie ciepło. Choć nie miała żadnych zbyt ciepłych ubrań. Czyżby znalazła się w wulkanie? Mogła jedynie zgadywać… Co ciekawe, przestrzeń za nią była zamknięta. Znajdowała się na samym końcu ślepego zaułka. Jak tu trafiła? Co powinna uczynić? Mogła tylko iść naprzód, lub czekać…
Z jakiegoś powodu to miejsce skojarzyło jej się z Horną, gdzie miało miejsce pojawienie młota… Tam też było tak ciepło. W pierwszym momencie nie poruszyła się, ale nie słysząc żadnych dźwięków, zaczęła iść do przodu. Zastanawiało ją co to było za dziwne miejsce i gdzie tak właściwie się znajdowało.
Droga nieco skręcała się w dół. Nie była stroma, ale Alice nie miała wątpliwości, że znajdowała się coraz niżej i niżej z każdym krokiem. Wreszcie korytarz nieco poszerzył się. Stanęła w półkolu. Z jakiegoś powodu wszystko widziała, choć nie było żadnego dostrzegalnego źródła światła. Ani pochodnie nie paliły się na ścianie, ani ona nie miała w ręce latarki. A jednak była w stanie wszystko zobaczyć tak, jakby oświetlało to słońce. I dostrzegła rozwidlenie. Jedno szło bez wątpienia w górę. Już stąd to widziała. Obok niego była plakietka z podpisem “wyjście”. Natomiast dalej znajdowała się druga odnoga i ta prowadziła stanowczo w dół. Tutaj też był napis. Alice przeczytała “nie-wyjście”.
Rudowłosa zastanawiała się chwilę… Drogowskazy były tak dziwne w tym miejscu, że musiała się chwilę zastanawiać. Powinna wyjść? Czy dowie się wtedy co to za miejsce, czy może po prostu zbudzi? A drugi? Czy doprowadzi ją do czegoś niepokojącego, czy do jakiejś odpowiedzi? Wahała się, aż w końcu wybrała ścieżkę do ‘nie-wyjścia’.
Szła dalej w dół. Czy to był dobry pomysł? Nie było sensu zastanawiać się… bo kiedy tylko weszła w tę odnogę, droga za nią zawaliła się nagle i niespodziewanie. Nie stała jej się żadna krzywda. Nie spadła na nią ani jedna zbłąkana skała. Mimo to… zrozumiała, że nie będzie mogła już wrócić i opuścić tego miejsca. A przynajmniej nie tą właśnie drogą.
- Przyszłaś dla niego, prawda? - usłyszała głos obok siebie.
Kiedy spojrzała w tamtą stronę, spostrzegła sylwetkę człowieka… ale tylko tyle. Postać czaiła się w mroku i Alice nie mogła dostrzeć ani jednego szczegółu jej twarzy. Czy nawet ciała. Głos również wydawał się trudny do zidentyfikowania. Nie była w stanie rzecz nawet, czy był męski, czy kobiecy. Zupełnie tak, jak gdyby słowa same pojawiły się w jej umyśle i nie zostały zmodulowane przez aparat głosowy nieznajomej osoby.
Jako iż Alice nie mogła zidentyfikować kim była postać w mroku, tym razem, zamiast dociekać kto to, po prostu ruszyła dalej drogą. Zaczęła się zastanawiać. Było ‘kilku’, dla których mogłaby wylądować w takim miejscu. Potrafiła wyliczyć ich na palcach obu dłoni bez zająknięcia. Mimo to nie wydusiła ani słowa, szła przed siebie skoro nie miała już drogi powrotnej do rozwidlenia.
Robiło się coraz cieplej i cieplej.
- Zamierzasz otworzyć wrota? - głos podążał za nią. Wciąż nie mogła go zidentyfikować. - Do tego trzeba dużo odwagi.
Ścieżka zakręcała nieprzerwanie w dół, jednak robiła się również nieco szersza.
- Jakie wrota? - odezwała się wreszcie do głosu, który za nią podążał. Nie zatrzymała się jednak. Harper podążała dalej, mimo że było coraz cieplej i cieplej. Ściągnęła sweter, gdy zrobiło się za ciepło.
- Nie wiesz jakie wrota? - głos nieco zasmucił się. - No to jak mamy współpracować? Pewnie wszystko będzie musiało być zrobione przeze mnie. Ale to w porządku. Jestem w stanie uczynić to bez niczyjej pomocy.
Wreszcie Alice zeszła na sam dół. Spostrzegła przed sobą ogromny łuk wykuty w skale. Były w niego wprawione mocne, metalowe kraty. Za nimI Alice widziała tylko kamienne podłoże oraz krzesło skierowane wprost na nią. Siedział na nim mężczyzna, ale jego twarz też tonęła w cieniu. Alice widziała tylko, że uśmiechał się. Był ubrany w elegancką białą koszulę oraz czarne, materiałowe spodnie.
- Piekielne wrota, Alice - usłyszała głos. - Piekielne.
Harper zmarszczyła brwi. Przechyliła głowę na bok.
- Czemu miałabym otwierać Piekielne Wrota… - powiedziała poważnym tonem, ale widok postaci po drugiej stronie zainteresował ją. Obejrzała się jeszcze, czy droga, która tu przyszła, jak poprzednie, zawaliła się. Nie, ale jakie to miało znaczenie. Przecież i tak była zawalona w wyższym punkcie. Następnie ponownie zerknęła znów na kraty i podeszła nieco bliżej, chcąc dostrzec kto siedział na tym krześle.
Nie widziała dokładnie twarzy mężczyzny… ale wydał jej się więcej, niż znajomy. Był blady niczym ściana. Oprócz tego wyglądał prawie dokładnie tak samo… jak ona. Już śniła o tym mężczyzny. Uśmiechał się do niej lekko. Jakby z zainteresowaniem. Sprawiał wrażenie osoby, która była śmiertelnie niebezpieczna… ale na szczęście sama Alice należała do bardzo nielicznej grupy osób, której nie chciał zrobić krzywdy.
- Piekielne wrota… - głos za nią powtórzył. - Aby uwolnić wszystko, co się za nimi kryje.
Harper zauważyła, że za mężczyzną znajdowało się w mroku dużo więcej istot. Jednak wyczuwała jedynie ich obecność. Nie widziała ich, choć słyszała okazjonalny szelest czy chichot. Poczuła ciarki na przedramionach.
Śpiewaczka zawahała się.
- I żeby dowiedzieć się, kto to jest, muszę je otworzyć? - zapytała, tym razem oglądając się na postać, która do niej do tej pory mówiła. Chciała dowiedzieć się kim do diabła była ta osoba. Czemu wyglądali tak samo? Czemu już drugi raz go widziała? Niepokoiło ją to.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline