Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2019, 23:25   #191
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Detektywami? Jakimi detektywami? Czemu Esmeralda miałaby wynajmować młodocianych, różowowłosych detektywów? Jaką sprawę badacie? To wszystko jest dziwne… mocno dziwne… - zawiesił głos. - Jeżeli uraziłem cię moimi podejrzeniami, to bardzo mi przykro - rzekł tonem wskazującym na to, że jednak nie odczuwał mocnej skruchy. - Jednak sama przyznasz, że jakieś podejrzenia muszę mieć, skoro nie powiesz mi wszystkiego, bo… boisz się poprzestawiać mi w głowie - skrzywił się i ruszył w stronę swojego pokoju. - Wybiorę się na ten wróżkowy most czym prędzej. Mam nadzieję, że znajdę tam Moirę. Ale to tyle kilometrów stąd… na nogach tam nie…
- Shane… - przerwała mu. Zeszła z tych paru stopni, na które weszła. Alice westchnęła.
- Rozumiem twoje podejrzenia, ale są powody, dla których nie możesz wiedzieć więcej, niż powiedziałam… Bo kiedy wiesz wszystko, nie ma już powrotu… Po prostu zaufaj mi, że żadne z nas nie chce żadnej krzywdy twojej rodziny… Powiem ci więcej, ale tylko tyle, byś zrozumiał z jak wieloma rzeczami problematycznymi możesz się mierzyć - powiedziała poważnym tonem, po czym podeszła bliżej.
- A właściwie pokażę… Raz. Patrz… - powiedziała i kolor jej oczu zmienił się na złote, wilcze. Świeciły. Obserwowała go.
- Jakbym ci powiedziała, że zajmuję się paranormalnymi śledztwami, to byś się zaśmiał i nie wierzył nam jeszcze bardziej. A zajmujemy się właśnie tym. A nasz różowowłosy kolega, potrafi nieco chaotycznie przepowiadać wydarzenia… niestety nie panuje nad tym. Więc… Nabierz nieco respektu, proszę. Nim następnym razem zechcesz oceniać kogoś i szufladkować. Bo może się okazać, że nie wiesz z czym się mierzysz - jej oczy przygasły i wróciły do normalnego koloru. Alice odwróciła się i ruszyła znów w stronę schodów.
- Wybacz, że zrobiłam to w taki sposób, ale nie lubię kłamać, a twoja desperacja nie dała mi wyboru. Nie zadawaj jednak pytań co tu dokładnie badamy, ani mi, ani Esmeraldzie… I nie mów Jennifer, że ci pokazałam. Poleciła mi tego nie robić, zapewne dla twojego dobra - dodała nie oglądając się na niego.
Jako że nie patrzyła na Shane’a, to nie mogła ocenić jego miny. Wiedziała jednak, że mężczyzna zastygł w bezruchu, jak gdyby posiadała oczy nie łowcy, lecz meduzy. Równie dobrze mogła zamienić go w kamień. Mężczyzna też nic nie powiedział. Alice wnet weszła na pierwsze piętro. Deszcz wciąż zacinał mocno o szyby. Oprócz tego w domu panowała cisza. Czy Hastings nadal stał tam u podstawy schodów? Prawie wyczuwała jego obecność w tamtym miejscu. Może Jenny miała rzeczywiście rację i nie powinna była dawać mu nawet najmniejszych przesłanek o istnieniu świata paranormalnego? Z drugiej strony… nie wspomnienie o nim w takich okolicznościach byłoby skrajnym nieprzygotowaniem Shane’a na wszystko co mógł zobaczyć i co mogło się wydarzyć. Alice natomiast, przynajmniej na ten moment, pozostała sama na korytarzu pierwszego piętra. Nawet kot gdzieś zniknął w międzyczasie.
Rudowłosa weszła do swojej sypialni. Zaczęła zbierać rzeczy, które mogą jej się przydać na wyjeździe na most. Zabrała telefon i ładowarkę, a także portfel i dokumenty. Następnie wsadziła do torby broń, zamykając w odpowiedniej zapinanej kieszeni, wraz z zezwoleniem. Na koniec rozejrzała się. Nie miała parasola… To mogło być uciążliwe… Zamknęła swój laptop. Po chwili gotowa ruszyła ponownie na korytarz i na dół.
- Shane, żyjesz? - zapytała, bo ta cisza była nieprzyjemna.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Nie było go na korytarzu. Gdzieś w oddali rozbrzmiał pojedynczy grzmot. Wydawało jej się, że też dostrzegła błysk za oknem, ale tego akurat nie była pewna. Przeszukała kuchnia i salon, jednak znalazła Hastingsa dopiero w gabinecie. Siedział w miejscu, w którym jeszcze niedawno spoczywała Alice, rozmawiając z Kitem, Bee i Jenny. Oparł łokcie o blat, a z rąk uplótł koszyczek na podbródek. Spoglądał martwym wzrokiem w jakiś jeden wybrany punkt w ścianie. Trochę przypomniał jej w tej chwili Kaverina, choć fizycznie oboje mężczyźni nie byli podobni w żaden sposób, może wyłączając kolor skóry.
Alice obserwowała go w ciszy.
- To sporo, ja wiem… Jeszcze raz wybacz. Jesteś tu ze mną? - zagadnęła przyglądając mu się. Miała nadzieję, że Hastings nie oszalał, to co mu pokazała to nie było tak wiele ile by mogła. Obawiała się jednak, że Imago mógłby nie strawić pod wpływem emocji, dlatego ujawniła tylko swoje oczy.
Tylko czy świecące tęczówki nie były wystarczająco szokujące? Chyba nie byłoby różnicy, gdyby Alice zaczęła lewitować, poruszać przedmioty siłą woli, czy też zapalać obiekty bez zapalniczki lub zapałek. Shane niespodziewanie doświadczył czegoś bez wątpienia paranormalnego i sam ten fakt próbował sobie poukładać w głowie. Jeśli nadnaturalność istniała… to jaki wpływ miała na zaginięcie jego córki lub chorobę ojca? Nawet człowiek obdarzony dużą wyobraźnią i otwartym umysłem mógłby mieć trudności w ogarnięciu tego wszystkiego.
- Ja… - Hastings zaczął. - Ja chcę się napić. Czy ty możesz prowadzić? - poprosił.
- Mogę prowadzić. Nie mogę pić… Więc ty możesz - stwierdziła rudowłosa. Przejaw tego, że odezwał się, był zdrowym znakiem. Obserwowała Shane’a.
- Mmm… - Shane niezbyt elokwentnie odpowiedział.
- Jednak jeśli na miejscu moglibyśmy spotkać coś niepokojącego, to lepiej żebyś jednak miał choć trochę jasny umysł - zauważyła Alice.
- Och, na to już za późno - odpowiedział.
Wstał i ruszył do barku. Otworzył go. W środku znajdowała się pełna butelka whiskey. Musiał ją kupić niedawno i właśnie tutaj umieścić. Kto wie, może została kupiona w drodze do domu. Otworzył ją i nalał do szklanki. Opróżnił ją do połowy jednym haustem.
- Trochę lepiej - rzekł. - Etanol powoduje depresję układu nerwowego. I tego właśnie potrzebuję. Wyhamowanie i uspokojenie… wszystkich szalejących neuronów… błyskających synaps… - rzekł i zaśmiał się. - Przez chwilę studiowałem biologię. Jednak po pierwszym roku rzuciłem to… zgadnij dla jakiego zawodu. To było jeszcze przed kawiarniami. Dużo wcześniej - mruknął, odwracając się w stronę Alice ze szklanką w dłoni. Wziął już nieco mniej łapczywy łyk.
Harper obserwowała go.
- Sytuacja wymagająca przejęcia interesu, czy też może coś jeszcze innego? - zapytała. Nie chciała zostawać tu za długo, w końcu miała zamiar pojechać na most wróżek. Z Hastingsem… Lub bez niego.
- Byłem aktorem dubbingowym - rzekł. - Byłem w stanie wydawać z siebie najróżniejsze dźwięki, bo to było w kreskówkach dla dzieci. To zabawne, że zabawiałem tysiące, może miliony dzieci, natomiast dla mojego własnego nie miałem czasu - mruknął. - No cóż… - westchnął i dopił resztkę whiskey. - Komu w drogę, temu czas…
Przeszedł obok Alice. Miał już na sobie ciepły sweter, teraz musiał ubrać się tylko w płaszcz.
- Parasolka jest mokra, ale to chyba nie jest wielką przeszkodą.
- Myślę, że wszystko i tak będzie mokre, o ile szybko nie dojdziemy do auta… Choć na moście to na pewno zmokniemy - powiedziała Alice. Ruszyła za nim z gabinetu.
- Jedziemy twoim czy moim samochodem? - zapytał, wciągając na siebie rękawy. - Oba są dobre - mruknął. Ten komentarz został wypowiedziany tonem wskazującym na to, że być może whiskey zaczynała już działać. - Ale może będziesz wolała jechać swoim, skoro go już znasz. Swoją drogą, jestem ubezpieczony na wieczór - rzucił.
- Tak, pojedziemy moim. Już się z nim zaznajomiłam, a warunki pogodowe będą wymagały ode mnie więcej skupienia, nie potrzebuję dodatkowych rozpraszaczy - wyjaśniła Alice. Założyła kaptur, ale niewiele pomagał, kiedy otworzyła drzwi i spojrzała na ulewę i niebo. Westchnęła. Czekała ją długa droga. Napisała sms do Jennifer w tej sprawie i poczekała aż Shane wyjdzie. Zamknęła drzwi domu na klucz, po czym ruszyła do samochodu.
- Myślisz, że naprawdę znajdziemy tam moją małą dziewczynkę? - Shane zawiesił głos. Przystanął na moment i zamknął oczy. - Ta niepewność zabija mnie. Chciałbym być tam już teraz. Myślę, że powinnaś wcisnąć gaz do dechy.
Zdawało się, że wybranie Alice na kierowcę było bardzo rozsądne.
- Piękny samochód - mruknął mężczyzna, obserwując wynajęty pojazd.
- Myślę, że nawet jeśli jej nie będzie, dowiemy się czegoś więcej o miejscu, gdzie może być. Tymczasem… Ja będę prowadzić jak najszybciej będę mogła zrobić to bezpiecznie w tej pogodzie, a ty proszę sprawdź w internecie legendę mostu wróżek. Może być w jakimś stopniu przydatna… Mam podejrzenie, że to tutejsze wróżki są odpowiedzialne za znikanie dzieci na Isle of Man… Wredne bydlęta - powiedziała tylko, po czym odpaliła silnik i światła. A następnie wycieraczki. Ruszyła.
- Hmm… tak… Chyba musisz mi coś jeszcze więcej powiedzieć - mężczyzna mruknął po chwili wahania. - Nie! - krzyknął niespodziewanie. - Stop!
Zatrzymała z piskiem. Na szczęście nie rozpędzili się jeszcze za bardzo i nawet nie wyjechali z parkingu przy domu.
- O co chodzi? - zapytała Harper.
- Zapomniałem czegoś - mruknął Shane.
Przygotował parasolkę i otworzył drzwi.
- Mam nadzieję, że nie ma błota - mruknął pod nosem i wyszedł z samochodu. - Daj mi klucze do drzwi, proszę - powiedział.
Rudowłosa podała mu klucze i postanowiła poczekać. Włączyła w międzyczasie radio, szukając czegoś do posłuchania.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=AazC2TJuRNU[/media]

Powolna, melodyczna piosenka brzmiała jak motyw z jakiego filmu bondowskiego. Pięknie łączyła się z szelestem deszczu, który bębnił o dach samochodu oraz walił w szyby. Ciężko było uwierzyć w to, że Moira stała na środku wróżkowego mostu i pisała wiadomości na papierkach z cukierków. Jak w ogóle Pan Serdelek zawędrował tak daleko? Zapewne Alice mogła tylko zgadywać. Przypomniała sobie, że Kit rzucił jakąś przepowiednią na temat mostu. Jak tylko brzmiała? W międzyczasie Shane wrócił. Wszedł do samochodu, składając mokry parasol.
- Już jestem - usiadł. - Przepraszam za zamieszanie - mruknął, umieszczając aktówkę na kolanach.
Alice pamiętała, że zastanawiała się nad tym co powiedział wtedy Kaiser. Zmarszczyła brwi i zastanawiała się.
- Tak… Nie szkodzi… - powiedziała w zadumie, ale nie ruszała jeszcze.
- Most… Co było z tym mostem? - powiedziała sama do siebie…
- Czy możesz poszukać legendy o moście wróżek? Nie informacji turystycznej o tym… cos mi się po głowie kołacze… Kit coś przepowiadał apropo mostu i próbuję sobie właśnie przypomnieć co to było, bo to może być teraz dość kluczowe… - powiedziała Harper.
- Most… Most… Woda? - zadawała pytania sama sobie. Stukała palcami o kierownicę.
- Hmm… - mruknęła.
- Już - odpowiedział mężczyzna. - Dobry pomysł. Możesz już jechać.
Wyciągnął telefon i zaczął wpisywać w niego odpowiednie hasła.
- Niestety… jest napisane tylko tyle, że nieprzywitanie się z wróżkami przynosi pecha. A, i możliwe, że jest jakiś jeszcze jeden, prawdziwy most wróżek. Nie atrakcja turystyczna… tylko prawdziwe miejsce… - Shane zawiesił głos.
Na moment zapadła cisza.
- W takim razie… czy jest w ogóle sens wyjeżdżać stąd? - Hastings zdawał się przybity.
Drgnęła.
- A jest podana lokalizacja? - zapytała Alice zerkając na Shane’a.
- Nie - odpowiedział mężczyzna. - To chyba jakieś sekretne miejsce. A przynajmniej nie ma nic o nim w wikipedii - mruknął. - Spróbuję poszukać jeszcze w jakichś innych zakątkach internetu. Szczerze mówiąc, wolałbym jednak udać się do tego znanego wróżkowego mostu, bo jeśli akurat Moira tam się znajduje, to będzie nam wszystkim… bardzo głupio - wypowiedział te dwa ostatnie słowa tonem sugerującym, że to w jego oczach duże niedopowiedzenie.
- Uwierz mi… Nie będzie jej tam. Jestem prawie pewna, że za jej zniknięcie odpowiadają tutejsze wróżki, więc potrzebujemy znaleźć prawdziwy most, nie ten oficjalny - wyjaśniła… Wyciągnęła swój telefon i zaczęła patrzeć na mapę. Coś jej się zaczęło kojarzyć. Zawiesiła wzrok na jeziorze…
- Środek… - powiedziała sama do siebie i załapała.
- Most jest tam gdzie środkowa woda… chyba się kończy? Potrzebujemy środkowej wody i jej końca, tam będzie most - powiedziała Alice i potarła się po karku. Przyjrzała się mapie i przeklętemu West Baldwin Reservoir…
- Masz na myśli… co dokładnie? Jaka środkowa woda?
Shane nachylił się, aby spojrzeć na mapę Alice.
- Myślisz, że chodzi o środek jeziora? A koniec… to dno? Jeśli tak… cholera… przecież nie zanurkujemy tak głęboko. Zwłaszcza bez żadnego sprzętu. Poza tym… jeśli moja córka tam jest… - zawiesił głos i pobladł. Pokręcił głową. - Nie. To… to niemożliwe. Przecież nie mogłaby wtedy tego napisać, prawda? - zerknął na Alice. - Prawda, pani detektyw? - miał nadzieję, że Harper po prostu przyzna mu rację…
- Chyba, że jakimś sposobem misio przebył przestrzeń między naszym wymiarem, a tym należącym do wróżek… Teoretycznie koty są łącznikami… Więc mógłby… Mam pewną wiedzę na temat tego, że coś, jakieś przejście faktycznie znajduje się na dnie jeziora, ale nie wiem czy to aby na pewno ‘koniec’, może chodzi o brzeg, z którego wypływa strumień… Rozumiesz, jako koniec akwenu - zaproponowała Harper.
- Nie, nie rozumiem - odpowiedział Shane. - Wymiar wróżek? Co? Jeśli… istnieje jakiś inny wymiar… i moja Moira jest po jego drugiej stronie… to na jakie przejście czeka? I dokąd prowadzi ten most? Ja… ja myślę, że ona jest w naszym wymiarze.
Przeniósł wzrok gdzie w bok i utkwił tam go. Wydawał się bardzo posmutniały. Alice widziała po jego twarzy, że zastanawia się… już nie czy, ale kiedy oszalał. Wróżki, wymiary, koty łączniki, mosty nie wiadomo skąd prowadzące Bóg wie gdzie… To wszystko było częścią świata oddziału psychiatrycznego i schizofreników, a nie Shane’a Hastingsa.
- Myślę, że mogłem oszaleć z rozpaczy - szepnął cicho. Bardziej jakby oznajmił fakt i podsumował sytuację. Raczej sobie, niż Alice.
- Nie, to jeszcze nie to Shane… To jak na razie jest tylko czubek góry lodowej - powiedziała cicho i westchnęła. Harper spróbowała znaleźć jakąś drogę tak, by dostać w pobliże punktu, gdzie z jeziora wypływała rzeka. Chciała sprawdzić czy to chodziło o to, czy rzeczywiście o dno…
- Nie trać wiary - poleciła Alice, Hastingsowi. W końcu ruszyła.

Alice wyjechała na drogę. Wydawała się kompletnie inna, zalewana przez strugi deszczu. Kobieta wnet zauważyła zarys West Baldwin Reservoir i doszła do wniosku, że jeżeli znajdowały się tam jakieś niezauważone, niezebrane dowody… to najpewniej ulewa je wszystkie zmiotła. Może to źle, że nie przeszli się nabrzeżem, kiedy jeszcze mogli. Teraz jednak chcieli przeprowadzić inspekcję rzeki.
- Tak właściwie są dwie. Jedna wypływa z północnego końca, a druga z południowego… - zauważył Shane. - Rozumiem, że każdy kij ma dwa końce… ale środkowa woda również? Czy to w takim razie oznacza, że całe West Baldwin Reservoir jest środkową wodą? Może w tym sensie, że wodą w środku lądu… Nie wierzę, że opieramy się na jakimś zdaniu rzuconym przez różowo… przez Kita - dokończył Hastings.
- Sądzę, że warto. Widziałam w swoim życiu dość paranormalnych rzeczy, by wierzyć i być gotową, by opierać na takich informacjach - powiedziała.
Shane wzdrygnął się. Alice mogła tylko domniemywać, z jakich powodów.
- Możemy sprawdzić oba końce, ale zazwyczaj jedna rzeka to ta, która wpływa do jeziora, a druga, która z niego wypływa, więc tylko jedna byłaby właściwą - wytłumaczyła rudowłosa.
- Czyli jedna jest początkiem, a druga końcem… rozumiem. Ma to sens. Pytanie brzmi, czy przepowiednie również są tak przemyślane… - Shane pokręcił głową.
- Tego dowiemy się po zweryfikowaniu ich - powiedziała Alice.
Mężczyzna zamilkł i oparł głowę o szybę samochodu. Utonął w rozmyślaniach. Zdawało się jednak, że nie mógł dojść do niczego sensownego. Wnet włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej papierki po cukierkach. Przeglądał wiadomość wysłaną przez Moirę. Jego oczy lekko zaszkliły się, jednak nie pojawiły się w nich łzy.
- Kiedy dotykam tych durnych papierków, to prawie mam wrażenie… że dotykam również jej. Ale to nieprawda. Jest nie wiadomo gdzie i może już… może już… - zaczerpnął powietrza - ...nie żyje - udało mu się dokończyć. - Dlaczego te wróżki miałyby porywać moją Moirę? Czy coś im zrobiła? Ona lub ja? Nie rozumiem tego… Kiedy zacząłem wierzyć we wróżki? To kompletny cyrk i szaleństwo… - pokręcił głową. - A te papierki powinienem nie macać, tylko jak najszybciej przekazać policji… - westchnął.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 03-07-2019 o 18:30.
Ombrose jest offline