Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2019, 17:01   #59
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 1940.III.15; pt; świt; Sainte Menehould

Czas: 1940.III.15; pt; świt; godz. 05:40
Miejsce: północna Francja; Sainte Menehould; obwodnica, wnętrze samochodu
Warunki: ciemna noc, ulewa, ciepłe, ogrzane wnętrze pojazdu, ciemno



Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Ale lało. Gdy opuszczali francuską stolicę to było po prostu ciemno i pochmurno. Ale jakoś od Reims jak przyrżnęła ta ulewa to szkoda było mówić. O dach i szyby zabębniły pierwsze krople które prawie od razu przeszły w pełnoprawną ulewę. Bo określenie “deszcz pada” było kompletnie nie na miejscu. Czwórka agentów Spectry jechała wynajętym Citroenem prowadzonym przez ich szefową. Na pilota obok kierowcy spadło pilnowanie mapy i znaków. Zwłaszcza w nocy, i to zaciemnionej, bez lamp ulicznych, oświetlonych znaków i drogowskazów było to trudne zadanie tylko dla kierowcy. Zwłaszcza jeszcze w samej metropolii gdzie co chwila był jakiś rozjazd czy krzyżówki.

Okazało się, że pomysł Kennetha ze zorganizowaniem samochodu z radiem był całkiem ciekawy ale nie do zrealizowany “na wariata” w czasie jaki im pozostał do wyznaczonego punktu zbornego pod hotelem. Radiostacja w samochodzie na pewno nie była standardem, z radiostacją jaką można by zabrać do samochodu z czterema osobami też było podobnie. W końcu skończyło się na tym, że albo goście zza Kanału będą dzwonić i się dowiadywać albo niech spodziewają się kontroli policyjnej na drodze z przekazanymi wieściami lub zaproszeniem na rozmowę. W tak krótkim czasie, w środku nocy udało się dojść do takiego konsensusu.

Paryskie kontakty Woods’a też wydawały się tak na słuch zaspane i średnio rozmowne z tego telefonu w środku nocy. Ale i jej i jemu udało się sklecić jakieś słowa zaspanego pożegnania i powodzenia.

Znacznie lepiej poszło z przekazaniem policji numerów rejestracyjnych jakie udało się wydobyć z ducha zabitego agenta. Policjanci z werwą rzucili się na ten kąsek zupełnie jak psy na rzucony kawałek kiełbasy. To było coś o wiele bardziej przystającego do policyjnych schematów i machina policyjna uruchomiła swoje tryby rozsyłając rysopis poszukiwanej ciężarówki. - Szczerze mówiąc to myślę, że jeśli chcieli uciec do Niemiec samochodem to już uciekli. To było dobę temu a do granicy dojechaliby najpóźniej wczoraj rano. Chyba, że coś im się stało po drodze. Ale dobrze, straż graniczną też powiadomimy. - policjant przyjmujący zgłoszenie najwidoczniej rokowania na zarzucanie tak spóźnionej jego zdaniem sieci nie uznawał za zbyt optymistyczne ale zgłoszenie przyjął i uruchomił całą procedurę blokującą.

- Aha, mamy zeznania tego świadka z baru. Zdaje się, że ten monsenor Tweet polecał się nim zająć. Tu macie raport z przesłuchania. - granatowy policjant podał Noémie cienką kopertę z raportem. Nie wydawał się jakoś specjalnie tym podekscytowany.

- Bonne chance mes amis. - mimo środka mrocznej od zaciemnienia nocy agentowi Sorenowi udało się przyjechać pod “Topaz” aby jeszcze złapać swoich gości przed wyjazdem. Z radiem nie udało mu się załatwić tak na wariata. Musiałby mieć więcej czasu, jakby to było w dzień no i więcej czasu ale nie tak po nocy i bez możliwości uruchomienia kogo i czego trzeba. Ale obiecał być w kontakcie, jeszcze raz zostawił swoją wizytówkę z numerem telefonu no i życzył im powodzenia. No i poradził im jechać przez Reims i Metz skoro zamierzali dotrzeć do Luksemburga.

I właśnie noc już zmierzała ku końcowi. Można było zgadywać czy raport Noémie dotarł już do centrali w Londynie czy jeszcze nie. Jak nie było lotu do Londynu zanim zaczęła się ulewa no to mogły zostać uziemnione aż się skończy. A nawet jeśli by zdążono list posłać na lotnisko i trafił się jakiś samolot no to analiza raportu i wysłanie go z powrotem do Paryża mogło zająć większość dnia. Przed lunchem raczej nie było co spodziewać się odpowiedzi, zwykle mijało z około pół doby w najszybszym wariancie. I tego środka komunikacji raczej nie dało się przyspieszyć.

Ale na razie jechali opustoszałą, zalaną ulewą drogą. O tej porze i w taką pogodę zazwyczaj byli jedynymi użytkownikami drogi. Co nawet mogło być na rękę jeśli ktoś nie miał obaw przed nocną jazdą bo można było przycisnąć pedał gazu swobodniej. Wyjechali z Paryża ze trzy godziny temu. Reims o jakim wspominał Soren minęli z godzinę temu. Tam jednak zaczęła się ta ulewa która wymusiła znacznie ostrożniejszą jazdę. Przy końcu nocy byli gdzieś chyba w połowie drogi między Reims a Metz. Z Metz do Luksemburga to już był rzut beretem. Dochodziła 6 rano, gdyby nie ulewa pewnie już byłoby widać na niebie pierwsze oznaki świtu. Gdy reflektory Citroena poza strugami deszczu i pustą drogą wyłowiły policyjny radiowóz stojący na poboczu i policjanta w pelerynie przeciwdeszczowej który lizakiem dawał im znak aby się zatrzymać.

Noémie zwolniła i w końcu zatrzymała Citroena niedaleko radiowozu. - Przygotujcie broń. Tak na wszelki wypadek. - powiedziała do swojej załogi. W tym czasie francuski policjant ruszył ku nim na spotkanie. Chyba sprawdzał numery rejestracyjne albo coś mieli na masce bo omiótł front wozu światłem trzymanej latarki. W końcu jednak podszedł od strony kierowcy i zastukał w ociekającą wodą szybę.

- Dzień dobry. Posterunkowy Ignace Charlebois. Dokumenty poproszę. - zaczął od standardowej formułki powszechnej chyba w policji każdego kraju. Pod względem godziny rzeczywiście już była pora mówić “dzień dobry” chociaż o tak wczesnej porze i przy tej ulewie było jeszcze ciemno jak w nocy. Gdy kierowca pokazała mu prawo jazdy policjant przeczytał je w świetle latarki, następnie porównał z wizerunkiem za kierownicą oświetlając ten wizerunek światłem latarki. - Mademoiselle Adley. Bardzo dobrze, właśnie na panią czekaliśmy. Proszę jechać za nami. Jest do pani telefon z Paryża. - gliniarz oddał Belgijce dokumenty i ruszył z powrotem w stronę własnego radiowozu. Wsiadł od strony pasażera a chwilę później policyjna maszyna ruszyła z pobocza wjeżdżając na drogę.c

Radiowóz był ich jedynym przewodnikiem. Jawił się w tej ulewnej ciemnicy jako para czerwonych światełek jadących przed Citroenem. Zjechali z obwodnicy do pobliskiej miejscowości. Chyba niezbyt dużej, jednej z tych co mogłyby reklamować lokalny koloryt. Więc pewnie i telefony poza komisariatem nie były zbyt powszechne. Zwłaszcza przed 6 rano. Na zaciemnionych ulicach widać było, że ruch budzącego się piątku dopiero się zaczynał. Gdzieś ktoś śpieszył pod parasolką albo w kapturze albo zaczynał przygotowania do otwarcia sklepu czy innego lokalu. Ale o tak wczesnej porze większość populacji jeszcze spała w łóżkach.

Radiowóz zatrzymał się przed komisariatem. Tym razem z wozu wysiedli obydwaj policjanci przejmując rolę przewodników dla swoich gości. Razem weszli do środka które okazało się dla kontrastu z tą paskudną pogodą przyjemnie ogrzane i oświetlone. - Mamy nasze zguby. Daj znać reszcie, że mogą już wracać do domów. - powiedział do kolegi za biurkiem. Ten pokiwał głową i zaczął wywoływać kogoś przez radio. - Proszę tędy, tam jest telefon. - ponownie zwrócił się do “mademoiselle Adley” prowadząc do jakichś drzwi. Za drzwiami był gabinet, w gabinecie biurko a na biurku rzeczywiście stał czarny telefon. - Monsieur Soren mówił, że mademoiselle ma jego numer. Napiją się państwo gorącej herbaty? Bo ja bardzo chętnie? - Charlebois dyskretnie znalazł pretekst aby nie być przy tej rozmowie i pomysł w gorącą herbatą w taką ulewę wyglądał na bardzo dobry.

- Dobrze, że udało się was złapać. Mamy te samochody. Oba. W porcie w Dunkierce. Załogi i paczki ani śladu. Sprawdzamy okolicę. Ale chyba wiecie co to oznacza. - Soren zgłosił się praktycznie od razu jakby siedział gdzieś zaraz przy telefonie. I ledwo rozpoznał głos swojej odpowiedniczki zza Kanału od razu zaczął od najważniejszego. Głos brzmiał poważnie ale i to o czym rozmawiali brzmiało bardzo poważnie. Policja najwyraźniej odnalazła samochody ale porzucone i puste. W jednym z francuskich portów. I to najbliższego wschodnim granicom kraju.


---


bonne chance mes amis - (fra) powodzenia moi przyjaciele.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline