Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2019, 20:55   #172
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Sigrun na początku zwątpiła. Siedząc na czymś, co być może kiedys było parapetem z okna, a teraz kawałkiem ruiny z wykrzywioną framugą okna i wystającymi drapieżnie prętami zbrojeniowymi, pety pojawiały się wokół glanów Sigrun miarowo, jak gwiazdy na nocnym niebie.

- Kurwa – rzekła w końcu dziewczyna, wzdychając. - Powinniśmy ruszyć dupy i założyć naszą kryjówkę sami. Jestem pewna, że Koichi i Przypała nie żyją, rozpierdoleni przez pomiot Cthulhu.

Pstryknęła niedopałkiem, który potoczył się na ziemię pełną odłamków i rozbitego szkła.

- Aaaaalbo... Czujecie, zostali rozpierdoleni przez nagle uświadomione gejowskie wkręty. Wyobraźcie sobie, dwóch pięknych chłopców, morze ruin, nie masz ni chuj nadziei na lepsze jutro, co robisz? Przecież to oczywiste, odreagowujesz cały ten horror w cichym, odludnym zakątku. Jeden wielki jak ciężarówka, drugi zwinny jak pierdolony ninja. To nie jest sesja erpegie dla wygłodniałych lasek, to jest jebana rzeczywistość. Ha-ha-haaaa!

Roześmiała się, odpalając kolejnego. Z jakiegoś powodu, humor jej nie opuszczał. Z drugiej strony, sytuacja nie była najgorsza. Mimo tego, że paru z nich zginęło, powoli poruszali się w stronę upragnionego lotniska. Perspektywa nagłej śmierci z powodu nieznanych warunków Strefy była chyba jedynym konkretnym powodem, dla którego nie warto było brać tego wszystkiego na poważnie.

Zachowaniu Sigrun przeczyły jednak nerwowe spojrzenia, które rzucała w zasadzie wszędzie. Strefa wydawała się żyć i nie wiedzili, czy nagle spod ziemi nie wyrośnie nagle coś, co będzie miało realną szansę wykończyć ich wszystkich. Pozostało im tylko czekanie, jednak Szwedka nie zamierzała się dać zabić, więc trzymała posterunek czujnie. I tylko stosik papierosów rósł pod nią.

Ostatecznie jednak dwójka powróciła, a oni sami podjęli marsz. Sigrun zrezygnowała z docinków o gejowskim seksie dwóch mężczyzn, choć krążący po jej ustach uśmieszek wskazywał, że wcale ta perspektywa nie odeszła z jej myśli. Idąc, wypatrywała tego, co wszyscy, czyli niebezpieczeństwa. Które, na szczęście, tym razem nie nadeszło.

W gruncie rzeczy, Sigrun czuła niepokój, który próbowała nadrobić brawurą. Zastanawiała się, jakim cudem to wszystko wyglądała tak, jak wyglądało. Stalkerzy nie oferowali zbyt wielu informacji na temat pochodzenia Strefy, a ruiny także nie mówiły niczego. Co tak naprawdę się stało? Jaka była jej historia? Rozgryzanie tego wydawało się bezsensowne bez konkretnych informacji.

W końcu doszli, a Sigrun zamierzała pomóc reszcie rozsypywać proszek i rozkładać świece. Pozostało zamelinować się i czekać na powrót stalkerów.

Sigrun, dostrzegłszy butelkę, uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Modlitwy do Lemmy'ego i wszystkich bogów bourbona zostały wysłuchane, kurwa. Hej...

Zaczęła iść w stronę butelki, ale nie dokończyła. Nagle, wielkolud Joe zniknął. Wyglądało to tak, jak piorun w biały dzień. Dosłownie.

Sigrun wykrzyczała wyjątkowo wymyślną wiązankę przekleństw, w której znalazł się jednocześnie Joe, jego matka, Wietnam, ciężarówka, piorun i ozon.

- ...widziałeś, widziałeś, kurwa!? - wykrzyknęła, przejęta. - Był i nie ma, kurwa! Kurwa! To jest Strefa, kurwa!

Szwedka wzięła głęboki wdech, odkręciła (z jakiegoś powodu nawet nie napoczętą) butelkę i wzięła potężny łyk. Etykietka była porwana z butelki, ale smakowało jak Jim Beam.

- Okej, zajebiście – skomentowała nieco bardziej ponuro Sigrun. - Więc teraz może być tak, że ujebie cię bez ostrzeżenia. Żadnych świecących meduz, żadnego tałatajstwa, bam, nie żyjesz. Zajebiście.

Pokiwała głową i skrzywiła się.

- Nie wiem jak wy, panowie, ale ja pierdolę iść na czczo do końca tej wycieczki.

I pociągnęła z gwinta raz jeszcze.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline