I dalej i dalej i krok i krok... idą sobie dalej i nic się nie dzieje. No prawie była lekcja z sztuki przetrwania. Arch słuchał wszystko było lepsze niż rozmyślanie o tym czy da rade to przeżyć. Zapamiętał nawet kilka tricków surwiwalowych.
W końcu zmiana otoczenia i nawet jaskinia. Chłód woda z skraplaczy może jakieś robactwo do jedzenia. Ruszyli, a Brufford czuł jak odżywa w nim nadzieja.
Fakt w środku spotkali trochę robactwa. Arch pomógł jak mógł coś z pistoletem, albo nożem. Na Betsy brakło sił. Niedożywienie, brak wody i wyczerpanie zrobiło swoje. Może gdyby nie to wszystko to Lucky by przeżył. Może jak by nie byli tak wyczerpani i nabuzowani nadzieją, że przeżyją ktoś by zdał sobie sprawę, że zabawa w elektryka mając na sobie metalowe opancerzenie to proszenie się o nieszczęście. Szkoda.. był inteligentnym i przydatnym towarzyszem. Przynajmniej zasilanie wróciło w znaleźnym wejściu do... schronu?
Arch przyjrzał się uruchomionym przez Mandersona maszynom. Swoim okiem mechanika chciał ocenić stan i wyczaić w miarę możliwości możliwe niebezpieczeństwa. Proponował, by pogrzebać Maxa i przywołać windę, albo spróbować zejść po linie i poszukać w znalezisku czegoś do jedzenia czy czegoś dzięki czemu przeżyją.
Rzeczy po martwym towarzyszu przejrzał i dał reszcie czy ktoś czegoś nie chce. Co zostanie to do przysłowiowego wora na handel wyląduje. Tak jak tam patrzył przed wejściem na pustynie to całkiem ładną fortunę w towarze zebrali. Jak dotrą gdzieś gdzie jest cywilizacja, że tak powiedzmy to będą mogli nieźle się doposażyć.