Natan szedł ciemnymi uliczkami w stronę domu. Idąc nie mógł się powstrzymać żeby nie zajrzeć w każdą uliczkę, sprawdzając czy nikogo tam nie ma.
Nabyty odruch. Kilka razy z takiej właśnie uliczki wychodziły jakieś zbiry. Natan już trzykrotnie był obrabowany. Ale cóż począć w takim świecie. Tym razem uliczki były puste.
Kiedy doszedł do swojej kamienicy zobaczył jakiegoś małego kundelka pętającego się koło drzwi wejściowych. Biedak skomlał i piszczał, aż Natana wzięła litość.
Otworzył drzwi do kamienicy, a następnie do swojego miszkania, składającego się z dwóch niewielkich pokoików. W jednym stało łóżko i biurko z krzesełkiem do pracy, a w drugim mała kuchnia i szafka na różności. Był tam też dywan, który Natan bardzo lubił. Nabył go kiedyś po świetnej cenie u jakiegoś wędrownego kupca w miasteczku. Teraz dywan wyglądał na idealne posłanie dla kundelka, przynajmniej na noc.
Natan wyjął z jednej z szafek kawałek suszonego mięsiwa na bulion zawiniętego w dwie warstwy papieru i dał kundelkowi do zjedzenia. Psina z ogromną wdzięcznością w oczyskach spałaszowała mięso i ułożyła się na dywanie patrząc wzrokiem pełnym błagania.
-Nie masz domu, co piesku?- "piesek" jakby zrozumiał i poruszył się niespokojnie nie spuszczając oczu z człowieka.
-A ja jestem samotny. Nie martw się dzisiaj możesz tu spać. Jeśli jutro nie znajdziemy twojego pana, to zostaniesz ze mną- powiedział uśmiechając się i drapiąc psa za uszami.
Natan zaparzył sobie herbaty i posmarował smalcem dwie pajdy chleba. Do tego wziął w rękę jednego z ostatnich pomidorów jakie mu zostały i odłożył sobie jabłko. To i tak nieźle. Kiedy skończył jeść popijał jeszcze herbatę. Wielu uważało to za dziwactwo i zastanawiało się "jak można pić napar z trawy", ale Natan był jednym z tych, któtym herbata smakowała.
Potem zajrzał jeszcze co mu zostało do roboty i odłożył to do szuflady obiecując sobie wykonanie pracy jutro.
Zmęczony tym wszystkim położył się spać...
__________________ Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli... |