Kolejny dzień, kolejna bezsensowna śmierć. A już było tak dobrze. Wyszli wreszcie z tej cholernej pustyni, znów odżyła w nich nadzieja. A przynajmniej w pozostałych. Billy poczuł tylko swego rodzaju ulgę, nic więcej. Krótka walka z robactwem na chwilę przywróciła go do "żywych", ale po wszystkim znów stał się osowiały i stronił od innych.
Nawet śmierć Lucky'ego tego nie zmieniła. Kiedyś zapewne by nim wstrząsnęła, lecz teraz poległego towarzysza zaczynał traktować jako element codzienności. Wolał nie patrzeć na przypalone ciało Mandersona. I tak nieraz go zobaczy w swoim dyżurnym śnie, w którym zajmie zaszczytne miejsce w paradzie trupów.
W schronie Sticky postanowił rozejrzeć się za medykamentami i oczywiście alkoholem... |