Ratując się ucieczką do swojego ciała Silwilin nie zdołał wykonać normalnej "procedury" wyjścia z transu, po prostu jego wola "wpadła" w ciało. Wstrząsnęły nim dreszcze i od razu otworzył oczy. Zobaczył przerażoną Naiserię pod ścianą i roztrzaskaną szafkę. Zerwał się gotowy na podjęcie ewentualnej walki, jednocześnie omiatając spojrzeniem izbę. Poczuł ranę na ręce, ale na razie ją zignorował. Nie zauważył żadnego potencjalnego zagrożenia - dziewczyna musiał się przestraszyć tej szafki. Szybko się zreflektował, iż jego umysł jest rozkojarzony i zbyt gorący. Ponownie zamknął oczy, wykonał głęboki wdech i uspokoił myśli. Przymyślenia odłożył na później. Skupił się oczyszczeniu umysłu. Kiedy sekundę później otworzył oczy znów był spokojny jak zawsze.
- Chyba spoktałem przyczynę kłopotów - powiedział do Naiserii i Ammana.
Z jego przedramienia ciągle kapała krew. Spokojnie ruszył w kierunku torby gdzie miał schowane bandaże.
-To był jakiś mag. Znał moje imię - powiedział opatrując sobie rękę - Nazwał mnie też dziecięciem Luny. Nie wiem o co mu chodziło. Powiedział, że zapuściłem się zbyt daleko po czym próbował mnie zabić. Ta szafka - tu wskazał wzrokiem kupkę desek i drzazg - to chyba ja. Nie wiem jak. Aha, Naiserio, te szmatki... To z twojego ubrania - podał jej jeden z dwóch znalezionych w nocy kawałków. Drugi miał Amman.
- Coś straciłem? Tobie, Naiserio, co się stało?
Ostatnio edytowane przez Silwilin : 27-07-2007 o 15:45.
Powód: Uaktualnienie
|