Czyszczenie groty z karaluchów poszło sprawnie. Cienkie chitynowe pancerzyki nie mogły chronić robali przed śmiercionośnym ołowiem wypluwanym z luf ani bronią ręczną Utanga. Jinx planował z pomocą innych sanitariuszy sporządzić z karaluchów prowizoryczne lekarstwo na chorobę popromienną. Niby niewiele, ale nie mieli wyboru.
Lucky’ego szczęście opuściło w najmniej oczekiwanym momencie. Nie zginął w walce, trzymając spluwę w dłoni, tylko uruchamiając starą maszynerię. Generator wręcz usmażył Mandersona, zamieniając go w skwierczącą, gdzieniegdzie nadpaloną kłodę mięcha. Dziwna i okropna śmierć. Ale życie na postapokaliptycznym pustkowiu nigdy nie było łatwe.
-Usypmy mu jakąś mogiłę z kamieni. Przynajmniej tak możemy uhonorować towarzysza.
W schronie Jinx zamierzał uważać. Generator działał, więc działały też moduły SI i obronne. Nie wiadomo z jakimi robotami przyjdzie się zmierzyć w środku ani z jakimi pułapkami. |