Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2019, 16:32   #173
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Poszli... i zniknęli.
Teoretycznie miało tak być, że pójdą, znajdą i wrócą, ale okazało się, że Marian i Koichi zniknęli nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.
David miał świadomość tego, że w Strefie czas płynie nieco inaczej, ale ile w końcu można było czekać? Może Sigrun miała rację i Strefa zeżarła tamtych? A może "zwiadowcy" postanowili ratować się na własną rękę, stwierdziwszy (całkiem logicznie), że dwie osoby będą się cieszyć mniejszym zainteresowaniem Strefy i jej mieszkańców, niż sześcioosobowa grupa?

- Dobrze, że Zapała cię nie słyszy... - Skrzywił się, słysząc seksualne rozważania dziewczyny. - Pewnie by się poczuł dotknięty w swej męskiej dumie. I by pomyślał, że nie doceniasz tego, iż taki z niego macho.


Okazało się jednak, że wbrew ponurym przypuszczeniom Szwedki para wróciła cało i zdrowo. No i na parę połączoną jakimiś erotycznymi więzami też nie wyglądali.
Ale okazało się też, że Strefa nie przepada za wędrowcami i krzyżuje i plącze ich ścieżki.

- Trzeba by strzałkami oznaczać trasę - powiedział David na pół serio. - Albo chodzić z nitką, jak w labiryncie - dodał.

W jaki sposób stalkerzy odnajdywali tu drogę? Nie miał pojęcia. Może wykształcili sobie jakiś kolejny zmysł. A jak niby mieli ich odszukać? Idąc po śladach, czy po zapachu?
Na wszelki wypadek przed wyruszeniem w drogę wyrysował na ziemi strzałkę, wskazującą kierunek, w jakim chcieli ruszyć.

Droga do najlepszych nie należała (co dla Strefy było, niestety, typowe), na dodatek mogło się wydawać, że "zwiadowcy" błądzili po omacku, chociaż ponoć przeszli już raz tę drogę. Wyglądało na to, że Strefa niezbyt ich polubiła...
Na szczęście - jakimś cudem - nic ich nie zaatakowało, chociaż David miał stale wrażenie, że słyszy jakieś głosy. Do Joanny d'Arc było mu bardzo daleko, więc owe 'głosy' mogły oznaczać coś niezbyt przyjemnego.

W końcu jednak dotarli do celu. Cało i zdrowo. Tak się przynajmniej Davidowi wydawało.

- Gdzie jest Joe? - spytał, spoglądając na Sigrun i Mervina, którzy szli razem z Xero. - Gdzie go zgubiliście?
 
Kerm jest offline