W tym, co powiedział Santiago, jedna rzecz Wilhelmowi nie pasowała.
- Ten czarownik, co demona przywołał, raczej nie był na czyichś usługach - powiedział. - Wyglądało, jak by go na smycz wzięli i przymusili do działania.
- No i jeszcze jedno... - Przypomniał sobie. - Tuż przed Kroppenleben napadło na nas trzech czarno ubranych mężczyzn. Każdy z nich miał na lewym barku tatuaż, który przedstawiał, nie uwierzysz, wznoszącą się, dwuogoniastą kometę, z symbolem młota ponad nią. Woleli zginąć, niż się poddać, tak że nie zdołaliśmy się dowiedzieć, kto ich na nas nasłał.