Kto padł trupem, ten padł, kto przeżył i został podleczony - ten przeżył... no i można było ruszyć dalej.
Esmond nie zamierzał iść jako pierwszy. Niezbyt nadawał się na zwiadowcę i tę funkcję zamierzał pozostawić tym, którzy mieli w tej materii większe predyspozycje.
Wielka sala, w której się w końcu znaleźli, wyglądała na nieco zdewastowaną. Mimo tego Esmond rozejrzał się, chcąc wypatrzyć coś interesującego. I, na wszelki wypadek, rzucił wykrycie magii. |