-
Hamon I, ósmy w linii Teogonistów jest obecny w annałach historii i zawsze był, chyba że nie uważałam na wykładach Ojca Joachima z historii kościoła – odpowiedziała Karelia. –
I raczej nie ma związku z Ordo Scriptoris… Pomiędzy jego panowaniem nad Świątynią a powstaniem Ordo minęło wiele setek lat.
-
Kometa powinna opadać – mruknęła, gdy zobaczyła medalion. –
To pewnie znak jakiejś sekty. Pewnie tej, która ma coś wspólnego z Hamonem I i chce Waszej śmierci. Niestety nie wiem, kogo ten znak mógłby reprezentować. Natomiast znam kogoś, kto mógłby wiedzieć. Tutaj w Hirn żyje pewien entuzjasta historii, który ma bardzo bogato wyposażoną bibliotekę. Tam poszperam, a Wy w tym czasie zajmijcie się swoimi tajemniczymi obowiązkami.
-
Ach, no przecież – zatrzepotała rzęsami i rozesłała wokoło kilka roztargnionych spojrzeń. –
Zapomniałabym. Nasza umowa o współpracy musi zostać sankcjonowana. Już piszemy co trzeba – wzięła pióro i zaczęła szybko pisać coś na kartach pergaminu. Gdy skończyła, podmuchała chwilę na pisma i podała je Wilhelmowi. Ten odczytał, że zgodzili się zostać agentami Kościoła pod dozorem Arbitrator Meitner, za co mieli otrzymywać wynagrodzenie i zakwaterowanie na koszt wyżej wymienionej; ponadto zobowiązywali się, do współpracy i dzielenia się z wyżej wymienioną wszelkimi informacjami dotyczącymi spraw, którymi zajmowała się Arbitrator.
Drugie pismo było gwarantem Świątyni Sigmara, nakładającym na wiernych obowiązek pomocy i zapewniającym, że podpisani prowadzili śledztwo z ramienia Officium Arbitrorum w sprawie śmierci Ojca Feodora Waldheima z Pfeildorfu oraz powiązanych z tą sprawą innych zbrodni przeciw Kościołowi.
*
Zaopatrzeni w gwarant, udali się do Czarnej Rozpadliny. To tam, wedle ślepego Gustavusa z Eppiswaldu mieli pytać karczmarza o Brata Barthelma. I tak zrobili.
Gospoda nie była zbyt okazała, ani szczególnie uczęszczana. Kilku klientów, w większości ludzkich kupców i robotników siedziało przy stołach. Za barem stał niski, chudy człowiek z bokobrodami i łysiną zachodzącą na potylicę. Kiedy awanturnicy weszli, nieco się ożywił, pytając co podać.