Gdyby nie otaczający Edrika krąg, nieumarli zapewne rozszarpaliby intruzów na drobne kawałeczki. A tak - jakoś się udawało iść naprzód. A z tymi truposzami, które przekroczyły magiczną barierę, padały ofiarą tych, to kryli się w kręgu.
- Dobra robota, Edriku - powiedział Thazar, "umilając" życie truposzy warstwą tłuszczu, dzięki której paru napastników zmieniło pozycją z pionowej na horyzontalną.
W końcu dotarli w pobliże obelisku, pozostawiając za sobą rządek pozbawionych fałszywego życia truposzy.
- Dopilnujcie, by mi nikt nie przeszkodził w rzucaniu zaklęcia - powiedział, opierając się plecami o ścianę.
Wyciągnął otrzymany od Florence'a zwój i, wskazując na obelisk, rozpoczął inkantację.
O nadchodzących kolejnych, groźniejszych przeciwnikach, starał się nie myśleć, wierząc w to, że towarzysze zapewnią mu odpowiednią ilość czasu. |