Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2019, 22:04   #174
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Przemykanie się zrujnowanymi ulicami, spowitymi czerwoną mgłą, zawalonymi gruzem, fragmentami konstrukcji żelbetonowych i pordzewiałymi wrakami samochodów było czymś, co sprawiało Koichiemu niejaką radość. Dobrze było rozprostować kości i nieco się poruszać. Gorzej było niestety z decyzją gdzie iść. Krajobraz wszędzie wyglądał tak samo. Jedne cegły nie różniły się zbytnio od innych i dlatego ciężko było odnaleźć właściwą drogę. Karmazynowy opar nie ułatwiał sprawy. Cały czas się poruszał, oszukiwał, mamił.
Wspólnie z Marianem odnaleźli towarzyszy i ruszyli w drogę powrotną ulicą, którą dopiero co przeszli. I wtedy zaczęły się schody, bo teren wyglądał jakby inaczej. Koichi widział załomy i gruzowiska, których nie było w drodze w tamtą stronę. Nie znalazł też kilku landmarków, na których polegał poprzednio. Może schowały się za gęstą mgłą, może je przeoczył. Może strefa bawiła się z hibernatusami, oferując grę, której zasad nie rozumieli.

Japończyk wraz z Marianem szli na szpicy i gdy już doszli do kryjówki, usłyszeli dziwny dźwięk dobiegający gdzieś z tyłu, tam, gdzie znajdowali się Sigurn, Mervin i Joe. Po kilku niepewnych chwilach ze szkarłatu wyłonili się jedynie dwie postacie. Joe gdzieś zniknął. Według słów ocalałej dwójki – dosłownie. Koichiemu nie podobało się to. Zawsze mierzył się z materialnymi przeciwnikami. Zagrożenia strefy były niematerialne, z rzadka dawało się z nimi walczyć stalą. Trzeba było być gotowym na wszystko, szczególnie że wokół dało się słyszeć dziwne dźwięki. Z jednej strony Koichi był bardzo ciekawy co się właściwie stało i wręcz ciągnęło go do zrobienia zwiadu bliższej okolicy, aby przekonać się, czy Joe nie leży gdzieś ranny. Z drugiej strony, zgubienie się w tym terenie równało się tragicznej i nieprzyjemnej śmierci.
-Wejdźmy do środka, zapalmy świece i rozsypmy proszek gdzie będzie trzeba. I lepiej się przy tym pośpieszmy. – powiedział spokojnie do Szwedki i Brytyjczyka.
Leila, Keira, Michael, Joe – cztery żywota pochłonięte przez strefę. Prawie połowa grupy. A do muru zostało jeszcze tyle, że nawet stalkerzy nie wiedzieli, kiedy tam dotrą.
 
Azrael1022 jest offline