Gottfried słysząc okrzyki wstępnie planował powrót do reszty. Rzucenie się, w jego stanie, na kilku przeciwników byłoby, delikatnie mówiąc, mocno nieroztropne. Wychodząc zza krzaka zobaczył kilku agresorów po przeciwnej stronie traktu. Zatrzymał się w miejscu i cicho wrócił pod osłonę zieleni. Być może uda mu się ich zaskoczyć gdy podejdą bliżej obozu.
Hohest i Siemens czując się niepewnie na widoku rozglądali się za jakąś osłoną. Ilość osób za szańcem była wystarczająca, a prowizoryczna fortyfikacja nie chroniła przed atakiem z północy, skąd druga grupa zbójców ich flankowała. Mężczyźni ruszyli w kierunku gęstego listowia na północy gdzie postanowili zasadzić się na wroga. Omal nie zdeptali śpiącego tam w najlepsze Georga.
- Spróbuj go po cichu obudzić - powiedział Hohest do Siemensa. - Jak się nie da to zostawimy go tutaj. Teraz zaciąganie go do reszty to za duże ryzyko.
Cathelyn złapała psa za obrożę i schowała się za szańcem, zza którego wystawały tylko jej oczy i czubek głowy. Liczyła na to, że zostanie dostrzeżona w ostatniej chwili, na tyle późno, że będzie w stanie dosięgnąć przeciwnika z zaskoczenia. Jeśli Bones posłucha rozkazu do ataku i sam rzuci się na jednego z nich to może nawet uda się wyeliminować dwóch.