Potrząsając głowa by pozbyć się resztek widoku Smitha Karl chwiejnie wstał. Popatrzył na swoją robotę. Koleś był lepszy niż się spodziewał. Przykucnął przy nim i odczepił od pasa kajdanki i skuł przebierańca. Kluczyki wrzucił do kieszeni. Zabrał też pałkę i gaz.
Adam przyglądał się z uwagą wyczynom Karla “Po co mi ten pistolet ? Jak nic wrobią mnie w postrzelenie rogatego furrasa” - Pomyślał kaleka. Gdy pielęgniarze zostali już zabezpieczeni Adam zaczął energicznie wycierać broń jednorazowymi chusteczkami higienicznymi które zabrał jednemu z nich następnie wciąż osłaniając dłonie przy wtórze narzekania na kręgosłup umieścił felerną spluwę z powrotem w uścisku ochroniarza który walczył z Patrycją. Aby nie zostać bez obrony podebrał sobie paralizator i gaz pieprzowy z jego paska.
Trzeba było się zwijać. Pielęgniarze jakoś nie poczuwali się do pełnienia obowiązków.
- Właźcie do łazienki, to nic wam się nie stanie - powiedział do pielęgniarzy, trochę zachrypniętym głosem.
Groch spojrzał na Karla spode łba, ale ponownie wtrącił się Barański.
- Ty, to dobre będzie. Bardziej wiarygodne. Bierz telefon i tego amatora, a ja złapię Lewego.
- Ochujałeś?!
- Masz coś lepszego do roboty?
- W sumie nie…
- No to cycuś, glancuś.
Obaj włożyli do kieszeni leżące na stołach telefony. Zgodnie z planem Groch zarzucił sobie na ramię policjanta, którego powalił cień, zaś Barański zrobił to samo z funkcjonariuszem nazwanym “Lewym”. Weszli do łazienki, gdzie obaj, jak na komendę, bezceremonialnie wypuścili nieprzytomnych kolegów. Dwaj sanitariusze bez słowa stanęli naprzeciw siebie i schowali po jednej ręce za plecy.
- Tylko dobrze to, kurwa, zamknijcie. Sprawdzimy, a jak uda nam się otworzyć, to wam smrodu koło dup narobimy - warknął Groch, a Barański pokiwał głową.
- Mamy się nie móc wydostać, więc się przyłóżcie - dodał i zaczęli grać w marynarza.
- Możemy dodać więcej wiarygodności - powiedział Karl pokazując paralizator, na potwierdzenie jego słów między elektrodami przeskoczyły iskry. - Piszecie się?
Groch skrzywił się pomimo wygranej. Podciągnął rękawy.
- Spierdalajcie albo wam to uniemożliwimy - warknął.
- Wyluzujcie - powiedział Karl przekładając paralizator do lewej ręki i podchodząc z wyciągniętą prawą - dzięki, że nie robicie trudności.
Adam uśmiechnął się do pielęgniarzy - Panowie obijcie sobie porządnie nawzajem mordy do krwi a najlepiej do nieprzytomności to wtedy nikt was nie będzie podejrzewał - Zasugerował więźniom.
Z każdym krokiem Karla obaj coraz bardziej cofali się i rozchodzili na boki. Synchronicznie i automatycznie. Jakby powtarzali to codziennie. Ochroniarz zauważył, że zaczyna znajdować się w bardzo niekorzystnej sytuacji do walki. W stronę któregokolwiek by się nie odwrócił, drugiego zawsze będzie miał za plecami.
Karl nie miał zamiaru wdawać się w rozróbę, którą mógł przegrać. Wycofał się tyłem do drzwi nie spuszczając z oka pielęgniarzy. A raczej kolejnych przebierańców. Za dużo miał w prazy do czynienia z osobnikami z różnych służb by nie poznać, iż ich kwalifikacje wykraczają poza posługę pielęgniarską.
- Zamykamy - powiedział zatrzaskując drzwi - w ty podpalaj - ostatnie rzucił tak w powietrze. By usłyszeli to ci w środku.
Karl podstawił pod klamkę krzesło, ale widząc tandetne wykonanie podpal także drzwi łóżkami. Tak by opierały się o przeciwległą ścianę. Miał ich pod dostatkiem. Zablokował im kółka, by się nie rozjeżdżały i pozwiązywał prześcieradłami, by stanowiły zwartą konstrukcję.
- Nic więcej nie zrobimy, zbieramy się - powiedział do pozostałych.