Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2019, 19:48   #281
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Jeśli Billy będzie miał kiedykolwiek okazję wspominać pogrzeb Maxa "Lucky'ego" Mandersona, to raczej nie powie o nim zbyt wiele. Niby był na nim obecny, ale jego myśli powędrowały do miejsca oddalonego o dziesiątki, być może setki kilometrów, gdzie w podobnej mogile spoczywało inne ciało. Ciało, które nie doczekało się grupowego pożegnania, każdy żegnał się indywidualnie i po swojemu. Trudno było mieć zresztą o to do kogoś pretensje, chyba nikt prócz sanitariusza nie zżył się z jego właścicielką. Lucky z kolei był z nimi od tak dawna, równie dobrze mogli go znać od zawsze. Szkolenie, marsz na i przez Mojave, bitwa o Cottonwood, niewolniczy pochód, potem Malpais, ABQ i kolejny marsz. A teraz już go nie było. Parę minut temu uśmiechał się zadowolony ze swojego dokonania, a teraz go nie było, właśnie z tego powodu...

Schron, czy czym tam było to miejsce, dawało nadzieję na znalezienie lekarstw, w tym takich działających na chorobę popromienną. Tak samo, a może nawet bardziej pożądanym przez Sticky'ego towarem była gorzała dowolnego typu. Niestety nie dane mu było znaleźć ani jednego, ani drugiego. Winda uciekła, potem poczuł dziwny zapach i zapadł w ciemność.

Gdzieś w podświadomości musiał zdążyć pożegnać się z życiem, bo gdy dotarło do niego, że się obudził, poczuł wyraźną ulgę. Trwała ona jednak zaledwie kilka sekund. Gdy zorientował się gdzie się znajdują ogarnął go... Nie wiedział jak to nazwać. Początkowo było to z pewnością zdziwienie, ale szybko ustąpiło temu drugiemu.

No tak, gdzie mieliby się przenieść z pustego schronu pośrodku pustyni, jeśli nie do baru pełnego alkoholu?
Przecież to logiczne. Ten gaz pewnie wypuścił właściciel. Musi jakoś ściągać klientów. Billy'emu trudno było powstrzymać śmiech, którym w końcu wybuchnął, aż wszyscy w knajpie zwrócili się w jego stronę. Zakrył usta dłonią, ale niewiele to pomogło. Śmiał się do łez, a potem dalej. Bo jak mógłby się nie śmiać skoro całkowicie mu odwaliło?

Ale nie było tego złego. Ta faza była całkiem przyjemna, może mógłby nawet czerpać z niej przyjemność? Ciekawe czy może poczuć smak gorzały? Z ochotą przysiadł się do Archa, oczekując na swoje zamówienie.
 
Col Frost jest offline