Leonor była w sumie bardzo zadowolona z zejścia na stały ląd, a także z opanowanego w ostatniej chwili odruchu salutu. Nie uszedł on uwagi akolitki i spowodował, że jej ogromna zwykle duma rozrosła się do rozmiarów Estalii.
Jakież było więc jej zdumienie kiedy ten krasnolud-dowódca-nie-dowódca, zaczął mieć odmienne zdanie na temat jej przebiegłego planu. Ponieważ jednak chciał uczyć się szermierki musiał być mądry, tak więc Leonor postanowiła go wysłuchać. Dziewczyna w swoich przekonaniach dopuszczała fakt, że ktoś może mieć również dobre pomysły i pomimo pewnej niechęci do krasnoluda-dowódcy-nie-dowódcy-mądrego, musiała przyznać, że miał rację.
Chciała powiedzieć, że też na to wpadła, ale zaraz wydało się jej to żałosne. Estalijkę było stać na coś więcej niż podkradanie cudzych pomysłów.
Spojrzała pytająco na Barona i po uporządkowaniu ubioru i wyglądu po podróży stanęła wyczekująco koło niego.