|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-05-2019, 08:08 | #541 |
Reputacja: 1 | Po cichu Galeb po rozmowie z Pramatką postanowił że nie będzie się już tyle wściekał. I tak uważał że całkiem nieźle sobie radzi z "zarządzaniem gniewem", bo kto inny dawno już by zaczął wymachiwać toporem. Gdyby nie to że Estalijka pomagała mu przypomnieć sobie lekcje szermierki to by krasnolud przy najbliższej okazji wygarnąłby jej. Tak tylko przeżuł i połknął przekleństwo. Jedno słyszy, drugie robi, trzecie mówi, czwarte myśli. Runiarz wrócił do wozu. Miał do wyboru podać Gustava jako Shhredera lub jako Parszywca. Uznał że ten pierwszy będzie " mniej rzucającym się w oczy" wariantem. Czy najemnicy coś z tym zrobią? Kto wie. Na pewno to nie było miejsce i czas by wyjaśniać co i jak. Tymczasem Galeb postanowił udać się do karczmy i dowiedzieć się jak sytuacja na dalszym odcinku drogi na przełęcz. Jeżeli reszta się ociąga to pogoni ich siarczystym przekleństwem. Musiał ustalić czy jest sens jeszcze ruszać w drogę czy lepiej przenocować tu. Tylko że jeżeli wyruszą mogą nie znaleźć bezpiecznego miejsca na nocleg. Szybka analiza sytuacji sprawiła, że pozostanie i blefowanie wydało się rozsądniejsze. Szczególnie jeżeli zrobi się to umiejętnie. Chwila dumania na wozie i Runiarz miał przygotowaną odpowiednią historyjkę, trzeba było tylko przygotować do niej aktorów. Z ich "dyspozycyjnością" było różnie, ale może dadzą się posterować. Kiedy miał okazję zaczepić Leo (i powiedzieć jej by zaczepiła Gustava) wyjaśnił obojgu jak mają się zachować i co mówić wieczorem przed dowódcą Wolfem. Oczywiście zwracał się do kobiety bezczelnie ignorując to że szlachcic stoi obok niego. Dobro sprawy wymagała pewnej współpracy z gaar, ale nie miał zamiaru pozwolić mu zapomnieć kim jest dla krasnoludów. Galebowi w całej tej sytuacji znów przypomniało się Azul i polityczny ogień krzyżowy intryg i zobowiązań w jaki ich władowano. Z twarzy może i źle mu patrzyło, wzrok bił pogardą wobec niekrasnoludów, a w głosie czuć było pretensję, ale umysł był jasny i jeżeli wszystko ma się skończyć szczęśliwie należało z niego korzystać. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-05-2019 o 21:27. |
23-05-2019, 21:18 | #542 |
Reputacja: 1 | Bert nie odzywał się za wiele na przystani, jeszcze chlapnął by coś głupiego i znowu wyszłaby afera. Bolało go to że dowódca nie mówił jakiej wersji się trzymać, a przecież tyle razem przeszli. W razie draki miał zamiar napchać czymś policzek i udawać ogromny ból zęba, że niby opuchlizna nie pozwala wyraźnie mówić. |
23-05-2019, 22:38 | #543 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
24-05-2019, 08:11 | #544 |
Reputacja: 1 |
|
24-05-2019, 17:55 | #545 |
Reputacja: 1 | Mag z ulgą przyjął decyzję odpoczynku. Co prawda dłuższy pobyt zwiększa ryzyko wpadki i zdrady przez przekupionych najemników, jednak pośpieszny wyjazd w stronę przełęczy mógłby wzbudzić dodatkowe pytania. Do tego spora część oddziału byłą mniej, lub bardziej poraniona. Mniejsza szansa na zaognienie ran w łożu pod dachem niż, gdzieś w terenie. Do tego, któryś z Ostatnich na barce wspominał, że strzały goblinów mogą być zatrute. Łatwiej będzie temu przeciwdziałać w osadzie, niż na przełęczy. Gdyby zostawić najemników u Lagera, to teraz mniej by ryzykowali, z drugiej strony kto wie może wtedy gobliny by nie zaprzestały ataku. Zresztą nadal mogą się przydać, sama ich obecność zwiększa naszą siłę. Ostrożnie można przyjąć, że o ile nie zrobi się niczego głupiego, to przynajmniej zachowają neutralność, nie damy im pretekstu to nie zdradzą. Z takimi przemyśleniami Loftus udał się do gospody.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
24-05-2019, 22:28 | #546 |
Reputacja: 1 | Brak inicjatywy sierżanta kolejny raz sprawił, że Ostatni zaczęli realizować swoje własne strategie w kontakcie z wrogiem. Oczywiście każdy miał swój pomysł, jak taka strategia miałaby wyglądać, dlatego zamiast przekonującej historyjki powtarzanej przez wszystkich, Graniczni spotkali się z mało spójnymi wizjami, co na dłuższą metę zapewne wzbudzi ich podejrzenia. Chwilowo główną rolę przejął Galeb, ale w każdej chwili ktoś mógł palnąć coś, co ujawni ich maskaradę. Detlef nie chcąc powiększać zamieszania grał rolę wyznaczoną przez Galeba, czyli krasnoluda zmierzającego do górskiej twierdzy. Potrafił powozić, do tego miał pokaźną kolekcję oręża, więc jak ulał mógł być ochroniarzem Galvinsona, a jako taki raczej nie będzie wypytywany o szczegóły podróży, co zmniejsza ryzyko wpadki z powodu różniących się detali. Oby tylko ktoś z pozostałych nie wpadł na jakiś idiotyczny pomysł i nie spalił ich przykrywki. Mimo, że po nieprzyjemnej podróży barką miał ochotę zrelaksować się przy kuflu piwa, jednak cierpliwie grał swoją rolę nie odstępując runiarza na krok i rzucając wokół czujne spojrzenia strażnika przy pracy. Robił to tyle lat, że był w tej roli naprawdę przekonujący. - Tak mi się przypomniało [/b]- że grobi wycofali się, właśnie - wycofali, a nie uciekli, dopiero po sygnale, który brzmiał jak gwizdek. A niech mi Grimnir świadkiem, że te pokraki nie ogarniają taktyki, a ich krzywe ryje nie nadają się do gwizdania, czy używania gwizdka. Zwykle rogów używają, jak wpadną na to, którą stroną.... - Powiedział do Galeba i tych z Ostatnich, którzy byli w pobliżu. - Coś mi się widzi, że ktoś nimi dowodził. I nie był tak samo zielony, jak oni... może ta elfia dziewka, o której słyszeliśmy? - dodał ciszej kiedy był pewien, że nikt poza Ostatnimi nie usłyszy. Czekał, aż Galeb załatwi swoje sprawy na przystani i będą mogli udać się do gospody.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
24-05-2019, 22:44 | #547 |
Reputacja: 1 | - To możliwe, bracie. - mruknął Galeb Detlefowi - Acz gobliny czują wielki strach i niechęć przed elfami - Prędzej jakiś czarodziej lub ktoś kto zdołał te gobliny nająć. Mam nadzieję że Leo i gaar zrealizują mój pomysł i ruszymy dalej czym prędzej. Jesteśmy już tak blisko... Potem Galeb udał się na zakupy razem z Bertem. Wieczorem po kolacji i piwie miał zamiar zająć się ekwipunkiem swoim i Detlefa by byli gotowi na ostatni etap podróży. Kontakt z Granicznymi zostawi ludziom. Jeżeli km się uda to jutro powinni wyruszyć bez przeszkód. Jeżeli nie... To będzie naprawdę źle. |
25-05-2019, 18:30 | #548 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-05-2019 o 19:03. |
27-05-2019, 11:14 | #549 |
Reputacja: 1 |
|
28-05-2019, 20:23 | #550 |
Reputacja: 1 | Kiedy Galeb się dowiedział, jak poszły rozmowy z dowódcą garnizonu to nawet się nie wściekł. Po prostu poczuł wielkie znużenie i przeszła mu przez głowę myśl, że może trzeba było pozwolić, aby gryzipiórek się dowalił do nich… potem wynikłaby walka, a słaniający się co i rusz na nogach Gustav by łaskawie zdechł. Nic dziwnego, że nikt nie miał sił myśleć za szlachcica, skoro ten i tak zrobi po swojemu. To już nie była kwestia niekompetencji. Zostało mu jasno przekazane co ma mówić i jak. Kanty gaar były słabe, bo były nieprzemyślane i opierały się na zadzieraniu nosa do góry, wywyższaniu się oraz kompletnym braku współpracy z innymi. Gdy w końcu ktoś wyręczył nadętego szlachcica z myślenia ten wolał zrobić i tak po swojemu… i wyszłoby jak zwykle gdyby nie refleks Leo która się zrehabilitowała po przystaniowym wybryku. Z punktu widzenia sierżanta wszystko mogło być w porządku “bo graniczni ich przepuszczają”, ale przez niego została zrealizowana najbardziej… ryzykancka i głupia spośród udanych wersja planu. Gdyby nie rzucili się w oczy może nikt by nie powiązał, że jakiś transport kupiecki poszedł do Karaku, a parę dni później krasnoludy zaczęły mordować Granicznych. Teraz jeżeli byle dowódca ganizonu wiedział o “jakiejś misji Shredera” idącej na przełęcz i że jest z nią powiązany Lager… Gdyby okazało się, że Graniczni mają dość czasu i środków aby posłać odwetowy atak na odizolowaną placówkę krasnoludów w Dziedzictwie Bugmana… Galeb wiedział jedno. Jeżeli przez bufonowatość Gustava przedsięwzięcie Lagera zostanie zrujnowane albo zginie któryś z piwowarów to Runiarz osobiście wypruje flaki szlachcicowi i zrobi to bez oglądania się na “dowództwo” czy “przynależność do armii Wissenlandu”, nawet jeżeli zostanie ogłoszony banitą lub pobratymcy wymuszą na nim zostanie Zabójcą. To postanowienie zrobił sobie ostrząc o osełkę nowy nóż, który zakupił popołudniu. Dość przeciętnej roboty z rękojeścią owiniętą skórzanym rzemieniem, ale powinien wystarczyć. Wieczorem zajął się też przeróbką skórzanego czepca. Futerko królika, kilka metalowych elementów i pasków skóry w ciągu godzin wieczornych pozwoliło stworzyć trochę wytrzymalsze i bardziej przystosowane do górskich warunków nakrycie głowy. Podobne wzory były bardzo popularny pośród członków jego klanu. Tradycyjnie na przednie ucho czapki mocowało się emblemat z klanową runą, jednak wolał tego nie robić dopóki nie dotrą do Karaku. Ponadto zakupił rzeczy potrzebne do w miarę komfortowego nocowania oraz krótki łuk i strzały. Kusza bardziej pasowała do krasnoludzkiego woja, jednak Galeb uznał, że łuk będzie… użyteczniejszy. Raził na mniejszy zasięg i słabiej, ale dało się go szybko przeładować, co w połączeniu z mobilnością jaką przejawiał było niewątpliwym atutem. Gdyby udało się kiedyś nabyć łuk z refleksem, zrobioną z rogowego kompozytu… póki co mógł jednak tylko o tym pomarzyć. Kiedy na następny dzień wyruszyli w dalszą drogę Galeb był po prostu ponury. Nie wiedział co się wydarzy, ale widział że Baron był w doskonałym humorze co jeszcze bardziej krasnoludowi psuło humor. Ale pamiętał słowa Pramatki i miał zamiar robić co w jego mocy, aby wszystko zakończyło się dla Imperium i Krasnoludów dobrze. Co niekoniecznie musiało oznaczać dobre zakończenie dla niektórych indywiduów. Galeb rozejrzał się tylko jak wygląda otoczenie i pozostawił gadkę gaar. Byleby tylko dotarli do Karaku... |