Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2007, 19:46   #200
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, kanały pod miastem.

- Pundziemy kanałami, wślizgniomy siem do furtecy wroga. Ci magikowie majom sporo tych..nu ..portali. Na pewno którymś uda się zwiać z tej kupy gruzów co jom miejscowi miastem nazywajom.- tak łatwo to brzmiało w ustach Nurplaga...krasnoludzkiego najemnika. Yokurę i Nurplaga łączyło pochodzenie. Obaj wychowali się we wschodnim masywie gór Imperium Młota (dlatego też pewnie półork mógł wytrzymać kaleczony kupiecki jakim posługiwał się krasnolud).
Nad kuflem rozwodniowego piwa plan Nurplaga wydawał się być doskonały w swe prostocie.. Mieli dojść kanałami do zamku, wedrzeć się do środka, znaleźć jakiegoś magika i zmusić by zaprowadził ich do portali.. Nawet zgłosiło się dwóch ochotników, ork Gorghot i półdraew Ylian twierdzący, że jest zaklinaczem. W praktyce szybko się sprawy skomplikowały. Kanały pod miastem okazały się labiryntem tuneli, w której nawet Nurplag co chwilę gubił kierunek. Co gorsza natknęli się na niego. Był dużą ukształtowaną w postać humanoida masą pijawek.
Najpierw widzieli go z daleka.. Ale teraz na nich napadł. W jednej chwili dopadł Nurplaga, uderzył nim o ścianę roztrzaskując czaszkę i włożył w siebie jeszcze drgającego trupa by wypić jego krew.


Yokura i ork zaatakowali, zaś Ylian rzucił jakiś świetlisty pocisk w tą chodzącą kupę pijawek. Stwór uskoczył przed ciosami orka, i przyjął na tułów cios Yokury. Oręż zagłębił się w stworzeniu. Yokura czuł odór jaki wydzielała czarna ciecz, wypływająca ze stwora przy rozcinaniu pojedynczych pijawek. Odór, którego nawet smród kanałów nie potrafił zagłuszyć. Potwór wykorzystując , uwięzienie ostrza w ciele, chwycił za ramiona Yokury . I półork czuł jak oślizgłe łapy stora ściskając jego ramiona, czuł drobne ukłucia i lekkie osłabienie, gdyż pijawki z łap stwora wniknęły pod płytową zbroję którą nosił. Ryk bojowy orka rozbrzmiał w kanale, gdy Gorgoth skoczył w górę i odrąbał ramię potwora uwalniając jednocześnie Yokurę. Półork rozejrzał się i stwierdził że zaklinacz szykuje się do kolejnego zaklęcia które zakończyło się.. niewypałem.
- Na zawszony odwłok Dominującej.- zaklął półdraew.
Gorghot starł się tymczasem z pijawkowym stworem, jego ostrze topora zatoczyło poziomy łuk, nie trafiając jednak bestii, która już wchłonęła swe odcięte ramię. Potwór błyskawicznie zaatakował, swym odtworzonym ramieniem, jego lewa łapa chwycił głowę orka i z impetem przycisnęła do ściany.
Rozległ się wrzask bólu i po chwili agonii orka.. mimo, że jego twarz całkowicie była pokryta pijawkami.
Yokura ruszył mu na pomoc, podbiegł i wykonał zamach...Ale stwór nawet nie odwracając głowy uderzył go prawa łapą w podbrzusze i siłą swego ciosu cisnął nim o ścianę. Yokurę ten cios na moment zamroczył.
Stwór po uśmierceniu Gorgotha minął Yokurę, i dopadł zaklinacza. Ten próbował się bronić swym sejmitarem, ale fechtmistrz był z niego kiepski. Bestia uniosła go w górę trzymając obiema łapami i ucztując na krwi wydzierające go się opętańczo Yliana. ..Yokurę zmroził ten krzyk. Wiedział, że będzie następny, wiedział że sam nie ma cienia szansy przeciwko bestii.. A najgorsze, że był sam. Bo jakiż to głupiec zapuszczałby się do kanałów.
- letami, ólstwa..- niosło echo. To wlało w orka nieco nadziei.

Phalenopsis, kanały pod miastem, inny obszar

Druidka pochyliła się nad najbliższą kupką szlamu i dźgnęła ją stylem.. Szlamisty osad ,zaczął szybko korodować sztylet.

- Tylko ostrożnie z tym czymś proszę. - Aydenn powiedział do druidki, po czym zwrócił się do reszty kompanii - Turam sprawdź na mapie, czy możemy pójść inną drogą. Mildranie, czy potrafisz rzucić takie zaklęcie jak to na tych niby pochodniach? Jeśli tak, to zrób to na na dwóch strzałach. Ja wypuszczę jedna a tropiciel druga, tak żeby wylądowały w pewnej odległości od siebie i oświetliły trochę tunel. Będzie można zobaczyć, czy daleko się to cholerstwo ciągnie. Jeśli nie, to cóż, ktoś będzie musiał sprawdzić... Jacyś ochotnicy? -
-Niestety takim mało przydatnym czarem nie zaśmiecałem swojej księgi.- rzekł Mildran.- Kto by mógł przypuszczać, że będzie potrzebny?
-Poradzimy sobie bez tego czaru.- rzekł Varryaalda, wyjmując dwie strzały i wbijając w ziemię.
- No chyba, że ktoś może zaproponować inna metodę wybadania korytarza. Jeśli to cholerstwo ciągnie się stosunkowo nie daleko, to można spróbować przejść. Jeśli nie, to cóż... Mam nadziej, że któreś z was szanowni magicy ma coś odpowiedniego na te okazję. Pamiętajcie tylko o tym co mówił Turam o używaniu ognia w kanałach. -
Najemnik odwrócił się w kierunku Luinëhilien, ciekawy efektów jej małego eksperymentu. Skorodowany sztylet nie zachęcał do beztroskiej eskapady w głąb tunelu.
- Inaczej trzeba będzie wybrać inną drogę... Jest takowa mości Turamie? -
-Jest, tyle że.. pod szaletami miejskimi.- wybąkał pod nosem krasnolud, nieco zaczerwieniony.
- Gdzie? Nie dosłyszałem.- rzekł głośniej elf.
- Pod szaletami miejskimi, tuż pod wychodkami dla pospólstwa! -krzyknął krasnolud głośno. A echo rozniosło jego głos po pobliskich kanałach. Po czym dodał ciszej.- Ale, to nie droga dla bohaterów. Czyż Attani Lew Północy, Pogromca Siedmiu Smoków, kiedykolwiek łaził pod wychodkiem ? Nie sądzę.
Tymczasem tropiciel kucnął obok w bitych strzał, układając łuk do strzału w poprzek ciała. Po czym błyskawicznie sięgnął po jedną, następnie po drugą strzałę, posyłając pocisk za pociskiem.
Każdy z nich zasilony magią łuku zapłonął. Wystrzelone pociski nie były celne.. Ale nie o tropicielowi chodziło. W świetle płonących strzał wszyscy zauważyli, że kanał przez jakieś sto pięćdziesiąt metrów pokryty był tymi kępkami szlamu.
- Czasami trzeba zaryzykować- rzekl Varryaalda, zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć na temat tej metody.
Zaś wilczyca obróciła się w druga stronę i warknęła cicho.

Phalenopsis, zamek króla czarodzieja, wielka biblioteka.

Elf podszedł do gnoma.
- Zaniosłem księgi. Czy coś jeszcze?
Mistrz Biblioteki ledwo raczył obdarzyć swego podwładnego spojrzeniem, po czym znów zagłębił się w księgi. Dopiero po chwili elf usłyszał.- Może później.. Na razie jesteś wolny.
Beriand zajął się więc zgłębianiem lektury , pod tytułem "Teoria Zapomnianego Wymiaru" Tygelinusa . Ów tom opisywał dowody jakie zebrał ów uczony, mające potwierdzić istnienie wymiaru znajdującego się daleko poza znanym wieloświatem i mającego nikłe połączenia z Tais. Ów zapomniany wymiar miał się oznaczać postępującą degradacja prawa rzeczywistości i chaosem większym niż w Limbo.
Tymczasem ktoś się zaczął głośno dobijać do drzwi Biblioteki.
Hyanelius podszedł do drzwi i zobaczył za nimi grupkę rozwścieczonych krasnoludów.
- Co wy tu robicie?- spytał Mistrz Biblioteki.
- Ty się kurduplu odsuń , mamy sprawę do tego elfiego gnojka. Przez niego pupilki Arsiviusa pokiereszowały nam herszta.-odparł jeden z nich.
- Ku...ku...kurduplu? -wyjąkał nerwowo gnom, ale po chwili się opanował i rzekł zimnym głosem, skrywającym wybuch szału.- Tu jest biblioteka i nie macie tu wstępu, prymitywy.. Wynoście się stąd.
-Słuchaj no.- największy z krasnoludów machnął gnomowi toporem przed nosem.
Hyanelius wypowiedział kilka słów i machnął dłonią. Nastąpił błysk i po chwili, w miejscu krasnoluda, leżał nocnik.
- Wynoście się stąd pókim dobry..- mruknął Hyanelius.- Na wasze szczęście bando brodatych goblinów, nie mam czasu by uczyć was manier.
Gnom kopnął krasnoluda zmienionego w nocnik i zatrzasnął drzwi z hukiem.
Zaś Beriand usłyszał zza drzwi krasnoludzkie głosy. - Nie szkodzi, mamy czas elfie, nigdzie nam się nie spieszy. A ty kiedyś będziesz musiał wyjść.. Wtedy się policzymy.
-Właśnie.. urządzimy cię tak, że będziesz żałował, że nie spotkałeś pupilków Arsiviusa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-07-2007 o 19:58.
abishai jest offline