Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2019, 18:30   #548
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Oleg znalazł potrzebne mu rośliny, a oprócz tego znalazł też bardzo dziwne ślady - ślady konia nagle stały się nieco płytszymi śladami konia i śladami butów obok. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że zaraz potem ślady butów oddalały się ku osadzie, a kolejnych śladów kopyt nie było, jakby koń zniknął. A kilkanaście kroków dalej znajdowały się znów ślady butów, tym razem tajemnicza osoba wracała z wioski. I nagle znikały, a dalej pojawiały się ślady kopyt, jakby koń się tam nagle pojawił.

Gustaw radośnie zignorował tyradę khazada pod swoim adresem i nie widział nic problemowego w chwaleniu się uratowaniem ładunku, choć dosłownie sekundy wcześniej Galeb twierdził, że ładunek stracili. Zażądał jeszcze, by wskazano mu cyrulika (niestety, nie było takiego) i powiadomiono o powrocie dowódcy. Najwyraźniej nie ufając też Detlefowi, który znalazł już karczmę, Gustaw pytał także o miejsce, gdzie można się by było zatrzymać, ale dostał tę samą odpowiedź co krasnolud.

Tak więc choć przed spotkaniem granicznych Ostatni przypominali sobie nawzajem, by znów nie pojawiło się kilka sprzecznych wersji, ponownie właśnie to zrobili.

Plan Berta na popołudnie był wypełniony do granic: znaleźć zakwaterowanie, uzupełnić ekwipunek, poszukać weterynarza dla zwierząt i uzupełnić zapasy oddziału. Pierwsze znalazł już Detlef, karczma miała stajnię, a jeden z synów karczmarza znał się na zwierzętach, więc i trzecie udało się za jednym zamachem odhaczyć. Uzupełnienie ekwipunku i zapasów byłoby łatwiejsze, gdyby tylko Bert mówił czego potrzebuje, ale i tak szło mu lepiej niż Galebowi - ostatecznie więc krasnolud przyłączył się do niziołka i udało im się znaleźć wszelkie podstawowe wyposażenie w rozsądnych cenach.
Dodatkowo pomyślał, że należałoby oderwać się od najemników, miał nawet zamiar zgłosić to Gustawowi, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Same zamiary to za mało, trzeba podejmować działania - zauważył, gdy Gustaw podszedł do najemników, ale bynajmniej nie po to, by ich odesłać.
Baron zaś dowiedziawszy się, że najemnicy znają bardzo wielu Wolfów, ale nie wiedzą czy tego skoro o nie widzieli, a imię takie nosi z pewnością wielu takich, których nie znają.


W Szlachetnym Rycerzu, do którego ostatecznie większość Ostatnich trafiła można było zjeść, wypić i odświeżyć się, a nawet przenocować, wszystko w najlepszych w osadzie cenach. Co nie było trudne, jako że nie było konkurencji. Niestety, zaopatrzenie było słabe - choć nawet graniczni chcieli mieć miejsce, gdzie mogą odpocząć i nie spalili ani osady ani karczmy, to jednak co cenniejsze alkohole i co lepsze żarcie zabrali.

Galeb szybko i sprawnie opracował plan, który mógł jeszcze uratować sytuację. W końcu gdyby nie wtrącano mu się była szansa, że w dokumentach zostanie wpisane coś w stylu "krasnoludy od Lagera, z obstawą", a takie coś zostałoby zignorowane. Ale "dzięki" żądaniu widzenia się z dowodzącym "oficerem" teraz już z pewnością zostaną zapamiętani.
By tak nie było, chciał by Gustaw i Leo odegrali pewną scenkę. Powiedział ją Gustawowi, który niestety tego nie zauważył. Powtórzyła więc mu to i Leonora.

Rozmowa krasnoludów, a zwłaszcza słowa Galeba o czarodzieju, który mógł nająć gobliny wzbudziły w Loftusie myśli o pewnym magu, który byłby okresowo zdolny do przyjęcia formy goblina, co zgadzałoby się ze śladami znalezionymi przez Olega, bo i znikający i pojawiający się znikąd wierzchowiec brzmiał znajomo. Wyjaśniałoby to też dlaczego gobliny tak doskonale wiedziały, kiedy przybywają transporty.

Tymczasem do karczmy przybył w końcu Wolf na czele swoich ludzi, wróciwszy z patrolu.
- Kto tu chciał się ze mną widzieć i po co? - zapytał.
Galeb i Detlef udający jego ochroniarza spojrzeli na Leonorę i Gustawa. Loftus po cichu rzucił wcześniej czary (choć wyszły, odczuwał przez pewien czas przenikliwy chłód, ale na szczęście na nim się skończyło). Leonora była gotowa do scenki ale Gustaw nie zrobił tego o co go proszono. Leonora czekała i czekała, ale ileż można było... I pewnie wszystko rozeszłoby się po kościach, bo by sobie po prostu poszedł, gdyby nie to, że pogardzany przez Gustawa gryzipiórek rozmawiał na przystani nie tylko z Leonorą i Galebem, ale i z samym Gustawem, który wyraźnie poprosił o informację, kiedy nadejdzie dowódca. A że Gustaw potrafi przekonywać, ów "gryzipiórek" podszedł teraz do Gustawa i zgłosił mu, że Wolf już tu jest, a to już dowódcę zainteresowało.

Plan był taki, że Gustaw miał się upierać, że trzeba odwieźć krasnoludów, a Leo, że trzeba zwalczać gobasów, a tymczasem Gustaw zaczął machać glejtem i gadać, że on ma "odeskortować krasie i wyłapać jakichś sabotażystów".
Na szczęście Leonora umiała improwizować i zamotała Wolfa, że nie chciała z nim rozmawiać służbowo, tylko martwiła się napadami i chciała wiedzieć czy na wszystkich napadają i jakoś odprowadziła go do wyjścia.

Tylko że po takim występie z pewnością w miejsce "krasnoludy szły se do domu" w papierach pojawią się informacje o misji Shredera. Ale cóż, nie było co desperować nad rozlanym mlekiem.

4 Erntezeit, trzy godziny po świcie
Most na dopływie Rzeki Hornberg
Pogoda: zachmurzenie lekkie, dosyć ciepło.


Rankiem Ostatni wyruszyli. Szlakiem podróżowało się szybko i wygodnie. Jeszcze przed południem natknęli się na most na niewielkiej, ale rwącej rzece biorącej swój początek na Wzgórzach Ichen. Mieli deja vu. Tak jak niedaleko Meissen, także i tego pilnowali strażnicy granicznych. Widzieli czterech, a i strażnicy widzieli ich.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-05-2019 o 19:03.
hen_cerbin jest offline