Luiza spoglądała na zwłoki z bezpiecznej odległości. Mimo iż nie znała się czarnej magii wiedziała jedno - ktoś dopuścił się niegodziwej i okrutnej zbrodni. To że nie należy igrać z nekromancja, również było dla niej oczywiste. Tym bardziej, że prawdopodobnie mieli do czynienia z "fachowcem"
- Nekromancja to przecież zakazana dziedzina, myślicie że jakikolwiek szanujący się mag mógłbym się aż tak upodlić? - zapytała pozostałych.
- Ludzi pociąga wizja wielkiej potęgi - odparł cicho Ernst. - Niektórym się zdaje, że robią malutki tylko kroczek w bok... a inni od razu rzucają się na oślep w ramiona bóstw Chaosu, nie myśląc o dalszych konsekwencjach. I w końcu przestają być ludźmi.
- Z czysto moralnych powodów wolałbym, żeby "nasz" morderca nie okazał się być człowiekiem - głos Luizy wyraźnie spoważniał a jej myśli zdawały się na chwilę odpłynąć w przeszłość.
- Może już nie jest człowiekiem - odpowiedział Ernst. - No ale o tym się przekonamy jeśli zdołamy go odszukać.
- Spytam strażników, czy nie znają jakiegoś hodowcy psów - powiedziała Luiza.
Idąc w stronę wspomnianych strażników zaczęła się zastanawiać, czy Ernst, który (jak wiedziała) umiał wykryć użycie magii, potrafiłby podążyć śladem tamtego maga-nekromanty. No ale to pytanie postanowiła odłożyć na później.
- Czy znacie, panowie - zwróciła się do strażników - kogoś, kto ma dobre psy? Może by się dało iść świeżym tropem...