- Naprawdę? - zapytała Amy. Zainteresowanie tematem było szczerze, ale trochę na wyrost. Wyglądało tak jakby dziewczyna desperacko chwyciła się tematu jaki był jej znany i starała się znaleźć w nim oparcie. Musiała też trochę potraktować to jak pochwałę.
Corday pokiwała głową.
- Naprawdę i bez twojej pomocy ciężko byłoby to osiągnąć - zapewniła, ale gdy miała powiedzieć coś więcej to zjawiły się dwie kelnerki, które postawiły na stoliku trzy tace. Na jednej były kolorowe drinkami w fikuśnych kieliszkach, a na pozostałych słodkie przekąski. Dziewczyny zniknęły tak samo szybko jak się pojawiły, zostawiając policjantki same.
Irya pochwyciła do ręki pierwszą szklaneczkę z brzegu i od razu upiła z niej dwa duże łyki.
- To co? Zechcesz mi powiedzieć o co chodziło dziś rano w biurze? - zapytała gdy Amy poszła w jej ślad i zdążyła wybrać sobie trunek.
- To nic takiego - Amy powtórzyła poprzednią wymówkę spuszczając oczy. Reakcja bardziej pasowała do zawstydzenia poprzednią sytuacja niż jej zbagatelizowaniem.
- No powiedz - nalegała Irya z rozbawionym uśmiechem.
Dziewczyna wpatrywała się chwilę w płyn trzymanego oburącz drinka po czym wypiła bardzo duży łyk.
- Chodzi o to, że… - zaczęła próbując znaleźć odpowiednia słowa. - Myślałam, że w końcu… Kiedy pojawiła się pani u nas na posterunku… Ktoś zaczął traktować mnie inaczej… To głupie, ale… Poczułam, że ten cały Morgan spowoduje, że wszystko będzie po staremu - wycedziła w końcu zbierając resztki odwagi i podnosząc wzrok znad szklanki.
- Tak, to było niemądre myślenie - mrugnęła do niej Irya. - To z kim się aktualnie spotykam nie ma wpływu na to jak traktuje kogokolwiek z mojego otoczenia. No chyba, że chodzi o coś innego... Ale niestety i tak romanse w pracy są źle widziane - uśmiechnęła się do Amy wyzywająco.
- Ale to nie o to… - Lewis zaczęła zaprzeczać o wiele bardziej niż to było konieczne, a jej twarz mocno spąsowiała. Nie dokończyła jednak zdania jakby zauważyła, że był to tylko żart ze strony Iryi lub dotarło do niej, że może jednak było w tych słowach trochę prawdy. Inspektor nie była pewna, ale nie zamierzała dociekać.
- Myślę że czas najwyższy żebyś poza pracą mówiła mi po imieniu - zaproponowała jej Irya.
- Mogę spróbować - kiwnęła głową i wyraźnie się rozpogodziła. Pierwszy raz dzisiejszego dnia Corday zauważyła u niej lekki uśmiech.
- Obiecaj mi na przyszłość, że jak coś będziesz do mnie miała to po prostu mi to powiesz, zgoda? - poprosiła blondynka.
- Ale to było spontaniczne i nieuzasadnione - tłumaczyła się. - Od razu mi się głupio zrobiło, ale to było silniejsze.
Blondynka roześmiała się.
- Byłaś tak przekonująca w swoim oburzeniu, że aż zaczęłam robić sobie rachunek sumienia - powiedziała i sięgnęła po słodkości. - W żadnym razie nie mam ci tego za złe - podkreśliła. - Wystarczy, że ja mam sobie - skomentowała Lewis. - Co to za okazja? - zapytała ostrożnie.
- Hymmm... To jedna z tych okazji z rodzaju "ostatnio byłam tak zapracowana, że nie zorientowałam się jak wiele minęło od naszego ostatniego wypadu we dwie" - odpowiedziała blondynka przepraszającym tonem. - Zwykle nie mam wyrzutów sumienia, gdy przez pracę zaniedbuje znajomości, ale ciebie naprawdę polubiłam.
Lewis wpatrzyła się w swoja rozmówczynię w poszukiwaniu nieszczerości lub żartu.
- Oj tam - powiedziała w końcu, ale nie potrafiła ukryć mieszaniny zażenowania i zadowolenia. - To jak było u niego? - zapytała po chwili nie umiejąc powstrzymać ciekawości.
Irya wyszczerzyła ząbki w uśmiechu słysząc to pytanie.
- Tak, to prawda, po kolacji pojechaliśmy do niego - skinęła głową ostatecznie potwierdzając przypuszczenia Amy. - Dobrze, że go w to wrobiłam, bo u siebie przestał się spinać i stroszyć te swoje prawnicze piórka - powiedziała z rozbawieniem w głosie.
- I co było dalej? - zapytała Lewis, mimowolnie pochylając się do przodu. Dziewczyna nie potrafiła opanować zaciekawienia.
Popijając swojego drinka Corday z zadowolonym uśmiechem zaczęła wspominać ostatnią noc. Zdała sobie też sprawę z tego, że chyba już zaczynało jej się tęsknić za Morganem.
- Charles zrobił drinki i zaczęliśmy sobie rozmawiać o pierdołach - Irya zaśmiała się w myślach z tego określenia. Pomimo wiedzy jaką wtedy o nim zyskała, to imponowała jej szczerość na jaką się zdobył, które było obarczone ogromnym ryzykiem. - Jeszcze w tamtym momencie liczyłam, że to co mnie w nim pociąga ma czysto fizyczne podłoże, bo w końcu jest niezwykle przystojny... - Dopiła drinka i odstawiła szklankę. Wzięła do ręki apetycznie wyglądające ciastko i je od razu zjadła. Otarła opuszkami palców resztki lukru z ust i kontynuowała wypowiedź. - W każdym razie nie spodziewałam się po nim ani tak satysfakcjonującego seksu, ani tym bardziej tego, że jednak się w nim bardzo, bardzo mocno zadurzyłam - westchnęła zdradzając że tego drugiego nie miała w planach i zaczęła podjadać co mniejsze ciastka z tacy z przekąskami.
- Czyli dobrze mi się rano wydawało - Amy rozparła się na kanpie z mieszaniną smutku i satysfakcji na twarzy. - Jakie masz teraz w stosunku do niego plany? - dodała po chwili, ale już tonem jakby pomagała w knuciu nikczemnego planu.
- Tak, dobrze ci się wydawało - zaśmiała się Irya. - A jakie mam plany... Nie mam planu, bo te w tych tematach one wybitnie lubią się gmatwać. On w każdym razie wydaje się być bardzo zaangażowany w to "coś" co jest między nami - powiedziała tonem, który zdradzał, że ją to cieszy. - Razi mnie tylko ta różnica wieku - przyznała jakby był to jedyny minus jaki widziała w Morganie. Oczywiście problem leżał gdzie indziej, ale nie był to temat do poruszenia z nikim, nigdy. - Ale cóż, nie ma ludzi idealnych.
- Boisz się, że nie zawsze będzie miał ochotę spędzać czas jak ty byś chciała? - zapytała Lewis odnosząc się do wzmianki o wieku. - Przecież wystarczy, że wtedy da ci wychodne. No chyba, że uważasz, że w związku trzeba wszystko robić razem - dodała ostrożnie.
- W żadnym razie nie zakładam, że będziemy nierozłączni, każde z nas ma swoje kariery, w których się spełniamy - odpowiedziała Irya rozbawionym głosem, bo na pewno sama nigdy nie zamierzała integrować się z jego heretyckimi znajomościami. - Akurat głównie chodziło mi o sprawy łóżkowe - wyjaśniła ze śmiechem.
- A… - skomentowała Amy jakby w tym obszarze nie miała dużego doświadczenia i również sięgnęła po coś słodkiego. - A czego on oczekuje od ciebie? - zapytała gdy już przełknęła.
- Towarzystwa kogoś kto nie stara mu się przypodobać i nie ma oporów przed mówieniem tego co myśli. Zupełnie go rozumiem - odpowiedziała Corday, patrząc na drinki w zastanowieniu, którego sobie wziąć. - Więc wychodzi na to, że zabujał się we mnie po tym jak go potyrałam podczas naszego pierwszego spotkania w sali przesłuchań - zaśmiała się.
Lewis wypuściła powietrze z rozmarzeniem na twarzy.
- Ja bym tak nie potrafiła. Nie jestem taka twarda. Zawsze w końcu mają mnie dość - powiedziała z lekkim żalem. Złapała szklankę w obie dłonie i przyłożyła jej krawędź do ust. Płyn znikał w szybkim tempie.