Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2019, 11:51   #131
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Nie. Nie kręcił się tutaj - zaprzeczył Patel.
- Ok to go wydzwonię - powiedziała Corday i wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni. - A ty proszę przygotuj mi skrótowy raport z tego co mi teraz powiedziałeś i dostarcz na moje biurko - dodała i wyszła na korytarz.

Wybrała numer do przełożonego i czekała aż odbierze.
- Co jest Corday? Nie mogę długo gadać - usłyszała w słuchawce Sinclaira próbującego przekrzyczeć hałas uliczny.
- Mamy wstępne wyniki Evansa. Kiedy będzie pan w biurze? - zapytała.
- Za dwie-trzy godziny.
- To mam czekać z nimi na pana czy od razu wypchnąć do centrali? - zostawiła jemu decyzję.
- A co w nich wyszło?
- To co przy Hillu, choć tamten był czysty - wyjaśniła.
- A wiemy czym napruł się Evans?
- Jeszcze nie.
- To wyślij im to. Jak żonka będzie niecierpliwa to da nam to trochę więcej czasu.
- Dobra, tak zrobię. To wszystko co do pana miałam - stwierdziła Irya.
- W porządku - odparł Sinclair i rozłączył się.

Kolejnym połączeniem jakie wykonała było do Davida.
- Hej - odezwał się po kilku sygnałach.
- Cześć. Niestety dzwonię służbowo - zaznaczyła na wstępie. - Mam nowe informacje w sprawie naszego denata. Jakieś narkotyki na pewno brał i teraz sprawdzają co konkretnie. Ale też niestety potwierdziło się to czego nie chcieliśmy, żeby wyszło.
- Ale tych dodatkowych informacji nie mamy tego na oficjalnych raportach? - upewnił się David.
- Nie będzie - odparła Irya.
- W takim przypadku możemy skupić się na przedawkowaniu. Pogadam z Thompsonem co sądzi o skierowaniu sprawy do Wydziału Przestępstw Specjalnych, ale spodziewam się jaka będzie jego decyzja.

- Coś mi mówi, że nie jest to wydział szczególnie bardzo wykorzystywany w takich przypadkach - sarknęła Irya, podejrzewając o jaką decyzję może chodzić, gdy zaczynała mieszać się w to polityka. W tym momencie choć sama bardzo chciała by faktycznie ktoś kompetentny zajął się sprawą Evansa, to niestety wiedziała z czym będzie się to wiązać, a to już w którymś momencie na pewno by rykoszetem trafiło Charlesa.
- Dobrze, w takim razie prześlę to co mamy - potwierdziła co ustalili.
- Ok, to czekam.
Irya pożegnała się z ojcem i rozłączyła. Wróciła jeszcze na chwilę do Patela by upewnić się, że kwestia mrocznej harmonii na pewno nie zostanie ujęta w raporcie i dopiero wtedy wróciła do biura.

***

Po otrzymaniu raportu Patela, Irya sprawdziła go i posłała prosto do swojego ojca. Zdecydowała przy okazji w pełni wykorzystać ten dzień na nadrobienie roboty papierkowej. A pomiędzy raportami przydybała Amy, gdy ta dołożyła jej nowych teczek na biurko.
- Będę potrzebowała dzisiaj ciebie, więc zostaniesz chwilę po godzinach - oznajmiła jej Corday.
- W porządku - odpowiedziała Lewis przybierając służbowy ton i unikając kontaktu wzrokowego.
Inspektor musiała się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się i z trudem zachowała powagę. Na szczęście rozdzwonił się jej telefon, więc na nim skupiła swoją uwagę. Skrzywiła się widząc kto to był. Odebrała, bo czekała na wieści od niego.

- Mam dla pani zdjęcie, o które pani prosiła - usłyszała w słuchawce znajomy aczkolwiek nieprzyjemny głos Collinsa. - Może pani je odebrać u mnie w klubie.
- Proszę się w takim razie mnie dzisiaj spodziewać - odpowiedziała, nie podając konkretnej pory.
- Jasne - rzucił w odpowiedzi i rozłączył się.
Inspektor odłożyła telefon i zaczęła zastanawiać się jak zaplanować sobie resztę dnia. Mogła co prawda wyjść teraz i odwiedzić Collinsa, ale nie chciało jej się wracać znów do biura. Najwygodniej wychodziło zostawić to na koniec, łącząc z wyciągnięciem Amy na pogaduszki.

Po dwóch godzinach w biurze pojawił się Sinclair. Zatrzymał się przy biurku inspektor i oparł o blat obiema rękami.
- Co z raportami Evansa? - zapytał w związku ich rozmową przez telefon.
- Poszły już do centrali - odpowiedziała unosząc spojrzenie znad akt.
- Czyli mamy trochę spokoju - bardziej skomentował niż zapytał. - Dobrze. Jedno z głowy - rzucił do siebie odwracając się i kierując w stronę swojego biura.
- Tak, przynajmniej na razie - powiedziała blondynka przecierając dłonią twarz. Miała jeszcze wspomnieć mu o zdjęciach jakie ma dla niej Freelancer, ale zrezygnowała, decydując się, że wpierw musi je zobaczyć, żeby wiedzieć czy na cokolwiek się przydadzą.
Komendant wezwał do swojego biura Sierżanta Ramseya i zamknęli się coś omawiając. Zaciekawiona Irya przez chwilę patrzyła się w tamtym kierunku, ale nie zamierzała się w nic więcej angażować z własnej woli.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 12-05-2019, 09:27   #132
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Czas w biurze minął zaskakująco szybko. Irya była całkiem zadowolona z tego ile udało jej się zrobić. Idąc do wyjścia skinęła na Lewis, by za nią podążyła. Inspektor wzięła z wieszaka swój płaszcz i wraz z podwładną wyszły, kierując się do windy. Amy miała wciąż ewidentnie miała pretensje do Iryi.
- Nadal nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytała Inspektor, gdy znalazły się same w windzie.
- Nic takiego ważnego - odparła Amy pierwszy raz tego dnia patrząc jej w oczy. Sprawiała też wrażenie, że przez godziny pracy po części poradziła sobie ze swoim problemem.- Gdzie idziemy?
- Do Collinsa - oznajmiła Irya.
- Collinsa? - Amy powtórzyła rozszerzając oczy. Najwidoczniej nie wspominała dobrze swojej ostatniej tam wizyty w towarzystwie Coopera.

- Tak - skinęła głową Inspektor, ale zaraz uśmiechnęła się. - Ale spokojnie. Ty poczekasz w samochodzie, sama z nim pomówię - wyjaśniła. - A po tym pojedziemy na drinka, żebyś mogła opowiedzieć mi o tym co jest takie nic nieważne - przedstawiła swój plan. - Co ty na to?
- Ale… - zająknęła się Amy. - Ja myślałam, że to coś służbowego. - Przygryzła dolną wargę. - Zresztę dzisiaj zajęta jestem, a poza tym tak nie pójdę - dodała z bardzo małą stanowczością i pokazując swój mundur. Wyraźnie na siłę szukała argumentów przeciw. Jej linia obrony była słaba, a ona sama sprawiała wrażenie rozdartej.
- To po drodze zahaczymy o twoje mieszkanie, żebyś przebrała się w coś wygodnego - dla Iryi ewidentnie nie istniały problemy, którym nie dałoby się zaradzić. - A mam takie ulubione miejsce, gdzie barman robi świetne drinki.
Lewis stała oparta o ścianę windy i patrzyła na Corday z butą małej dziewczynki. Sprawiała wrażenie jakby ktoś zmuszał ją do czegoś wbrew jej woli, ale nie odezwała się ani słowem.
- No nie patrz tak na mnie - Irya uśmiechnęła się promiennie. - Zgódź się.
- No dobra - powiedziała po chwili prowadzenia ze sobą wewnętrznej walki, ale nadal wyglądała na nabzdyczoną.

***

Pierwszym punktem wycieczki był klub Collinsa. Irya zaparkowała auto tam gdzie zwykle i wysiadła, zostawiając w Amy w środku. Inspektor tak jak zawsze poszła prosto do frontowego wejścia i pokazując odznakę ochronie, wcisnęła się do środka. Schowała ręce do kieszeni płaszcza i udała się w znaną jej drogę do gabinetu Collinsa.

- Pana Collinsa nie ma - usłyszała gdy zaczepiona przy wejściu na zaplecze powtórzyła procedurę.
- Nie szkodzi - odparła Corday. - Uprzedzałam, że będę, więc pewnie wystarczy mi ktoś kompetentny, kto przekaże mi to co ma dla mnie pan Collins.
Wymowne spojrzenie Iryi i nieugięta postawa sprawiła, że ochroniarz po chwili zaczął mięknąć. Zaczepił kolegę stojącego nieopodal.
- Poszukaj Andersona - polecił. - A pani tutaj poczeka - tym razem zwrócił się co Corday. Inspektor skinęła głową i skrzyżowała ręce przed sobą, oczekując na wspomnianą osobę.

Po nie więcej niż 10 minutach ochroniarz wrócił w towarzystwie byłego wojskowego.
- O co chodzi? - skierował pytanie do inspektor i zatrzymującego ją mężczyzny.
- O zdjęcia - odpowiedziała krótko blondynka.
Anderson popatrzył na nią z niezrozumieniem.
- Jakie zdjęcia?!
Inspektor przewróciła oczami.
- Z tobą, jak się zabawiasz z kolegami w saunie - sarknęła i spojrzała na tego, który jej pilnował. - Miał być ktoś kompetentny - powiedziała z pretensją w głosie i znów skierowała wzrok na Andersona. - Chodzi o zdjęcia z awantury u drugiego zamordowanego świadka w twojej sprawie - wyjaśniła.
- Nie jestem wróżka i nie wiem o jakich zdjęciach rozmawiałaś z Collinsem, bo pewnie o niego tutaj chodzi. Kompetentnej osoby tutaj nie znajdziesz, bo Collins nikogo nie informuje o swoich sprawach. Pewnie zostawił je w swoim biurze, a gwarantuję Ci, że w całym budynku tylko ja mam jaja, żeby wejść tam pod jego nieobecność. Chodź - skinął dłonią odwracając się i kierując w głąb korytarza.
- No i tyle mi wystarczy - skomentowała Irya z zadowoleniem, że jednak miała szansę ogarnąć to bez patrzenia na gębę Collinsa.
Kilku ochroniarzy po drodze wodziło za Corday wzrokiem, ale nie reagowali widząc Andersona jako przewodnika.

Szara koperta leżała na blacie biurka.
- To pewnie to - stwierdził mężczyzna bezceremonialnie zaglądając do środka i wyciągając odbitkę. - Trzymaj - powiedział wręczając znalezisko stojącej nieopodal inspektor.
Corday wzięła do ręki i również spojrzała do środka by od razu ocenić czy ma to jakąś wartość.
- Rozmawiałam o tobie z szefem wewnętrznych - zagaiła przy okazji, korzystając że byli sami w biurze.
- Biorąc pod uwagę, że tutaj stoję to odniosła ona skutek albo wręcz przeciwnie - skomentował mężczyzna.

- Cóż. Kiedy ty tu podpierasz ściany, ja się gimnastykuję i załatwiłam ci, że agenci nie chcą już cię zabić w zemście za tamtych dwóch w dokach - powiedziała Inspektor i uśmiechnęła się, zadowolona z tego co dostała. Zdjęcie przedstawiało dwóch agentów. Jednym z nich był nieżyjący już Green, a drugiego twarzy Irya nie kojarzyła z nikim kogo tego dnia widziała.
Włożyła zdjęcie z powrotem do koperty i całość schowała do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- I tak mnie będą próbować dorwać, a ja nie zamierzam im na to pozwolić. To czy mnie chcą zabić czy postawić przed sądem to niewielka różnica - stwierdził ze wzruszeniem ramion. - Tak czy inaczej skończy się tym, że będę musiał wrócić do Wolnych Brygad.

- Tak, to prawda - pokiwała głową Corday. - Ale wciąż masz możliwość skorzystać z mojej propozycji. W zamian za pełną współpracę z policją, wejdziesz w program ochrony świadków. Dostaniesz nowe personalia, a jeszcze ode mnie w prezencie bilet w klasie VIP na dowolną planetę. Wszystko zgodnie z prawem i wymigasz się od powrotu na front. Ale to przestanie być aktualne jeśli zgarną ciebie wewnętrzni albo zabijesz jeszcze jednego, nawet jeśli to będzie tylko w obronie własnej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-05-2019, 11:42   #133
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Czyli stary najemnik bez koneksji i przeszłości budujący swoją renomę od zera, albo ten sam Anderson po obsłużeniu łącznie dekady w Wolnych Brygadach i z nowymi kontaktami? - zapytał jakby już znał odpowiedź.
- Już teraz masz swoje lata, a młodszy się nie zrobisz. Na froncie masz większe szanse zginąć albo co gorsza nabawić się kalectwa. Łatwiej też ktoś może się na tobie zemścić - wytknęła mu Inspektor. - A w program ochrony świadków wchodzi również znalezienie ci legalnego zatrudnienia - wyjaśniła.
- Jasne - odpowiedział szybko, jakby przestał słuchać w połowie i tylko czekał aż Corday skończy swoją wypowiedź. - Pytanko mam. A gdybyś ty trafiła na kogoś wpływowego, kto z łatwością mógłby cię dorwać to uciekłabyś z podwiniętym ogonem i zaszyła się na jakiejś ciepłej posadce czy walczyła do końca?

Irya przez chwilę w milczeniu wpatrywała się w twarz mężczyzny.
- Kiedy zaczęłam wnikać w twoją sprawę i o co chodzi z Crimeshield, to wtedy White nie omieszkał mnie osobiście odwiedzić. Groził mi, żebym odpuściła i przestała interesować się jego firmą i akcjonariuszami. Co w takim razie może to znaczyć? - zaczęła. - Bo gdybym się go posłuchała to nikt nie zainteresowałby się losem świadków, którzy mieli zeznawać na twoją korzyść. Nie przesadzę jeśli stwierdzę, że beze mnie już by cię dopadli, bo nawet Collins nie miałby powodu, żeby ci dawać azyl.
- To czemu nakłaniasz mnie żebym zrobił inaczej niż ty? - zapytał wprost.
- Nie każę ci uciekać z podkulonym ogonem - pokręciła głową. - Chcę, żebyś ze mną współpracował, pomógł mi ukręcić łeb Syndykatowi. Beze mnie niczego nie osiągniesz poza straceniem życia. Jeśli masz jakiś pomysł to proszę, podziel się nim, ale pamiętaj, że tu niestety sama brutalna siła wystarczy. Trzeba działać ostrożnie... Ile lat odwalałeś czarną robotę dla White'a?

- Twojej ofercie brakuje konkretów. Istnieje spore ryzyko, że ta oferta pogorszy moją obecną sytuacją na rzecz bezpiecznej posadki na zadupiu, która mnie nie interesuje. Potencjalna utrata życia towarzyszy mi mojej profesji od samego początku i już mnie to nie rusza. Sorry, ale ktoś kto nie służył w Wolnych Brygadach przez kilka lat raczej tego nie zrozumie. A co do White’a to stałą pracę mam u niego od kilku lat. Pojedyncze zlecenia miałem dużo wcześniej.
- Czy to “dużo wcześniej” sięga 20 lat?- zapytała.
- Pewnie tak. W każdym razie jeszcze przed wojskiem.
- Czyli pamiętasz czasy zamachu na Harrisów?
- A bo co? - zapytał nabierając ostrożności.
- A bo White najwięcej na tym zyskał. Jeśli udałoby się udowodnić, że to on zlecił to byłoby fajnie - wyjaśniła co ją w tym temacie interesuje.

- Najpierw trzeba mieć dowody, a po drugie samo zlecenie nie ma takiego wymiaru kary jak wykonanie.
- Status świadka koronnego daje dużo przywilejów - mrugnęła do niego. - Dobra, skoro jestem mało konkretną w swojej ofercie... To może powiesz mi co planujesz, a ja ocenię jak mogę ci pomóc albo chociaż tobie w tym nie przeszkadzać.
- Pilnuję, żeby ludzie Collinsa nie dostawali takiego wpierdolu jak do tej pory. Spokojnie, nie planuję żadnych zatargów z Capitolem, no chyba że będzie to Crimeshield, które nie przepada za moim obecnym pracodawcą.
- Dokumentujcie wszystko co Crimeshield będzie robić na szkodę twojego obecnego pracodawcy - poradziła Corday. - I zgłaszajcie to prosto do mnie.
- Przekażę propozycję Collinsowi. Na pewno się ucieszy - powiedział w dwuznaczny sposób.
- A ty możesz mi teraz dać coś co pomoże mi ujawnić działania Syndykatu w Crimeshield? - naciskała.
- Nic co by mnie jednocześnie nie obciążało. - Pokręcił głową. - Jak ci tak bardzo zależy to zróbcie z Collinsem jakąś prowokację.
- Przekażę to szefowi - westchnęła Irya. - Choć chętnie bym cię jeszcze wypytała w tym temacie to niestety nie jest to też najlepsze miejsce na to - dodała i poprawiła płaszcz. - Muszę już się zbierać - stwierdziła i odwróciła się w kierunku drzwi, ruszając do wyjścia.

Anderson odprowadził Corday do wyjścia, a przez nikogo nie niepokojona inspektor opuściła lokal. Lewis siedziała nadal w samochodzie. Miała przymknięte oczy i wtulała się plecami w fotel.
Irya zamknęła za sobą drzwi i sięgnęła po telefon. Wpatrzona przed siebie myślała co dalej zrobić. W końcu odłożyła telefon i włączyła silnik auta.
- To teraz musisz mi podać swój adres - powiedziała do Amy, zakładając, że czas oczekiwania aż jej koleżanka się przebierze, przeznaczy na zadzwonienie do Mitchella.
- Sto siedemdziesiąta czwarta. To w południowo wschodnim Southside - odpowiedziała Amy przepraszającym tonem.
- To codziennie masz kawałek do dojechania - skomentowała to blondynka i wyjechała na ulicę. Amy tylko wzruszyła ramionami jakby to nie było nic godnego uwagi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 17-05-2019, 10:41   #134
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Po dojechaniu na miejsce Irya zaparkowała pod budynkiem, w którym mieściło się mieszkanie Lewis. Dzielnica swoim wyglądem przypominała dzieciństwo Corday. Zarówno pod względem bezpieczeństwa jak i zamożności mieszkańców oraz czystości. Gdy Amy wyszła się szykować, Inspektor sięgnęła po swój telefon. Wybrała numer do Mitchella.
- Inspektor Corday! - usłyszała na powitanie. - Czemu zawdzięczam ten telefon?
- Mam zdjęcia typa, który towarzyszył Greenowi - powiedziała od razu przechodząc do konkretów. - Tego, który wtedy zbiegł.
- Zdjęcie z miejsca zdarzenia? - wyraźnie zainteresował się Mitchell. - Z tego co mówili moi agenci jego wygląd przypominał nie żyjącego świadka.
- To się zdziwią jak zobaczą to co mam - skomentowała Irya.
- Czyli ma pani dowód na to, że kłamią i kryją kolegę?
- W żadnym razie nie twierdzę, że Johnson i Roberts kłamią. Akurat ci dwaj w mojej opinii to na ten moment są oni najbardziej zaufanymi spośród pana podwładnych - odpowiedziała z przekonaniem w głosie. - Po prostu nie można w tej sprawie wykluczyć, że gdy oni go widzieli to... wyglądał nieco inaczej.

- Wydaje mi się, że nie mówi mi pani wszystkiego co pani wie. Dowód jaki twierdzi pani, że ma w posiadaniu nie pokrywa się z ich zeznaniami. Prosze go w takim razie jak najszybciej dostarczyć.
- Czy Green miał tamtego dnia na sobie kamizelkę? - zapytała w odpowiedzi.
- Znaleziony został bez niej - odpowiedział Mitchell. - Ale co to ma do rzeczy?
- Bo nie miał tej kamizelki. Oberwał z pistoletu, a i tak jeszcze celnie odwinął się w Johnsona. Normalny człowiek po takim trafieniu jest w stanie jedynie zwijać się na podłodze aż nie wyzionie ducha, a tamten padł dopiero po strzale w głowę - Irya pokrótce nakreśliła obraz tamtej sytuacji. - Osobiście miałam podobny przypadek, gdy zostałam napadnięta we własnym mieszkaniu. Strzeliłam do napastnika, a ten jakby nigdy nic rzucił się na mnie z nożem. Zdechł dopiero, gdy moja kula trafiła go prosto w serce. Wie pan co się okazało później? - zapytała, ale retorycznie, bo nie dając mu dojść do słowa kontynuowała swoją wypowiedź. - Że Cleaner wyczuł od niego Mroczną Harmonię - wyjaśniła do czego nawiązuje.
- To akurat nic niezwykłego. Śmierć na miejscu następuje tylko i wyłącznie przy uszkodzeniu mózgu, ale rozumiem pani aluzję - przyznał Mitchell. - Niestety nie widzę analogii między Greenem, a jego towarzyszem. Równie dobrze można się spodziewać, że mężczyzna ze zdjęcia został wyeliminowany lub pojmany, a pod niego podszył się ktoś inny. Mogły być zaangażowane osoby trzecie.

- Zobaczy pan to zdjęcie to pan sobie wtedy oceni i podejmie decyzję. Jeśli stwierdzi pan, że potrzebuje dobrego śledczego to jestem do dyspozycji - powiedziała Inspektor bez przechwałek w głosie. - Mógłby pan wysłać do mnie Robertsa, żebym mu przekazała zdjęcie?
- Zeznania Johnsona i Robertsa w obecnym świetle wymagają weryfikacji. Pani dowód może podważyć ich wiarygodność. W takiej sytuacji powinna pani dostarczyć dowód osobiście do naszego biura, a najlepiej bezpośrednio do mnie.
Irya była mocno niepocieszona koniecznością fatygowania się aż do Pinacle.
- Pojawię się jutro z rana u pana w biurze - powiedziała.
- Będę pani oczekiwał - odpowiedział Mitchell.
- Cudownie - westchnęła niezadowolona, że będzie musiała fatygować się taki kawał i to z samego rana. Sięgnęła za pazuchę płaszcza i wyciągnęła kopertę, a z niej fotografię. Chwilę ją oglądała, aż zdecydowała, że utrwali je w pamięci swojego telefonu. Tak na wszelki wypadek. Zrobiła zdjęcie zdjęcia i schowała je na powrót do koperty, a następnie całość ukryła pod dywanikiem pod siedzeniem kierowcy.

Kiedy wyprostowałą się i podniosła wzrok na przednią szybę, zobaczyła zbliżającą się do samochodu Lewis. Dziewczyna skopiowała styl Corday, ale przydługi czas jaki jej nie było mógł świadczyć, że długo podejmowała decyzję co założyć.
Blondynka uśmiechnęła się widząc ją. Ruszyły w drogę jak tylko Amy zajęła miejsce na fotelu pasażera.

***

Niezadowolenie Iryi wywołane rozmową z szefem wewnętrznych malało wraz z dystansem od jej ulubionego klubu. Dotarły w końcu do Stelar Palace i po zaparkowaniu na miejscu dla uprzywilejowanych bywalców, kobiety udały się do środka. Na wejściu Irya bez przedstawiania się, została rozpoznana przez ochronę i od razu zostały wpuszczone. Blondynka poprowadziła je prosto do baru. Muzyka jak zawsze w tym miejscu była przyjemna i nienachalna, zachęcająca do relaksu przy drinkach. Amy, zgodnie z oczekiwaniami Iryii, była mocno oszołomiona lokalem. Jej oczy błyskały na lewo i prawo na tyle szybko, żeby nikt nie oskarżył ją o gapienie się. Obrała swoją przełożoną za punkt orientacyjny i podążała za nią krok w krok jakby bała się, że się zgubi.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=1UTyo3IMhfg[/media]

- Cześć Chris! - ucieszyła się Irya na widok swojego ulubionego barmana. - Przygotuj dla mnie zestaw drinków i ustronną lożę, żeby mi się nikt nie pałętał - dodała zasiadając przed ladą. Barman w odpowiedzi uśmiechnął się i mrugnął do niej.
- Weź trójkę. I zignoruj kartkę informującą o rezerwacji - wykonał ruch głową w kierunku loży, którą miał na myśli. - Zaraz wyślę kogoś z drinkami.
- Dzięki - rzuciła Irya i od razu ruszyła we wskazane miejsce, zerkając tylko za Amy, by się jej przypadkiem nie zgubiła.

Tak jak polecił Chris, zignorowała kartkę informującą o rezerwacji i od razu zajęła miejsce na szerokiej zamszowej kanapie.
- Nareszcie spokój - westchnęła z ulgą Irya, rozsiadając się wygodnie. Uniosła spojrzenie na Lewis. - Jak będziesz się tu nudzić to przejdziemy na salę, przed bar. Ale ostrzegam, że tu mężczyźni są równie nachalni jak w każdym innym klubie - powiedziała z rozbawieniem w głosie.
- Nie. N-nie - zaprzeczyła dziewczyna energicznie potrząsając głową. Sprawiała wrażenie mocno poddenerwowanej. - Tu jest w porządku.
Blondynka uznała, że ciągnięcie koleżanki za język będzie bezowocne póki nie rozluźni się zbawiennym wpływem drinków.
- Pamiętasz tą dziewczynę, którą pomogłaś mi znaleźć? Pannę Harris? - zagaiła rozmowę. - No więc udało się potwierdzić jej pochodzenie, dzięki czemu nie przepadły jej udziały w firmie. I przez to dostała za nie pieniądze, które jej się należały - opowiedziała w dużym skrócie i w pozytywnym tonie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-05-2019, 08:42   #135
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Naprawdę? - zapytała Amy. Zainteresowanie tematem było szczerze, ale trochę na wyrost. Wyglądało tak jakby dziewczyna desperacko chwyciła się tematu jaki był jej znany i starała się znaleźć w nim oparcie. Musiała też trochę potraktować to jak pochwałę.
Corday pokiwała głową.
- Naprawdę i bez twojej pomocy ciężko byłoby to osiągnąć - zapewniła, ale gdy miała powiedzieć coś więcej to zjawiły się dwie kelnerki, które postawiły na stoliku trzy tace. Na jednej były kolorowe drinkami w fikuśnych kieliszkach, a na pozostałych słodkie przekąski. Dziewczyny zniknęły tak samo szybko jak się pojawiły, zostawiając policjantki same.


Irya pochwyciła do ręki pierwszą szklaneczkę z brzegu i od razu upiła z niej dwa duże łyki.
- To co? Zechcesz mi powiedzieć o co chodziło dziś rano w biurze? - zapytała gdy Amy poszła w jej ślad i zdążyła wybrać sobie trunek.
- To nic takiego - Amy powtórzyła poprzednią wymówkę spuszczając oczy. Reakcja bardziej pasowała do zawstydzenia poprzednią sytuacja niż jej zbagatelizowaniem.
- No powiedz - nalegała Irya z rozbawionym uśmiechem.
Dziewczyna wpatrywała się chwilę w płyn trzymanego oburącz drinka po czym wypiła bardzo duży łyk.
- Chodzi o to, że… - zaczęła próbując znaleźć odpowiednia słowa. - Myślałam, że w końcu… Kiedy pojawiła się pani u nas na posterunku… Ktoś zaczął traktować mnie inaczej… To głupie, ale… Poczułam, że ten cały Morgan spowoduje, że wszystko będzie po staremu - wycedziła w końcu zbierając resztki odwagi i podnosząc wzrok znad szklanki.

- Tak, to było niemądre myślenie - mrugnęła do niej Irya. - To z kim się aktualnie spotykam nie ma wpływu na to jak traktuje kogokolwiek z mojego otoczenia. No chyba, że chodzi o coś innego... Ale niestety i tak romanse w pracy są źle widziane - uśmiechnęła się do Amy wyzywająco.
- Ale to nie o to… - Lewis zaczęła zaprzeczać o wiele bardziej niż to było konieczne, a jej twarz mocno spąsowiała. Nie dokończyła jednak zdania jakby zauważyła, że był to tylko żart ze strony Iryi lub dotarło do niej, że może jednak było w tych słowach trochę prawdy. Inspektor nie była pewna, ale nie zamierzała dociekać.
- Myślę że czas najwyższy żebyś poza pracą mówiła mi po imieniu - zaproponowała jej Irya.
- Mogę spróbować - kiwnęła głową i wyraźnie się rozpogodziła. Pierwszy raz dzisiejszego dnia Corday zauważyła u niej lekki uśmiech.
- Obiecaj mi na przyszłość, że jak coś będziesz do mnie miała to po prostu mi to powiesz, zgoda? - poprosiła blondynka.

- Ale to było spontaniczne i nieuzasadnione - tłumaczyła się. - Od razu mi się głupio zrobiło, ale to było silniejsze.
Blondynka roześmiała się.
- Byłaś tak przekonująca w swoim oburzeniu, że aż zaczęłam robić sobie rachunek sumienia - powiedziała i sięgnęła po słodkości. - W żadnym razie nie mam ci tego za złe - podkreśliła. - Wystarczy, że ja mam sobie - skomentowała Lewis. - Co to za okazja? - zapytała ostrożnie.
- Hymmm... To jedna z tych okazji z rodzaju "ostatnio byłam tak zapracowana, że nie zorientowałam się jak wiele minęło od naszego ostatniego wypadu we dwie" - odpowiedziała blondynka przepraszającym tonem. - Zwykle nie mam wyrzutów sumienia, gdy przez pracę zaniedbuje znajomości, ale ciebie naprawdę polubiłam.
Lewis wpatrzyła się w swoja rozmówczynię w poszukiwaniu nieszczerości lub żartu.
- Oj tam - powiedziała w końcu, ale nie potrafiła ukryć mieszaniny zażenowania i zadowolenia. - To jak było u niego? - zapytała po chwili nie umiejąc powstrzymać ciekawości.

Irya wyszczerzyła ząbki w uśmiechu słysząc to pytanie.
- Tak, to prawda, po kolacji pojechaliśmy do niego - skinęła głową ostatecznie potwierdzając przypuszczenia Amy. - Dobrze, że go w to wrobiłam, bo u siebie przestał się spinać i stroszyć te swoje prawnicze piórka - powiedziała z rozbawieniem w głosie.
- I co było dalej? - zapytała Lewis, mimowolnie pochylając się do przodu. Dziewczyna nie potrafiła opanować zaciekawienia.
Popijając swojego drinka Corday z zadowolonym uśmiechem zaczęła wspominać ostatnią noc. Zdała sobie też sprawę z tego, że chyba już zaczynało jej się tęsknić za Morganem.
- Charles zrobił drinki i zaczęliśmy sobie rozmawiać o pierdołach - Irya zaśmiała się w myślach z tego określenia. Pomimo wiedzy jaką wtedy o nim zyskała, to imponowała jej szczerość na jaką się zdobył, które było obarczone ogromnym ryzykiem. - Jeszcze w tamtym momencie liczyłam, że to co mnie w nim pociąga ma czysto fizyczne podłoże, bo w końcu jest niezwykle przystojny... - Dopiła drinka i odstawiła szklankę. Wzięła do ręki apetycznie wyglądające ciastko i je od razu zjadła. Otarła opuszkami palców resztki lukru z ust i kontynuowała wypowiedź. - W każdym razie nie spodziewałam się po nim ani tak satysfakcjonującego seksu, ani tym bardziej tego, że jednak się w nim bardzo, bardzo mocno zadurzyłam - westchnęła zdradzając że tego drugiego nie miała w planach i zaczęła podjadać co mniejsze ciastka z tacy z przekąskami.

- Czyli dobrze mi się rano wydawało - Amy rozparła się na kanpie z mieszaniną smutku i satysfakcji na twarzy. - Jakie masz teraz w stosunku do niego plany? - dodała po chwili, ale już tonem jakby pomagała w knuciu nikczemnego planu.
- Tak, dobrze ci się wydawało - zaśmiała się Irya. - A jakie mam plany... Nie mam planu, bo te w tych tematach one wybitnie lubią się gmatwać. On w każdym razie wydaje się być bardzo zaangażowany w to "coś" co jest między nami - powiedziała tonem, który zdradzał, że ją to cieszy. - Razi mnie tylko ta różnica wieku - przyznała jakby był to jedyny minus jaki widziała w Morganie. Oczywiście problem leżał gdzie indziej, ale nie był to temat do poruszenia z nikim, nigdy. - Ale cóż, nie ma ludzi idealnych.
- Boisz się, że nie zawsze będzie miał ochotę spędzać czas jak ty byś chciała? - zapytała Lewis odnosząc się do wzmianki o wieku. - Przecież wystarczy, że wtedy da ci wychodne. No chyba, że uważasz, że w związku trzeba wszystko robić razem - dodała ostrożnie.

- W żadnym razie nie zakładam, że będziemy nierozłączni, każde z nas ma swoje kariery, w których się spełniamy - odpowiedziała Irya rozbawionym głosem, bo na pewno sama nigdy nie zamierzała integrować się z jego heretyckimi znajomościami. - Akurat głównie chodziło mi o sprawy łóżkowe - wyjaśniła ze śmiechem.
- A… - skomentowała Amy jakby w tym obszarze nie miała dużego doświadczenia i również sięgnęła po coś słodkiego. - A czego on oczekuje od ciebie? - zapytała gdy już przełknęła.
- Towarzystwa kogoś kto nie stara mu się przypodobać i nie ma oporów przed mówieniem tego co myśli. Zupełnie go rozumiem - odpowiedziała Corday, patrząc na drinki w zastanowieniu, którego sobie wziąć. - Więc wychodzi na to, że zabujał się we mnie po tym jak go potyrałam podczas naszego pierwszego spotkania w sali przesłuchań - zaśmiała się.
Lewis wypuściła powietrze z rozmarzeniem na twarzy.
- Ja bym tak nie potrafiła. Nie jestem taka twarda. Zawsze w końcu mają mnie dość - powiedziała z lekkim żalem. Złapała szklankę w obie dłonie i przyłożyła jej krawędź do ust. Płyn znikał w szybkim tempie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 28-05-2019, 12:50   #136
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Blondynka przekrzywiła głowę, przyglądając się Amy.
- Przydałoby ci się więcej asertywności - skomentowała. - Popracujemy nad tym - stwierdziła z zadowoleniem w głosie.
- Niby jak? - zainteresowała się Amy.
- Małymi kroczkami. Nic nagłego - Irya mrugnęła do niej. - A teraz opowiedz mi jaki jest twój typ faceta - wzięła do ręki drink w wysokiej szklance i wbiła w Amy wyczekujące i zaciekawione spojrzenie.
- Mój typ faceta? - zastanowiła się. - Taki z jakim lepiej się nie wiązać. Może jakby wziąć wady Carla i połączyć z zaletami Dennisa… - urwała na chwilę. - To by wyszedł Sinclair - zaczęła się śmiać w sposób sugerujący lekkie upojenie.
- To mnie zagięłaś - zachichotała Corday, która tylko pozorowała picie drugiego drinka, raz po raz ledwo mocząc w nim usta. - W sumie to ciekawe jaki był Sinclair zanim się zapuścił - skomentowała rozbawiona samym faktem, że o tym pomyślała. - A ty czekasz aż to facet zrobi pierwszy krok czy może wzięłaś kiedyś sprawy w swoje ręce?

- Chyba bym umarła jakbym miała wyjść z inicjatywą! - powiedziała z przejęciem. - Poza tym ci co mi się podobają tego nie lubią - dodała w formie usprawiedliwienia.
- A skąd to wiesz skoro nie próbowałaś? - zapytała Irya z uśmiechem.
- Bo wpadam w panikę jak nawet o tym tylko pomyślę - wyjaśniła z bojaźnią w głosie.
- Czyli to założenie, że faceci tego nie lubią jest tylko po to, żeby wytłumaczyć się ze swojej nieśmiałości? - zapytała z zaciekawieniem blondynka.
- Spostrzeżenie, że dupek, który próbuje mnie poderwać olał dziewczyny dla jakich musiał się w jakikolwiek sposób postarać lub dostosować - powiedziała wymijająco, ale nie zaprzeczyła. - A ja tego nie potrafię - dodała starając się zbyt poprawnie artykułowac głoski.
- I jak z trwałością takiego związku? - Irya dalej ciągnęła ją za język.
- Zostawił mnie jak się znudził - odparła, a jej odpowiedź nie była w żaden sposób zaskakująca.

- Dupek - pokiwała głową Corday. - Oby stał się impotentem - dodała i uniosła drinka na znak toastu. - Ale serio musisz zmienić upodobania do facetów jeśli chcesz znaleźć kogoś na stałe - mrugnęła do niej.
- Musiałabym znaleźć dupka, który nie jest dupkiem - zaśmiała się Amy i podniosła nowego drinka do toastu.
- Jestem ostatnią osobą by oceniać twoje upodobania - zaśmiała się Irya i tym razem wypiła solidny łyk. - Mi podpasowali przystojni i ambitni faceci. Ciężko mi zaimponować, ale Charlesowi się udało. Ciekawe czy udałoby mi się go namówić żeby przeszedł do prokuratury - zastanowiła się na głos i zaśmiała.
Amy chyba nie zrozumiała żartu, ale również uśmiechnęła się i pociągnęła duży łyk ze szklanki.
- Więc nie będziemy sobie wchodzić w paradę - dodała po chwili z nadal utrzymującym się rozbawieniem.
- To na pewno, bo twój typ obchodzi moją osobę szerokim łukiem - roześmiała się blondynka, a coraz bardziej rozluźniona towarzyszka jej zawtórowała.

***

Przy przyjemnej muzyce, dobrym jedzeniu i miłym towarzystwie czas niepostrzeżenie zaczął mknąć przed siebie. Przyjemnie było dla odmiany porozmawiać o czymś prostym, nie musieć o niczym decydować, ani zastanawiać się nad konsekwencjami swoich wyborów, ani tym bardziej zbywać uczucia chłodu. Corday szczerze była niepocieszona, gdy po długiej rozmowie z Amy spojrzała, spojrzała na zegarek. Do tego czasu Lewis zdążyła się całkiem mocno spić i to na Iryę spadła odpowiedzialność za to by dnia kolejnego pojawiły się w pracy. "Wichrowe wzgórza" w pełni pochłonęły Amy, więc potrzebowała asysty Corday, żeby przejść odcinek dzielący je od samochodu.

Podróż minęła w milczeniu, bo konstabl zasnęła jak tylko wtuliła się w fotel pasażera. Irya zerkała na nią co jakiś czas i za każdym razem bawił ją ten widok. Parkująć przed budynkiem gdzie mieszkała Lewis, blondynka obudziła pasażerkę, jednak jej zaspanie wzbudzało wątpliwości Iryi, czy ta zdoła dojść do swojego mieszkania. Dlatego też wysiadła z auta i pomogła to samo zrobić koleżance. Wyciągając informacje od niej, poprowadziła ją do celu. Przed drzwiami mieszkania Lewis, również Irya musiała przejąć inicjatywę jeśli chodziło o trafienie kluczem do dziurki zamka. Po wejściu do środka Corday położyła Amy na kanapie w niewielkim salonie. Wtedy zrobiła mały rekonesans. Mieszkanie miało mały aneks kuchenny i dwie pary drzwi, z których jedne prowadziły do klaustrofobicznej łazienki, a drugie do niewiele większej sypialni. Przywodziło to Iryi wspomnienia z dzieciństwa.

Irya już miała zostawić zwłoki Lewis w salonie, ale ulitowała się nad nią i zmusiła do ostatniego wysiłku, prowadząc do sypialni. W kuchennych szafkach znalazła sporą miskę i wraz ze szklanką wody zaniosłą Amy, by miała pod ręką. Tak na wszelki wypadek. Zaciągnęła jej również zasłony na oknach, żeby dzienne światło nie przeszkadzało jej w spaniu.

Wkrótce po tym Corday opuściła budynek i wróciła do swojego auta. Siedząc już za kierownicą, sięgnęła po telefon, żeby napisać wiadomość.
Cytat:
Chyba zostawiłam u Ciebie sukienkę. Mógłbyś mi ją oddać, bo chciałabym ją jeszcze wykorzystać
Wysłała ją do Morgana i Bardzo szybko nadeszła odpowiedź.
Cytat:
Ciekawe do czego. Chyba nie zamierzasz jej drugi raz ubierać?
Irya mogłaby się zastanawiać czy pytanie Morgana było zadane na poważnie, ale po ostatnich chwilach z nim spędzonych była prawie pewna, że jednak nie.
Zaśmiała się pod nosem i odpisała mu.
Cytat:
Jak mi ją dostarczysz to się dowiesz
Tym razem nie czekała już na odpowiedź tylko ruszyła w drogę do swojego mieszkania. Po chwili przyszła kolejna odpowiedź, ale postanowiła sprawdzić ją dopiero jak dotrze do siebie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 29-05-2019, 13:56   #137
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Kilka kwadransów później Irya zaparkowała przy budynku, na przypisanym do niej miejscu. Steve stał niczym posąg przed wejściem. Inspektor zaczęło wydawać się, że jego obecność jest czymś stałym. Pewnikiem dającym spokój. Nim wysiadła z auta, sięgnęła po telefon, żeby sprawdzić wiadomość od Charlesa. Krótkie “Ok” było tak mało konkretnie, że nie miała pojęcia co się za nim kryje. Miała mu nic nie odpisywać, ale ostatecznie zdobyła się na niewiele dłuższą odpowiedź.
Cytat:
To czekam
Wysiadła i zabierając torbę z bagażnika, ruszyła do wejścia.

- Ma pani przesyłkę - zaskoczył ją elektroniczny głos Steve’a, gdy okazała mu swój identyfikator. Faktycznie, w metalowej skrzynce z numerem jej mieszkania, zaraz za przeszklonymi drzwiami, znalazła kopertę z płaskim, twardym, niewielkim prostokątem w środku. Corday wyciągnęła pakunek i schowała do kieszeni płaszcza i dopiero wtedy weszła do windy.

Po raz pierwszy miała okazję widzieć swoje mieszkanie zlane promieniami słońca. Chwilę przyglądała się widokowi Luny, który rozpościerał się za przeszkloną ścianą salonu, aż zdecydowała się podejść do panelu sterowania, by automat zaciągnął rolety do połowy. Zwykle potrzebowała dwóch czy trzech dni by przyzwyczaić się do słonecznej pory miesiąca. Słońce ją męczyło. Zdecydowanie nocną porą była bardziej produktywna.

Zdjęła płaszcz i udała się do sypialni. Tam od razu przepakowała torbę, by mieć świeże ubrania na zmianę i schowała mały pistolet, wyciągając na jego miejsce ten, który nosiła na co dzień. Na koniec poszła do łazienki wziąć prysznic. Po kwadransie wróciła owinięta cienkim jedwabnym szlafrokiem do swojego łóżka i sprawdziła telefon. Zawiodła się nie znajdując na nim żadnej wiadomości. Nie zamierzała jednak nad tym rozpaczać i zastanawiając się czy już iść spać, czy może wymyśli coś lepszego, jej spojrzenie zatrzymało się na miejscu, gdzie krył się sejf, w którym trzymała notatki.
- Przydałoby się spisać póki pamiętam - mruknęła pod nosem i podeszła do skrytki. Otworzyła ją i wyciągnęła notes. Pobieżnie go przekartkowała, szukając odpowiedniego miejsca na to co chciała dopisać, a jak już to znalazła, to zauważyła że nie ma czym pisać.
Około dziesięciu minut dopisywała do notesu to o co poszerzyła się jej wiedza po szczerej rozmowie z Charlesem.

***

Telefon odezwał się po ponad dwóch godzinach od ostatniej wiadomości. Akurat kiedy Irya zbierała się do spania. Z przyzwyczajenia założyła, że musiało się coś wydarzyć w pracy, ale wyświetlacz telefonu poinformował, że dzwoniącą osobą jest Morgan. Corday od razu odetchnęła z ulgą i sięgnęła po aparat.
- W czym mogę pomóc? - odezwała się po odebraniu połączenia, udając oficjalny ton głosu.
- Możesz coś zrobić, żeby twój metalowy chłopak nie zrobił we mnie wielu otworów? - usłyszała znajomy głos w słuchawce. Corday wstała z kanapy i podeszła do okna, spoglądając przez przez nie zobaczyła prawnika stojącego tuż za linią bezpieczeństwa z pokrowcem przewieszonym przez przedramię.
- Wprost nie mogę nacieszyć się zabezpieczeniami w tym budynku - stwierdziła z rozbawieniem, patrząc na niego z góry. - Daj mi chwilę, zaraz będę - dodała i rozłączyła się. Poszła do sypialni, gdzie ubrała się i sprawdziła czy na pewno schowała notes, a następnie zeszła na dolny poziom. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza kopertę i wyciągnęła z niej kartę. Obejrzała ją z obu stron i wraz ze swoją schowała do tylnej kieszeni spodni, po czym wyszła z mieszkania.

Po opuszczeniu budynku zobaczyła Charlesa stojącego w tym samym miejscu co widziała przez okno. Uśmiechnęła się promiennie i okazując kartę wstępu minęła Steve’a. Zbliżyła się do prawnika, zatrzymując przed linią, której on nie mógł przekroczyć bez narażania życia.
- Nawet nie musiałam ci podawać adresu - zaśmiała się, podpierając ręce na biodrach.
- Czy kiedyś wątpiłaś w moją zaradność? - zapytał w iskierkami rozbawienia w oczach.
- Może troszeczkę na samym początku - mrugnęła do niego i ręką sięgnęła do kieszeni po po kartę, którą zaraz wyciągnęła w kierunku mężczyzny. Widniało na niej jego nazwisko. - Wejdziesz na drinka? - zaproponowała i stanęła do niego bokiem, w zapraszającym geście.
- Owszem - odparł powoli Charles zerkając na trzymaną w dłoni kartę. Jego brew uniosła się ku górze po czym przeniósł spojrzenie na Iryę. - Mam dzisiaj urodziny? - zażartował.
- Z tego co wiem to urodziny dopiero będziesz miał - powiedziała odwołując się do posiadanej o nim wiedzy. - Czy ty się boisz, że cię tylko wkręcam? Chyba już ustaliliśmy, że nie zależy mi na twojej krzywdzie - wyszczerzyła się w uśmiechu i zrobiła krok w kierunku wejścia do budynku, odrobinę się przez to odsuwając od Morgana.

Prawnik wzruszył ramionami i ruszył za nią, ale widać było, że zachowuje szczególną ostrożność. Dopiero gdy identyfikacja przez Steve’a przeszła pomyślnie widocznie się rozluźnił.
- To niczego nie dowodzi - stwierdził na zawadiackie spojrzenie Iryi. - Mogło ci po prostu bardzo zależeć na tej sukience - skomentował zachowując idealną powagę, ale po chwili wybuchnął śmiechem.
Jego zachowanie wybitnie bawiło Iryę. Kiedy znaleźli się w windzie, blondynka przysunęła się blisko do mężczyzny i włożyła mu kartę do kieszeni marynarki.
- Teraz już jest twoja - powiedziała i lekko pocałowała go w usta. Morgan odwzajemnił pocałunek i objął ją ręką w talii przyciągając do siebie. Następnie złożył na jej ustach kolejny, tym razem bardziej namiętny.

Tkwili w swoich objęciach dopóki nie dotarli na szczyt i drzwi windy rozsunęły się. Irya wtedy odsunęła się od Charlesa ruszyła przodem, prowadząc go krótkim korytarzem do swojego mieszkania. Po otworzeniu drzwi podeszła do regału stojącego zaraz na początku. Otworzyła górną szufladę i zaczęła w niej czegoś szukać.
- Z tą kartą możesz przekraczać strefę zastrzeżoną tego budynku - powiedziała w tonie wyjaśnienia. - A z tym - wyciągnęła coś i odwróciła się w kierunku gościa. W dłoni trzymała klucze. - Możesz dostać się tu nawet jak mnie nie będzie. Na przykład gdybyś chciał odpocząć od swoich upierdliwych znajomych.

Prawnik przez chwilę wpatrywał się w klucze jakby szukał jakiegoś “haczyka”. Po chwili jednak pewnie ruszył przez pokój i zacisnął na nich swoją dłoń.
- Chyba nie żartowałaś z tą umową małżeńską - powiedział ze śmiechem. - Na szczęście dla mnie nie potrzebuję kredytu, bo ciężko byłoby ci odmówić.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 03-06-2019, 10:38   #138
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Irya miała zadowoloną minę po tym jak Charles przyjął ten "prezent". Wzięła od niego swoją sukienkę.
- Tamta propozycja jest ważna tylko do końca tej doby - odparła takim tonem, że ciężko było stwierdzić czy mówi na serio czy ciągnie dalej ten żart. - Rozgość się - wskazała mu kanapę przy przeszklonej ścianie salonu, a sama poszła w kierunku kuchennej części. Po drodze odłożyła swoją odzyskaną garderobę na fotelu. W kuchni wyciągnęła z lodówki na alkohole whisky oraz lód, a z szafek dwie szklanki. - Postaraj się tylko nie zgubić tego co dostałeś, bo zapewne od tego zależeć będzie moje życie - powiedziała szykując drinki.
- Nie no, obiecuję, że nie dopuszczę, żeby cię ktoś zabił. Jak już będzie taka konieczność, to zrobię to osobiście - usłyszała od strony kanapy.
- No to mi ulżyło - odparła tonem ociekającym sarkazmem.

Wzięła w dłonie szklanki i dołączyła do Charlesa, siadając obok niego. - Dziękuję za oddanie sukienki - powiedziała z szerokim uśmiechem, podając mu drink.
- Nie ma za co - odparł z czarującym uśmiechem. - W końcu muszę mieć na ciebie oko. Nie spodziewałem się jednak, że tak mi to ułatwisz. Teraz ryzykujesz tym, że będę mógł ci się wśliznąc do mieszkania w czasie gdy będziesz spała - dodał łobuzersko.
- Ryzykuję? Otóż mój drogi ja właśnie na to liczę - stwierdziła Irya rozbawionym tonem i to bez najmniejszego zawahania. - Oboje jesteśmy mocno zapracowani, więc tak będzie łatwiej się spotykać. Z resztą... Ja dałam ci klucze, a ty je przyjąłeś. To chyba faktycznie już poważny związek - skomentowała z zadziornym grymasem i napiła się.
- Nasze relacje są z jednej strony bardzo zagmatwane, a z drugiej bardzo proste. Jedyne co teraz możemy zrobić to wypracować układ jaki będzie dla nas najbardziej… - zawahał się na chwilę. - … korzystny - dodał uśmiechając się półgębkiem.
- Coś się wymyśli, w końcu zaradni z nas ludzie. Ale dziś już nie mam do tego głowy - stwierdziła z westchnieniem. - Jak minął ci dzień?

Morgan parsknął śmiechem na zadane pytanie.
- Wybacz, ale wyobraziłem sobie, że grupka naszych pociech zaraz powinna wbiec do salonu - powiedział rozpierając się na kanapie. - Z takich ciekawszych rzeczy to podzieliłem się z Pandoriną tym na co się natknęliśmy, po wizycie w Diaoyutai. Była zaskoczona chyba bardziej niż my. Powiedziała, żebym spróbował dowiedzieć się coś więcej.
- Cała gromadka? Teraz dopiero zaczynam się ciebie bać - zmrużyła oczy w udawanym oburzeniu. - I co takiego jej powiedziałeś? Że inspektor, którą miałeś zabić, wyczuła mroczną harmonię od żebrzącego dziecka? - zapytała szczerze zaciekawiona jak przedstawił tą sytuację swojej przełożonej.
- Jeśli chodzi o twoje umiejętności to zastanawiam się kiedy i czy w ogóle jej powiedzieć. Jesteś asem w rękawie i mam zamiar dobrze cię wykorzystać. Na wszelkie sposoby - mrugnął porozumiewawczo. - Sam efekt korupcji wśród bezdomnych to nic niezwykłego. Chodzi o to, że ta dziewczynka użyła mrocznej harmonii. Ktoś musiał jej ten dar przekazać. Możliwe, że w końcu znalazłaś swojego renegata.

- Zabraniam ci mówić, że jestem Cleanerem - zaznaczyła jakie sama ma zdanie w tym temacie. - A dziecko może jest czymś w rodzaju apostaty i uczy się samo jak to kontrolować.
- Zabraniasz? - zapytał Charles z rozbawieniem. - Oznajmiam, że przyjąłem do wiadomości - dodał szczerząc się w uśmiechu. - Korupcja to jedno, a Mroczna Harmonia to co innego. Dar można otrzymać tylko od kogoś kto umie go przekazać.
- Ja po prostu czuję nieprzyjemny chłód, cholera wie czy to tylko mroczna harmonia czy też mroczna odmiana sztuki... A może zwyczajnie wyczuwam samą Ciemność... - zmrużyła oczy w zamyśleniu. - W każdym razie, co będzie jak już namierzysz tego kto jest nauczycielem tamtego dziecka?
- Wszystko zależy kim się okaże - odpowiedział wzruszając ramionami. - Szczerze to liczę tutaj na twoją pomoc.
- Jak niby miałabym ci w tym pomóc? - Irya uniosła brew w zdziwieniu. - Chcesz mnie użyć w roli psa tropiącego? - sarknęła.

- Skoro tak to ujmujesz to w zasadzie tak - Zaśmiał się.
- I czemu miałabym ci pomagać w szukaniu Heretyka?
- Bo tym się zajmuje Cleaner - stwierdził. - Być może wezmę też pod uwagę twoją sugestię co z nim zrobić.
- Słabo mi wychodzi bycie Cleanerem. Ostatnio zamiast zlikwidować takiego jednego Heretyka to się z nim przespałam i teraz mi gada o gromadce dzieci. A mogłam mu odstrzelić głowę - powiedziała ze śmiechem. - Sugerujesz, że jesteś w stanie zechcieć pomóc mi sprzątnąć Heretyka? - zapytała zaintrygowana.
- Masz na to spore szanse - potwierdził.
- Ty i ja, razem zwalczający Heretyków - Iryi ciężko było powstrzymać śmiech. - A co na to by powiedziała twoja szefowa Pandorina?
- Widzę, że mimo twojego wykształcenia w tej dziedzinie masz spore braki - stwierdził Morgan wymijająco. - Co dowiedziałaś się do tej pory o heretykach i ich przynależności?

- Ej, zważ na to, że ja dopiero od niecałego miesiąca pobieram lekcje w tym temacie - udała obrażoną gdy to mówiła. - Wiem tyle, że zbierają się w te swoje kręgi wzajemnej adoracji z której każdy ma swojego guru. Tylko on zna wszystkich członków danego kręgu, samemu nie wyjawiając swojego prawdziwego imienia Guru dostają wytyczne od kogoś wyżej, kto koordynuje kręgi i kontaktuje się wyłącznie z nimi. Gdy ktoś z kręgu dostanie zdolność nauczania to zakłada własny krąg, pozostając pod nadzorem swojego dawnego guru.
- OK, a jak dzieli się hierarchia wyżej? - dopytywał. - Na samej górze - dodał.
- To mieliśmy przerabiać na następnych zajęciach - odparła ze śmiechem.
- Z Mrocznej Harmonii zrodziło się pięciu apostołów. Pierwszą z nich była Ilian, która była przywódczynią wszystkich. Kolejnym był Muawijhe pan szaleństwa i wizji, trzecim Semai - książe kłamstwa, potem Algeroth pan wojny i na koniec Demnogonis - plugawiec. Ilian od zawsze miała najlepsze połączenie z Ciemnością z pośród nich. Algeroth jednak zawsze jej tego zazdrościł. Nie zgadzają się co do środków jakimi chcą osiągnąć swoje cele. Ilian dobrze planuje swoje działania i używa finezji, a Algeroth widzi jedynie totalną destrukcję. Co do pozostałego rodzeństwa to Semai wszedł w ścisły sojusz z panem wojny i knuje aby strącić swoją siostrę z roli przywódcy. Muawijhe jest tak szalony, że nawet Ilian w swojej mądrości nie jest w stanie odgadnąć co kryje się w jego pokręconym umyśle. Demnogonis natomiast podąża krok w krok za Algerothem, jego naturze jest na rękę towarzyszyć Apostołowi, który generuje najwięcej okazji do szerzenia chorób i epidemii, ale na szczęście nie należy go traktować jako jego sojusznika. Plugawiec ma całkowicie inne priorytety w porównaniu do swojego rodzeństwa. - Morgan przerwał na chwilę. - Zatem odpowiadając na twoje pytanie… Jeśli ten heretyk okaże się nie być wyznawcą Ilian, to jego usunięcie nie zmartwi w żaden sposób Pandoriny.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-06-2019, 14:24   #139
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Miło słyszeć, że apostołowie się nie dogadują ze sobą - skomentowała Irya. - A jak będzie to wyznawca Ilian?
- To Pandorina raczej powinna o nim wiedzieć, a na to nie wygląda.
Blondynka przekrzywiła głowę.
- Ty w jej łapy wpadłeś przypadkiem, czy sam się wprosiłeś? - zapytała nieco zbaczając z tematu.
- Wpadłem jej w łapy, ale nie nie sądzę, że to był przypadek - Morgan wzruszył ramionami.
Irya ze zrozumieniem pokiwała głową na tą odpowiedź.
- Ciekawe czy jej się ktoś dobierze do dupy po akcji z Evansem - zamyśliła się i wypiła ze szklanki ostatni łyk alkoholu.
- Pewnie nie - stwierdził prawnik. - Założyłbym się, że ma jakieś plecy w CBI.
- To kwestią czasu będzie kiedy się na te plecy natknę - stwierdziła z rozbawieniem. - A Evans poza niewytłumaczalnym zawałem miał w sobie też ślady mrocznej harmonii. I to wie centrala - wyjaśniła i wstała, kierując się do kuchni po więcej alkoholu.
- To nie moja sprawa - skomentował Morgan odstawiając pustą szklankę na stół. - Nie miałem nic z nią wspólnego.

- Dobrze. I niech tak pozostanie - pogroziła mu palcem zza kuchennego blatu. Wrzuciła lód do szklanki i wzięła do ręki całą butelkę whisky. Wróciła do Charlesa i palcami przerzuciła kilka kostek lodu do jego szklanki ze swojej, którą uprzednio postawiła obok. Otworzyła butelkę i polała im po równo bursztynowy alkohol.

- Jakieś ciekawe plany masz na najbliższe dni? - zapytała dosiadając się.
- Obsługa nudnych klientów, w tym pani Evans, a poza tym poszukiwania tego heretyka - odpowiedział i pociągnął łyk ze szklanki.
- Zdecydowanie dużo lepiej byś się bawił w prokuraturze - powiedziała z uśmiechem.
- Nie wydaje mi się - skwitował z grymasem. - Zakres może ten sam, ale efekty o wiele mniej ciekawe. Poza tym pokaż mi kogoś w prokuraturze kim jesteś tak samo zainteresowana jak mną - dodał prowokująco.
- Otóż efekty są ciekawsze, bo robota trudniejsza, gdy musisz udowodnić czyjąś winę, a nie jej brak, zmagając się przy tym nie raz z partactwem śledczych - powiedziała niezrażona jego nastawieniem. - O zarobkach nie wspominam, bo przecież ciebie nie cieszą dobra materialne - wyszczerzyła się zadziornie, wykorzystując przeciw niemu jego własne słowa. - No no, fakt zainteresowania się tobą przeze mnie stawiasz jako ważne kryterium oceny swojego stanowiska pracy? - zapytała rozbawiona jego słowami.

- Gwarantuję, że uchronienie kogoś przed więzieniem lub Wolnymi Brygadami daje co najmniej, taką samą satysfakcję co kogoś tam wysłanie. Poza tym statystyczna długość życia prokuratora i jego rodziny jest o wiele krótsza niż adwokata. Jeśli wiesz co mam na myśli - powiedział ostentacyjnie. - Dobry adwokat ma wiele znajomości, a prokurator wrogów. Za to ty jesteś wisienką, która dobrze to podsumowuje. - Zaśmiał się.
- O, to ty masz rodzinę i długie życie w planach? - Irya wyraziła mocno przerysowane zaskoczenie.
- Nadinterpretujesz moje słowa - stwierdził z rozbawieniem. - Póki co nie planuję żegnania się z tym światem.
- Jesteś heretykiem, poza kulką w łeb to nic ci bardziej życia nie skróci - droczyła się z nim dalej. - Nie mniej, schowam dziś moje pigułki antykoncepcyjne do sejfu, żebyś nie miał okazji mi ich podmienić - dodała stanowczym tonem.
- To nie mogłaś gorzej trafić - Morgan śmiał się nadal. - Nie stanowi dla mnie żadnej różnicy podmienienie twoich tabletek w sejfie lub na twoich oczach.

Irya była szczerze zaskoczona tą odpowiedzią i przeszło jej nawet przez myśl, żeby zabrać mu klucze. Albo tylko cofnąć ważność karty wstępu.
- Zdecydowanie jutro wracając z Pinnacle kupię sobie nowe i schowam gdzieś poza mieszkaniem - podsumowała ten temat, kręcąc głową. - Jesteś naprawdę najgorszy - dodała z rozbawieniem i w tonie w jakim mówi się komplementy.
- Nie jestem - odparł ze śmiertelną powagą zaskakując Iryę nagłą zmianą nastroju. - Możesz mi wierzyć, że nie jestem - dodał z czymś co skojarzyło się jej z obawą.
- I to cię gryzie? - zapytała, odstawiając na wpół zaczętego drinka. - O co chodzi? - dodała i położyła dłoń na jego ręce, przyglądając mu się wnikliwie.

Morgan przez chwilę wpatrywał się w Iryę.
- O to, że jak już wskoczysz do wody, to ciągnie cię w kierunku dna, a wtedy dowiadujesz się co pływa pod tobą.
- Jej, cóż za metafora - pokiwała głową z uznaniem. - Niby tak. Ale jak już rzucisz się na głęboką wodę to masz trzy opcje. Iść na dno i się utopić albo nauczyć się pływać. No i ta ostatnia opcja, kiedy krzyczysz o pomoc i zostajesz wciągnięty na powierzchnię przez umięśnionego przystojnego ratownika, ubranego jedynie w slipy. Ja bym wybrała to ostatnie.
- Nie ważne jak dobrze pływasz. W końcu opadniesz z sił. Tutaj jednak drugą opcją jest nie ratownik, a Inkwizytor, który wcale nie myśli o tym, żeby cię ratować. Nie wiem jak ze slipami, ale że jest umięśniony i przystojny to marzenie nawet realne - dodał próbując obrócić to w żart.

- Twoje szczęście, że nie lecę na taki typ faceta, bo bym cię z miejsca przehandlowała - zaczęła go gładzić po ręce. - Też słyszałam, że nie są chętni do wyciągania ręki, ale słyszy się, że wyjątki się zdarzają.
- Gwarantuję, że na Lunie każdy heretyk sam strzeli sobie w łeb niż da się złapać. Wzięty żywcem ma praktycznie pewność, że wpadnie w ręce samego Kardynała Dominika. Ten psychol podobno czerpie ogromną przyjemność z pastwienia się nad swoimi ofiarami. Dla niego przesłuchanie i tortury to dokładnie to samo.
Corday dostała w ten sposób potwierdzenie tego co podejrzewała. Morgan mógł się ukrywać ze swoimi emocjami przed wszystkimi, ale do niej miał słabość i przez to odkrywał się przed Iryą, pewnie nawet nie będąc tego świadomym. Widziała, że żałował swojej decyzji otworzenia się na mroczną harmonię. Podróż na Lunę musiała być próbą odcięcia się od tego, co niestety zepsuła mu Pandorina.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 07-06-2019, 14:50   #140
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Może to prawda, a może bajka przekazywana z ust do ust, żeby nastraszyć. Tak czy inaczej szefom kręgów jest na rękę, że Bractwo się nie cacka - powiedziała i przytuliła się do niego. - Strach to najlepsze narzędzie do kontroli swoich podwładnych.
- Tego akurat jestem pewien, a szansa, że jest inaczej jest nikła - nie zgodził się Morgan. - Polityka Bractwa działa tylko w przypadku pierwszego kręgu wtajemniczenia i tylko tych co pochodzą z wpływowych rodzin, z którymi zależy im na dobrych relacjach. Pozostali nigdy nie opuścili Katedry żywi.
- Jak nie Luna to może na innej planecie - odparła na to nie Irya. - To po prostu kolejna niemożliwa do rozwiązania sprawa, której będzie trzeba poświęcić trochę czasu - dodała wyraźnie nie zrażona powagą sytuacji.
- Heeej! - Morgan przeszył nagle spojrzeniem Iryę. - Ty mnie właśnie manipulujesz pod egzorcyzmy?! Nie wiem czy dotarło do ciebie, że jest mi dobrze tak jak jest, a każda zmiana byłaby tylko na gorsze. Jeśli jakimś cudem Bractwo zostawiłoby mnie przy życiu, to byłbym na celowniku heretyków, a ścisły nadzór Bractwa zrobiłby ze mnie całkowite przeciwieństwo osoby jaką teraz jestem - jego zaskoczenie walczyło z oburzeniem.

- Owszem, nie jestem głucha. Ale przede wszystkim nie jestem ślepa - westchnęła ciężko blondynka. - Chcę tylko żebyś wiedział, że są inne opcje i wcale nie musi wszystko malować się w czarnych barwach. Ale sam już zdecydujesz co wybierzesz, ja ciebie do niczego nie zmuszę, nawet pomimo tego, że większość tych możliwości skończy się dla mnie niewiele mniej przykro co dla ciebie - wzruszyła ramionami.
- Jeśli znajdę tego heretyka, to przynajmniej Pandorina się odczepi na jakiś czas i wszystko będzie po staremu - powiedział najwidoczniej próbując załagodzić sytuację i zmienić temat.
- Naiwniak - zaśmiała się Corday i czule pocałowała go w policzek. - Ale wchodzę w to. Musimy sobie kupić jakieś dresy na tą akcję - powiedziała mocno rozbawiona wizją Charlesa w takim stroju.
- Zapomnij! - odciął się Morgan. - Ale ciebie widzę w czymś skórzanym i bardzo obcisłym - mrugnął. Humor dosyć szybko zaczął mu wracać.
- I pewnie jeszcze w kozakach na koturnach i wysokim obcasie? - Irya zaczęła się śmiać. Nie zamierzała drążyć dalej drażliwego tematu, bo wiedziała, że Charles przyjął to do wiadomości i wróci sam do tematu jak się z nim oswoi.

- Czytasz w moich myślach! - pokiwał głową z przesadnym entuzjazmem i rozbawieniem. - To na kiedy się umawiamy? - zapytał z nieco większą powagą.
Uśmiechnęła się na jego zaangażowanie.
- Dam znać jak sprawdzę jutro swój grafik bo w sumie nie ogarniam kiedy mam dni wolne, bo i tak w nie przychodzę do roboty - odpowiedziała przyznając się przy okazji do pracoholizmu, czy raczej braku lepszej formy na spędzanie wolnego czasu. - Czemu nie nosisz przy sobie broni? - zadała pytanie, które nurtowało ją odkąd do zauważyła.
- Bo jej nie potrzebuję - Morgan najwidoczniej rozumiał stosunek Corday do pracy gdyż odniósł się tylko do drugiej części jej wypowiedzi. - W przypadku ataku z zaskoczenia i tak do niczego mi się nie przyda, a w przypadku napaści potrafię sobie poradzić.
- Wyobrażam to sobie, ale i tak powinieneś nosić. Dla samego pozoru, bo brak broni wygląda podejrzanie - wyjaśniła.
- Na naszą wycieczkę na pewno zabiorę - odparł w formie obietnicy.

- Trzeba załatwić też nierzucające się w oczy auto - mimowolnie Irya przeszła do planowania tego "polowania".
- No to chyba ty masz tutaj większe pole do popisu niż ja - stwierdził z przekonaniem.
- O nie - pokręciła głową. - Nie zrzucisz wszystkiego na mnie. To będzie twoja rola. Ja załatwię ci pistolet i kamizelkę. No i muszę skompletować wdzianko jakie sobie umarzyłeś.
- Aż tak nisko mnie nie oceniaj - skrzywił się Morgan. - Broń mam, ale jeśli ufasz mi, że potrafię załatwić nie rzucający się w oczy samochód to twoja sprawa - powiedział ze śmiechem.
- Jak będzie nieodpowiedni to będziesz musiał wymienić, więc lepiej, żebyś nie odstawił fuszerki - wyjaśniła mu z uroczym uśmiechem.
- Nie odstawiam fuszerek - stwierdził urażony.
- Czyli wszystko jasne - stwierdziła z zadowoleniem Corday i wstała z kanapy. Oparła ręce na biodrach. - A teraz chodź - powiedziała i ruszyła w kierunku schodów.
Morgan opróżnił i odstawił szklankę, a następnie wyraźnie zaintrygowany ruszył za nią.

Poprowadziła go piętro wyżej, gdzie po przejściu krótkim korytarzem weszli do przestronnego pomieszczenia, gdzie centralnie miejsce zajmowało duże łóżko. Tu również zewnętrzne rolety były zaciągnięte prawie do końca, chroniąc przed oślepiającymi promieniami słońca.
- Nocą z tego pokoju są najlepsze widoki, więc zrobiłam z niego sypialnię, bo lubię przed snem popatrzeć na miasto z góry. Pomaga mi to złapać dystans - powiedziała wskazując na panoramę Luny. - Mam tu tylko jedną sypialnię, ale ma ona dużą łazienkę i garderobę. Drzwi wcześniej jest siłownia z sauną - skinęła głową w stronę korytarza, którym przyszli. - Na dole są jeszcze dwie sypialnie, niby gościnne, ale sam zauważyłeś, że słabe jest to mieszkanie jeśli chce się zapraszać gości - zaśmiała się. - Jest też tam gabinet, którego zupełnie nie używam. Także jak zechcesz znieść tu jakieś swoje szpargały to droga wolna - dodała u usiadła na brzegu łóżka. - Chcesz może najpierw wziąć prysznic? - zapytała.
- A czy według ciebie jest taka konieczność - rozbawiony odpowiedział pytaniem.
- Myślisz, że pozwoliłabym, żebyś poszedłbyś tam sam? - odparła z rozbawieniem.
- Jeśli tak stawiasz sprawę… - zrozumienie pojawiło się na twarzy Charles'a - Pokażesz mi gdzie trzymasz suszarkę? - zapytał ewidentnie się nabijając.
- Z największą przyjemnością - powiedziała i wstała z łóżka. Podeszła do niego i zaczęła rozpinać mu koszulę. Tym razem robiła to delikatnie i bez pośpiechu.
Morgan czekał na rozwój wydarzeń, a sam w tym czasie wsunął dłonie pod bluzkę Iryi i wodził palcami po jej nagiej skórze powyżej bioder.

Blondynka powoli zdjęła z niego koszulę i sięgnęła dłońmi do paska jego spodni. Jednocześnie zaczęła całować go lekko w usta. Mężczyzna odwzajemnił pocałunek, ale nie przejmował inicjatywy. Najwidoczniej oceniał nastrój swojej partnerki. Gdy poradziła sobie już z zapięciem jego spodni, on podciągnął jej bluzkę i zdjął ją gdy Irya podniosła ręce do góry. Chwilowy wyraz zaskoczenia spowodowany brakiem bielizny szybko został zastąpiony zadowoleniem z obrazu jaki ukazał się jego oczom.
- Byłam w samym szlafroku gdy zadzwoniłeś... - wyjaśniła rozbawiona jego reakcją. Odrobinę odsunęła się od niego i zsunęła z siebie spodnie, pod którymi już nic nie miała. Zupełnie nieskrępowana własną nagością odwróciła się do niego tyłem i ruszyła w kierunku łazienki. - Chodźmy ciebie umyć - rzuciła zerkając na niego przez ramię.
Morgan również zrzucił spodnie, które i tak opadły mu prawie po same kostki, dogonił ją i bezceremonialnie klepnął w nagi pośladek.
Blondynka złapała go za nadgarstek.
- Zemszczę się - ostrzegła z zadowoloną miną. Odwróciła się ku Morganowi i przylgnęła do niego. Pocałowała go w szyję, wgryzając się dość mocno by pewnym było, że zostaną ślady. Chwilę potem, będąc cały czas w miłosnym uścisku, zniknęli za drzwiami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172