Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2019, 16:37   #362
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick ukatrupiłby Mikela za to co wygadywał po pijaku. Niestety nie słyszał słów chłopaka. Ostatnie co pamiętał to jak postanowił schować się jak szczur w ciemnościach jaskiń. Dlaczego obudził się na zewnątrz stanowiło dla niego zagadkę. Widać jednak było, że nie pamiętał więcej niż się spodziewał. Na ułamek sekundy jego twarz wyrażała wielkie zaskoczenie. Gładko przyszedł w uśmiech i puszczenie oczka do kapłanki. Kiedy tylko odeszła spojrzenie pełne paniki poleciało w stronę Sulima. Złodziej cmoknął rozumiejąc co się stało.

- Niedobrze... bardzo niedobrze... - mruknął pod nosem, kiedy ruszali. W głowie miał taki mętlik, że nie potrafił się specjalnie nim nawet podzielić z poczciwym Sulimem. Oddaliwszy się wystarczająco zmienił się w Emi. A może wrócił do swojej postaci? Cholera. To wszystko zaczynało się mieszać.

Dopplerka dała by wszystko, aby móc znów schować się wewnątrz ochronnych ramion jej ojca. Aby móc oddalić się od wszystkich problemów i pozostałości bólu po porannym kacu. Wrócić do czasów, kiedy mogła na niego liczyć. Kiedy jeszcze nie wiedziała, że ją zostawi samą. Nic jednak nie mogło dać jej na nowo tego poczucia bezpieczeństwa. Nawet gorzej, świadomie pchała się w jeszcze gorsze problemy jakby miała życzenie śmierci. Może i miała. A może to Kharrick miał takie poczucie. Ten mężczyzna miał być tym złamanym przez życie człowiekiem. Niespełnione marzenia odbiły się na jego charakterze i choć pozostawała w nim kropla dobrych chęci miał po prostu złe doświadczenia. Emi słyszała o nim i nigdy się nie spodziewała, że znajdzie go na bruku umierającego. Zdawał się mieć wszystko pod kontrolą. A potem umarł. Jeśli nawet tacy jak on umierali w tak przykry i błahy sposób, to na co ona mogła liczyć? Tylko na to, że w końcu doprowadzi się do momentu, gdzie szczęście Desny nie zadziała. Nawet jeśli zostanie pobłogosławiona. Odruchowo dotknęła czoła. W pewnym sensie pogodziła się z tym, że umrze w najmniej odpowiednim momencie. Pozostawało tylko jedno pytanie – czy jej “gość” pozwoli jej na to. Tego wolała jednak nie sprawdzać.

Za sprawą magii druida dużo szybciej przemierzała las. To była takie dziwne uczucie jakby biegła choć jej nogi poruszały się normlanie. Tak pewnie musiał cię czuć ten bohater opowieści o siedmiomilowych butach. Nie mając się już do kogo się odezwać, bo Sulim odleciał na skrzydłach wiatru, zaczęła rozmyślać. Zachowując jakąś podstawową czujność wspominała rozmowę jaką przeprowadziła jako Kharrick z Vitalem.



W miarę, jak ćwiczyli, Kharrick odnosił wrażenie, że w stylu szermierki Vitale jest coś nietypowego. Z jednej strony wydawał się jakby trochę nieobecny, ale z drugiej miało się wrażenie, że dostrzega więcej niż inni, albo umie przewidywać niektóre ruchy przeciwnika.

Było to nieco irytujące, skoro złodziej sam polegał na tym, aby jego własne ataki były markowane.

- Ej, skoncentruj się. - żachnął się, a potem jego atak został sparowany. Zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy.

- Dobrze kryjesz zamiary, nigdy czegoś takiego nie widziałem.

- Graçias, Kharricku - Vitale ukłonił się lekko - I jestem skupiony cały czas. Jace wyuczył mnie paru mantr, które pozwalają się lepiej skoncentrować -

- Ha, ciekawe. Widać każdy “umysłowiec” wygląda na zamyślonego. Powiedz, jesteś jakimś rodzinnym ochroniarzem, czy Eresanea najęła cię na podróż?

- Nie, służę rodowi Flamen od dziecka. Odkąd zostałem giermkiem, zajmowałem się ochroną panienki Eraseny -

- Przy ostatniej rozmowie z nią odniosłem wrażenie, że jej wyprawa jest dość problematyczna. Pomijając oczywiście inwazję. Ożenek jeśli dobrze pamiętam. - złodziej spojrzał przenikliwie na wojownika mając nadzieję, że ten będzie chciał w ogóle poruszyć ten temat.

- Ee, no tak… Ożenek… Skomplikowana sprawa - odparł ochroniarz, wyraźnie zbity z tropu.

- Co, wysłali ją, aby wyszła za mąż za osobę, której nigdy na oczy nie widziała? Prawdą jest, że takie coś się zdarza? - złodziej zaczął się bawić w niewiedzącego. Po prawdzie nie wiedział i chciał skonfrontować historyjki z rzeczywistością.

- To u wysoko urodzonych normalne. Dzieci traktują jak towar, a małżeństwa jak transakcje handlowe. - Vitale potwierdził podejrzenia z niesmakiem.

- A więc nikt na dobrą sprawę nie ma łatwo na tym świecie. - Złodziej westchnął ciężko i wznowił ćwiczenia. Po dłuższej chwili testowania tego co wpoił Vitalemu Jace, Kharrick podjął temat dalej.

- Moja ciekawość nie zna granic. Powiedzieli ci za kogo chcą wydać panienkę? Czy mimo całego życia w służbie wciąż trzymają język za zębami?

- Noo tak, por supuesto, oczywiście! Przecież muszę wiedzieć, do kogo doprowadzić Er.. panienkę. To hrabia Brenton de la Serre - odpowiedział wojownik, a Kharrick doszedł do wniosku, że naprawdę kiepski z niego kłamca. Cała wypowiedź wydawała się fałszywa.

Złodziej uśmiechnął się tak aby wyraźnie dać znać, że nie wierzy w ani jedno słowo.

- Taaa… może potrafisz zamaskować w walce swoje intencje, ale nad kłamstwem to musisz jeszcze popracować. To co? Nie masz pojęcia, czy to mroczny sekret?

Vitale spojrzał na niego zaskoczony, zazgrzytał zębami, a dłoń mocno zacisnął na rękojeści miecza. Nie odzywał się.

Kharrick spojrzał na ten gest i dalej stał rozluźniony. Utrzymywał maskę spokoju.

- Jak ci nie powiedzieli, to nie ma wstydu. Jak nie chcesz mi mówić to cię całkowicie rozumiem. Jestem zwyczajnie ciekaw - uśmiechnął się pewnie.

- Wiem aż za dużo - wycedził ochroniarz przez zaciśnięte zęby - I co by nie mówić, ostatnie wydarzenia są nam nawet na rękę. Skąd u Ciebie ta ciekawość? - rzucił podejrzliwie. Jego dłoń wciąż zaciskała się na rękojeści.

Kharrick milczał dobierając słowa do odpowiedzi. Nie spuszczał wzroku z dłoni na rękojeści.

- Po części taką mam naturę, a po części zastanawiałem się czy u boku “panienki” znajdzie się może miejsce dla przybłędy z traktu. Ot dodatkowa para oczu dla ochrony jej zacnej osobistości - dopiero na koniec wypowiedzi podniósł wzrok.

- Teraz ma chyba wystarczająco wielu gotowych do pomocy. - skinął głową w stronę ćwiczących nieopodal półorków. - Czemu o to pytasz? -

- Ano widzisz idąc za naukami Desny lubię liczyć na łut szczęścia. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się wydostać z tego nieprzyjemnego potrzasku i staram się zapewnić sobie jakieś źródło dochodu… - Kharrick zawiesił głos ponownie zastanawiając się nad tym co powiedzieć -... Plus, jeśli się nie mylę, to ktoś czyha na życie twojej podopiecznej prawda? To dość luźne domysły, ale przy okazji ataku Kłów zdarzyło się nam natrafić na trupa kogoś kto zdecydowanie parał się skrytobójstwem.

- Mylisz się, ale bardzo daleko od prawdy nie jesteś - Vitale skrzywił się lekko - Co do Twojej oferty, to będziesz już musiał rozmówić się z panienką Eraseną. Z pewnością nieśpieszno nam opuszczać tą gromadkę -

- Czas pokaże co będzie, a teraz stawaj do walki. Jeszcze nie skończyliśmy ćwiczeń.

Tym razem Vitale walczył znacznie zacieklej, jakby rozmowa przypomniała mu o czymś ważnym i nieprzyjemnym.




Mężczyzna zdawał się mieć jakieś ciekawe tajemnice, które korciło tylko odkryć. Niekoniecznie, żeby coś z tym zrobić, ale dla samej wiedzy. Ta ciekawość znów doprowadzi ją do ciężkiej sytuacji. Tak samo jak z Umbrą. Zadrżała na samo wspomnienie nazwiska. Przypomniała sobie jego laboratorium i stół, na który tak często przynosiła mu kolejne specyfiki. A mogła nie otwierać tamtych drzwi. Dziewczyna nieświadomie sięgnęła do klatki piersiowej i zacisnęła dłoń na koszulce kolczej. Równie bezwiednie wróciła do regularnego marszu próbując pozostawić zbłąkane myśli za sobą. Biedny Psotnik wydawał się nieco zdezorientowany obecnością Emi, co w końcu dotarło do uwagi dziewczyny. Znów była Kharrickiem. Niedźwiadek znów był spokojniejszy choć wciąż zdezorientowany. Pogładzony po głowie zdał się nawet zadowolony. Złodziej odetchnął. Mikstura Vitale pomogła, ale niesmak w ustach ciągle pozostawał. Szczególnie, że w końcu pozbył się nadmiaru jedzenia z żołądka. Sulimowa jagoda była wybawieniem. Jeszcze trochę, już nie daleko. Niedługo będzie mógł przystanąć i poczekać na druida. Dowie się jak wygląda sytuacja i nie będzie miał żadnego innego wyboru jak skoncentrować się na sabotażu.
 
Asderuki jest offline