Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2019, 09:57   #363
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
VIII dzień miesiąca Rova, Fangwood, 38 dni po ucieczce z Phaendar, 12 dni po dotarciu do jaskiń

Kharrick\Emi

Nie musieli czekać długo - niedźwiedź nagle wyrwał do przodu, po czym powalił na ziemię wychodzącego właśnie z drzewa Sulima i kiedy Kharrick zastanawiał się, jak druid wszedł w drzewo, zaczął, ku uciesze krasnoluda, wylizywać go po brodatej twarzy.
- Sulim cieszy się, że was znalazł całych. Sulim zaczynał się już martwić. Mamy jeszcze spory kawałek marszu, będziemy musieli spędzić noc w drodze. - gdy podjęli marsz, krasnolud spojrzał nieśmiało na złodzieja - Sulim myśli, że jeśli Emi chce sobie więcej pospacerować, to Kharrick może ją zawołać, tu nikt nie będzie podglądał -

Tak, Vane zdecydowanie był cudotwórcą. Cała noc spędzona na zewnątrz bez ognia, za jedyne źródło ciepła mając futro Psotnika, a Emi nawet nie miała gęsiej skórki. I pomyśleć, że zdarzało się jej spać w karczmach z gorszym standardem. Kiedy tylko się obudziła, niedźwiedź podniósł się od razu, jakby tylko na ten moment czekał, i ruszył w dalszą drogę. Chcąc nie chcąc, dopplerka musiała iść za nim i krasnoludem - magia Sulima wyczerpała się już wczoraj i ponownie przedzieranie się przez gęstwiny Fangwood było wyjątkowo uciążliwą czynnością, a krasnolud twierdził, że na dzisiaj przygotował inne czary. Na szczęście Psotnik swoim sporym ciałem torował część przejścia, a do tego mogła łatwo maskować swój trop, idąc po jego śladach. Gdy zbliżało się południe, a para dotarła już w zupełnie niewyróżniające się w lesie miejsce, Sulim nagle przystanął.
- Do obozu hobgoblinów jest stąd jakiś tysiąc kroków, ale najpierw Sulim zaprowadzi Emi do kryjówki, którą zorganizował. - po tych słowach poprowadził dopplerkę do niewielkiej, dobrze ukrytej pomiędzy drzewami jamy. Gdy kobieta weszła do środka, aż ją zamurowało - wewnątrz spał ogromny borsuk, wielkością dorównujący Psotnikowi - To jest pan Borsuk - przedstawił gospodarza Sulim - Zgodził się zapewnić nam schronienie za garść magicznych jagód na dzień - krasnolud powiedział to takim tonem, jakby miał za sobą bardzo poważne negocjacje - Emi może zostawić tu swoje rzeczy, a potem pójdziemy przyjrzeć się obozowi z daleka. Sulim oglądał go już jako orzeł, więc będzie mógł trochę opowiedzieć.
Dotarcie na miejsce zajęło im ponad pół godziny, druid doprowadził ich w zarośla na niewielkim wzniesieniu, z którego dało się dojrzeć wystarczająco dużo, by Emi zaklnęła szpetnie. Co by nie mówić, Żelazne Kły były świetnie zorganizowanym wojskiem z dobrym zapleczem. Obóz umieszczono wewnątrz niewielkiego, ale głębokiego wąwozu - od północy i zachodu odgrodzony był jego ścianami, sięgającymi od kilku do kilkunastu nawet metrów, zaś od południa porastały go gęste zarośla, według słów Sulima pełne bardzo twardych i kłujących krzewów. Jedyne wygodne wejście odgrodzone było solidnym ostrokołem. Ze względu na wysokość ciężko było dojrzeć wnętrze obozu bez podchodzenia na skraj wąwozu, a to było utrudnione przez stojącą tam wieżyczkę obserwacyjną, wznoszącą się na prawie 10 metrów nad ziemię, dając tym samym świetny widok na okolicę. Emi dojrzała na jej szczycie dwóch hobgoblińskich obserwatorów, a także spory dzwon z brązu, który pewnie byłby w stanie w moment postawić cały obóz na nogi. Jakikolwiek plan miała w głowie, nie zapowiadało się na łatwe zadanie.


Jace, Laura i Mikel

Zgodnie z zapowiedzią krasnoluda, wraz brzaskiem drugiego dnia do jaskiń wleciał niewielki puszczyk z przywiązanym do nóżki kawałkiem pergaminu. Usiadł na ramieniu Aubrin, która od razu chwyciła wiadomość i odczytała na głos, zebrawszy wcześniej Mikela, Laurę, Jace’a i bardziej doświadczonych uciekinierów.
- Witaj Aubrin, o Caydenie, jak on bazgroli. Sulimowi udało się bezpieczenie dotrzeć w okolice obozu, czeka teraz na dotarcie Kharricka i Psotniczka. Obóz hobgoblinów nie jest bardzo duży, Sulim naliczył cztery duże namioty i około dwóch tuzinów żołnierzy. Mają tam też kilka worgów i wilków. Obóz jest dobrze schowany w wąwozie i nie wygląda, jakby planowali w ogóle go kiedyś przenosić. Następną wiadomość Sulim przyśle, kiedy przyjdą Kharrick i Psotnik i zrobimy dokładniejszy zwiad. - Aubrin podała najbliżej stojącemu wiadomość - I to tyle. Jakieś uwagi? Planowanie zostawiłabym na po śniadaniu, na pusty żołądek gorzej się myśli, a może i dostaniemy jakieś dokładniejsze informacje od Kharricka -


Jace

Jace kończył właśnie swoje poranne ćwiczenia, gdy zobaczył stojącego niedaleko Rufusa, który wyraźnie mu się przypatrywał. Gdy psionik skończył, półork ruszył w jego stronę - nie trzeba było być empatą, żeby zauważyć jego skrępowanie.
- Jace, możemy porozmawiać? Mam sprawę - zapytał niepewnie.
 
Sindarin jest offline