VIII dzień miesiąca Rova, Fangwood, 38 dni po ucieczce z Phaendar, 12 dni po dotarciu do jaskiń
Kharrick\Emi
Nie musieli czekać długo - niedźwiedź nagle wyrwał do przodu, po czym powalił na ziemię wychodzącego właśnie z drzewa Sulima i kiedy Kharrick zastanawiał się, jak druid wszedł w drzewo, zaczął, ku uciesze krasnoluda, wylizywać go po brodatej twarzy.
- Sulim cieszy się, że was znalazł całych. Sulim zaczynał się już martwić. Mamy jeszcze spory kawałek marszu, będziemy musieli spędzić noc w drodze. - gdy podjęli marsz, krasnolud spojrzał nieśmiało na złodzieja - Sulim myśli, że jeśli Emi chce sobie więcej pospacerować, to Kharrick może ją zawołać, tu nikt nie będzie podglądał -
Tak, Vane zdecydowanie był cudotwórcą. Cała noc spędzona na zewnątrz bez ognia, za jedyne źródło ciepła mając futro Psotnika, a Emi nawet nie miała gęsiej skórki. I pomyśleć, że zdarzało się jej spać w karczmach z gorszym standardem. Kiedy tylko się obudziła, niedźwiedź podniósł się od razu, jakby tylko na ten moment czekał, i ruszył w dalszą drogę. Chcąc nie chcąc, dopplerka musiała iść za nim i krasnoludem - magia Sulima wyczerpała się już wczoraj i ponownie przedzieranie się przez gęstwiny Fangwood było wyjątkowo uciążliwą czynnością, a krasnolud twierdził, że na dzisiaj przygotował inne czary. Na szczęście Psotnik swoim sporym ciałem torował część przejścia, a do tego mogła łatwo maskować swój trop, idąc po jego śladach. Gdy zbliżało się południe, a para dotarła już w zupełnie niewyróżniające się w lesie miejsce, Sulim nagle przystanął.
- Do obozu hobgoblinów jest stąd jakiś tysiąc kroków, ale najpierw Sulim zaprowadzi Emi do kryjówki, którą zorganizował. - po tych słowach poprowadził dopplerkę do niewielkiej, dobrze ukrytej pomiędzy drzewami jamy. Gdy kobieta weszła do środka, aż ją zamurowało - wewnątrz spał ogromny borsuk, wielkością dorównujący Psotnikowi - To jest pan Borsuk - przedstawił gospodarza Sulim - Zgodził się zapewnić nam schronienie za garść magicznych jagód na dzień - krasnolud powiedział to takim tonem, jakby miał za sobą bardzo poważne negocjacje - Emi może zostawić tu swoje rzeczy, a potem pójdziemy przyjrzeć się obozowi z daleka. Sulim oglądał go już jako orzeł, więc będzie mógł trochę opowiedzieć.
Dotarcie na miejsce zajęło im ponad pół godziny, druid doprowadził ich w zarośla na niewielkim wzniesieniu, z którego dało się dojrzeć wystarczająco dużo, by Emi zaklnęła szpetnie. Co by nie mówić, Żelazne Kły były świetnie zorganizowanym wojskiem z dobrym zapleczem. Obóz umieszczono wewnątrz niewielkiego, ale głębokiego wąwozu - od północy i zachodu odgrodzony był jego ścianami, sięgającymi od kilku do kilkunastu nawet metrów, zaś od południa porastały go gęste zarośla, według słów Sulima pełne bardzo twardych i kłujących krzewów. Jedyne wygodne wejście odgrodzone było solidnym ostrokołem. Ze względu na wysokość ciężko było dojrzeć wnętrze obozu bez podchodzenia na skraj wąwozu, a to było utrudnione przez stojącą tam wieżyczkę obserwacyjną, wznoszącą się na prawie 10 metrów nad ziemię, dając tym samym świetny widok na okolicę. Emi dojrzała na jej szczycie dwóch hobgoblińskich obserwatorów, a także spory dzwon z brązu, który pewnie byłby w stanie w moment postawić cały obóz na nogi. Jakikolwiek plan miała w głowie, nie zapowiadało się na łatwe zadanie.
Jace, Laura i Mikel
Zgodnie z zapowiedzią krasnoluda, wraz brzaskiem drugiego dnia do jaskiń wleciał niewielki puszczyk z przywiązanym do nóżki kawałkiem pergaminu. Usiadł na ramieniu Aubrin, która od razu chwyciła wiadomość i odczytała na głos, zebrawszy wcześniej Mikela, Laurę, Jace’a i bardziej doświadczonych uciekinierów.
- Witaj Aubrin, o Caydenie, jak on bazgroli. Sulimowi udało się bezpieczenie dotrzeć w okolice obozu, czeka teraz na dotarcie Kharricka i Psotniczka. Obóz hobgoblinów nie jest bardzo duży, Sulim naliczył cztery duże namioty i około dwóch tuzinów żołnierzy. Mają tam też kilka worgów i wilków. Obóz jest dobrze schowany w wąwozie i nie wygląda, jakby planowali w ogóle go kiedyś przenosić. Następną wiadomość Sulim przyśle, kiedy przyjdą Kharrick i Psotnik i zrobimy dokładniejszy zwiad. - Aubrin podała najbliżej stojącemu wiadomość - I to tyle. Jakieś uwagi? Planowanie zostawiłabym na po śniadaniu, na pusty żołądek gorzej się myśli, a może i dostaniemy jakieś dokładniejsze informacje od Kharricka -
Jace
Jace kończył właśnie swoje poranne ćwiczenia, gdy zobaczył stojącego niedaleko Rufusa, który wyraźnie mu się przypatrywał. Gdy psionik skończył, półork ruszył w jego stronę - nie trzeba było być empatą, żeby zauważyć jego skrępowanie.
- Jace, możemy porozmawiać? Mam sprawę - zapytał niepewnie.