Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2019, 20:23   #550
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Kiedy Galeb się dowiedział, jak poszły rozmowy z dowódcą garnizonu to nawet się nie wściekł.
Po prostu poczuł wielkie znużenie i przeszła mu przez głowę myśl, że może trzeba było pozwolić, aby gryzipiórek się dowalił do nich… potem wynikłaby walka, a słaniający się co i rusz na nogach Gustav by łaskawie zdechł. Nic dziwnego, że nikt nie miał sił myśleć za szlachcica, skoro ten i tak zrobi po swojemu.

To już nie była kwestia niekompetencji. Zostało mu jasno przekazane co ma mówić i jak. Kanty gaar były słabe, bo były nieprzemyślane i opierały się na zadzieraniu nosa do góry, wywyższaniu się oraz kompletnym braku współpracy z innymi. Gdy w końcu ktoś wyręczył nadętego szlachcica z myślenia ten wolał zrobić i tak po swojemu… i wyszłoby jak zwykle gdyby nie refleks Leo która się zrehabilitowała po przystaniowym wybryku.

Z punktu widzenia sierżanta wszystko mogło być w porządku “bo graniczni ich przepuszczają”, ale przez niego została zrealizowana najbardziej… ryzykancka i głupia spośród udanych wersja planu. Gdyby nie rzucili się w oczy może nikt by nie powiązał, że jakiś transport kupiecki poszedł do Karaku, a parę dni później krasnoludy zaczęły mordować Granicznych. Teraz jeżeli byle dowódca ganizonu wiedział o “jakiejś misji Shredera” idącej na przełęcz i że jest z nią powiązany Lager…
Gdyby okazało się, że Graniczni mają dość czasu i środków aby posłać odwetowy atak na odizolowaną placówkę krasnoludów w Dziedzictwie Bugmana…

Galeb wiedział jedno. Jeżeli przez bufonowatość Gustava przedsięwzięcie Lagera zostanie zrujnowane albo zginie któryś z piwowarów to Runiarz osobiście wypruje flaki szlachcicowi i zrobi to bez oglądania się na “dowództwo” czy “przynależność do armii Wissenlandu”, nawet jeżeli zostanie ogłoszony banitą lub pobratymcy wymuszą na nim zostanie Zabójcą.
To postanowienie zrobił sobie ostrząc o osełkę nowy nóż, który zakupił popołudniu. Dość przeciętnej roboty z rękojeścią owiniętą skórzanym rzemieniem, ale powinien wystarczyć.

Wieczorem zajął się też przeróbką skórzanego czepca. Futerko królika, kilka metalowych elementów i pasków skóry w ciągu godzin wieczornych pozwoliło stworzyć trochę wytrzymalsze i bardziej przystosowane do górskich warunków nakrycie głowy.
Podobne wzory były bardzo popularny pośród członków jego klanu. Tradycyjnie na przednie ucho czapki mocowało się emblemat z klanową runą, jednak wolał tego nie robić dopóki nie dotrą do Karaku.

Ponadto zakupił rzeczy potrzebne do w miarę komfortowego nocowania oraz krótki łuk i strzały. Kusza bardziej pasowała do krasnoludzkiego woja, jednak Galeb uznał, że łuk będzie… użyteczniejszy. Raził na mniejszy zasięg i słabiej, ale dało się go szybko przeładować, co w połączeniu z mobilnością jaką przejawiał było niewątpliwym atutem. Gdyby udało się kiedyś nabyć łuk z refleksem, zrobioną z rogowego kompozytu… póki co mógł jednak tylko o tym pomarzyć.

Kiedy na następny dzień wyruszyli w dalszą drogę Galeb był po prostu ponury. Nie wiedział co się wydarzy, ale widział że Baron był w doskonałym humorze co jeszcze bardziej krasnoludowi psuło humor. Ale pamiętał słowa Pramatki i miał zamiar robić co w jego mocy, aby wszystko zakończyło się dla Imperium i Krasnoludów dobrze.
Co niekoniecznie musiało oznaczać dobre zakończenie dla niektórych indywiduów.
Galeb rozejrzał się tylko jak wygląda otoczenie i pozostawił gadkę gaar.
Byleby tylko dotarli do Karaku...
 
Stalowy jest offline