Kocur
W leśnej bazie Kocur nie miał wiele do roboty. Zawada od razu zgarnęła miejscowych deckerów do ataku na fortecę. Kocur mógł jedynie czekać. Podobnie jak Zbyszek.
Usmażonego deckera z jeszcze zwisającymi wtyczkami wyniósił już ktoś inny.
Nowe informacje, Kocur powili sobie wszystko dodawał. Mieli szansę rozpierdolenie sowietów na tym obszarze. Tylko że oni mieli takie same. I to co było w MRU było szczytem wszystkiego. Oni nie wchodzili w paszczę lwa, oni już w niej byli.
*
MRU. Kocur ponownie szedł na szpicy grupy, penetrując kolejne tunele. Razem z Wysockim skakali od niszy do odnogi, od pomieszczenia do pomieszczenie, przyciskając się do ścian. Zaraz za nimi szedł mag-menel, w tej sytuacji najlepiej mogący zareagować na te "krasnyje zaklinanie".
Pochowani w zaułkach, przyciskali się do ścian zatykając uszy i otwierając usta. Kilku bardziej ciekawskich klęło że nie zamknęli oczu, kiedy eksplozja podłożonych ładunków wznieciła chmurę kurzu. Dalszą drogę otworzyły kolejne porcje czarów. Kocur z Wysockim oświetlili korytarz.
- O w mordę, to jest chyba to - powiedział, kiedy w wejściu zebrała się cała grupa wypadowa. Zaraz dodał: -
Nie zbijać się w grupę, to niebezpiecznie. Skończmy to, potem wyjdźmy na górę i skupmy tyłki sowietów i rybokratów.